Koniec UKA

Marek Rocki

Zakończenie działalności Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej jest z pewnością okazją do podsumowań i refleksji dotyczących dziejów akredytacji w Polsce. Warto wspomnieć, że choć koniec lat 90. był momentem powstawania komisji środowiskowych (październik 1997 – uczelni medycznych, styczeń 1998 – UKA, maj 1998 – uczelnie pedagogiczne, kwiecień 1999 – AWF-y, styczeń 2001 – uczelnie rolnicze, luty 2001 -techniczne, a czerwiec 2001 – uczelnie ekonomiczne), to wcześniej, od lipca 1994, funkcjonowała Komisja Akredytacyjna Stowarzyszenia Edukacji Menedżerskiej FORUM.

Tak zwane środowiskowe komisje akredytacyjne powstawały w odpowiedzi na zapotrzebowanie dotyczące – jak słusznie pisze Marek Wąsowicz w artykule UKA 1997-2017. In memoriam („Forum Akademickie” 5/2017) – wymiany doświadczeń, propagowania dobrych praktyk. Jednak komisje te, poza Komisją Akredytacyjną Fundacji Promocji i Akredytacji Kierunków Ekonomicznych, nie objęły swym działaniem uczelni (instytucji) spoza swego grona. Co więcej, żadna komisja nie podjęła zadania oceny ex ante.

Wymiana doświadczeń i dobrych praktyk

Wzrastająca w latach 90. (w odpowiedzi na rosnący ówcześnie popyt na studiowanie) liczba uczelni i tworzonych kierunków spowodowała, że powstała potrzeba oceny jakości tej nowej oferty dydaktycznej. Stało się tak dlatego, że – po pierwsze – decyzje o nadaniu uprawnień do kształcenia podejmowane były ówcześnie przez urzędników z ministerstwa, a więc nie analizowano jakości merytorycznej propozycji programowych, lecz jedynie ich formalną zgodność z przepisami prawa. Po drugie, komisje środowiskowe zajmowały się akredytacją polegającą na wspomnianej wyżej „wymianie doświadczeń i propagowaniu dobrych praktyk”, a nie eliminowaniem ewentualnych patologii. Było to oczywiście związane z dobrowolnym poddawaniem się akredytacji. W praktyce oznaczało to, że o akredytację występowała instytucja spodziewająca się pozytywnego wyniku postępowania oceniającego jej działanie.

Z tego powodu powszechne stało się krytykowanie ministerstwa za pozwolenie na działanie uczelni substandardowych i dopuszczenie przez to do dewaluacji wykształcenia wyższego. Odpowiedzią ustawodawcy było powołanie Państwowej Komisji Akredytacyjnej. W ślad za zmieniającym się prawem regulującym działanie uczelni wyższych zmieniał się zakres spraw rozpatrywanych przez tę komisję. Były to na przykład wnioski o: wydanie opinii dotyczących nadania uprawnień do prowadzenia kształcenia w nowo utworzonych uczelniach (tworzenie uczelni nie wymaga obecnie opinii), nadanie uprawnień do kształcenia na poziomie pierwszego stopnia w istniejących uczelniach, nadanie uprawnień do prowadzenia kształcenia na drugim stopniu lub na studiach jednolitych magisterskich, nadanie uprawnień do kształcenia wydziałom zamiejscowym, filiom lub zamiejscowym ośrodkom dydaktycznym, przedłużenie pozwolenia na funkcjonowanie uczelni (takich wniosków nie ma po nowelizacji z 2011 r.), przywrócenie uprawnień do kształcenia, nadanie uprawnień do kształcenia na makrokierunku oraz wnioski o przyporządkowanie specjalności (tego rodzaju wniosków także już nie ma), utworzenie przez polską uczelnię jednostki zagranicznej, ocenę jakości kształcenia w jednostkach starających się o nadanie uprawnień do nadawania stopni naukowych.

