Nagroda dla jednych, kara dla innych?
Prof. Sławomir Kalinowski , prorektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, komentuje sytuację uczelni ekonomicznych wobec zmian w algorytmie przyznawania dotacji podstawowej
Zmiana algorytmu podziału dotacji podstawowej dla uczelni akademickich oraz zawodowych ma na celu zwiększenie znaczenia jakości kształcenia, roli kadry i umiędzynarodowienia uczelni oraz zmniejszenie zależności od stałej przeniesienia i uproszczenie podziału.
Pierwszy z celów zakłada, że o jakości kształcenia stanowi liczba studentów na jednego pracownika naukowo-dydaktycznego. To dosyć kontrowersyjne podejście. Po pierwsze, ignoruje specyfikę kierunków studiów, do jednego zbioru włączając np. chemię, której studenci odbywają ćwiczenia laboratoryjne w małych grupach i ekonomię, prawo lub zarządzanie, których studenci, nawet na ćwiczeniach, pracują w grupach ponad dwudziestoosobowych bez szkody dla jakości dydaktyki. Po drugie, jeśli jedna uczelnia, ze względu na gorszą opinię wśród kandydatów na studia, przyjmie mniej studentów niż inna o tym samym profilu, zostanie nagrodzona w nowym algorytmie wyższym wskaźnikiem jakości dydaktycznej.
Wskaźnik jakości dydaktycznej, ważący wpływ czynnika studencko-doktoranckiego, jest szczególnie niekorzystny dla uczelni ekonomicznych. Liczba studentów na jednego pracownika naukowo-dydaktycznego zmalała w nich z 24 do 22 między 2003 a 2015 rokiem, ale i tak daleko im do średniej krajowej, która wynosiła w 2015 roku ponad 13 studentów. Ta różnica sprawia, że przy liczeniu dotacji w uczelniach ekonomicznych jeden „student przeliczeniowy” ważył będzie tyle, co 0,23 studenta z uczelni idealnej według ministerstwa, w której jest ich 12 na jednego wykładowcę. Przypomnijmy, że koszt ich wykształcenia jest ten sam w uczelniach o tym samym profilu.
Odnośnie do wskaźnika jakości dydaktycznej, kontrowersyjne jest również to, że tę kluczową zmianę wprowadza się w tempie uniemożliwiającym dostosowanie strategii uczelni do nowych warunków. Rozłożenie zmiany na 3-4 lata umożliwiłoby realizację celów ministerstwa bez stawiania uczelni wobec poważnych problemów finansowych. Warto pamiętać, że wraz ze zmianą algorytmu w przyszłym roku uczelnie spotka kilkumilionowy wzrost kosztów usług zewnętrznych: ochrony i utrzymania czystości, ze względu na wejście w życie ustawy o minimalnej stawce godzinowej przy umowach zlecenia.
Realizacja innych niż zwiększenie znaczenia jakości dydaktyki celów ministerstwa nie budzi tyle kontrowersji. Szczególnie ważne jest włączenie do algorytmu kategoryzacji jednostek uczelni oraz nacisk na umiędzynarodowienie. Zmniejszenie stałej przeniesienia łagodnieje wobec swojego pierwotnego radykalizmu – jej proponowany poziom wzrósł w 2017 r. do 57%. Jest to odpowiedź na protesty większości uczelni, które dotknie wprowadzenie wskaźnika jakości dydaktycznej. Dlaczego jednak to nie on jest modyfikowany, a stała przeniesienia?
Nowy algorytm, słuszny w perspektywie celów, jakie mają być osiągnięte jego wprowadzeniem, budzi niestety istotne kontrowersje, jeśli spojrzy się na narzędzia ich realizacji. Jeżeli ministerstwo pragnie promować model dydaktyki, w którym na jednego wykładowcę przypada 12 studentów, to dlaczego nie nagradza uczelni realizujących go zwiększeniem dotacji finansowanym z budżetu? Teraz planuje sfinansować je kosztem uczelni, które przez ostatnie lata z sukcesem realizowały strategie zgodne z obecną wersją algorytmu.