Finansowanie doskonałości

Grzegorz Filip

Jakie warunki powinien spełniać system finansowania nauki, aby promował doskonałość? – to główny program dyskusji, którą poprowadziła wiceminister Teresa Czerwińska. Bardzo potrzebujemy ujęcia systemowego – mówiła, wprowadzając temat – rewizji i korekt albo może zupełnie nowego systemu wspierania doskonałości w nauce.

Przyszły system finasowania badań powinien być stabilny i przewidywalny, mówił prof. Janusz Janeczek (NCN). Nie uciekniemy też od dyskusji na temat poziomu finansowania. Profesor porównał doskonałość do pędzącej komety. Głowa wypracowuje doskonałość naukową instytucji, a za nią mamy warkocz komety różnej długości, w zależności od placówki. To jest takie ukryte bezrobocie. Czy możemy zaktywizować tych, którzy nic nie robią? A jednocześnie rektorzy nie mają możliwości godziwego nagradzania najlepszych.

W podobnym duchu wypowiadał się prof. Stanisław Kistryn: Kryteria, jakie przykładamy do działalności naukowej, są minimalne. Doskonałość jest ambicją poszczególnych naukowców, powinniśmy im umożliwić realizację tych ambicji. Służy temu autonomia instytucji. Rektor powinien móc swobodnie kształtować politykę naukową uczelni, mieć możliwość selekcji pracowników i wspierać doskonałość. Znaczące wyniki osiągane są przez nielicznych. Co zrobić z niezaangażowanymi w pracę badawczą, kiedy wynagrodzenia są za mało zróżnicowane?

Inwestujemy własne pieniądze uczelni w podnoszenie potencjału badawczego – mówiła Diana Pustuła z Biura Obsługi Badań Uniwersytetu Warszawskiego. Nasz uniwersytet radzi sobie bardzo dobrze w pozyskiwaniu grantów być może właśnie dlatego, że za osobami, które ubiegają się o granty, stoi infrastruktura badawcza uniwersytetu i osadzenie w instytucji, które zapewnia przekroczenie barier wejścia.

Prof. Maciej Chorowski (NCBR) odwołał się do przykładu budowniczych katedr: Współpraca naukowa odbywa się poprzez ludzi, a nie dzięki przesyłce papierów. Mówi się, że nasza cywilizacja dotarła tam, gdzie dotarł gotyk. Ona szła z Francji, poprzez Niemcy, do Polski i Wilna nie dzięki zakupowi licencji na katedrę gotycką. Cywilizacja ta rozprzestrzeniała się w ten sposób, że gdy skończono budowę w Strasburgu, to przenoszono się do Kolonii, potem dalej na wschód. Ci, którzy osiągnęli doskonałość w jednym miejscu, wędrowali do następnego. Podobnie jest z budową zderzacza hadronów w CERN czy reaktora termonuklearnego ITER w Cadarache pod Marsylią, ze źródłem spalacyjnym w Lund w Szwecji czy akceleratorem ciężkich jonów pod Darmsztadt. Te laboratoria wymieniają się technologiami, ale nie na zasadzie ich sprzedaży. Ponieważ te inwestycje są przesunięte w czasie, ci, którzy osiągnęli doskonałość w jednym miejscu, przenoszą się dalej. Dzięki temu odbywa się współpraca. Jeśli chcemy, żeby nauka współpracowała z przemysłem, a ten finansował prace badawczo-rozwojowe, to środowiska te muszą się do siebie zbliżyć nie poprzez wymianę korespondencji, tylko przez wyjście na zewnątrz. Studenci, doktoranci powinni poznawać inne środowiska, poza uczelnią. Uczelnia ma otworzyć drzwi, a jeśli ktoś nie chce przez nie przejść, może go do tego zachęcić. Wpłynie to na jakość doktoratów, bo konieczność pokazania doktoranta na zewnątrz będzie wizytówką promotora. Drugie drzwi musi otworzyć przemysł. Przejdą przez nie ludzie z ideą, z umiejętnością, z warsztatem w tobołkach, jak ci budowniczowie katedr, i wprowadzą kulturę prac badawczych. Korzystne prace badawcze przemysł zacznie finansować. Kiedy już otworzymy na siebie te dwa środowiska, to musimy pokazać im możliwość osiągania korzyści. Tu mamy dwa problemy. Jeden redukuje ustawa o innowacyjności, znosząc penalizowanie prac badawczych prowadzonych w przedsiębiorstwach i kofinansowanych jako prace badawcze. Z kolei ze strony uczelni trzeba rozwiązać np. problem VAT-u, a więc dokonać harmonizacji podatkowej. Pozostaje kwestia przygotowania przemysłu do absorpcji prac badawczo-rozwojowych. Małe firmy aspirują do nowego produktu, duże firmy także rozglądają się za nowością, bo proste rezerwy się wyczerpały, a ryzyko nie jest dla nich wielkie. Błędy związane ze złą alokacją środków na B+R nie są dużymi błędami. Gorzej jest ze średnimi firmami, dla których taki błąd może być decydujący. W tej chwili gospodarka nie może liczyć na rozwój, jeżeli nie sięgnie po takie narzędzia, jak prace badawczo-rozwojowe. Dzięki NCBR pieniądze na rozwój gospodarki płyną do przedsiębiorstw, które wtórnie outsourcingują je do uczelni. I tu powstanie ogromny problem, jeżeli uczelnie nie otworzą drzwi i nie wyślą do firm młodych ludzi z tobołkami dobrego warsztatu. Inaczej firmy te upadną, tylko jeszcze o tym nie wiedzą.

Prof. Janusz Janeczek (NCN), nawiązując do przedmówcy, wspomniał o problemie brokeringu: Uczenie niekoniecznie wyjdą do fabryk, nie zawsze wiedzą, do jakich, a z kolei fabryki nie zawsze wiedzą, że mogą znaleźć pomoc dobrych zespołów badawczych. Tam, gdzie brokering działa, po amatorsku czy profesjonalnie, udaje się skojarzyć pary z powodzeniem. Jest na to wiele przykładów.

Grzegorz Filip