Kasa państwowa, uniwersytet „papieski”

Krzysztof Obremski

W 2009 r. nakładem Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika ukazała się książka, a właściwie (zważywszy objętość) księga, pod tytułem Celibat znakiem płodności duchowej w Chrystusie: w 40-lecie encykliki „Sacerdotalis caelibatus” (red. ks. Ireneusz Werbiński, 346 s.). Oczywiście tak osoby duchowne, jak też świeckie mogą wierzyć w to, co zostało zwerbalizowane tytułem owej księgi. Można też zapytać o to, gdzie kończy się nauka, a zaczyna wiara. Zarazem dlaczegoż katolicki celibat duchowieństwa jest wywyższany za państwowe pieniądze? Podatki płacą również protestanci, jak też osoby niewierzące…

Trzy akapity

W 2016 roku Wydawnictwo Naukowe UMK opublikowało książkę ks. Sławomira Tykarskiego Kryzys małżeński jako wyzwanie dla duszpasterstwa. Studium teologiczno-pastoralne (rok wydania podany jeszcze 2015; 480 s., w tym: tabel 14, wykresów 25, schematów 10). Na podstawie notki biograficznej o autorze (adiunkt, Katedra Teologii Praktycznej Wydziału Teologicznego UMK) przypuszczam, że owa książka będzie czy też już stała się podstawą procedury habilitacyjnej.

Przyznaję, że nie przeczytałem całej książki. Co gorsza, w zasadzie poprzestałem na jednym podrozdziale, który szczególnie zainteresował mnie może nie tyle samą materią w nim podjętą, ile swoistym sprowadzeniem do wspólnego mianownika, co sygnalizuje już śródtytuł owego podrozdziału: Aborcja, antykoncepcja oraz metoda „in vitro” zagrożeniem dla życia małżeńskiego i rodzinnego. Może tak sformułowany śródtytuł – pomyślałem sobie – to jedynie nadmierny skrót myślowy? Czy można bowiem postawić znak równości między zabiciem nienarodzonego dziecka (tym wszak dla Kościoła jest aborcja), antykoncepcją i zapłodnieniem in vitro? Nie dowierzając własnym oczom, uważnie wczytałem się w tenże podrozdział, liczący nieco ponad dwie strony. Każdemu z owych zagrożeń poświęcono po jednym akapicie. Jeśli ktoś myśli, że są one jakkolwiek stopniowalne, to się myli. W tej książce teologiczno-pastoralny walec przeszedł i wyrównał, a właściwie zrównał aborcję z antykoncepcją oraz z zapłodnieniem in vitro.

W akapicie poświęconym antykoncepcji znajduję podział skrajnie biało-czarny: jakakolwiek antykoncepcja – grzeszna, naturalne metody regulacji poczęć – pobożne. Taka dwuwartościowa optyka jest uwarunkowana twierdzeniem, że małżeństwa, które grzeszą antykoncepcją, tym samym wyrzekają się potomstwa. „Ogólnie rzecz ujmując: miłość zamknięta na dzieci jest niedojrzałą miłością” (str. 68). Roma locuta, causa finita. Tymczasem jest nad czym dyskutować. Ostatecznie również naturalne metody regulacji poczęć mogą być sposobem na to, aby współżycie płciowe nie prowadziło do poczęcia…

Antykoncepcja nie musi się stać odrzuceniem daru płodności, może natomiast być uwarunkowana odpowiedzialnym i świadomym rodzicielstwem. Zarazem nieprzypadkowo pewien znany mi (głęboko wierzący!) katolik naturalne metody regulacji poczęć żartobliwie nazwał „ruletką watykańską”, na co można oczywiście odpowiedzieć, że jego wiara jest selektywna i tym samym jedynie pozorna. Co jednak ważniejsze: owe naturalne metody regulacji poczęć, szczególnie dla kobiet wcale nie są naturalne, lecz masochistyczne, ponieważ oznaczają wyrzekanie się współżycia akurat w tych dniach miesięcznego cyklu, kiedy najmocniej jest przez nie odczuwane pożądanie seksualne.

