×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Ustawy, zjazdy, kongresy…

Począwszy od ubiegłego roku toczy się debata nad kształtem nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Nie budzi chyba żadnych wątpliwości stwierdzenie, że musi ona powstać, bo obecne regulacje są nieodpowiednie do czasów i okoliczności.
Propozycje założeń do tzw. ustawy 2.0 przedstawiły trzy zespoły pracujące od ponad sześciu miesięcy w ramach grantów
Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Nie wiadomo, czy ministerstwo wybierze jeden z nich, czy też różne elementy
z niektórych lub nawet po trochu ze wszystkich trzech. Sądzę, że wykorzysta wszystkie projekty w stopniu, w jakim uzna za słuszne.

Od czasu uzyskania niepodległości obszar szkolnictwa wyższego regulowano wielokrotnie. Pierwsza ustawa została
ogłoszona w 1920 roku i obowiązywała do 1933 r., gdy ogłoszono kolejny akt regulujący tę dziedzinę. Po II wojnie światowej odpowiednią ustawę ogłoszono w 1951 r. Została ona zmieniona w 1958 r. Była później kilkakrotnie nowelizowana. Warto zauważyć, że obowiązywały wówczas osobne ustawy regulujące działalność uczelni artystycznych i wojskowych. W 1982 r. zastąpiono ją nową ustawą. Kolejna została ogłoszona w 1990 r., a siedem lat później system uzupełniono ustawą o państwowych wyższych szkołach zawodowych. Oba akty zintegrowano w 2005 w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym, która – wielokrotnie nowelizowana – obowiązuje do dziś.

Czy możemy te dokumenty porównać wobec faktu, że – wbrew pozorom – dotyczyły one bardzo różnych rzeczywistości,
innej liczby uczelni, studentów, kadry i w końcu okoliczności/kontekstu działania? Analizę ustaw o szkolnictwie wyższym
w kontekście systemowym i autonomii szkół wyższych przedstawił kiedyś w książce „Uczelnie akademickie jako instytucje życia publicznego” prof. Jerzy Woźnicki.

Spróbujmy przyjrzeć się choćby objętości tych dokumentów. Pierwsza ustawa o szkołach akademickich (nie stosowano
jeszcze wówczas nazwy „szkolnictwo wyższe”) z 13 lipca 1920 r. liczyła 114 artykułów, które w „Dzienniku Ustaw” nr 72 poz. 494 zmieszczono na 18 stronach. Ustawa ta regulowała całe spektrum działalności szkół akademickich (tak się one wówczas nazywały), a także obszar awansów naukowych, który dziś reguluje osobna ustawa o stopniach i tytule naukowym. Określała, że osoba posiadająca „tytuł” naukowy doktora w przypadku skazania przez sąd za przestępstwo kryminalne zostaje go pozbawiona przez senat uczelni, który tytuł nadał. Uczelnie miały być apolityczne i stąd zapis, że na wiecach w nich zwoływanych roztrząsa się tylko sprawy akademickie. Generalnie – szkoły akademickie cieszyły się dużą autonomią, co m.in. zapisano w artykule 6: „Szkołom akademickim przysługuje prawo wolności nauki i nauczania” – ta fraza powtarzała się w wielu późniejszych aktach prawnych. Ustawa zastrzegała też nazwy akademickie dla instytucji spełniających określone wymogi. Status zawodowy profesury unormowało później Rozporządzenie Prezydenta RP z 1928 r. Ustawa z 15 marca 1933 r. – wciąż o szkołach akademickich – liczyła tylko 62 artykuły, opublikowane na 10 stronach w Dz.U. nr 24 poz. 247. Dokument nadawał większe uprawnienia ministrowi wyznań religijnych i oświecenia publicznego.

Po II wojnie światowej sferę szkolnictwa wyższego uregulował dekret z 28 października 1947 r. o organizacji nauki i szkolnictwa wyższego (termin pojawił się w nomenklaturze ustawowej). Został on 15 grudnia 1951 r. zastąpiony Ustawą o szkolnictwie wyższym i o pracownikach nauki. Liczyła ona 78 artykułów, opublikowanych w „Dzienniku Ustaw” nr 6 poz. 38 na 7 stronach. To był dokument, który zlikwidował autonomię szkół wyższych. Niemal wszystko zależało od tej pory od ministra szkolnictwa wyższego, w tym ustalanie statutów uczelni i wybór rektora. Ustawa stwierdzała, że minister wyda osobne przepisy dotyczące uczelni prywatnych. Jak wiemy, wkrótce wszystkie – z wyjątkiem KUL – upaństwowiono. Ustawą z 1951 r. powołane zostały Rada Główna Szkolnictwa Wyższego i Centralna Komisja. Dokument wprowadzał
pierwszy stopień naukowy wzorowany na sowieckim – kandydata nauk. Ustawa z 1951 r. nie przetrwała próby czasu. Już w 1958 r. opublikowano kolejną (Dz.U. nr 68 poz. 336). Pierwsze zdanie tego dokumentu brzmi: „Szkoły wyższe aktywnie
uczestniczą w budowie i umacnianiu socjalizmu w Polsce Ludowej”. Ustawa ta zniosła dekret z 1928 r. o statusie profesorów. Ustawa z 1958 r. przetrwała – z nowelizacjami – aż do 1982 r. Liczyła 159 artykułów, które opublikowano na 14 stronach Dz.U. Nadal bardzo wiele decyzji oddawała ministrowi, ale przywracała uczelni – a dokładnie jej senatowi – wybór rektora na okres 3 lat, równocześnie precyzując obowiązujące do dziś terminy trwania kadencji: od 1 września
do 31 sierpnia.