Wykorzystany dorobek UKA

Warto wspomnieć, że PKA jest (i była) emanacją środowiska i w tym sensie także była komisją środowiskową, bo to senaty uczelni wskazywały ministrowi kandydatów na członków komisji. W I kadencji większość komisji stanowili członkowie komisji środowiskowych. To oni ukształtowali podstawowe standardy działania PKA. W IV kadencji cała Komisja Akredytacyjna Uczelni Medycznych została włączona do grona ekspertów PKA. W tym kontekście nie ma racji M. Wąsowicz, pisząc, że „PKA nie wykazywała zainteresowania dorobkiem UKA”. Dorobek komisji środowiskowych, w tym UKA, w całości był wykorzystany w toku tworzenia przez PKA standardów ocen. Należy jednak podkreślić różnice: UKA zajmowała się tylko uczelniami, które chciały mieć akredytację (w domyśle: spodziewały się pozytywnej opinii, a co więcej, płaciły za dokonanie oceny), natomiast PKA z mocy ustawy musiała dokonywać oceny wszystkich uczelni. Także tych, które takiej oceny się obawiały.

Paradoksalnie środowisko akademickie (KRASP, KRUP) często zarzucało PKA nieskuteczność w eliminowaniu patologii, jednocześnie zarzucając zbytnią formalizację procedur. A przecież to wyniki ocen PKA były przedmiotem spraw prowadzonych przed sadami, a nawet w Trybunale Konstytucyjnym. To z tego powodu PKA musiała się posługiwać sformalizowanymi kryteriami i standardowymi procedurami, jednakowymi dla wszystkich podmiotów prowadzących kształcenie. W tym kontekście oceny (opinie) pozytywne były formą doradztwa i propagowania dobrych praktyk, ale oceny i opinie negatywne miały być podstawą do decyzji ministra.

Niezagospodarowane pola

Dowodem na słuszność przyjęcia i stosowania takich zasad (procedur, standardów itd.) była dwukrotna pozytywna ocena działania PKA przez ENQA i wpisanie PKA do EQAR. Jak sądzę, oceny ENQA wskazują na to, że w PKA nie dominuje kontrolny charakter działań, lecz rzetelna, merytoryczna, wieloaspektowa ocena jakości procesu kształcenia. Poczynając od oceny spójności i kompletności efektów kształcenia, poprzez merytoryczną ocenę kompetencji kadr akademickich, po ocenę dopasowania infrastruktury uczelni do prowadzonych (oferowanych) programów studiów.

Dowodem na pozytywną rolę PKA jest też to, że o ocenę jakości kształcenia wystąpiły uczelnie działające na mocy Konkordatu (a więc takie, dla których ocena dokonana przez PKA nie miała znaczenia formalnego).

Szkoda, że UKA i inne komisje środowiskowe nie podjęły trudu zajęcia się tym, czym PKA (w związku z ustawowo zamkniętym katalogiem opinii) się nie zajmuje. Są to na przykład opiniowanie oferty programowej formułowanej przez jednostki w pełni autonomiczne (a więc takie, w których nowe kierunki studiów nie podlegają „nadaniu uprawnień do kształcenia”), oceny jakości studiów podyplomowych i doktoranckich. Co więcej, na skutek ostatniej nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym pojawiło się kolejne niezagospodarowane pole zainteresowania dla akredytacji: akredytacja instytucjonalna. Wobec dynamiki zmian programów kształcenia i ich rosnącej różnorodności (wystarczy sprawdzić, ile jest międzyobszarowych i międzydziedzinowych programów studiów, by wiedzieć, że jest to aktualny kierunek zmian wykorzystywany przez uczelnie) ocena instytucjonalna, oparta na ocenie wewnętrznego systemu zapewniania jakości powinna być istotna dla wydawania opinii o stanie szkolnictwa wyższego.

Dr hab. Marek Rocki , prof. SGH, ekonometra, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej w latach 2008-2015, prezes Akademickiego Związku Sportowego w latach 2003–2016