×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Nauka nie lubi rewolucji

Prof. Leszek Rafalski, przewodniczący Rady Głównej Instytutów Badawczych, mówi na temat opublikowanej przez Ministerstwo Nauki Białej Księgi Innowacji

Wiele zawartych w Białej Księdze Innowacji rozwiązań wychodzi naprzeciw postulatom, które już wielokrotnie wcześniej zgłaszaliśmy (tj. RGIB) w imieniu środowiska naukowego instytutów badawczych. Tak jest np. ze zmianami w ocenie parametrycznej zarówno jednostek naukowych, jak i pracowników poprzez wzmocnienie wagi wdrożeń. Zdaję sobie sprawę z tego, że jednostki naukowe muszą mieć odpowiednią liczbę dobrej jakości publikacji – instytuty badawcze także. Ale w przypadku tych instytutów, które współpracują z przemysłem, to wdrożenia powinny odgrywać ważną rolę przy ocenie ich efektywności. Oczywiście trzeba zachować pewną równowagę ze względu na różnorodny charakter jednostek badawczych. Są dziedziny, w których wdrożenia są bardzo kosztowne i takie, w których koszty są znacznie mniejsze. Oceny powinny to uwzględniać.

Moje zastrzeżenie budzi nierównoprawne traktowanie głównych uczestników procesu innowacji, czyli przedsiębiorców i naukowców, i położenie nacisku na tych pierwszych. Słabość tego rozwiązania widać wyraźnie w Programie Operacyjnym Inteligentny Rozwój. Jednostka naukowa, która ma pomysł na innowację, nie może złożyć wniosku i aspirować o środki, o ile w projekcie wiodącej roli nie będzie odgrywał przemysł. Uważam, że równowaga pomiędzy obiema stronami powinna polegać na tym, aby można było tworzyć różne konsorcja, w których liderem mógłby być nie tylko przedsiębiorca, lecz także jednostka naukowa. Obecnie jest tak, że przedsiębiorcy piszą wprawdzie bardzo dużo wniosków, ale wiele z nich jest odrzucanych. Są także bariery proceduralne, biurokratyczne, których uproszczenie nasze środowisko postulowało od dawna. Opiniuję wnioski na projekty badawcze. One często mają niepotrzebnie kilkadziesiąt stron, tak jakby chodziło w nich o ilość, a nie jakość. Tymczasem powinno to być niewielkie studium, przedstawienie pomysłu – który zdaniem wnioskodawcy ma charakter innowacyjny – oraz koszt i harmonogram prac związanych z jego wdrożeniem. Będzie to łatwiejsze zarówno dla wnioskodawców, jak i opiniodawców.

Niepokoją mnie postulowane w BKI zmiany struktury organizacyjnej instytutów badawczych. Ustawa z 2010 roku, która została prawie jednomyślnie przyjęta przez Sejm, wprowadziła korzystne zmiany w funkcjonowaniu instytutów. Mamy obecnie 115 tego typu jednostek, które mają kategorie A+, A i B. Ostatnie 27 lat zweryfikowało najsłabsze jednostki. Część z nich uległa likwidacji, inne zostały włączone do większych, podejmowane były także inne działania restrukturyzacyjne. Instytuty zatrudniają obecnie 13% pracowników naukowych, ich udział w dorobku naukowym wynosi 34%, a w dorobku wdrożeniowym – 84%. To jest niezły rezultat na tle innych pionów nauki. Moim zdaniem, nie powinno się wprowadzać rewolucyjnych zmian, jeśli coś dobrze funkcjonuje. Nauka nie lubi rewolucji. Jestem zdecydowanie przeciwny pomysłowi utworzenia jednego wielkiego instytutu naukowego i uważam, że byłby to bardzo poważny błąd. Dlatego Rada Główna Instytutów Badawczych przygotowała koncepcję utworzenia grup i sieci instytutów, ale z zachowaniem indywidualności i osobowości prawnej poszczególnych instytutów. Takie rozwiązanie może zwiększyć konkurencyjność polskich instytutów badawczych z zachowaniem ich tożsamości.

Prezentowany przez BKI kierunek jest dobry, choć niektóre szczegółowe rozwiązania budzą moje wątpliwości i wymagają poprawek. Zapisy księgi zaczną działać dopiero za jakiś czas. Na razie jesteśmy na początku drogi.

Notowała Joanna Kosmalska