W czasie stanu wojennego, w Dz.U. nr 14, poz. 113 opublikowano nową ustawę o szkolnictwie wyższym z 4 maja 1982 r.
Nadzór nad uczelniami sprawował minister nauki, szkolnictwa wyższego i techniki. Uczelnie miały za zadanie prowadzenie
badań naukowych, kształcenie i socjalistyczne wychowanie studentów. Miały się kierować zasadami wolności nauki i sztuki. Miały zespalać badania, nauczanie i wychowywanie. Zyskiwały też spory zakres autonomii, m.in. w zakresie tworzenia statutu oraz wyboru władz, w tym rektora. Decyzje uczelni w tym zakresie musiały uzyskać akceptację ministra. Rektor mógł swoją funkcję sprawować przez dwie kadencje. Ustawa z 1982 r. powoływała samorząd studencki i dawała studentom spore przywileje, m.in. w zakresie wyboru prorektora ds. studenckich czy podziału pomocy materialnej dla studentów. Pojawiał się w niej przedwojenny zapis: „wykłady w szkołach wyższych są otwarte”, z zastrzeżeniem: „o ile statut nie stanowi inaczej”. Ustawa ta bardzo szczegółowo regulowała wszystkie obszary działalności uczelni. Liczyła 233 artykuły, opublikowane w Dz.U. na 22 stronach. Późniejsze nowelizacje ograniczyły autonomię z pierwotnej wersji ustawy.

W 1990 r., czyli po ośmiu latach, opublikowano kolejną ustawę o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 65 poz. 385), podpisaną
przez prezydenta RP Wojciecha Jaruzelskiego. Na 23 stronach zmieszczono 210 artykułów, które szczegółowo opisywały
zasady działania szkół wyższych, dawały uczelniom dużą autonomię w zakresie wyboru i odwoływania władz, umożliwiały
tworzenie uczelni niepaństwowych, otwierając tym samym nowy okres w dziejach polskiego szkolnictwa wyższego. Obecnie większość szkół wyższych (266) to uczelnie niepubliczne; publicznych jest dwa razy mniej. W 1997 r. ustawą o wyższych szkołach zawodowych powołano do życia nowy typ uczelni – państwowe wyższe szkoły zawodowe. Tworzone od tej pory uczelnie niepaństwowe także uzyskiwały status zawodowych, do czasu uzyskania odpowiednich uprawnień do
nadawania stopni naukowych, co dawało im prawo do zmiany statusu na akademickie. Obecnie istnieją 33 PWSZ-ety (zapewne od nowego roku akademickiego będzie ich mniej), a wiele uczelni niepublicznych uzyskało uprawnienia akademickie.

W 2005 r. opublikowano ustawę Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 164 poz. 1365). Włączyła ona do jednego aktu prawnego problematykę uczelni zawodowych, wojskowych i kilku innych unormowań prawnych. Wprowadziła polskie szkolnictwo wyższe do procesu bolońskiego. Umocowała też ustawowo Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich i Konferencję Rektorów Zawodowych Szkół Polskich. To najobszerniejsza z dotychczasowych ustaw. Liczy 277 artykułów, których druk zajął w Dz.U. 65 stron. Prof. Woźnicki informuje, że i tak jest ona półtora razy „mniejsza” od czterech aktów – dwóch ustaw i dwóch nowelizacji – które zastępuje. W przywołanej już książce znajdujemy opinię, że ustawy bardziej rozbudowane to te, które zapewniają uczelni więcej autonomii.

Jaka będzie ustawa o szkolnictwie wyższym z 2017 r.? Ministerstwo zapowiada przekazanie uczelniom wielu uprawnień,
dotychczas regulowanych ustawowo oraz zapowiada zwiększenie autonomii (wraz ze zwiększoną odpowiedzialnością!).
Czy to wpłynie na „skompaktowanie” nowej ustawy, czy też – zgodnie z obserwacją J. Woźnickiego – sprawi, że będzie ona jeszcze bardziej rozbudowana? Czy da się dziś napisać prawo regulujące działalność 400 szkół wyższych tak, jak robiono to w okresie przedwojennym, gdy w ustawie wymieniano najpierw dziesięć (w 1920 r.), a potem 13 (ust. z 1933 r.) uczelni
państwowych, a w tej drugiej także 3 prywatne? Czy zintegruje w sobie ustawę o stopniach i tytule naukowym, która
przecież dotyczy także instytutów naukowych PAN i instytutów badawczych? Widać, że kariery naukowe budzą wiele
kontrowersji i z całą pewnością wymagają nowych uregulowań (czytaj na str. 14-17).

Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego deklaruje, że projekt nowej ustawy zostanie przedstawiony we wrześniu 2017 podczas Narodowego Kongresu Nauki, po uwzględnieniu rezultatów dziewięciu konferencji programowych, z których ostatnia odbędzie się w czerwcu 2017. Czy oznacza to, że zupełnie nowa ustawa powstanie w ciągu niespełna trzech miesięcy
między końcem czerwca, a połową września 2017 r.? Wydaje się to mało prawdopodobne. Sądzę, że władze resortu
mają już przemyślenia na temat konkretnych rozwiązań i przygotowuje dokument, a w ostatnich trzech miesiącach
otrzyma on ostateczny kształt, uwzględniający wyniki trwających obecnie debat.

Narodowy Kongres Nauki, który rozpocznie konsultacje społeczne nad ustawą, to nie pierwszy zjazd tego rodzaju. W okresie międzywojennym odbyły się dwa Zjazdy Nauki Polskiej, a w czasach PRL – trzy Kongresy Nauki Polskiej. O tych wydarzeniach piszą na naszych łamach dr Monika Komaniecka (s. 61) i prof. Piotr Hubner (s. 59). Zachęcam do lektury.

Piotr Kieraciński