Algorytmem w żubra

Stanisław Kistryn

Gorące dyskusje wywołał ostatnio projekt nowego algorytmu finansowania podstawowej działalności publicznych szkół wyższych. W październikowym numerze „Forum Akademickiego” jego właściwości omawiała minister T. Czerwińska, a krytyce poddał prof. M. Szreder (Wprowadzamy algorytm projakościowy , FA 10/2016, s. 20, Więcej złego niż dobrego , s. 22). Podejmując dyskurs z krytycznymi wypowiedziami, chciałbym przedstawić argumenty, które skłaniają mnie do zajmowania stanowiska aprobującego proponowane zmiany i to w trybie jak najszybszym.

Premiuje zaangażowanie w badania

W moim przekonaniu proponowany algorytm wprowadza bezpośrednio dwie bardzo istotne (w pozytywnym sensie) zmiany, a pośrednio generuje równie ważną trzecią. I na tych efektach skupię się w dalszej części wypowiedzi. Podstawową i fundamentalną zmianą jest wprowadzenie w składniku kadrowym mnożnika związanego z kategoriami naukowymi jednostek uczelni. Do tej pory kategorie naukowe wpływały jedynie na finansowanie utrzymania potencjału badawczego, czyli tzw. dotacji statutowej, która w przypadku uczelni jest wielokrotnie (około 10 razy) mniejsza od dotacji podstawowej. Dopiero przy obecnym rozwiązaniu kategorie jednostek nabiorą odpowiedniej wagi, premiując uczelnie, których jednostki angażują się efektywnie w prace badawcze. Oprócz znanej i akceptowanej korelacji dobrych badań z dobrą dydaktyką, należy pamiętać, że w kontrakcie każdego pracownika naukowo-dydaktycznego zapisany jest obowiązek prowadzenia badań naukowych, więc wyniki tej pracy powinny rzutować na wysokość dotacji, z której tenże pracownik jest wynagradzany. Przyjęty sposób uśrednienia wskaźnika jakości także budzi kontrowersje, ale w moim mniemaniu taka forma obliczania sprzyja silniejszemu różnicowaniu jego wartości, co uważam za słuszne. Z tego samego względu sądzę, że przyjęcie wag dla poszczególnych kategorii, identycznych jak w algorytmie podziału dotacji statutowej, jest uzasadnione, jako sprzyjające pewnemu (wciąż niestety niezbyt silnemu) różnicowaniu jednostek i uczelni.

Jakość dydaktyki

Drugą istotną nowością jest wprowadzenie mechanizmu ograniczenia wzrostu wielkości składnika studencko-doktoranckiego jako funkcji liczby studentów poprzez mnożnik zależny od liczby studentów przypadających na jednego pracownika (SSR). Przyjęta nazwa tego mnożnika, wskaźnik jakości dydaktycznej, nie jest najszczęśliwiej dobrana, ale z pewnością niższa wartość stosunku SSR może sprzyjać poprawie jakości nauczania, podczas gdy jego duża wartość często prowadzi do stopniowego spadku jakości dydaktyki. Od dawna środowisko akademickie postulowało odejście od algorytmu motywującego do zwiększania liczby studentów. Teraz ten postulat zostaje spełniony. W proponowanym algorytmie optymalna wartość SSR (przy której składnik studencki jako całość przyjmuje maksimum) to około 13. Zauważmy, że wskaźnik jakości dydaktycznej oraz suma tzw. studentów przeliczeniowych są skonstruowane tylko częściowo z tych samych wielkości. W obu występują liczby studentów (w tym doktorantów) stacjonarnych. Przy sumowaniu ich mamy jednak dodatkowo wagi w postaci współczynników kosztochłonności oraz zwiększenie wagi doktorantów, czego nie uwzględnia mnożnik, w którym natomiast dolicza się studentów niestacjonarnych. Prowadzi to do interesujących efektów – dla uczelni o SSR wyższym od optimum opłacalne jest głównie zmniejszanie liczby studentów niestacjonarnych; nieco mniej wydajnym sposobem zwiększania wartości składnika studenckiego jest redukcja liczby studentów stacjonarnych na kierunkach o niskim współczynniku kosztochłonności (a tak się zwykle składa, że to na tych kierunkach studentów mamy najwięcej). Natomiast (dla uczelni o SSR nieco wyższym od optymalnego, około 14, a nawet 16) wciąż się opłaca zwiększać liczbę studentów o wysokiej kosztochłonności, a zwłaszcza doktorantów (otrzymujących stypendium!). I znów, zazwyczaj to kierunki o kosztochłonności powyżej 2 cierpią na silny niedobór studentów. Można więc zaryzykować twierdzenie, że działanie mnożnika faktycznie generuje impulsy do dokonywania zmian w pożądanych przez uczelnie kierunkach.

