Plagiat nie przeszkadza w karierze

Marek Wroński

W kwietniu bieżącego roku w Sądzie Okręgowym w Krośnie zakończyła się trwająca ponad sześć lat sprawa karna przeciwko dr. hab. Markowi Paluchowi, profesorowi nadzwyczajnemu Uniwersytetu Rzeszowskiego i kierownikowi tamtejszej Katedry Pedagogiki Społecznej i Resocjalizacyjnej na Wydziale Pedagogicznym.

Historia ta zaczęła się w połowie 2009 r., kiedy władze PWSZ w Sanoku, w której od prawie dziesięciu lat Marek Paluch był prorektorem ds. rozwoju i nauki, w ramach parametryzacji zaczęły sprawdzać publikacje wszystkich swoich pracowników. Odkryto wtedy, że publikacja Praca socjalna jako działalność zawodowa przyszłych absolwentów wyższych uczelni autorstwa prof. Marka Palucha, dr Ludmiły Chomińskiej i ks. dr. Bronisława Wyczawskiego, wydrukowana w „Zeszytach Naukowych PWSZ w Sanoku” (2008, nr 5, str. 297-306), jest w znacznej części plagiatem wcześniejszej publikacji dr. Tadeusza Kamińskiego, socjologa i politologa z UKSW w Warszawie. Z jego artykułu Praca socjalna jako działalność zawodowa, wydrukowanego w roku 2000 w czasopiśmie „Seminare”, przepisano prawie dosłownie sześć stron tekstu. Z kolei w książce Z problemów pedagogiki i myśli filozoficznej. Szkice, rozprawy, interpretacje, autorstwa Marka Palucha i ks. dr. Bronisława Wyczawskiego, wydanej w Sanoku w 2008 r., na stronach 87-95 przepisano dalsze osiem stron z powyższego artykułu dr. T. Kamińskiego. Co więcej, na stronach 54-65 przepisano tekst z publikacji p. Anny Kozioł Trudności i niepowodzenia szkolne, zamieszczony na stronie domowej Zespołu Szkół Kleosin. Następnie okazało się, że w kolejnej książce, wydanej przez PWSZ w 2009 roku, pt. Przemoc jako zjawisko społeczne oraz przedmiot pracy socjalnej, autorstwa Ludmiły Chomińskiej i Marka Palucha, na stronach 48-51 widnieje tekst przepisany z artykułu p. Jolanty Zygmunt Rodzinne uwarunkowania występowania przemocy u dzieci, zamieszczonego na stronie domowej Miejskiego Przedszkola nr 16 w Katowicach. W kolejnej pozycji książkowej z 2009 roku, Przemoc jako zjawisko społeczne oraz przedmiot pracy socjalnej. Próba diagnozy, autorstwa dr Ludmiły Chomińskiej, naruszono prawa autorskie p. Sabiny Lasok dotyczące jej tekstu z 2000 roku Przemoc w szkole, umieszczonego w Internecie, jak również artykułu Agnieszki Kuny-Broniowskiej i Olgi Łysenko z 2003 r. pt. Z teki pracownika socjalnego. Przemoc w rodzinie w świetle danych pomocy społecznych z czasopisma internetowego „Niebieska Linia”. Oprócz tego wykryto, że prof. Paluch w pięciu książkach wydanych przez PWSZ w Sanoku ponownie umieścił teksty, które wcześniej były drukowane w innych publikacjach.

Artykuł w „Tygodniku Sanockim”

W styczniu 2010 r. prof. Paluch zrezygnował z funkcji prorektora PWSZ w Sanoku, zaś ówczesna rektor, prof. Halina Mieczkowska, pod koniec 2010 r. powiadomiła Prokuraturę Rejonową o podejrzeniu przestępstwa plagiatu. Ta wszczęła postępowanie przygotowawcze, które w połowie maja 2011 r. zawieszono „bezterminowo” pod pozorem tego, że w Wydziale Pracy Sądu Rejonowego w Sanoku toczyła się sprawa dyscyplinarnego zwolnienia z PWSZ prof. Palucha i dr Ludmiły Chomińskiej – ówczesnej dyrektor Instytutu Humanistyczno-Artystycznego. Z kolei ks. dr Bronisław Wyczawski, ówczesny kierownik Zakładu Pracy Socjalnej PWSZ, sam zrezygnował z pracy z końcem września 2010 r. i następnie został proboszczem parafii Kopytowa, gdzie jest duszpasterzem do dzisiaj.

