Historia i polityka

Leszek Szaruga

13 czerwca odbyła się w Fundacji Centrum Prasowe dla Krajów Europy Środkowo-Wschodniej w Warszawie moderowana przez Agnieszkę Magdziak-Miszewską dyskusja zatytułowana Co nam zostało z Giedroycia? , z udziałem Adama Eberhardta, Pawła Kowala i Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Dorobek Jerzego Giedroycia i skupionego wokół Redaktora zespołu paryskiej „Kultury” jest i z pewnością będzie przedmiotem wielu rozpraw naukowych, jednak niewątpliwie na plan pierwszy wysuwa się tu kwestia określana mianem „doktryny Giedroycia”, a dotycząca przede wszystkim zagadnień polskiej polityki wschodniej, której głównym celem jest, z grubsza rzecz biorąc, takie ułożenie sobie stosunków z Ukrainą, Białorusią oraz Litwą, by doprowadzić do przezwyciężenia tego, co Juliusz Mieroszewski, współtwórca owej doktryny, określał mianem „polskiego kompleksu rosyjskiego”, któremu, dodajmy, odpowiada mniej może widoczny, lecz przecież obecny w działaniach politycznych rosyjski kompleks polski. Założeniem Giedroycia i Mieroszewskiego było przyjęcie, że w polityce polsko-rosyjskiej, ale także rosyjsko-polskiej, możliwe jest uzyskanie konsensu w kwestii suwerenności krajów sąsiedzkich (Mieroszewski posługiwał się tu skrótem ULB – Ukraina, Litwa, Białoruś) i podkreślenie, że zwłaszcza niepodległość Ukrainy jest warunkiem utrzymania niepodległości Polski. Dodać należy, że ten zespół poglądów wypracowany został na długo przed tym, nim Polska, nie mówiąc już o Litwie stanowiącej wtedy część Związku Sowieckiego, uzyskała perspektywę wejścia do Unii Europejskiej.

Niemniej wielu polityków wciąż odwołuje się do dziedzictwa Giedroycia, próbuje wypełnić jego testament, twierdząc, że jedynie budowa silnych więzi ze wschodnimi sąsiadami, w szczególności zaś z Ukrainą, stanowi gwarancję zachowania polskiej suwerenności wobec jej zagrożenia przez imperialną politykę Rosji. Ten wątek stał się nawet dominujący – zwłaszcza w okresie „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie – i był punktem odniesienia w próbach kreowania polityki wschodniej Unii z naciskiem na jak najsilniejsze związanie Ukrainy z Unią. Jednym z głównych propagatorów tego stanowiska był zmarły niedawno, związany z Giedroyciem i redagujący miesięcznik „Nowaja Polsza” Jerzy Pomianowski, tłumacz opowiadań Izaaka Babla i Archipelagu Gułag Aleksandra Sołżenicyna, który twierdził, że ubezpieczenie suwerenności Ukrainy stanowi podstawowy warunek osłabienia imperialnych aspiracji Moskwy.

Czy ta doktryna nadal, w zmienionych warunkach, pozostaje aktualna? Na to pytanie próbowali właśnie odpowiedzieć uczestnicy wspomnianej dyskusji. Sprawą najistotniejszą wydaje się dodefiniowanie takich pojęć, jak polityka wschodnia. Politykę wschodnią Polski tandem Giedroyc-Mieroszewski rozumiał jako zespół działań – zarówno dalekosiężnych, jak doraźnych – podejmowanych na arenie międzynarodowej, mających na celu zagwarantowanie suwerenności kraju w (zakładanej) konfrontacji z Rosją. W szerszym aspekcie można mówić o zabieganiu Polski o status swego rodzaju pośrednika czy „tłumacza” między Zachodem i Rosją. Istotą tego podejścia było takie kształtowanie stosunków ze Wschodem, w efekcie którego Polska miałaby zagwarantowaną suwerenność wobec Rosji, a zarazem mogła utrzymywać z nią stosunki partnerskie. Warunkiem wstępnym była w tej koncepcji rezygnacja Rosji ze statusu państwa imperialnego, w szczególności w odniesieniu do krajów europejskich (przede wszystkim: kraje bałtyckie, Białoruś, Ukraina) i – to przed rozszerzeniem UE – gdy chodzi o wspólnych sąsiadów Polski i Rosji, uczynienie obu tych krajów gwarantami ich niepodległości, co oznaczałoby zrezygnowanie przez obie strony z zapewniania sobie nad nimi kontroli politycznej (co nie wyklucza innych wpływów, np. kulturalnych). W dalekosiężnej perspektywie polityka ta zakładała oddziaływanie na Rosjan, zwłaszcza na elity intelektualne i polityczne, w kierunku „europeizacji” Rosji, przy czym punktem odniesienia była historyczna prozachodnia orientacja części owych elit. „Kultura” jest tu znakomitym przykładem wyszukiwania i wspierania tego rodzaju tendencji, co w szczególności widoczne jest w publicystyce Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, po części Józefa Czapskiego, ale także w publicystyce Adama Kruczka (Michała Hellera). Wreszcie istotnym składnikiem polityki wschodniej Giedroycia było dążenie do „odczarowania” Rosji i przezwyciężenie „polskiego kompleksu rosyjskiego”.

Trudno tu mówić o jakiejś sztywnej doktrynie, na to Giedroyc był zbyt elastyczny, brał pod uwagę zmienność kontekstu międzynarodowego – myślał nie w skali lokalnej, lecz globalnej, odrzucał polonocentryzm. Można śmiało powiedzieć, że ośrodek, jaki stworzył, był na owe czasy zjawiskiem unikalnym. I jest do dziś. Cóż z tego, skoro większości moich studentów, i nie tylko im, nazwisko Giedroycia nic albo niewiele mówi. Można się było o tym przekonać w trakcie ankiety ulicznej, której wyniki prezentowano podczas łódzkiej konferencji poświęconej Giedroyciowi właśnie.