Autor książki Kryzys małżeński jako wyzwanie dla duszpasterstwa podaje, że z problemem nieudanego pożycia intymnego zmaga się aż połowa spośród tych katolickich małżeństw diecezji toruńskiej, które występują o orzeczenie nieważności ich związku (str. 129). Ks. Sławomir Tykarski (w notce biograficznej napisano o nim: „jako psychoterapeuta pracuje z małżeństwami oraz rodzinami przeżywającymi kryzys”) o jakichkolwiek negatywnych następstwach „ruletki watykańskiej” nie wspomina nawet słowem.

Także akapit poświęcony zapłodnieniu in vitro prowokuje do dyskusji. Jest ono przedstawione jako niezgodne z nauczaniem Kościoła z trzech powodów: zabijania zarodków nadliczbowych, „rozdziału dwóch znaków i celów aktu małżeńskiego, jakimi są wzajemna miłość i otwarcie na poczęcie nowego życia”, pozyskanie nasienia mężczyzny drogą masturbacji. Trzykroć żadnych wątpliwości. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych niektóre małżeństwa adoptują… „nadliczbowe” zarodki. Z kolei o tym, czy zapłodnienie in vitro faktycznie rozdziela małżeńską miłość i otwarcie na nowe życie, podmiotowo i zarazem najkompetentniej (!) powinni wypowiadać się przede wszystkim sami rodzice dzieci w ten sposób poczętych. Masturbacja dawcy nasienia? Nie jest koniecznością. W pewnej katolickiej klinice we Włoszech pojawiło się małżeństwo, które daremnie starało się o dziecko. Jak bez grzechu stwierdzić, czy to mężczyzna jest bezpłodny? Małżonkowie współżyli płciowo uprzednio świadomie przedziurawiwszy prezerwatywę. Przedziurawiona już nie jest prezerwatywą, więc antykoncepcyjnego grzechu nie było, a przynajmniej część ejakulatu w niej pozostała.

Cztery tomy i doktorat

Między rokiem 2009 (Celibat znakiem płodności duchowej w Chrystusie) a rokiem 2016 (Kryzys małżeński jako wyzwanie dla duszpasterstwa) Wydawnictwo Naukowe UMK opublikowało książkę Dwa pomniki – jedna historia. Dos monumentos – una historia. Jan Paweł II w Toruniu i Pamplonie. Juan Pablo II en Toruń y Pamplona (red. ks. Piotr Roszak, ks. Aurelio Zuza Velasco; Toruń 2011; 142 s. plus 37 kolorowych zdjęć z uroczystości odsłonięcia papieskich pomników w Toruniu i Pamplonie). Ta książka z 2011 r. może stać się początkiem poniekąd bezkresnej inicjatywy wydawniczej. Google podaje: do momentu śmierci Jana Pawła II w Polsce powstało ponad 230 dzieł figuralnych, w okresie 2005–2009 kolejnych 300. Tak więc tylko polsko–polskich relacji między papieskimi pomnikami jest już tyle, że właściwie w nieskończoność można wydawać pobożne książki za państwowe pieniądze. Np. Dwa pomniki – jeden polski Papież. Miasto X – Miasto Y; Dwa pomniki – jedna historia. Polski Papież. Miasto W – Miasto Z.

W ostatnich dwunastu latach nakładem Wydawnictwa Naukowego UMK ukazały się cztery ekskluzywne papieskie tomy: Fides querens intellectum. Wiara poszukująca zrozumienia. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu w hołdzie Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II (Toruń 2004, 486 s.); Jan Paweł II. Związki z UMK w Toruniu. Z okazji beatyfikacji (Toruń 2011; 453 s.); Ocalić dziedzictwo. Świętemu Janowi Pawłowi II w X rocznicę nadania doktoratu honoris causa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (Toruń 2015, 520 s.); Ars Principia (katalog papieskiej wystawy obrazów oraz fotografii; Toruń 2014, s. 236). Do tego należy dodać inne publikacje, chociażby pokonferencyjną księgę Karol Wojtyła/Jan Paweł II wobec tradycji kultury polskiej (liczącą niemal 400 s.; 2015 r.). Z jednej strony: teologia jest dyscypliną naukową; jeśli tzw. czysta wiedza zostaje wykorzystana w duszpasterstwie, to niczego nagannego w tym nie znajduję, wręcz przeciwnie – powinienem z uznaniem ocenić społeczną użyteczność naukowych badań; Jan Paweł II wciąż pozostaje kimś ważnym dla kultury polskiej [być ważnym nie znaczy być kimś bezkrytycznie postrzeganym – osobista świętość Papieża Rodaka nie powinna neutralizować może nawet najtrudniejszego pytania: o pedofilii księży wiedział czy nie wiedział? Jeśli wiedział, to dlaczego pozostał bierny?]. Z drugiej strony trudno mi się oprzeć wrażeniu, że papieskie publikacje Wydawnictwa Naukowego UMK bywają skokiem Kościoła na państwową kasę. Zarazem rzecz zawiera się nie tylko w samych kosztach wydawniczych. Poprzez Wydział Teologiczny UMK (oraz wydziały teologiczne innych państwowych uczelni) Kościół zdobywa taki dostęp do sieci sprzedaży książek, jakiego poprzez swe kościelne wydawnictwa sam nigdy nie zdobyłby.

