Niebezpieczny algorytm

Henryk Miłosz

W grudniowym numerze „Forum Akademickiego” (12/2016) scharakteryzowałem, na podstawie projektu rozporządzenia z 6 października 2017 r., wpływ wprowadzonych nowych współczynników i składników algorytmu na wysokość dotacji. W styczniowym numerze, już po wydaniu rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 7 grudnia 2017 r., opisałem wprowadzone do projektu zmiany dotyczące wskaźnika dostępności dydaktycznej „di ” i stałej przeniesienia „C.

Zwiększenie wartości stałej przeniesienia C z 0,5 do 0,57 (w ub.r. 0,65) łagodzi skutki wprowadzenia nowego algorytmu i zostało przyjęte przez uczelnie pozytywnie. Niestety, znacząca zmiana w obliczaniu wskaźnika dostępności dydaktycznej „di, spotyka się z negatywną oceną wielu uczelni.

Wskaźnik „di ” mnoży przeliczeniową liczbę studentów (liczba studentów rzeczywistych razy wskaźnik kosztochłonności kierunku) i-tej uczelni w składniku studencko-doktoranckim, obliczając udział tego składnika w grupie uczelni i wpływa na 17,2% dotacji całkowitej w uczelniach akademickich (UA) i na 23,65% w uczelniach zawodowych (UZ).

„Kara” dla rentownych

Niezagrożone zmniejszeniem dotacji są te uczelnie, w których liczba studentów na jeden etat nauczyciela akademickiego jest mniejsza lub równa 13. Natomiast te uczelnie, w których m > 13, zostaną „ukarane” w br. zmniejszeniem dotacji.

Przeprowadzając obliczenia wpływu wskaźnika „m ” poprzez wskaźnik „di ” na zmianę wartości składnika studencko-doktoranckiego, można stwierdzić, że w UA, w których spełniony jest warunek 13 < m < 15,4, a w UZ 13 < m < 14,6, kwota dotacji będzie ulegała stopniowemu zmniejszeniu – maksymalnie o 5%.

Przykładowo: jeżeli UA, która w ub.r. otrzymała 100 mln zł dotacji, przekroczy wskaźnik „m ” (m > 15,4), oznacza to, że otrzyma w tym roku (2017) tylko 95 mln zł. W przypadku UZ (m > 14,6), która w ub.r. otrzymała 20 mln zł dotacji, oznacza to, że otrzyma w tym roku (2017) tylko 19 mln zł.

W gorszej sytuacji znajdą się te uczelnie, które na koniec 2016 r. miały np. wartość m = 16, a na koniec 2017 r. nie osiągną wskaźnika „m ” w pobliżu wartości referencyjnej M = 13 . Wówczas w 2018 nastąpi kolejne „cięcie” o kolejne 5% i dotacja w UA wyniesie 90,25 mln zł, a w UZ 18,05 mln zł.

Utratę w ciągu dwóch lat 10 mln zł (UA) lub 2 mln zł (UZ) można odczytać jako „karę” za dotychczasowe ekonomiczne zarządzanie uczelnią.

Jeżeli po dwóch latach (na koniec 2018 r.) uczelnie osiągną wartość m = 13, to w 2019 nie nastąpi zmniejszenie dotacji, ale zgodnie z wzorami algorytmu jej wysokość na 2019 r. obliczana będzie od kwot „po cięciach”, z uwzględnieniem zmniejszonej wartości udziału i- tej uczelni w stałej przeniesienia „C ”.

Jeżeli np. uczelnia ma dziś wskaźnik m = 16, to zmniejszenie go do m = 13 może nastąpić na dwa sposoby: poprzez zmniejszenie liczby studentów, głównie studiów niestacjonarnych, którzy nie są uwzględniani w składniku studencko-doktoranckim, a powiększają wartość wskaźnika „m ” lub poprzez zwiększenie zatrudnienia nauczycieli akademickich (NA). Zmniejszeniu liczby studentów, szczególnie niestacjonarnych, pomaga demografia i nie wymaga od uczelni ponoszenia dodatkowych kosztów. Ponadto, jeżeli uwzględnimy nierentowność tej formy kształcenia (dotyczy większości przypadków), to zmniejszeniu liczby studentów niestacjonarnych towarzyszyć będzie podwójna korzyść. Należy w tym miejscu zauważyć, że „zamykanie” studiów niestacjonarnych w uczelniach publicznych wpłynie na wzrost liczby studentów w uczelniach niepublicznych. Rozwiązaniu problemu poprzez zwiększenie zatrudnienia NA wiąże się z wzrostem kosztów pracy NA (średnio 1 etat to koszt 70-80 tys. zł. rocznie), na które uczelni nie stać, szczególnie jeżeli uwzględnimy pięcioprocentowe obniżenie dotacji w br.

