Deficyt zaufania

Zbigniew Drozdowicz

Tytułowa kwestia pojawiła się w niejednym wystąpieniu na Konferencji Programowej Narodowego Kongresu Nauki w Poznaniu, w dniach 23–24 lutego b.r. Szczególnie mocno postawiona została przez prof. Marka Ratajczaka w dyskusji na seminarium poświęconym ocenom aktywności naukowej pracowników. Jego zdaniem, zasadniczy problem polskiej nauki i polskich uczelni polega na tym, że nikt do nikogo nie ma zaufania. Jeśli nawet jest to jedynie skrót myślowy, to warto się nad tą tezą nieco głębiej zastanowić. Tym bardziej że sformułowana została ona przez osobę, która w dwóch kolejnych kierownictwach MNiSW pełniła funkcję sekretarza stanu i należała w nich – moim zdaniem - do osób wyróżniających się kompetencją i sprawnością.

Zdaniem socjologów (i nie tylko), zaufanie społeczne stanowi „fundament społeczeństwa”. W monografii na ten temat prof. Piotr Sztompka twierdzi, że zmienia ono „tłum w społeczeństwo obywatelskie” oraz że związane są z nim m.in. „nadzieje, że inni (zarówno współobywatele, jak i rządzący) spełnią nasze oczekiwania”. W konkluzjach do swoich analiz profesor stwierdza tam m.in., że „wszystkich tych czynników dzisiaj nam w Polsce nie dostaje” lub też – co w gruncie rzeczy na to samo wychodzi – „fundament ten jest dzisiaj kruchy” (por. P. Sztompka, Zaufanie . Fundament społeczeństwa , Kraków 2007). Znajduje to oczywiście swoje mniej lub bardziej wyraźne przełożenie na funkcjonowanie środowiska akademickiego. Skłonny byłbym jednak polemizować z generalną tezą, że sytuacja w środowisku akademickim jest aż tak dramatyczna, iż nikt do nikogo nie ma w nim zaufania. W każdym razie nie uważam, że wszyscy chcą dobrze, a wychodzi jak zwykle, tj. źle lub częściej źle niż dobrze. Zgadzam się natomiast z tymi, którzy uważają, że w niejednej sferze akademickiego życia mamy do czynienia z tak dotkliwym deficytem zaufania, że trzeba pilnie podjąć działania zaradcze.

Do tego rodzaju działań skłonny jestem zaliczyć organizowane przez MNiSW wymienione wyżej konferencje programowe. Nie ulega bowiem dla mnie wątpliwości, że w środowisku akademickim istnieje znaczący deficyt zaufania do władz politycznych (nie tylko zresztą obecnych), w tym do tych, które w swoim zakresie uprawnień i obowiązków mają naukę i szkolnictwo wyższe. Dzisiaj trudno jeszcze powiedzieć, czy te konferencje oraz Narodowy Kongres Nauki przyczynią się do podniesienia zaufania. Zapewne nie wszystko tutaj będzie zależało od uczestników spotkań czy władz naszego resortu. Jestem jednak przekonany, że te czaso- i pracochłonne przedsięwzięcia przyczynią się do obniżenia zaufania, jeśli się okaże, iż zgłaszane na tych spotkaniach postulaty i rozwiązania będą miały niewielki wpływ na ostateczny kształt regulacji prawnych dotyczących szkolnictwa wyższego oraz stopni i tytułów naukowych.

W środowisku akademickim występuje również spory deficyt zaufania przedstawicieli tzw. nauk ścisłych do humanistycznych i społecznych. Znalazło to zresztą swój wyraz na poznańskiej konferencji, m.in. w eksponowaniu takich wskaźników doskonałości naukowej, które – tak jak wskaźnik Hirscha – mogą wprawdzie stanowić niezłe narzędzie bibliometryczne, jednak głównie w tych dyscyplinach, w których wyniki badań przedstawiane są w języku angielskim oraz w czasopismach z tzw. listy filadelfijskiej (ministerialnej listy A). W pozostałych mogą one prowadzić albo do kompletnych nieporozumień, albo też do kreowania takich „doskonałości”, jak publikowanie mało znaczących naukowo artykułów w wysoko punktowanych czasopismach (mówiono o tym m.in. na wspomnianym wyżej seminarium).

Można mieć wątpliwości, czy do podniesienia wzajemnego zaufania między przedstawicielami tych istotnie różniących się dyscyplin przyczyni się operowanie wskaźnikiem Hirscha w tym wykładzie plenarnym, w którym prezentowane były m.in. osiągnięcia naukowe członków takich gremiów decyzyjnych, jak CK i KEJN. Nie twierdzę, że znalazły się w nich w zdecydowanej większości osoby mogące się wylegitymować doskonałością naukową. Twierdzę natomiast, że przy jej określaniu nie można operować jednym wskaźnikiem. Podane w tym wykładzie dane (takie m.in., że ponad sześćdziesięciu członków CK ma zerowy wskaźnik Hirscha) wywołały wprawdzie rozbawienie u części słuchaczy, jednak przyczynią się one raczej do pogłębienia nieufności przedstawicieli nauk humanistycznych i społecznych do przyrodników i ugruntowania przekonania, że ci ostatni nie bardzo rozumieją specyfikę dokumentowania osiągnięć naukowych przez tych pierwszych.