Budujemy przewagę konkurencyjną
Rozmowa z dr. Krzysztofem Żukiem, prezydentem Lublina, wykładowcą w UMCS i WSEI
Nie jest Pan pierwszym prezydentem Lublina, który jest wykładowcą akademickim, ale to za Pana kadencji uczelnie i nauka zostały włączone do strategii rozwoju Lublina. Co miasto ma z uczelni?
– Trudno sobie wyobrazić, aby jedna z kluczowych gałęzi gospodarki miasta, czyli sektor edukacji, generujący 18% miejskiego PKB, nie znalazł się w strategii rozwoju Lublina – miasta akademickiego, w którym co szósty mieszkaniec jest studentem. Nie można zapominać, że uczelnie są także jednym z największych pracodawców w mieście. Zatrudniają bezpośrednio około 10 tysięcy pracowników. Do tego należy dodać całe zaplecze firm będących dostawcami usług dla tego sektora. Dzięki studentom i absolwentom szkół wyższych rozwija się lubelska gospodarka czy rynek nieruchomości. Wskaźniki ekonomiczne to jedno, ale pamiętajmy także o młodych ludziach, którzy tworzą atmosferę tego miasta, a przedstawiciele środowiska naukowego dzięki swojej pracy i odkryciom są znani na całym świecie.
A co miasto daje uczelniom? Jak wspomaga ich rozwój?
– Od kilku lat z sukcesem budujemy markę Lublina jako miasta akademickiego – inspirującego miejsca kształcenia młodych ludzi. Służą temu doraźne kampanie promocyjne w mediach adresowane do maturzystów z całej Polski, ale także długofalowe i stale rozszerzane projekty, takie jak Study in Lublin, których podstawowym celem jest zapewnienie stałego napływu cudzoziemców na nasze uniwersytety. W rezultacie, pomimo wyraźnego niżu demograficznego i spadku liczby kandydatów, jakie notują uczelnie w całym kraju, udaje nam się utrzymać jeden z najwyższych w Polsce wskaźników rekrutacji. Dodam, że większość działań prowadzona jest wspólnie ze wszystkimi uczelniami, a w Urzędzie Miasta Lublin od 5 lat funkcjonuje specjalna komórka, której zadaniem jest współpraca z otoczeniem akademickim i budowanie przewagi konkurencyjnej Lublina jako miasta akademickiego.
Szkoły wyższe to życie miasta, ale też jego zmora. Niedawno rozpoczęliśmy rok akademicki i w Lublinie znów korki. W okolicach uczelni nie da się zaparkować. Podczas juwenaliów hałas koncertów niesie się po całym mieście. Ma Pan jakiś pomysł na to, żeby obecność studentów nie była odbierana przez część mieszkańców jako uciążliwość?
– Studenci i całe środowisko akademickie niewątpliwie stanowią ważną część społeczności Lublina. Staramy się zrównoważyć potrzeby obu stron i szukać kompromisów, które przyniosą najlepsze rezultaty tak dla społeczności akademickiej, jak i dla pozostałych mieszkańców miasta. Biorąc pod uwagę komunikację w mieście, naszym zadaniem jest zmienić nawyki komunikacyjne i wybór sposobu przemieszczania się. Stawiamy na rozwój ekologicznej komunikacji, uwalniamy kolejne strefy od ruchu samochodowego. Realizowane obecnie inwestycje odciążają okolice Śródmieścia od ruchu tranzytowego. Jako alternatywę przemieszczania się samochodem proponujemy trzeci w Polsce pod względem wielkości system roweru miejskiego, obejmujący już blisko 90 stacji i 900 rowerów oraz coraz wygodniejszą i bardziej rozbudowaną sieć transportu publicznego, opartą na taborze elektrycznym. Jeżeli chodzi o dni kultury studenckiej i towarzyszące im koncerty, to od kilku lat staramy się przekonywać samorządy studenckie do wspólnego celebrowania tego wyjątkowego święta społeczności akademickiej na terenach miejskich predestynowanych do imprez masowych.
Lublin postawił na umiędzynarodowienie kształcenia. Dużo jeszcze możemy zrobić w tym kierunku? Jak daleko sięgają Pana plany i marzenia?
– Realnym założeniem jest, by jeszcze przed 2020 rokiem osiągnąć dwucyfrowy wskaźnik umiędzynarodowienia. Aby tego dokonać, muszą zostać spełnione pewne warunki. Przede wszystkim zauważamy konieczność zwiększenia zaangażowania uczelni w tworzenie kierunków anglojęzycznych, szczególnie w najbardziej popularnych obszarach kształcenia. Do tego dodałbym położenie większego nacisku przez uczelnie na aktywną rekrutację kandydatów za granicą. Dobrym przykładem jest tu Uniwersytet Medyczny, który odnosi na tym polu wyjątkowe sukcesy. Wsparcie ze strony miasta w tym zakresie stanowi program Study in Lublin, dzięki któremu kształtuje się w Polsce i za granicą obraz Lublina jako miasta akademickiego, przyjaznego studentom zagranicznym.
Czy fakt, że jest Pan naukowcem, nauczycielem akademickim, a w Pańskim otoczeniu znajduje się kilka osób z uczelni, pomaga czy przeszkadza w zarządzaniu miastem?
– Korzyści są obopólne. Obecność ludzi nauki w zarządzaniu miastem akademickim ma swoje niewątpliwe zalety, ponieważ w lubelskim środowisku naukowym jest dość dużo praktyków. Wielu lubelskich menedżerów rozpoczynało swoją karierę właśnie na naszych uczelniach. Dziś z powodzeniem łączą aktywność akademicką z działalnością samorządową czy biznesową. To pozytywnie wpływa na rozwój współpracy pomiędzy uczelniami a biznesem. Moimi doradcami są także ludzie nauki o dużym dorobku i doświadczeniu, które pożytkujemy dla dobra miasta.
Czy nauka jest w stanie odpowiedzieć na zapotrzebowanie gospodarki miasta i regionu? Jakie działania podejmuje miasto, aby te dwa obszary – naukę i biznes, administrację lokalną, gospodarkę komunalną – zbliżyć i zsynchronizować?
– W Lublinie są już widoczne przykłady tej współpracy. Autobus elektryczny, pszenica durum Lubelli, smartfon dla rolników, robotyka behawioralna plus cała branża biotechnologiczna. Stale rozbudowywane zaplecze naukowo-technologiczne, jak chociażby Ecotech Complex UMCS, powoduje, że ta kooperacja przechodzi na wyższy poziom, intensyfikuje się, a dzięki zmianie regulacji prawnych w zakresie innowacyjności polskich uczelni ma szansę na budowanie realnych przewag konkurencyjnych. Podejmujemy szereg działań na styku nauki i biznesu. Przede wszystkim działamy na polu sieciowania obu stron, tworząc między innymi klastry, a także promując lubelską myśl technologiczną i innowacyjną. Jestem przekonany, że główną rolą miasta jest budowa sprawnego systemu informacyjnego wokół ekosystemu, w którym współdziała lubelska nauka i biznes.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.