Kult, jakim na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika jest otoczony Jan Paweł II, dziwi mnie tym bardziej, że ma coś ze sprzeniewierzenia się pamięci o patronie uczelni. Podczas spotkania z przedstawicielami świata nauki w auli UMK (1999 r.) papież nawet słowem nie zająknął się o kościelnych prześladowaniach zwolenników teorii heliocentrycznej. Toteż już sam tytuł jego ówczesnego przemówienia do rektorów uczelni w Polsce – Odpowiedzialność ludzi nauki i kultury za prawdę – ma coś z tzw. spychotechniki: wy jesteście odpowiedzialni za prawdę, my pozostajemy święci oraz niewinni. Okrutne cierpienia tych, którzy wbrew Kościołowi twierdzili, że Ziemia kręci się wokół Słońca, zostały pominięte milczeniem. Ten, który 22 października 1978 wołał „Nie lękajcie się!”, nawet na spotkaniu z przedstawicielami świata nauki w auli UMK nie miał odwagi, aby wyznać grzechy Kościoła przeciwko teorii heliocentrycznej.

Nadanie Ojcu Świętemu doktoratu honoris causa UMK (2004 r.) oraz cztery papieskie tomy jako akty samoponiżania się kopernikańskiej uczelni stawiają znak zapytania nad jej autonomią. Np. czytam we wspomnieniu z posiedzenia Senatu UMK, że głosowanie nad przyjęciem wniosku o nadanie Ojcu Świętemu doktoratu honoris causa UMK było jawne. Ja zaś jestem przekonany, że formalnoprawna przyzwoitość wymaga, aby wszystkie głosowania w sprawach personalnych pozostawały tajne. Niepodobna wątpić, że jawność głosowania sprzyjała jednomyślnemu poparciu wniosku – taki sposób wywierania presji i tym samym zapewnienia papieżowi tego, co w dekadach PRL oddawano słowami „burzliwe oklaski przechodzące w aplauz”, pozostaje przynajmniej wątpliwy. Dla reżyserów jednomyślnego wyniku głosowania wzorem uczciwości mógłby być sam Jan Paweł II: chociaż latami daremnie pragnął przybyć do chrześcijan w ZSRR, to kiedy leciał do Indii, jednak nie zaakceptował pomysłu współpracowników, aby konieczne ze względów technicznych międzylądowanie nastąpiło w jeszcze radzieckim wówczas Kazachstanie.

Wnioski? Przynajmniej część publikacji Wydziału Teologicznego UMK to skok Kościoła na państwową kasę. Działalność duszpasterska Kościoła powinna być prowadzona wyłącznie na jego własny rachunek. Innymi słowy: zderzają się dwie optyki. Dla Kościoła prowadzenie działalności duszpasterskiej poprzez publikacje Wydawnictwa Naukowego UMK to rozwiązanie z pewnością korzystne. Co jednak zyskuje wydawnictwo? Problem zawiera się nie tylko w samych kosztach ani w tym, jak wydawnicza rzecz się ma z innymi wydziałami teologicznymi (przynajmniej teoretycznie) państwowych uczelni. Najważniejsze: co z autonomią „papieskiego” Uniwersytetu Mikołaja Kopernika?

Prof. dr hab. Krzysztof Obremski, kierownik Zakładu Literatury Staropolskiej, Instytut Literatury Polskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu