25 lat na plusie
Minęło już ćwierć wieku, odkąd po przekształceniach ustrojowych pojawiły się w Polsce pierwsze uczelnie niepubliczne. Nie znaczy to, że nie było ich wcześniej. W okresie międzywojennym funkcjonowały również uczelnie niepaństwowe, m.in. dzisiejszy Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie czy Szkoła Główna Handlowa zaczynały jako uczelnie tzw. prywatne. Kres tego sektora nastąpił w czasach Polski Ludowej, gdy system szkolnictwa wyższego opierał się już wyłącznie na szkołach publicznych.
Po przeobrażeniach ustrojowych rozpoczętych w 1989 r. także w sferze szkolnictwa wyższego zaszły istotne zmiany i od 1990 r. rozpoczął się stały i dynamiczny rozwój tego sektora oświaty. W ciągu 15 lat nastąpił wzrost liczby studentów o 519%, czyli na niewyobrażalną skalę. W latach 1990-2011 powstały 42 nowe uczelnie publiczne oraz 322 uczelnie niepubliczne. W 1989 roku osoby z wyższym wykształceniem stanowiły zaledwie 7% ogółu populacji, a dostęp do szkolnictwa wyższego wynosił jedynie 10%, co w roku akademickim 1990-91 przekładało się na liczbę 400 tys. studentów w Polsce. W okresie boomu na przełomie lat 2005/2006 w Polsce studiowało już dwa miliony osób, w tym około jedna trzecia w uczelniach niepublicznych. Wypromowały one jak dotąd blisko dwa miliony absolwentów. Są to liczby znaczące i dające obraz skali przemian, jakie wówczas następowały. Po 2006 roku rozpoczął się niestety niż demograficzny, który powoduje stały spadek liczby studentów.
Bez środków budżetowych
Warto się zastanowić, jakie były przyczyny boomu edukacyjnego lat dziewięćdziesiątych. Bez wątpienia główną przyczyną stał się wyż demograficzny, powodujący, że uczelnie publiczne nie były w stanie zapewnić wystarczającej liczby miejsc na studiach. Istotną rolę odegrał też wzrost aspiracji edukacyjnych społeczeństwa.
Należy podkreślić, że pojawienie się uczelni niepublicznych odegrało ważną rolę także z uwagi na to, iż zaczęły one oddziaływać na restrukturyzację całego sektora, przyczyniły się do wzrostu konkurencyjności, zróżnicowania oferty edukacyjnej i wprowadzenia innowacyjnych modeli kształcenia. Wreszcie studia stały się dostępne dla młodzieży ze wsi i małych miasteczek, której duża część nawet jeśli chciała, ze względów finansowych nie mogła podejmować studiów. Teraz uczelnie zaczęły pojawiać się także w małych ośrodkach. Obok niepublicznych pojawiły się także państwowe wyższe szkoły zawodowe. Rozwój sektora niepublicznego pozwolił zwiększyć znacząco ofertę edukacyjną bez angażowania środków budżetowych. Dawał też możliwość podwyższenia relatywnie niskich zarobków pracowników naukowych, bez konieczności przeznaczenia na ten cel środków publicznych.
Masowość i niebezpieczeństwa
Ważną datę dla przeobrażeń systemu wyższej edukacji w Polsce stanowił 12 września 1990 roku, bowiem wówczas uchwalona została nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, uwzględniająca zaistniałe w Polsce przemiany ustrojowe, m.in. stwarzająca możliwość zakładania uczelni niepublicznych. Stosunkowo szybko – bo od 1991 roku – powstawać poczęły coraz liczniej uczelnie niepubliczne. To z kolei generowało szybki i bardzo znaczący wzrost liczby studentów. Społeczeństwo zaczęło się masowo kształcić, co pozwoliło osiągnąć współczynnik scholaryzacji na poziomie ponad 50%. Nie można jednak zaprzeczyć, że wspomniany boom edukacyjny niósł ze sobą także pewne niebezpieczeństwa, przejawiające się choćby w tym, że pewien odsetek nowo powstałych uczelni nie spełniał odpowiednich kryteriów jakościowych, kadrowych czy lokalowych. Budzi to – w mojej opinii – refleksję, że niekiedy w tym czasie zbyt hojnie szafowano pozwoleniami na zakładanie nowych uczelni przez podmioty niemające odpowiednich kwalifikacji, przygotowania merytorycznego, a nawet nastawione czysto biznesowo. Niewątpliwie jednak przeważały elementy pozytywne, przede wszystkim stworzono warunki do rozwoju poziomu intelektualnego społeczeństwa. Bowiem bez względu na to, jaką szkołę wyższą kończył absolwent, zawsze w jakimś stopniu podnosił poziom swojej wiedzy i rozwijał się intelektualnie. Stworzone zostały również warunki do uzupełnienia wykształcenia przez osoby pracujące.
