Pierwsze rozdanie

prof. Piotr Dominiak, prorektor PG

Znamy już rezultaty pierwszego podziału dotacji podstawowej dla uczelni publicznych. Jak zwykle są zadowoleni i niezadowoleni. Podzielono mniej więcej tę samą kwotę, co w poprzednim roku. Tyle, że inaczej. Po nowemu. Z zaskoczenia. Bo nikt nie miał szans, by do nowego rozdania się przygotować. To od początku było krytykowane, choć większość środowiska akademickiego akceptuje kierunek i cele zmian. Ja także.

Uczelnie wiedzą „już”, ile pieniędzy dostaną w tym roku. „Już” biorę w cudzysłów, bo przydział środków po upływie 1/3 roku nie jest dowodem „dobrej zmiany”. Wszyscy się do tego przyzwyczaili, bo tak było od lat. Ministerstwo opublikowało kwoty przypadające poszczególnym uczelniom. I na tym koniec. Żadnych szczegółów, pozwalających na zorientowanie się dlaczego ktoś dostał więcej, a ktoś inny mniej. Algorytm był znany, ale skąd wynikają różnice pomiędzy uczelniami i w stosunku do ubiegłego roku, możemy się tylko domyślać. A jeśli resort chce naprawdę, żeby efekt nowego systemu był projakościowy, to powinien bezwzględnie upublicznić szczegóły rozdziału środków, pokazując, które kryteria algorytmu decydowały o takim czy innym wyniku. Transparentność jest warunkiem wiarygodności. Tak działają autorzy dobrych rankingów: publikują oceny cząstkowe, wyznaczając w ten sposób benchmarki pozwalające orientować się, ile komu brakuje do czołówki. Tylko wtedy algorytm będzie motywował do zmian w oczekiwanym przez ministerstwo kierunku. Poza tym, znając dane wejściowe z każdej uczelni, które resort wprowadził do algorytmu, można sprawdzić, czy są one zgodne ze stanem faktycznym. Takie sprawdzenie nie wynika z braku zaufania, ale dobrze wiemy, że w procesie zaciągania danych z różnych baz zdarzają się usterki. Wiele jednostek doświadczyło sporo kłopotów z systemem POLON podczas wprowadzania danych potrzebnych do parametryzacji. Bardzo pożyteczne i motywujące byłoby upublicznienie podziału wynikającego z „czystego” algorytmu, czyli bez tzw. korytarza bezpieczeństwa +/-5%.

Dysponując niepełnymi danymi (dostępnymi na koniec maja 2017), trudno ocenić całościowe skutki pierwszego rozdania. Jednak zwracam uwagę na dwa zaskakujące efekty. Pierwszy dotyczy podziału dotacji pomiędzy typy uczelni. Grupa uczelni technicznych (politechniki, AGH, UTH, WAT, ZUT), łącznie 18 jednostek, utraciła w sumie ponad 10 mln zł (14 mln, jeśli pominiemy WAT). Porównuję dane opublikowane przez MNiSW dotyczące podziału dotacji podstawowej na 2017 rok z danymi zawartymi w Obwieszczeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 11 kwietnia 2017 r. w sprawie wykazów jednostek, którym w roku 2016 przyznano dotacje podmiotowe z budżetu państwa z części 38 – Szkolnictwo wyższe oraz kwot tych dotacji (Dziennik Urzędowy Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 25.04.2017). Zyskało 8 uczelni, straciło 10. Uniwersytety ogólne („bezprzymiotnikowe”), 19 jednostek, zyskały łącznie ok. 42 mln zł. Z tej grupy 11 uczelni zyskało, 8 straciło. To zaskakujący rezultat.

