Władysław Biegański i jego etyka lekarska

Piotr Müldner-Nieckowski

Głos tego uczonego, lekarza i filozofa miał ogromne znaczenie dla pokoleń lekarzy. Również i dziś posługujemy się jego słowami, jego językiem. Powielamy sposób jego empatycznego myślenia, rozważnie serdecznego nastawienia do innych ludzi, poczucia i realizowania misji. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że „mówią Biegańskim”.

Lekarz filozof

Żył w latach 1857-1917. Był obok Tytusa Chałubińskiego, Ignacego Baranowskiego, Wiktora Szokalskiego, Edmunda Biernackiego, Henryka Nusbauma, Zygmunta Kramsztyka, Henryka Hoyera, Konrada Dobrskiego szczególnie wyróżniającym się lekarzem polskim przełomu XIX i XX w. Zasłynął nie tylko jako doktor medycyny, znakomity internista i autor najlepszych podręczników lekarskich, ale także, a może przede wszystkim jako filozof, logik i etyk, którego artykuły i książki służą do dzisiaj. Służą stylem, sposobem rozumowania i wyciągania wniosków, metodą dokonywania obserwacji, jasnością wykładu.

Studia lekarskie ukończył w 1880 r. na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim. Już wtedy wykazywał zainteresowania szersze niż tylko ściśle medyczne, dostrzegał to, że nauka jest jedna i nie może być zawężana do jakiejś pojedynczej dziedziny. Jeszcze na studiach napisał pierwszą pracę filozoficzną pt. Porównanie nauki o ideach Locke’a i Leibniza , za którą otrzymał wyróżnienie. W 1883 r. odbył praktyki w Berlinie i Pradze, po czym przeniósł się do Częstochowy, gdzie pozostał do końca życia. Miał gabinet prywatny, ale pracował także jako lekarz szpitalny, miejski, na kolei i w fabrykach „Motte” i „Częstochowianka”. Do 1907 r. był dyrektorem szpitala miejskiego, który po reorganizacji zyskał opinię dobrego ośrodka naukowego w regionie. Wraz z kolegami założył Towarzystwo Lekarskie Częstochowskie i w latach 19011917 był jego prezesem. Stworzył Towarzystwo Higieniczne, Towarzystwo Dobroczynności dla Chrześcijan, Oddział Częstochowski Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, przyczynił się do otwarcia Biblioteki Miejskiej. W Częstochowie prowadził pracę naukową. Działał jako lekarz praktyk, organizator, badacz i pisarz naukowy.

Był autorem podręczników, monografii i artykułów o tematyce medycznej i filozoficznej: Diagnostyka różniczkowa chorób wewnętrznych (1891), Wykłady o chorobach zakaźnych ostrych (1900–1901), Zagadnienia ogólne z teorii nauk lekarskich (1897), Logika medycyny (1894, 1908), Logika medycyny, czyli zasady ogólnej metodologii nauk lekarskich (Niemcy, 1909), Zasady logiki ogólnej (1903), Teoria logiki (1912), Traktat o poznaniu i prawdzie (1910), Teoria poznania ze stanowiska zasady celowości (1914–1915), Prewidyzm i pragmatyzm (1910), Podręcznik logiki dla szkół średnich i samouków (1906), Etyka ogólna (1918).

Swoimi pracami z zakresu etyki lekarskiej zamknął jej rozdział dziewiętnastowieczny i otworzył dla wieku dwudziestego.

Zagadnienia związane z etycznymi poglądami tego lekarza filozofa były już omawiane wielokrotnie, a ogólna koncepcja jego etyki jest powszechnie znana i przytaczana. Ważne jest przypomnienie, że Biegański uprawiał swą etykę jako kontynuację idei Immanuela Kanta i Johanna Fichtego, podobnie jak nieco później Leon Petrażycki, którego aktywność naukowa w Polsce nastąpiła po Biegańskim, tj. po 1917 r. W ich rozumieniu w etyce dominują relacje między zachowaniem ludzkim a obowiązkiem, deontologiczne, przy czym Biegański kładł także silny nacisk na kształtowanie sfery uczuciowej zachowań międzyludzkich, w tym zawodowych lekarskich.

Kim jest lekarz doskonały

Wśród problemów deontologicznych uwzględnionych przez Biegańskiego na czoło wysuwa się pogląd na postawę i cechy lekarza doskonałego . Była to pierwsza i w owym czasie jedyna próba scalenia postaci dobrego lekarza na podstawie etycznej i z uwzględnieniem praktycznej strony norm moralnych. Próba jedyna i jednocześnie niezwykle trafna, przekonująca. Na podsumowanie deontologicznych dokonań XIXwiecznych złożyły się w niej zrozumienie całej (dotychczas przez nas omówionej) problematyki i wprowadzenie pierwiastka empatii, który zaprowadził w niej ład, a nie upraszczając niczego, wszystko uczynił jasne i dostępne.

Biegański uważał, że kodeksy etyczne są niepotrzebne, ponieważ nie mają ani mocy prawa pilnującego porządku publicznego, ani też nie zawrócą złego człowieka z niewłaściwej drogi. Jedyną formą kary za czyn niemoralny mogą być, zdaniem tego filozofa, wstyd, wyrzuty sumienia i negatywna opinia środowiska lub całego społeczeństwa. Jedni więc będą się obawiali tego rodzaju kary, inni, mając wysoko wykształcone uczucia moralne, będą wypełniali normy etyczne, ponieważ tak im nakaże obowiązek. Ci pierwsi nie postąpią moralnie, gdyż będą się trzymali litery kodeksu ze strachu, dla własnej wygody, drudzy będą godni pochwały i im kodeks wcale nie jest potrzebny. Aby dla tych pierwszych znaleźć wyjście, trzeba stworzyć nie kodeks, ale moralitet, rodzaj utworu literackiego, który ma większe znaczenie w kształtowaniu moralności niż suche wyliczenie zasad.

Najpierw zadania społeczne

Napisał więc Myśli i aforyzmy o etyce lekarskiej (pierwodruk w miesięczniku Zygmunta Kramsztyka „Krytyka Lekarska” 1897-1898; wydanie książkowe: Warszawa 1899), lecz nie mógł się ustrzec przed umieszczeniem w nich zupełnie konkretnych i nieraz właśnie suchych norm. Niektóre nawet zostały pozbawione aury dobra moralnego, które przewija się przez całość utworu.

Wskazania deontologiczne Biegańskiego można podzielić na trzy grupy: 1) zadania społeczne lekarza, 2) wskazania dotyczące medycyny „indywidualnej”, 3) zaufanie pacjenta i jakość oddziaływania na pacjenta.

Biegański stawiał przed lekarzem przede wszystkim obowiązki społeczne, z których „indywidualne” (tzw. gabinetowe) dopiero wynikały. Pisał mianowicie, że osiągnięcie ideałów egoistycznych sprowadza w samowiedzy człowieka w najlepszym razie pustkę, a nieraz niesmak i niezadowolenie, kiedy tymczasem „osiągnięcie ideałów społecznych zawsze trwałem zadowoleniem się kończy”. Ten argument jest przekonujący również dzisiaj, kiedy frustrację tłumaczy się właśnie egoistycznym stosunkiem do życia.

Biegański w działalności społecznej widział jeden ze środków zachowania kultury medycznej i jej rozwoju. Uważał, że podstawowym obowiązkiem lekarza jest m.in. szerzenie oświaty higienicznej, i to nie tylko publicznie, ale również w kontaktach z pojedynczymi chorymi.

Idea Biegańskiego była pozbawiona aspektu profilaktycznego medycyny (o którą zabiegał m.in. Henryk Nusbaum w artykule W kwestyi kodeksu etyki lekarskiej , 1881), była także daleka od rodzących się i coraz bardziej popularnych antykapitalistycznych, ideologicznych tez o medycynie socjalistycznej.

