Więcej odwagi intelektualnej

Rozmowa z prof. Tomaszem Dietlem z Instytutu Fizyki PAN i Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, byłym członkiem Rady Naukowej Europejskiej Rady do spraw Badań Naukowych (European Research Council)

Uważa się powszechnie, że zły stan naszej nauki, jej niska innowacyjność, a także mała liczba grantów ERC w porównaniu z innymi krajami europejskimi to efekt zbyt niskich nakładów na naukę.

Rzeczywiście, daleko nam ciągle do 2 procent PKB, co uważane jest za absolutne minimum. Jednak mówienie, że problemem jest tylko niskie finansowanie nauki, to zbyt duże uproszczenie, ponieważ zdobytych projektów ERC mamy mało nawet w stosunku do nakładów na naukę. Przypomnijmy, że powstanie ERC stanowiło szansę dla nowych, słabiej uprzemysłowionych krajów członkowskich UE, które miały mniejsze możliwości zdobycia dofinansowania w projektach aplikacyjnych. Nie wyznaczono tu żadnych obszarów badawczych, to naukowcy sami wyznaczają kierunki. Finansowanie zależy jedynie od całkowitej liczby wniosków złożonych w danej dziedzinie. W przypadku grantów ERC jak w lustrze odbija się więc poziom naukowy zarówno poszczególnych ośrodków naukowych, jak i kraju w dziedzinie badań podstawowych.

Uważa się też, że poza niskim finansowaniem nauki mała liczba grantów wynika z naszej słabości w tzw. umiejętnościach miękkich, to znaczy że nie potrafimy przygotować przekonującego wniosku. Tę opinię w jakiejś mierze potwierdza fakt, że mamy też mało przyznanych projektów, normując do cytowań prac polskich naukowców. To sugeruje, że powstaje u nas więcej wartościowych prac niż wynika to z liczby zdobytych grantów ERC.

Zatem powstałe właśnie Biuro ds. Doskonałości Naukowej PAN może zmienić tę sytuację.

W wielu krajach i uczelniach są takie instytucje, bo stawką są duże pieniądze – jeden projekt to od 1,5 mln euro dla trzydziestolatków do 2,5 mln euro dla profesorów – a co równie ważne, liczba zdobytych projektów ERC buduje prestiż potrzebny do przyciągnięcia zdolnej młodzieży i wybitnych naukowców. Biuro może pomóc wnioskodawcom przygotować projekt od strony formalnej oraz ułatwić konsultacje z członkami paneli ERC, którzy oceniają wnioski, oraz autorami projektu, który zdobył finansowanie.

System grantów ERC zbiegł się w czasie z powstaniem NCN i NCBR oraz stosunkowo łatwymi do uzyskania pieniędzmi z funduszy strukturalnych, przy zdecydowanie mniejszej konkurencji niż w przypadku ERC. Ponadto był to okres kryzysu i np. w Hiszpanii czy we Włoszech przy niemal zerowym lokalnym finansowaniu nauki tylko granty ERC dawały szansę na jej rozwój. Z kolei Szwajcaria, w której są najwyższe zarobki, stała się miejscem, do którego ściągali uczeni, by tam realizować swoje badania. Potem dołączyła Wielka Brytania, której uczelnie cieszą się ogromnym prestiżem. Między innymi z tych powodów część naukowców polskich realizuje projekty ERC za granicą.

Czy sądzi pan, że biuro uaktywni środowisko naukowe i będzie więcej złożonych wniosków i otrzymanych grantów ERC?

Nie liczyłbym na to, że zwiększenie liczby złożonych wniosków wpłynie automatycznie na wzrost liczby zdobytych grantów. Musi być więcej dobrych wniosków, a rolą biura byłoby eliminowanie słabych projektów. Na razie jest tak, że chcemy startować w pierwszej lidze, a zbyt często składamy wnioski na poziomie czwartej. To pokazuje, obok braku umiejętności miękkich, także niewłaściwe zarządzanie nauką, które dopuszcza do takiej sytuacji.

Dwadzieścia jeden grantów dla Polaków – promil wśród przyznanych – to wynik bardzo zły.

To bardzo duża porażka, także prestiżowa. Wcześniej mogliśmy się usprawiedliwiać, że mamy mało projektów europejskich, bo nasz przemysł nie jest dostatecznie rozwinięty, nie ma pieniędzy na finansowanie badań aplikacyjnych, ale jeśli chodzi o badania podstawowe, to jesteśmy silni. Tymczasem Stara Europa okazała się lepsza, a nasz poziom naukowy nie tak wysoki, jak nam się zdawało.