Kolejną ważną dla systemu szkolnictwa wyższego w Polsce datą był 27 lipca 2005 roku. Uchwalono wówczas nowe Prawo o szkolnictwie wyższym, które obowiązuje do dnia dzisiejszego. Wprowadziło ono m.in. założenia procesu bolońskiego, czyli ujednolicenia systemu szkolnictwa wyższego w Europie. Niestety liczne nowelizacje, którym poddawano w kolejnych latach tę ustawę, powodowały sukcesywne jej psucie. Środowisko oczekuje z nadzieją na przygotowywaną obecnie nową ustawę.
Zmiana algorytmu?
Należy również wspomnieć o zjawisku internacjonalizacji szkolnictwa wyższego w Polsce, w którym to procesie istotną rolę odegrało szkolnictwo niepubliczne. Po 1990 roku byliśmy w grupie państw znajdujących się w Europie na jednym z ostatnich miejsc pod względem liczby studentów zagranicznych. Stopniowo zaczęło się to zmieniać, szczególnie w ostatnich latach, głównie za sprawą studentów ze Wschodu. Mówimy o dwudziestu kilku tysiącach studentów, którzy przybyli na studia do Polski przede wszystkim z Ukrainy, Białorusi, ale również z innych byłych republik radzieckich. Nie jest to jedyny kierunek napływu studentów zagranicznych, ale zdecydowanie dominujący. Uczelnie niepubliczne szybko znalazły się w ścisłej czołówce szkół wyższych, w których kształci się najwięcej obcokrajowców.
Oceniając dwadzieścia pięć lat istnienia naszego sektora można powiedzieć, że przyczyniliśmy się istotnie do zachodzących w kraju przemian, m.in. poprzez upowszechnienie studiów. Ponadto powstanie szkolnictwa niepublicznego wymuszało zmiany także w uczelniach publicznych, choćby w zakresie przekształcania i unowocześniania metod zarządzania. W uczelniach niepublicznych, opartych od początku na zarządzaniu menedżerskim, znacznie szybciej można było wdrażać procesy decyzyjne, reagując niezwłocznie na potrzeby rynku edukacyjnego.
Niestety, mimo możliwości przewidzenia nadchodzącego niżu demograficznego, w następnych latach tworzono kolejne szkoły niepubliczne, co w konsekwencji przyczyniło się do trudnej sytuacji, w jakiej dzisiaj znalazło się wiele spośród nich. A przecież to jeszcze nie koniec demograficznego tsunami. Liczba studentów stale spada. Odczuwają to także uczelnie publiczne, szczególnie w odniesieniu do studiów niestacjonarnych. Przede wszystkim jednak ten spadek jest dotkliwy dla uczelni niepublicznych. W roku 2014/15 w stosunku do roku 2006/2007 liczba studentów w Polsce zmniejszyła się o 472 tys., z tego w uczelniach publicznych o 190,9 tys., a w uczelniach niepublicznych o 281,1 tys. Liczba miejsc, którymi dysponują uczelnie publiczne, pokrywa się już niemal z liczbą osób zainteresowanych podjęciem studiów, więc coraz mniejsza grupa decyduje się na podjęcie studiów w uczelniach, w których za naukę trzeba płacić. Spada także liczba studentów niestacjonarnych z uwagi na nasycenie rynku pracy osobami z wyższym wykształceniem.