Cała ta sytuacja została w styczniu 2011 roku opisana na łamach „Tygodnika Sanockiego” przez red. Joannę Kozimor w publikacji Rektorskie [ś]cięcia. Były prorektor twierdził, że zarzut plagiatu jest bezzasadny i nieuprawniony, zaś zwolnienie dyscyplinarne jest odwetem rektor Mieczkowskiej za to, iż kwestionował jej wizję rozwoju uczelni i złożył do prokuratury zawiadomienie o nieprawidłowościach w szkole. Z kolei prof. Mieczkowska stwierdziła, że prof. Paluch zaniedbywał swoje obowiązki prorektorskie i nie przyjmował jej krytyki, dlatego też skłoniła go do dymisji. Naruszenia prawa autorskiego, które odkryto przypadkowo, zostały zgłoszone do prokuratury, zaś Senat PWSZ w grudniu 2010 r. zadecydował o dyscyplinarnym zwolnieniu dyrektor Chomińskiej i prof. Palucha. Tytułów przepisanych publikacji nie podano, „aby nie zostać posądzonym o wywieranie nacisków na organa ścigania”.

Jak mnie poinformował w lutym 2012 r. ówczesny prorektor PWSZ, prof. Kazimierz Klima, o całej sprawie uczelnia zawiadomiła Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego dopiero w maju 2011 r. Natomiast rektor Mieczkowska „nie poinformowała o fakcie popełnienia plagiatów rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego, w którym dr hab. M. Paluch pracuje na pierwszym etacie. Jednak przeszkodą jest to, że sprawa nadal pozostaje w toku oraz ze względu na zmianę powództwa brak orzeczenia o popełnieniu plagiatu. Dlatego też czekamy na stanowisko prokuratury w powyższej sprawie”. Ówczesne władze PWSZ w Sanoku nie wdrożyły także uczelnianej procedury dyscyplinarnej wobec prof. Palucha i dr Chomińskiej.

W Wydziale Pracy Sądu Rejonowego w Sanoku prof. Paluch wygrał z uczelnią i otrzymał trzymiesięczne odszkodowanie za bezprawne, dyscyplinarne zwolnienie z pracy.

Wizyta w Warszawie

Z informacji, które uzyskałem, wynika, że władze PWSZ oficjalnie przedstawiły fakt odkrycia plagiatów pod koniec roku 2010, kiedy Senat uczelni zaaprobował zwolnienie dyscyplinarne prof. Palucha, i poinformowano prokuraturę. Wtedy, w połowie stycznia 2011 r., prof. Paluch wspólnie z ks. dr. Bronisławem Wyczawskim przyjechali do Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego na rozmowę z dr. Tadeuszem Kamińskim.

Z otrzymanej w połowie 2012 r. relacji z tej rozmowy wynika, że prof. Paluch przedstawił historię, w świetle której kilka lat wcześniej podjął on starania o utworzenie w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sanoku, gdzie był prorektorem, kierunku studiów praca socjalna. Poprosił swoją ówczesną doktorantkę, mgr Ludmiłę Chomińską, aby przygotowała na posiedzenie senatu uczelni prezentację, czym jest praca socjalna. Gdy doktorantka przedstawiła interesujący referat na ten temat, namówił ją do opublikowania tego tekstu w „Zeszytach Naukowych PWSZ w Sanoku”. Praca ukazała się w tomie za rok 2008, a jako autorzy figurują oprócz Chomińskiej także prof. Paluch i ks. Wyczawski. Profesor poinformował, że został niedawno dyscyplinarnie zwolniony z pracy w PWSZ, ponieważ stwierdzono, że wyżej wzmiankowany tekst jest plagiatem artykułu T. Kamińskiego Praca socjalna jako działalność zawodowa, opublikowanego w 16. tomie „Seminare” w roku 2000. Kiedy dr Kamiński zobaczył tekst, zorientował się, że znaczna jego część faktycznie powstała metodą skopiowania kilku stron jego artykułu. Prof. Paluch jednak stwierdził, że nie miał on pojęcia o plagiacie, a swoją doktorantkę darzył zaufaniem. Nie czytał tekstu przed opublikowaniem, jednak nie potrafił też przekonująco uzasadnić, dlaczego figuruje jako jego współautor. Ks. Wyczawski stwierdził zaś, że jest autorem końcowego fragmentu tekstu, który dotyczy sylwetki absolwenta kierunku praca socjalna. Dr Kamiński dowiedział się też, że sprawa o plagiat została zgłoszona do prokuratury przez rektor PWSZ, która chce w ten sposób wyeliminować prof. Palucha jako poważnego kontrkandydata w zbliżających się wyborach nowego rektora.