Badając powiązania kosztów przypadających na jednego studenta i wartości „m ”, można jednoznacznie zauważyć odwrotną proporcjonalność tych parametrów. Np. przy założeniu kosztu pracy jednego etatu NA 80 tys. zł. (koszt bezpośredni) i dodaniu do każdego etatu średnio 55 tys. zł kosztów pośrednich, otrzymamy przeciętne koszty kształcenia przypadające na jednego studenta. Odpowiednio: dla m = 10 wynosi on 13,5 tys. Zł, dla m = 13 – 10,4 tys. Zł, dla m = 16 zaś 8,4 tys. zł.

Zmniejszanie przez uczelnie wskaźnika z m = 16 do m = 13 oznacza zwiększenie średniego kosztu kształcenia przypadającego na jednego studenta. Oznacza to także, że nierentowne uczelnie dostaną wyższą dotację niż w ub.r., a rentowne zostaną „ukarane” zmniejszeniem, oczywiście nie więcej niż o 5% wysokości dotacji ubiegłorocznej. Czy uzyskane z „potrąceń” środki zostaną włączone do puli grupy uczelni i skorzystają na tym uczelnie ze wskaźnikiem m <= 13? Czy będą one korzystać w kolejnych latach z „dobrodziejstwa” zwiększonego udziału stałej przeniesienia?

Dwa sposoby złagodzenia

Jak można pomóc tym uczelniom, które znajdą się w trudniejszej sytuacji finansowej? Istnieją co najmniej dwa sposoby, aby złagodzić wejście nowego algorytmu. Pierwszy to przesunięcie o rok proponowanego algorytmu. Uczelnie zostały „zaskoczone”, a dane użyte w podziale środków na 2017 r. pochodzą z 2016 r. Bieżący rok pozwoliłby uczelniom „przygotować się” do wejścia nowego algorytmu podziału dotacji, umożliwiając wcześniejsze osiągnięcie korzystniejszych parametrów projakościowego algorytmu.

Drugim sposobem jest stopniowe zmniejszanie, w kolejnych latach, referencyjnej liczby studentów i doktorantów przypadających na jeden etat NA. Np.: w 2017 r. m = 16, w 2018 r. m = 15, w 2019 r. m = 14, a w 2020 r. m = 13.

Wydaje się zasadne ustalenie innej wartości „m” dla uczelni akademickich, w których dydaktyce towarzyszą badania naukowe (np. 13) i innej dla uczelni zawodowych, prowadzących głównie działalność dydaktyczną (np. 15).

Kolejnym zagrożeniem dla uczelni akademickich jest wskaźnik potencjału naukowego „Yi -tej uczelni, który przemnaża kalkulacyjną liczbę etatów. Jego wartość występuje w przedziale 0,4–1,5 (rozpiętość 375%) i zależy od liczby jednostek naukowych posiadających kategorię naukową: A+ wskaźnik Y = 1,5, A wskaźnik Y = 1, B wskaźnik Y = 0,7, C wskaźnik Y = 0,4. Udział składnika kadrowego (Ki) w łącznej kwocie dotacji wynosi 19,35% i bardzo znacząco zależy od wskaźnika „Y”. W trudniejszej lub wręcz w trudnej sytuacji znajdą się uczelnie o niższym potencjale naukowym.

Uczelnie zawodowe zostały także „ukarane” za prowadzenie studiów II stopnia. Dotychczasowe algorytmy podziału dotacji „premiowały” prowadzenie tych studiów. Uruchomienie ich zostało okupione dużym wysiłkiem organizacyjnym i finansowym (wysokie wymagania minimum kadrowego). Zastosowanie w obecnym algorytmie współczynnika 0,6 do liczby tych studentów znacząco wpłynie na obniżenie dotacji, zniechęcając tym samym uczelnie zawodowe do kontynuowania tej formy studiów. Skorzystają na tym uczelnie akademickie, w których są prowadzone studia II stopnia, a w algorytmie waga liczby tych studentów wynosi 1 . Należy w tym miejscu przypomnieć, że na studia II stopnia w uczelniach zawodowych uczęszczają osoby z mniejszych miejscowości, których nie stać na kontynuowanie studiów w dużych ośrodkach akademickich, oddalonych od ich miejsca zamieszkania. Jeżeli MNiSW chce wykluczyć kształcenie II stopnia w uczelniach zawodowych, powinno to zrobić wydając odpowiednie akty prawne, a nie poprzez finansowe rygory umieszczone w algorytmie.

Już niedługo zostanie podzielona dotacja budżetowa. Jak odebrany zostanie przez uczelnie jej podział? Jak będą się zmieniać budżety szkół wyższych, w których dotacja w br., a może i w następnych latach, zmniejszy się o kolejne 5%? Czy „dochodzenie” do m = 13 musi być okupione utratą przychodów?

Dr inż. Henryk Miłosz , dyrektor MHM Konsulting s.c., nauczyciel akademicki EUH-E