Na rynku pracy brakuje przede wszystkim inżynierów. Czy przybędzie ich w wyniku pierwszego nowego rozdania dotacji? Wielcy, którzy dostali więcej, aspirować będą do grupy uniwersytetów badawczych i nie jest pewne, czy zechcą kształcić więcej studentów. Kto dostał mniej (a są w tej grupie również duże uczelnie techniczne) będzie musiał zmniejszyć liczbę studentów, tnąc już w tym roku rekrutację. Być może jakość kształcenia wzrośnie, ale czy liczba absolwentów będzie satysfakcjonująca dla gospodarki? Wicepremier Jarosław Gowin słusznie powtarzał, że zmiany w systemie szkolnictwa wyższego muszą być spójne ze Strategią Odpowiedzialnego Rozwoju, a to oznacza dostarczanie odpowiedniej liczby dobrych pracowników w najbardziej poszukiwanych zawodach. Tymczasem uczelnie kształcące w mniej deficytowych specjalnościach (nauki humanistyczne, społeczne) otrzymały na kształcenie więcej pieniędzy niż te, które „wypuszczają” absolwentów bez trudu znajdujących pracę.

Argument, że algorytm pokazał, że politechniki zajęły się kształceniem na kierunkach humanistycznych i społecznych, czyli sprzecznych z ich misją, nie jest wiarygodny. Dane GUS (za 2015 rok) nie pozostawiają cienia wątpliwości (patrz: tabela): studenci studiów nietechnicznych i nieścisłych stanowią marginalny odsetek w uczelniach technicznych. Wyjątkami są UTH w Radomiu, Politechnika Opolska, Politechnika Koszalińska i Politechnika Częstochowska. Te uczelnie rzeczywiście dostały mniejsze dotacje. Ale to zupełnie nie wyjaśnia sytuacji politechnik w Poznaniu, Wrocławiu i w Gdańsku. Zresztą ten argument jest wyjątkowo nietrafny, bo przecież uniwersytety kształcą przede wszystkim na kierunkach humanistycznych i społecznych, a dostały więcej środków. Czy to sygnał, że mają kształcić jeszcze więcej? Efekt jest tym dziwniejszy, że przecież uczelnie techniczne mają wyraźnie wyższe współczynniki kosztochłonności niż pozostałe szkoły wyższe.

Drugi argument wysuwany przez resort to niższy poziom naukowy uczelni technicznych. On również nie znajduje odzwierciedlenia w danych, bowiem średni wskaźnik potencjału dla wszystkich uczelni akademickich wynosi 0,79, a dla uczelni technicznych – 0,8. Również z danych zawartych w tabeli trudno wnioskować o silnym wpływie tego wskaźnika, szczególnie w odniesieniu do politechnik w Poznaniu i Wrocławiu.

Nie mając dostępu do szczegółowych danych, można się tylko domyślać, że decydujący wpływ na dotację ma SSR. Wymuszone algorytmem szybkie obniżenie go będzie skutkowało znaczącym zmniejszeniem podaży inżynierów, szczególnie na rynku dolnośląskim i pomorskim, co trudno będzie wytłumaczyć regionalnym władzom i środowiskom gospodarczym.

Wreszcie sprawa zupełnie zlekceważona przez resort – analiza przestrzenna. Porównałem skutki nowego rozdania dla pasa północnego (od Białegostoku po Szczecin) i południowego (od Rzeszowa po Wrocław). Północne uczelnie straciły sporo ponad 40 mln zł, południe zyskało kilkanaście milionów. Nawet jeśli przyjmiemy, że na północy uczelnie są słabsze, to obowiązkiem rządu realizującego strategię zrównoważonego rozwoju powinno być umożliwienie niektórym z nich postępu (poprawę jakości), a nie pogarszanie ich sytuacji finansowej.

Podsumowując: potrzebna jest szybka, chłodna refleksja nad skutkami nowego rozdania. Jeśli na przyszły rok miałyby nastąpić jakieś korekty w algorytmie, to ta informacja powinna trafić do uczelni już teraz, aby był czas na dostosowanie. Jeśli nie, to też potrzebna jest jasna deklaracja. Na konferencji programowej NKN w Łodzi zabrakło analizy, a niektóre oceny resortu nie były oparte na faktach.