Ważne były uwagi Biegańskiego dotyczące bezpośredniego stosunku lekarza do chorego w ramach tzw. medycyny indywidualnej. Przywiązywał do tego zagadnienia dużą wagę przede wszystkim dlatego, że cała ówczesna medycyna opierała się na praktyce prywatnej, jak również z powodu licznych, nieraz trudnych do „policyjnego” uchwycenia nadużyć moralnych, jakie zaobserwował u innych lekarzy.

Zawsze zwracał uwagę na sprawy najbardziej bolesne: praktyka prywatna narzucała mu porównanie z kramem kupieckim. Henryk Goldszmit (Janusz Korczak) nazwał to „handlem lekarskim” (Luźne myśli , 1906), a Władysław Szenajch (Myśli lekarza , 1958) następująco scharakteryzował międzywojenną służbę zdrowia:

„Nic tak nie zatruwa stosunków koleżeńskich i nie obniża etyki lekarskiej jak wzajemna konkurencja, wypływająca niejednokrotnie, niestety, z chciwości, przeważnie jednak z naturalnej dążności człowieka do zabezpieczenia bytu sobie i swojej rodzinie. Dążność ta pobudza, a częstokroć zmusza wielu lekarzy do nadmiernie wytężonej pracy”.

Wiedział to Biegański doskonale i dlatego z naciskiem podkreślał, że poważnym wykroczeniem moralnym jest tworzenie związków lekarzy w celu ochrony interesów materialnych, że lekarze często z pozornie niezrozumiałych etycznie powodów pobierają jednakowe honoraria od bogatych i biednych, wykorzystując zaufanie i oddanie chorych. Wiemy, że prócz czynnika chciwości, konkurencji zawodowej i rzekomej ochrony interesów stanu lekarskiego, odgrywała tu rolę presja środowiska, która nie pozwalała na tzw. zaniżanie honorariów, za nic sobie biorąc ich zawyżanie.

Sztuka lekarska

Biegański przyjmował wartość wiedzy i badań naukowych w medycynie za czynnik równoważny etyce lekarskiej i oddzielał w sztuce lekarskiej jej „część faktyczną” od „części etycznej”. W ostrych słowach przeciwstawiał się poglądom pozytywistów, że nauka opiera się wyłącznie na obiektywnych faktach, i uważał, iż np. teoria i hipoteza, mimo swego względnego charakteru, mają w nauce udział równoprawny z doświadczeniem stwierdzającym fakt naukowy.

Według tego uczonego na pojęcie sztuka lekarska składa się zatem zespół: nauka + doświadczenie zawodowe + etyka .

W przekonaniu, że choroba jest zaburzeniem czynności („chore życie”, „chory cały organizm”), Biegański uznał rolę psychicznego oddziaływania lekarza na pacjenta za równoważną z podawaniem leków, zabiegami chirurgicznymi itd. Zadanie to lekarz spełni, „kiedy pomiędzy duszą lekarza a duszą chorego zadzierzgnięta zostanie nić sympatii”, która koresponduje z etyką tak samo, jak czynniki pozostałe.

Biorąc pod uwagę tendencje wypaczonego pozytywizmu (zwłaszcza scjentyzmu), polegające na traktowaniu pacjentów jako materiał naukowy, ciekawe przypadki, organizmy żywe, które chorują, Biegański założył, że w społeczeństwie nastąpił upadek ideałów etycznych. Lekarze przestali dostrzegać w chorych pełnowymiarowych ludzi.

Idąc tym tropem, stworzył koncepcję lekarza filantropa .

Chodziło mu o filantropa – lekarza ukierunkowanego na człowieka, w dosłownym znaczeniu etymologicznym – od słowa „filantropia”, które pierwotnie nie oznaczało dobroczynności, ale empatię. Lekarz filantrop jest skłonny do samopoświęceń, przy czym samopoświęcenie znaczy tu poświęcanie uczuć dla innego człowieka.