Często spotykam się z opinią, że nie bez powodu europejski program promujący mobilność naukowców nosi imię Marii Skłodowskiej-Curie. Wyjechała do Francji, bo w Polsce nie mogła studiować. Zatem jest to zachęta: „przyjedźcie do nas, u nas możecie robić badania w świetnie wyposażonych laboratoriach”. Rzeczywiście niektórzy członkowie paneli ERC chętnie przyznaliby środki polskim naukowcom, ale na badania realizowane za granicą. Nie chciałbym jednak, abyśmy to uznali za usprawiedliwienie braku naszych sukcesów w konkursach ERC.

Dlaczego wypadamy tak źle w konfrontacji z resztą Europy?

Nie dostajemy grantów nie tylko dlatego, że nie potrafimy prawidłowo wypełnić wniosku. Myślę, że znaczna część wysoko cytowanych prac uczonych polskich powstaje przy współpracy zagranicznej, a w Polsce jest zbyt mało silnych zespołów naukowych, które byłyby w jakimś zakresie tematycznym najlepsze na świecie, a pracujący w nich naukowcy rozpoznawalni jako twórcy nowej metody lub kierunku badań. W projektach ERC należy wykazać, że mam doświadczenie badawcze, jestem twórczy, a w przedstawionym projekcie chcę pójść inną ścieżką, stanąć w opozycji do tego, co jest, spojrzeć na jakiś problem od innej, dotychczas niedostrzeganej strony. To jest ryzykowne, dlatego potrzeba odwagi intelektualnej, by się z tym zmierzyć.

Istotne jest także, aby wnioskodawcy opublikowali wcześniej prace w czasopismach o zasięgu światowym, tak by recenzenci mogli ocenić ich wkład do nauki światowej i oddźwięk, z jakim się spotkały. Wiąże się to z ważnym zadaniem, przed którym stoją uczelnie i instytuty w Polsce – umiędzynarodowieniem. Dotychczas było ono rozumiane jako wysyłanie młodych naukowców czy studentów za granicę, ale obecnie oznacza więcej. Wyniki badań podstawowych powinny wnosić wkład do nauki światowej oraz rozwijać warsztat metodologiczny w kontakcie z osiągnięciami wiodących ośrodków na świecie. Wymaga to ich publikacji w recenzowanych czasopismach o zasięgu międzynarodowym, bez czego nie można myśleć o zdobyciu grantu ERC. Ponadto udział w globalnej walce o talenty wiąże się z przyjmowaniem studentów z zagranicy, a więc uczenia po angielsku oraz przygotowania administracji uczelnianych oraz fundacji finansujących naukę do obsługi obcokrajowców.

Warto też anegdotycznie zwrócić uwagę, jak ważne jest otoczenie nauki, w tym szybkość i skuteczność działania personelu technicznego i administracyjnego: kiedy naukowcy pochodzenia rosyjskiego dostali nagrodę Nobla za grafen, Rosja zaproponowała im bardzo duże pieniądze, byle tylko wrócili do kraju i tam pracowali. Odmówili, tłumacząc, że w Rosji każdy pomysł naukowy realizowałoby się kilkakrotnie wolniej, nawet przy większym finansowaniu.

Czy dodatkową kwestią nie jest hierarchiczność w nauce, ocenianie jednostek z punktu widzenia liczby, a nie jakości publikacji?

Hierarchiczność zawsze istniała, ale mądry mistrz powinien się cieszyć z sukcesów swojego ucznia, a nie obawiać konkurencji. Na świecie często ocenia się jakość zespołu badawczego po tym, czy młody człowiek może podczas dyskusji naukowej występować w opozycji do profesora. Takie postawy są promowane, ponieważ nauka wymaga szukania nowych rozwiązań, wychodzenia poza schematy.

Myślę, że coraz powszechniej dostrzega się fakt, iż duża liczba publikacji tworzy szum zagłuszający wartościowe osiągnięcia. Są przesłanki, by sądzić, że przy kategoryzacji jednostek naukowych w miejsce wskaźników ilościowych będzie oceniany wpływ kilku najlepszych prac na naukę światową i/lub rola jednostki w rozwoju gospodarczym lub społecznym, a także wielkość zdobytego dofinansowania pozabudżetowego, w tym z grantów europejskich.

Mimo barier oraz długiego czasu, potrzebnego aby je zlikwidować, patrzę optymistycznie w przyszłość, bo pokolenie młodych naukowców, trzydziesto-, czterdziestolatków jest już inne. Młodzi uczeni lepiej niż starsi koledzy znają języki, są obyci ze światem, przełamują schematy mentalne. Wiedzą, że nie powinni w tej samej uczelni czy instytucie wchodzić na kolejne stopnie kariery naukowej. Rolą nas, starszych kolegów, pozostaje pomagać, otwierać im ścieżki, by mieć potem satysfakcję z tego, że się rozwijają i mają większe dokonania naukowe od nas, a ich osiągnięcia i nazwiska są rozpoznawalne na całym świecie, co pozwoli im zgromadzić wokół siebie zdolną młodzież z wielu zakątków Polski i świata.

Rozmawiała Joanna Kosmalska