Sedno misji uniwersytetu

Piotr Kieraciński

Przez większą część swojej historii szkolnictwo wyższe było podporządkowane celom formacyjnym i kształceniu. Badania to ostatni, historycznie rzecz ujmując, element, który konstytuuje uczelnie. – mówił ks. prof. Antoni Dębiński, rektor Katolickiego Uniwersytetu Jana Pawła II, otwierając 6. konferencję programową Narodowego Kongresu Nauki, która odbyła się w Lublinie w dniach 29-30 marca. Obradowano pod hasłem Doskonałość edukacji akademickiej – jak przeorientować uczelnie na jakość kształcenia? . Rektor KUL zwrócił uwagę na to, że obecnie oceniamy kształcenie praktycznie i ekonomicznie, tymczasem pojęcie doskonałości należy do porządku cnót, czyli moralnego.

Wicepremier Jarosław Gowin stwierdził, że „kształcenie to sedno misji uniwersytetu”. Nawiasem mówiąc, ta wypowiedź pokazuje zgodność poglądów ministra szkolnictwa wyższego z uchwałą Rady Polskiej Akademii Umiejętności, podjętą tydzień przed konferencją (czyt. na str. 2). Barometrem poziomu kształcenia jest ocena absolwentów przez pracodawców. Większa część z nich skarży się, że nie może znaleźć pracowników o odpowiednich kompetencjach., I nie chodzi o umiejętności zawodowe – większość pracodawców zdaje sobie sprawę, że i tak musi przygotować absolwenta do pracy na konkretnym stanowisku – ale o kompetencje miękkie, jak umiejętności przywódcze i praca zespołowa.

Minister skorzystał z okazji, by przypomnieć, że od kilku miesięcy obowiązuje ustawa deregulacyjna. Niestety, środowisko akademickie nie traktuje jej poważnie, działa nadal tak, jakby nic się nie zmieniło. Czas i pasja naukowców są marnowane przez siłę nawyków. Jarosław Gowin apelował (który to już raz?): – Uwierzcie, że to jest na serio!

Minister uznał, że minima kadrowe, które wprowadzono jako niezbędne w momencie eksplozji uczelni niepublicznych, dziś już nie spełniają swej roli, są biurokratyczną zmorą i anachronizmem. Tymczasem nawet Polska Komisja Akredytacyjna uczyniła z minimów ułomne narzędzie oceny jakości kształcenia. Zapowiedział odejście w przyszłości od tego wymogu na rzecz zatrudniania wykładowców na umowę o pracę.

J. Gowin odniósł się też do systemu bolońskiego, który implementowaliśmy „bezrefleksyjnie, dzieląc mechanicznie studia na dwie części”. W tej postaci nie spełnił on swej roli. Doprowadziło to do inflacji tytułu magistra: absolwentów II stopnia jest za dużo, a ich kwalifikacje są zbyt wysokie w stosunku do oczekiwań rynku pracy. – Może w niektórych przypadkach warto przywrócić jednolite studia magisterskie? -pytał J. Gowin. I sugerował, że powinno to dotyczyć kształcenia nauczycieli, gdyż obecnie mamy do czynienia ze zbyt dużym zróżnicowaniem poziomu kształcenia nauczycieli, a to fundamentalna sprawa, za którą odpowiedzialność musi wziąć państwo. Nauczyciele są kształceni w przypadkowych uczelniach. W przyszłości mogłyby to robić tylko uniwersytety i uczelnie pedagogiczne.

Minister za jeden z celów reformy w zakresie kształcenia uznał poprawę jakości studiów I stopnia na uczelniach zawodowych. Pozytywnie ocenił podział studiów na profile praktyczny i akademicki. Wskazał na potrzebę rozbudowy studiów dualnych. Warto przypomnieć, że jako pierwsze studia dualne na stałe wprowadziły państwowe wyższe szkoły zawodowe w Lesznie i Pile.