Tak ujęte słownictwo odróżnia koncepcję Biegańskiego od pomysłu judymizmu Żeromskiego, zarysowanego w powieści Ludzie bezdomni . Lekarz filantrop ani nie oddaje się u Biegańskiego abnegacji, jak Judym, ani nie jest dobroczyńcą, jak panie z towarzystwa charytatywnego. Łaskawość jest poniżająca! Raczej powinna to być projekcja sylwetki lekarza z Hipokratesa (V w. p.n.e.), na której Galen (II w. n.e.) oparł swoją koncepcję lekarza filozofa.

Zatem w czynach lekarza powinny dominować elementy sympatii, której konsekwencją jest altruizm w granicach zdrowego rozsądku. Filantropia w wydaniu Biegańskiego oznaczała rezygnację z części tylko dóbr własnych na rzecz cudzych.

Niektórzy pochopnie oceniali pojęcie filantropii Biegańskiego jako właśnie judymizm (Henryk Goldszmit, także Bolesław Skarżyński – autor przedmowy do Myśli i aforyzmów , 1957). Nawet i dziś stykamy się z tym błędem w wypowiedziach dziennikarzy, filozofów i lekarzy etyków.

Przytoczmy treść sądu Biegańskiego:

„Pogląd etykówrygorystów jest nie tylko błędny pod względem teoretycznym, lecz prowadzi za sobą fatalne następstwa praktyczne. Jeżeli bowiem istota moralności polega na poświęceniu, ofierze, przymusowym podporządkowaniu celów osobistych celom ogółu, to osobnik moralny staje się właściwie niewolnikiem powszechności ludzkiej. Powszechność ludzka w postaci społeczeństwa, państwa, może wymagać od niego coraz więcej poświęceń, coraz to więcej ofiar. Dobro powszechne ma być wszystkim, dobro zaś jednostki środkiem tylko podporządkowanym. Jest to teorya bardzo wygodna dla wszelkiej tyranii państwowej i społecznej.

Ludzkość jednak musi się buntować przeciw takiej degradacyi osobnika. Osobnik nie może być środkiem tylko dla osiągnięcia celów społecznych, ma on swoje prawo niezaprzeczone do osobistego szczęścia. Życie społeczne powstało z potrzeby lepszego zabezpieczenia życia indywidualnego, toteż o tyle tylko ma racyę bytu, o ile spełnia swe zadanie. A zatem najlepszy byt, szczęście jednostki jest tu głównym celem, szczęście zaś społeczeństwa celem podrzędnym, środkiem. Stosunek społeczeństwa do jednostki polega na wzajemności: jednostka rezygnuje ze swobody działania w pewnym zakresie, ażeby uzyskać większą swobodę działania w innym zakresie. Jednostka więc nie pozbywa się w życiu społecznem swojej samodzielności, lecz przeciwnie, stara się utrwalić swą samodzielność, swą swobodę przez pewne konieczne jej ograniczenie.

Im bardziej ta samodzielność, ta swoboda w działaniu jednostki jest utrwalona, tem życie społeczne jest lepsze i lepiej spełnia swoje zadania”.

Dla odróżnienia filantropii lekarskiej Biegańskiego od łaskawej jałmużny Roman Skawiński ze względów praktycznych proponował nazwę „ofiarność” (1966). Wyrażenie to jednak dla niezbyt uważnego odbiorcy może być mylące i znaczyć tyle co „ofiarnictwo”, odpowiednik egzystencjalnej postawy na przykład doktora Rieux z powieści Alberta Camusa Dżuma . Zatem niech to będzie filantropia lekarska. Warto wrócić do tego pojęcia i zacząć je znowu rozumieć, bo w służbie zdrowia, wśród lekarzy, nie tylko w Polsce, nie dzieje się najlepiej.

Dr hab. Piotr Müldner-Nieckowski , prof. UKSW, lekarz, językoznawca i poeta, kierownik Zakładu Edytorstwa i Krytyki Tekstu Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, felietonista „Forum Akademickiego”

Fragment książki autora pt. Biegański, Kramsztyk i inni. O nowej etyce lekarskiej w XIX-wiecznej Warszawie , Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2016. Recenzja na str. 69.