Niewątpliwie istotną pomocą dla uczelni niepublicznych byłaby realizacja zapisu, który wprowadzała ustawa z 2005 roku, czyli dofinansowanie czesnego na studiach stacjonarnych w uczelniach niepublicznych. Mimo wieloletnich starań naszego środowiska, jak dotąd nie udało się uzyskać zgody rządzących na realizację tego przepisu. Nawet gdy na skutek skargi wniesionej przez Konfederację Pracodawców „Lewiatan” Rzecznik Praw Obywatelskich zakwestionował konstytucyjność istniejących rozwiązań, które blokowały możliwość wypłacania środków na czesne dla studentów uczelni niepublicznych, co potwierdził w swym orzeczeniu Trybunał Konstytucyjny, spowodowało to jedynie usunięcie podczas kolejnej nowelizacji zaskarżonego przepisu z ustawy.
Bez wątpienia pomocą w ratowaniu uczelni niepublicznych byłaby także zmiana algorytmu finansowania szkolnictwa publicznego. Prowadzone obecnie przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego prace nad nowym algorytmem idą bez wątpienia we właściwym kierunku, mając uzależnić wysokość dotacji w większym niż dotychczas stopniu od jakości i poziomu prowadzonych badań oraz stopnia umiędzynarodowienia, nie zaś wyłącznie od rosnącej ponad miarę liczby przyjmowanych studentów.
Problemy nas wzmocnią
Reasumując, można stwierdzić, że ostatnie 25 lat przyczyniło się do powstania nowego oblicza edukacyjnego Polski. Tego dorobku zmarnować nie można. Bez wątpienia niż spowoduje dalsze zmiany, część uczelni niepublicznych może tego nie przetrwać. Ważne, aby przetrwały uczelnie dobre, inwestujące w rozwój, badania naukowe, jakość kształcenia, a jest takich wiele. Rośnie także liczba niepublicznych uczelni akademickich. Mamy nawet od niedawna pierwszy uniwersytet niepubliczny – Uniwersytet Humanistycznospołeczny SWPS.
Na koniec może jeszcze krótka refleksja – co dalej? Co stanie się z sektorem niepublicznym w nadchodzących latach? Czy możemy przygotować się w jakiś sposób do tych bardzo trudnych czasów, bowiem przed nami jeszcze wiele lat, w trakcie których liczba studentów będzie spadać, osiągając w 2035 r. liczbę zaledwie 1250 tys. słuchaczy. Dostrzegam tu ważną rolę ciał reprezentujących szkolnictwo wyższe. Są to konferencje rektorów: Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, która reprezentując wprawdzie głównie uczelnie publiczne, skupia w tej chwili reprezentację również około dwudziestu niepublicznych uczelni akademickich, zrzeszonych w Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Niepublicznych. Jest Konferencja Rektorów Zawodowych Szkół Polskich, którą powołała do życia ustawa z 2005 roku, a której zadaniem stało się reprezentowanie naszego sektora, bo tworzą ją obecnie wyłącznie uczelnie niepubliczne. Ważne zadanie spoczywa również na Polskim Związku Pracodawców Prywatnych Edukacji Konfederacji „Lewiatan”, który podejmuje bardzo wiele działań w celu ochrony sektora szkolnictwa niepublicznego, m.in. występując z konkretnymi propozycjami rozwiązań, które nie powodując nadmiernych kosztów dla budżetu państwa mogłyby znacznie poprawić sytuację szkolnictwa niepublicznego. Jak dotąd nie spotkały się one niestety z zainteresowaniem kolejnych władz naszego resortu.
Mimo trudnej, bez wątpienia, sytuacji, w jakiej się znajdujemy, wierzę głęboko, że nasze uczelnie przetrwają, a problemy, z którymi przychodzi nam się zmagać, wzmocnią nas. Parafrazując słynne słowa dr. Martina Luthera Kinga „I have a dream”, powiem: marzy mi się, by za kolejne ćwierćwiecze ujrzeć taki obraz naszego szkolnictwa, który porównać by można z sytuacją szkół niepublicznych w Anglii czy Stanach Zjednoczonych, gdzie stanowią one ekstraligę wśród uczelni i zajmują najwyższe miejsca we wszystkich rankingach światowych. Cóż, marzenia zawsze są piękne… A mówiąc serio, liczę, że pozycja uczelni niepublicznych za następne 25 lat wzrośnie tak, że najlepsze z nich będzie można porównywać z najlepszymi uniwersytetami publicznymi, co zresztą w pojedynczych przypadkach ma miejsce już dzisiaj.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.