Minister ocenił, że studia humanistyczne nie powinny być masowe, choć zauważył, że wyniki badania losów absolwentów (system ELA) pokazują, że także humaniści stosunkowo dobrze radzą sobie na rynku pracy. O systemie stworzonym na Uniwersytecie Warszawskim mówił: – ELA to kobieta piękna, ale okrutna. Z całą bezwzględnością pokaże, które uczelni kształcą na rynek pracy.

Min. Gowin stwierdził, że co prawda ministerstwo jest depozytariuszem nadawania praw do prowadzenia kierunków studiów, ale faktycznie musi uznać opinie PKA. Uznał te sytuacje za nieprawidłową. – Minister powinien mieć prawo do decyzji negatywnej, gdy widzi rozmijanie się kierunków z rynkiem pracy. Nie może być tylko notariuszem opinii PKA – mówił J. Gowin.

Potem w dyskusji ktoś przytomnie zauważył, że ważny jest też „rynek studenta” – to absolwenci matur podejmują decyzje, co chcą studiować. Uczelnia, która wbrew ich oczekiwaniom i decyzjom otworzy kierunek, po prostu nie będzie miała chętnych. Te zależności są oczywiście znacznie bardziej skomplikowane.

Wicepremier uznał, że warto się zastanowić nad zmniejszeniem intensywności i wydłużeniem czasu trwania studiów zaocznych, które dziś udają równoważne ze studiami stacjonarnymi, a powszechnie wiadomo, że takimi nie są.

Zapowiedział utrzymanie PKA i wzmocnienie jej pozycji, ale także zamianę systemu ocen, jaki stosuje Komisja. Dziś ocena to biurokratyczna fasada, za którą nie ma żądnych pozytywnych efektów. Ocena ma nie tylko pokazywać braki, ale także zawierać element projakościowy. Minister zapowiedział brak zgody na bylejakość i nieuczciwość.

- Nigdy nie słyszałem od swoich nauczycieli o jakości kształcenia. Pokazywano mi wzorce – zaczął swoje wystąpienie prof. Krzysztof Diks, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Następnie pokazywał jak zmieniała się liczba studentów i nauczycieli akademickich od 1989 r., malejącą w ostatnich latach liczbę uczelni, a rosnącą kierunków, co w sumie miało fundamentalny wpływ na spadek jakości kształcenia. Zapowiadał, że PKA będzie stosowała ocenę ekspercką, pozostawiając sprawy formalne ministerstwu. Zauważył też, że nie mamy narzędzi do pomiaru jakości kształcenia, który sam w sobie jest trudny. PKA może tylko sprawdzić czy spełnione są warunki konieczne (ale niewystarczające) dobrego kształcenia. Są to: koncepcja i program kształcenia, kadra, infrastruktura oraz studenci.

Zdaniem K. Diksa, koncepcja kształcenia musi być oparta na zasobach kadrowych, jakimi dysponuje uczelnia i związana z charakterem prowadzonych w niej badań. Powinna zawierać wyraźnie zarysowaną sylwetkę absolwenta. Szef PKA jest zwolennikiem wydłużenia I stopnia kształcenia oraz ograniczenia studiów II stopnia na kierunkach praktycznych. Apelował o odpowiedzialność przy rekrutacji na studia. Uznał, że prace dyplomowe i recenzje powinny być upubliczniane. Kadra powinna być i dobra, i stabilna. Skonstatował poprawę jakości infrastruktury dydaktycznej oraz zmianę roli wykładowcy, który nie tyle jest źródłem wiedzy, co przewodnikiem studenta.

Obawiam się, że lubelska konferencja, niestety, nie pokazała, jakie kryteria przyłożyć do kształcenia, by skutecznie i obiektywnie oceniać jego jakość. Zaproponowana przez premiera Gowina ocena na podstawie losów absolwentów to jednak metoda nie wprost i tylko jednego aspektu kształcenia, choć z praktycznego punktu widzenia niezwykle ważnego. Już po konferencji wicepremier przyznawał, że nadal nie ma jasności, co do kształtu ścieżki dydaktycznej kariery akademickiej, co wiąże się z oceną działalności dydaktycznej.