Pozostaje pytanie, dlaczego uczelnie, w których SSR jest już znacząco niższy od optimum, a więc potencjalnie mające możliwość realizowania wysokojakościowej dydaktyki, są karane za dojście do takiego stanu. Wiąże się z tym pokrewny problem: czy po dojściu do SSR około 13 nie jest wskazane dalsze redukowanie wartości tego wskaźnika. Algorytm mówi – nie, bo wtedy wartość składnika studenckiego zmaleje, a więc prawdopodobnie zmaleje też dotacja. Czy ewentualna poprawa jakości dydaktyki skłoni nas do zaryzykowania zmniejszenia dotacji, nawet w niewielkim stopniu? Bardzo wątpię, wszakże teraz też mogliśmy dążyć do zmniejszania liczby studentów. Mam jednakże nadzieję, że w dalszej perspektywie algorytm ulegnie ponownej modyfikacji w taki sposób, aby dla wartości SSR poniżej około 13 konstrukcja funkcji mnożnika rekompensowała (średnio) zmniejszanie liczby studentów i w efekcie wartość składnika studencko-doktoranckiego pozostawała z grubsza stała, do poziomu SSR około 10 czy nawet 8. Wtedy także pierwszy wspomniany powyżej problem zostałby rozwiązany.

Warto wspomnieć, że w omawianym algorytmie, dla uczelni w gestii MNiSW, stosunek udziału elementów związanych z kadrą (składniki kadrowy i badawczy) do tych związanych ze studentami (studencko-doktorancki i wymiany) jest jak 55 do 45, a w istocie nawet bardziej na korzyść kadrowego, bo liczba nauczycieli występuje poprzez SSR także w składniku studenckim. Jest to praktycznie identyczny stosunek jak w obecnie obowiązującym algorytmie: suma wag składników kadrowego, badawczego i uprawnień oraz połowy proporcjonalnego rozwoju to dokładnie 55, a studencko-doktoranckiego, wymiany i znów połowy proporcjonalnego rozwoju to 45. Nie jest więc uzasadnione twierdzenie, że któryś z elementów misji uczelni jest bardziej preferowany w obecnej propozycji. Tym bardziej, podkreślam, że nigdy nie postulowano zmniejszenia roli liczby studentów, jedynie odejście od premiowania zwiększania tej liczby.