Po wysłuchaniu tej informacji dr Kamiński stwierdził, że nie interesują go wewnętrzne rozgrywki nieznanych mu osób z prowincjonalnej szkoły i chciałby wiedzieć, czego panowie od niego oczekują, skoro zdecydowali się na osobistą wizytę. W odpowiedzi prof. Paluch wyjął wydrukowane oświadczenie, w którym znajdowały się dane dr. Kamińskiego i tekst sugerujący, że „niżej podpisany wyraża zgodę na nieodpłatne i nieograniczone wykorzystywanie swojego tekstu przez pp. Chomińską, Palucha i Wyczawskiego, a zgoda ta ma charakter nieodwołalny”. Kiedy dr Kamiński z oburzeniem odmówił podpisania takiego oświadczenia, prof. Paluch wyjął drugie – „łagodniejsze”, jak się wyraził – w którym okradziony autor miał stwierdzić, że „ani dziś, ani w przyszłości nie będę wnosić roszczeń wobec wymienionych osób, z tytułu korzystania z mojego artykułu”. Ponieważ i w tym przypadku dr Kamiński odmówił podpisania, obaj panowie sięgnęli po „konkretne” argumenty. Najpierw zaapelowali do jego „miłosierdzia i ludzkich odruchów”, ponieważ sprawa sądowa komplikuje ich karierę naukową, a ponadto stawia w bardzo niekorzystnym świetle ks. Wyczawskiego jako kapłana. Następnie stwierdzili, że nie oczekują bezinteresowności. Zapłacą zadośćuczynienie, wiedząc, że sąd w takich przypadkach zasądza nawet po kilka tysięcy złotych na rzecz poszkodowanego, a im zależy przede wszystkim, aby uniknąć sprawy sądowej. Kiedy dr Kamiński odmówił, zaproponowali, że mogą mu wydać książkę na swój koszt oraz pomogą „załatwić” habilitację. Na to padła stanowcza (ale grzeczna) odpowiedź, że ich rozmówcy nie interesuje habilitacja w Rużomberku. Wywołało to gniewną reakcję prof. Palucha i obaj panowie wyszli.

Bezpośrednio po wizycie dr Kamiński napisał sprawozdanie z rozmowy dla dziekana swojego wydziału, dodając, że nie będzie podejmował żadnych kroków prawnych, ale także nie zamierza uwolnić obydwu panów od ewentualnej odpowiedzialności.

Kilka tygodni później dr Tadeusz Kamiński był przesłuchiwany na policji jako osoba poszkodowana, której prawa autorskie naruszono. Trzy miesiące później postępowanie zostało zawieszone na okres około dwóch lat. Odwieszono je po wystąpieniu w styczniu 2013 niżej podpisanego do prokuratora rejonowego w Sanoku, Izabeli Jurkowskiej-Hanus.

Wyrok sądowy

W listopadzie 2014 prokuratura skierowała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Sanoku. Po kolejnych dwóch latach zapadł wyrok, w którym uznano trzech współautorów za winnych naruszenia praw autorskich innych osób. Prof. Marek Paluch i ks. dr Bronisław Wyczawski zostali ukarani grzywną w wysokości 3 tys. złotych, zaś dr Ludmiłę Chomińską ukarano grzywną w wysokości 2,4 tys. złotych. Wszyscy oskarżeni mieli także solidarnie pokryć koszty procesu.

Jednak mimo klarownych dowodów i miażdżącej opinii biegłego z Warszawy oskarżeni złożyli apelację do Sądu Okręgowego w Krośnie. 13 kwietnia 2017 r. sędzia Artur Lipiński oddalił apelację i wyrok się uprawomocnił.

