Vangelis: Muzyka z nieba

Grzegorz Filip

Vangelis, grecki kompozytor muzyki rozrywkowej, został zaproszony przez Europejską Agencję Kosmiczną ESA, aby skomponował muzykę do wideo promującego misję Rosetta. Twórca przyjął propozycję, napisał jednak nie tylko krótki utwór, lecz także muzykę na całą płytę, o której za chwilę.

Rozpoczęta w 2004 roku misja Europejskiej Agencji Kosmicznej pod kryptonimem Rosetta polegała na posadzeniu próbnika na komecie Czurimow-Gierasimienko, fizyczne i chemiczne zbadanie jądra owej komety, zachodzących w niej procesów oraz scharakteryzowanie mijanych przez nią planetoid, by wyjaśnić tajemnice ewolucji Układu Słonecznego. Aby rozpędzić sondę – prostopadłościan o wymiarach 2,8 x 2,1 x 2 m, wyposażony w 32-metrowe „skrzydła”, czyli po prostu baterie słoneczne – trzeba ją było kilkakrotnie przeprowadzić w bliskim sąsiedztwie Ziemi i Marsa, wykorzystując ich grawitację. W roku 2014, po dziesięciu latach lotu, naszpikowany aparaturą badawczą, niespełna stukilogramowy próbnik Philae o średnicy ok. jednego metra, wykonany z włókna węglowego i aluminium, oddzielił się od Rosetty i wylądował na powierzchni komety. W jej otoczce znaleziono m.in. prosty aminokwas białkowy, pierwszy dowód istnienia białka w kosmosie. Sonda Rosetta jeszcze do niedawna towarzyszyła komecie, we wrześniu 2016 pozwolono jej spaść na jej powierzchnię, gdzie uległa rozbiciu.

Czurimow to odkrywca komety, Gierasimienko jest autorką zdjęć, na których ją znalazł. Kometa ma kształt gumowej kaczki do kąpieli (mniejsza głowa i większy tułów), jej największy wymiar wynosi ok. 4 km. Jest kometą okresową, co znaczy, że obiega słońce w regularnym okresie. Komety takie, na skutek częstych zbliżeń do Słońca, powoli się spalają i z czasem ulegają unicestwieniu.

Ciekawe jest to, skąd się wzięły nazwy sondy Rosetta i lądownika Philae. Otóż całej misji badawczej przydano otoczkę historyczno-kulturową. Badania pochodzenia komet, powiązań materii kometarnej z międzygwiazdową oraz ich znaczenia dla powstania Układu Słonecznego skojarzono z odczytywaniem hieroglifów. Rosette to egipski port, gdzie w roku 1799, w trakcie wyprawy Napoleona, odkryto stellę ze starożytnej świątyni pokrytą dwujęzyczną inskrypcją, po egipsku pismem hieroglificznym i demotycznym (uproszczonym) oraz w języku greckim. File zaś to wyspa na Nilu, ośrodek kultu Izydy. W 1819 roku przywieziono stamtąd do Anglii obelisk z inskrypcjami. Dzięki porównaniom zabytków z File i z Rosetty francuski egiptolog Jean-Francois Champollion nauczył świat czytać hieroglify.

Ale to nie koniec kulturowych odniesień misji kosmicznej Rosetta. Dla jej popularyzacji powstał sześciominutowy film Ambition (2014) Tomasza Bagińskiego, żadne tam dzieło, raczej dość naiwna zabawa efektami wizualnymi. Dziś zaś ukazuje się płyta Vangelisa, zatytułowana Rosetta , inspirowana misją.

Grecki kompozytor znany jest jako autor muzyki filmowej, m.in. do Blade Runnera , Rydwanów ognia (Oscar) czy obrazu 1492. Wyprawa do raju . Tworzy muzykę elektroniczną przy użyciu syntezatorów, nieobce są mu także duże formy z udziałem orkiestry symfonicznej, chóru i śpiewaków. Już kilka razy Vangelis komponował „muzykę kosmosu” i wydawał podobne płyty jak Rosetta , np.: Albedo 0.39 (1976) czy Mythodea (2001) z muzyką inspirowaną marsjańską misją NASA.

Na płycie Rosetta nie znajdziemy przebojowych tematów, jak w Rydwanach ognia , materiał muzyczny jest raczej impresyjny, ambientowy i stworzony wyłącznie na syntezatorach. Vangelis wykorzystuje schematy muzyczne kina SF, nawiązuje do muzyki Tangerine Dream, czerpie z amerykańskiego minimalizmu.

Co warto jednak zauważyć, krążek stanowi kompozycyjną całość: to nie trzynaście osobnych utworów, lecz opowieść muzyczna złożona z trzynastu płynnie połączonych części, powiązanych tematycznie. Znamy muzykę filmową Vangelisa, jest ona bogata brzmieniowo, zróżnicowana i wybitnie ilustracyjna, opowiada historie, przekazuje emocje. Podobne są moje wrażenia z przesłuchania Rosetty . Z typowo „kosmicznego” otwarcia, dostojnego i patetycznego, wyłania się prosty, czterodźwiękowy zaledwie temat na podbudowie basu, który w różnych wariantach będzie się przewijał do końca płyty. Temat komplikuje się melodycznie i brzmieniowo, zagęszcza, prócz efektów syntezatorowych zjawiają się organowe, wreszcie chóralne. W drugim utworze muzyka zaczyna opowiadać historię na liryczną nutę, tempo zwalnia, pobrzmiewają dzwonki, powraca główny temat w odległych przetworzeniach. Infinitude to już kawałek do zagwizdania, ale po chwili jego zapętlenie, uporczywe ostinato wyłania temat poboczny, ustępujący znów głównemu, tym razem w stylizacji na dziecinną kołysankę. Echa Steve’a Reicha posłyszymy w fortepianowym Exo Genesis , o dwóch konkurujących liniach melodycznych. Tytuł utworu Albedo 0.06 to aluzja do parametru określającego ilość światła odbijanego przez kometę Czurimow-Gierasimienko. Świadectwem muzycznego bogactwa jest kompozycja Sunlight z motywami dalekowschodnimi, z kolei Elegy z obojem (oczywiście wykreowanym przez syntezator) nawiązuje do muzyki baroku. Ale znajdziemy na tej płycie również oparty na znanym nam czterodźwięku walc, a w utworze Perihelion zabrzmi nam (nieprzypadkowo?) echo Mahavishnu Orchestra. Wyliczając nawiązania do tak odległych światów muzycznych wcale nie chcę sugerować eklektyzmu. Przeciwnie, płyta jest stylistycznie zwarta. Nawet utwór tytułowy, Rosetta , z pozoru odległy od kosmicznej tematyki, bo z tematem miłosnym jak z francuskiego melodramatu z lat sześćdziesiątych (ze smyczkami w tle i trąbką – a jakże!), daje się interpretować w kontekście kosmicznym. Gdy kompozytor miał cztery lata i grał w domu na pianinie, pytano, skąd się bierze jego muzyka. Odpowiedział kiedyś, wskazując na niebo: stamtąd!

Grzegorz Filip