Wymiana międzynarodowa

Przed omówieniem trzeciego, „indukowanego” efektu pozytywnego, jeszcze kilka dodatkowych uwag do propozycji. Aprobuję pozostawienie składnika wymiany ze stosunkowo niską wagą. Umiędzynarodowienie jest dla naszego systemu sprawą istotną, jego aspekty uwzględniane są i w czynniku kadrowym (wprost poprzez liczbę profesorów wizytujących, a implicite poprzez współczynnik potencjału – w kategoryzacji uwzględniono wiele elementów umiędzynarodowienia) i w badawczym (granty realizowane przez zespoły międzynarodowe), natomiast wymiana studentów, jako niepojawiająca się nigdzie indziej, została potraktowana jako osobny element i instrument wskazujący pożądane kierunki rozwoju. Składnik badawczy (de facto grantowy), jest moim zdaniem niekonieczny, jako ujęty w wynikach kategoryzacji, ale rozumiem jego obecność jako premiowanie projektów, zwłaszcza międzynarodowych (szczególnie Horyzont 2020). Wbrew niektórym opiniom uważam, że redukcja wartości stałej przeniesienia jest dobra, a wręcz za płytka. W szczególności wobec zastosowania „korytarza bezpieczeństwa”, redukującego potencjalne zmiany dotacji do najwyżej 5%, przejście od 0,65 do 0,50 nie wnosi zbyt wiele do wyliczeń. Dla algorytmu ograniczonego na końcu korytarzem kilkuprocentowej zmiany, stałą przeniesienia należałoby kompletnie zlikwidować (jak to miało miejsce w algorytmie dotacji statutowej). Natomiast ja rozumiem jej pozostawienie jako mechanizm uśredniający fluktuacje w skali 2-3 lat, w perspektywie gdy korytarz szczęśliwie kiedyś z algorytmu zniknie. Nawet w obecnie obowiązującym algorytmie zmiany dotacji w stosunku do roku poprzedniego nierzadko sięgały 3-4%, w obu kierunkach. W sytuacji wprowadzenia nowych mechanizmów kierunkujących działania uczelni, jeśli nie dozwoli się na nieco większe niż dotychczas zmiany wysokości dotacji, to reakcja będzie żadna. Dlatego 5% jest dla mnie wartością nie tyle odpowiednią, ile wręcz minimalną.

Ugryzienie żubra

I tu od razu wyrażam też mój negatywny stosunek do odkładania wprowadzenia algorytmu na przyszłość. Powiedzmy całkiem otwarcie – żadne ruchy dostosowawcze nie nastąpią, dopóki zmiany nie poczujemy. Jeśli zaanonsowane zmiany byłyby do wprowadzenia za rok, to skupimy się nie na działaniach przygotowawczych, lecz na dyskusji i przekonywaniu do modyfikacji projektu. Ja ujmowałem to nieco łagodniej, ale przytoczę w formie usłyszanej od pewnej Ważnej Osoby – [aby uzyskać efekt] „należy żubra ugryźć w…”, powiedzmy, obszar okołoogonowy.

Za ważny dla władz uczelni efekt wprowadzenia algorytmu uważam właśnie powyższe „ugryzienie”, które musi spowodować wewnętrzne dyskusje nad redystrybucją dotacji podstawowej na jednostki uczelni. Przeniesienie algorytmu w jego postaci „kanonicznej” na podział wewnątrzuczelniany jest praktycznie niemożliwe, a na pewno nie całkiem rozsądne. Korzystny jest efekt mnożnika w czynniku kadrowym, różnicujący silnie wydziały o różnej kategorii (w skali uczelni, po uśrednieniu ten efekt jest słabszy). Ale czy tak na pewno jest optymalnie? Jednak to mniejszy problem. Największym jest rozpiętość wartości SSR pomiędzy jednostkami. W przypadku Uniwersytetu Jagiellońskiego 12 wydziałów niemedycznych jako całość opisana jest wartością SSR równą 15,6. Natomiast rozrzut pomiędzy wydziałami sięga od 6 do 34. Jak sobie z tym poradzić? Naturalnie nikt nam nie bronił podjąć dyskusji znacznie, znacznie wcześniej. Ale „ugryzienie” nie pozostawia możliwości trwania w wygodnym status quo. Musimy się zmierzyć z różnorodnością misji i specyfiki wydziałów, ze zróżnicowaniem trybów i wyników prowadzonych badań, uwzględnić jakość dydaktyki i pracy naukowo-badawczej. Mam szczerą nadzieję i przekonanie, że pomoże nam to wydatnie usprawnić działania, poprawić efektywność pracy i osiągnięcia uczelni. I te odczucia dotyczą nie tylko (chociaż przede wszystkim) mojego uniwersytetu.

Prof. dr hab. Stanisław Kistryn, prorektor UJ ds. badań naukowych i funduszy strukturalnych, przewodniczący Uniwersyteckiej Komisji Nauki KRUP, członek zespołu ds. analizy systemów finansowania szkolnictwa wyższego i nauki MNiSW