Jak podała red. Ewa Gorczyca na portalu „Nowiny24” w relacji z procesu, sędzia Lipiński, komentując wydany wyrok, stwierdził, że „oskarżeni to osoby o wysokiej wiedzy, inteligencji, statusie i pozycji w społeczeństwie, o wyższej niż przeciętna inteligencji. Powinni służyć za wzór dla studentów. Jako pracownicy naukowi, piszący artykuły i tworzący własny dorobek, z pewnością mieli świadomość zasad dotyczących praw autorskich. Tym bardziej że pracowali ze studentami, którym już na etapie pisania prac magisterskich przekazuje się wiedzę dotyczącą cytowania i przytaczania fragmentów cudzych publikacji. Zdaniem sądu zdziwienie może budzić zachowanie oskarżonych, którzy nie przyznali się do winy i nie wykazali skruchy”. „Gdyby ktoś inny w taki sposób wykorzystał fragmenty ich twórczości, to z całą pewnością zachowaliby się zdecydowanie inaczej” – podsumował sędzia.

Komentarz

Chociaż może się wydawać, że kilkutysięczna grzywna to kara niewielka, to jednak wyrok ten spowodował, że zarówno dr hab. Marek Paluch jak i ks. dr Bronisław Wyczawski zostali wpisani do rejestru osób karanych.

Ks. Wyczawski obok służby duszpasterskiej pracuje jako nauczyciel religii w Szkole Podstawowej i Gimnazjum im. Jana Pawła II w Kopytowej. Tymczasem jako osoba karana nie może dłużej być nauczycielem, gdyż z mocy art. 26 ust. 1 pkt 3 ustawy Karta Nauczyciela jego stosunek pracy automatycznie wygasł. W lepszej sytuacji jest M. Paluch, który obecnie pracuje nie tylko na Uniwersytecie Rzeszowskim, ale także w Zakładzie Pedagogiki Opiekuńczej i Rodziny PWSZ w Oświęcimiu. Na podstawie art. 126 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym rektor (w tym wypadku Uniwersytetu Rzeszowskiego i PWSZ) może (ale nie musi!) bez wypowiedzenia rozwiązać stosunek pracy z mianowanym nauczycielem akademickim, jeśli ten został prawomocnie skazany.

Ze względu na odkryte w Sanoku zaszłości Uniwersytet Rzeszowski powinien także sprawdzić monografię habilitacyjną dr. Marka Palucha, Hodnotová orientácia pol’skej a slovenskej vysokoškolskej mládeže v kontexte európskej identity, którą ten przedstawił w 2007 r. na Uniwersytecie w Rużomberku, gdzie otrzymał stopień docenta, jak również doktorat obroniony w 2001 r. na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie Pedagogiczne i psychospołeczne aspekty integracji Polski z Unią Europejską na przykładzie postaw polskiej emigracji w Rzymie.

Warto zwrócić także uwagę na pozycję Pedagogiczne i psychologiczno-społeczne aspekty integracji Polski z Unią Europejską. Analiza wartości i postaw (Sanok 2007, ISBN 978-83-921931-0-4).

Kolejny plagiat profesorski

W 2014 r. dr hab. Jolanta Kamińska-Kwak, profesor historii z Uniwersytetu Rzeszowskiego i kierownik Zakładu Socjografii i Form Ustrojowych, wydała monografię Powojenny Przemyśl i jego mieszkańcy (1944-1956). Sprawa nie byłaby godna wzmianki w Archiwum Nieuczciwości Naukowej, gdyby nie to, że pani profesor była promotorem obronionej w czerwcu 2010 r. pracy magisterskiej Sylwii Sosnowskiej pt. Życie codzienne w Przemyślu 1944-1956.

Miałem możność porównania obydwu pozycji. Niestety okazało się, że liczne strony tekstu mgr Sosnowskiej zostały przejęte przez promotorkę, co drastycznie naruszyło prawa autorskie byłej magistrantki. Takich metod pisania publikacji naukowych Uniwersytet Rzeszowski nie powinien tolerować, mam nadzieję, że władze uczelni zareagują odpowiednio w tej sprawie.

Fałszywy dyplom doktorski

Dwa lata temu wybuchł w Zgorzelcu skandal, kiedy miejscowa prasa ujawniła, że lekarz Jacek Rytkowski, ordynator Oddziału Kardiologii w tamtejszym Wielospecjalistycznym Szpitalu – Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej, od dziesięciu lat posługiwał się fałszywym dyplomem doktora nauk medycznych. Doktorat jakoby został uzyskany w poznańskiej Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego 5 sierpnia 2005 r. Sfałszowany dyplom doktorski stwierdzał, że Jacek Rytkowski „na podstawie przedstawionej pracy doktorskiej Ocena i leczenie zaburzeń lipidowych i zaburzeń metabolicznych w trakcie ostrych zespołów wieńcowych oraz po złożeniu wymaganych egzaminów uzyskał I stopień naukowy doktora nauk medycznych w zakresie chorób wieńcowych, nadany uchwałą Rady Wydziału Biochemii i Analityki Medycznej Akademii Medycznej w Poznaniu z dnia 17 czerwca 2005 r. Promotorem w przewodzie doktorskim był prof. AM, dr hab. Jan Cieślak, recenzentami: prof. dr hab. Mirosław Kraśko oraz doc. dr hab. Zbigniew Taylor”. Na dyplomie widniał podpis dziekana, prof. dr. hab. Adama Solskiego oraz rektora, prof. dr. hab. Jana Lorenca.

Warto zdać sobie sprawę, że na polskich uczelniach medycznych nie ma wydziału biochemii, doktoratu nie nadaje się w zakresie chorób wieńcowych, a wszystkie nazwiska oficjeli były nieprawdziwe.

Lekarz Jacek Rytkowski (ur. 1958) studia medyczne skończył w Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, zaś specjalizację z interny oraz z kardiologii uzyskał w łódzkim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym. Do Zgorzelca przyjechał w 2006 r. po wygraniu konkursu ordynatorskiego, w czym zapewne pomógł sfałszowany dyplom doktora nauk medycznych. Stopień doktorski miał na pieczątce lekarskiej oraz na tablicy w prywatnym gabinecie. Kiedy fałszerstwo wyszło na jaw i opisano je w prasie, lek. Rytkowski zrezygnował z pracy i w jakiś czas później wyjechał do Kołobrzegu, gdzie pracuje w Klinice Inter-Medical.

Prokuratura Rejonowa w Zgorzelcu wszczęła postępowanie przygotowawcze, które prowadził prokurator Paweł Podhajski. Lekarz przyznał się do posługiwania fałszywym dyplomem, ale nie ujawnił, skąd go miał. Śledztwo w tej sprawie umorzono. 17 grudnia 2015 r. prokurator Podhajski sporządził wniosek o warunkowe umorzenie postępowania karnego, uznając, że wina i społeczna szkodliwość występku sfałszowania i posługiwania się przez lekarza podrobionym dyplomem jest nieznaczna, a sprawca był dotąd niekarany i ma nieposzlakowaną opinię.

Na rozprawie 16 lutego 2016 r. sędzia Sądu Rejonowego w Zgorzelcu Anna Szczepańska ustaliła, że podejrzany dopuścił się zarzuconego czynu z art. 270 § 1 k.k. w związku z art. 12 k.k. i na podstawie art. 66 § 1 k.k i art. 67 § 1 k.k postępowanie karne wobec niego warunkowo umorzyła na okres jednego roku próby od dnia uprawomocnienia się orzeczenia. Orzekła również świadczenie pieniężne w wysokości 10 tys. złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz wymierzyła opłatę 80 zł jako koszty procesu.

Apelacji nie było, bowiem prokurator rejonowy Artur Barcella oraz jego zastępca, prok. Piotr Pietrykiewicz też widocznie uznali, że posługiwanie się sfałszowanym dyplomem i stopniem naukowym to nic wielkiego, a lekarz nie jest zawodem zaufania publicznego.

Swoje trzy grosze dorzuciła też Dolnośląska Izba Lekarska, która do dnia dzisiejszego nie ukarała prawomocnie nierzetelnego lekarza, który w Kołobrzegu praktykuje jak gdyby nigdy nic. Przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego, lek. Włodzimierz Wiśniewski, odmówił dziennikarzowi jakiejkolwiek informacji o toczącym się postępowaniu dyscyplinarnym ze względu „na prywatność osoby fizycznej”. A przecież ordynator oddziału szpitalnego jest funkcjonariuszem publicznym, lekarz wykonuje natomiast zawód zaufania publicznego, prywatność zatem w takim wypadku nie obowiązuje. Fałszerstwo dokumentu to przestępstwo i nie jest to prywatna sprawa!

W Anglii czy w USA lekarz, który dopuścił się przestępstwa fałszerstwa dokumentu urzędowego, z reguły idzie do więzienia i dodatkowo traci zazwyczaj na stałe prawo wykonywania zawodu.

Marekwro@gmail.com