Uczony

Leszek Szaruga

W podłych czasach komunistycznych, będąc jeszcze uczniem szkoły średniej, uczęszczałem wraz z przyjaciółmi na wykłady publiczne w warszawskim Pałacu Kultury, wygłaszane przez specjalistów różnych dziedzin. Jeden z nich, który wywarł na mnie olbrzymi wpływ, wygłosił profesor Władysław Tatarkiewicz (1886-1980), autor zaczytywanej przez studentów trzytomowej Historii filozofii , postać otoczona powszechnym szacunkiem, wówczas już w podeszłym wieku, lecz zarazem człowiek wciąż aktywny. Rozważał on w trakcie tego wykładu kwestię i dziś przecież aktualną: rozróżnienie między pojęciami naukowca i uczonego. Naukowiec, tak to zapamiętałem, był dlań specjalistą poświęcającym się wyłącznie własnej dziedzinie, skupionym na niej i w zasadzie niepoświęcającym uwagi temu, co poza ową dziedzinę wykracza. Uczony natomiast to człowiek nauki mający co prawda swą specjalizację, ale baczący na to, co dzieje się w innych obszarach, o szerokim horyzoncie i wielu zainteresowaniach, daleko wykraczających nieraz poza to, czym się sam zajmuje. I gdy wyobrażałem sobie swoją przyszłość, zacząłem się przymierzać do drugiego z tych wzorców.

Tak się złożyło, że na swojej drodze życiowej spotykałem wielu uczonych, niektórzy z nich zresztą nawet nie byli, formalnie rzecz biorąc, naukowcami, bywało nawet, że nie legitymowali się nawet dyplomem ukończenia jakichś studiów, niemniej ich wiedza, zdolność orientacji w świecie i otwarcie na to, co się dzieje w nauce i kulturze, były imponujące. Zapewne, nie skupiając się na jednej tylko dziedzinie, wiedzę o pozostałych mieli do pewnego stopnia powierzchowną, niemniej przecież rozległą i pozwalającą widzieć zarysy tego, czego ogarnąć nie sposób: zarysy Całości.

Jednym z takich ludzi był wybitny eseista i literaturoznawca, zmarły niedawno Ryszard Przybylski (1928-2016), wyborny znawca twórczości Dostojewskiego i Mandelsztama, ale także poezji, w szczególności polskiej. Nie znaczy to, że w swej twórczości do tego się ograniczał, wręcz przeciwnie – literatura stanowiła dlań punkt wyjścia do własnej opowieści o świecie i ludzkiej w nim doli, o kondycji człowieka i zbiorowości, ze szczególnym uwzględnieniem kondycji Polski i Polaków. Z równą swobodą podnosił problemy uniwersalne – czy to śledząc dzieje Ojców Pustyni w V stuleciu, czy podnosząc, jak w Baśni zimowej , problemy starości i umierania – jak i kwestie szczegółowe, np. w Klasycyzmie czyli prawdziwym końcu Królestwa Polskiego , gdzie zastanawiał się, śledząc wypowiedzi wielkich poetów tego czasu, nad przyczynami upadku Rzeczypospolitej. Ta ostatnia książka, opublikowana w roku 1983, mimo iż traktuje o okresie rozbiorów, miała też w chwili publikacji swe znaczenie aktualne: był stan wojenny i przed literaturą stawały podobne zadania do tych, z którymi mierzyli się poeci doby klasycyzmu. Wskazując, że poeci ci stworzyli swoisty katalog wartości tożsamościowych, pisał: „Wartości te należało teraz uczynić powszechną własnością Polaków, ich chlebem powszednim, ich mitem, ponieważ stanowiły one o tożsamości ograbionego z państwa narodu”. Przy czym nie brakło tu i sądów natury ogólniejszej, jak choćby ten, mający moc aforyzmu: „Najbardziej śmiesznym i obrzydliwym przejawem upadku rozumu jest (…) wiara w rozum. Rozum nie ma prawa wierzyć, nawet w siebie”.

I może warto wspomnieć przy okazji, że niedawno profesor Marcin Król, rozważając kondycję człowieka współczesnego, przypomniał o tym, że nie należy pomijać faktu, iż o naszych postawach decydują też czynniki irracjonalne.

W 2001 roku pojawia się książka stanowiąca studium wynaturzonej władzy absolutnej – Sardanapal. Opowieść o tyranii . I znów można tu odnaleźć dający się odczytać w odniesieniu do współczesności, w kontekście kształtującego się dopiero po transformacji systemu politycznego wątek. „Sardanapal – pisze Przybylski – jest więc nigdzie i wszędzie”. I dodaje: „To tłumaczy dlaczego wszystkie teksty o Sardanapalu czytałem tak, jak niegdyś Albert Einstein czytał starodawne orędzie Lukrecjusza, który w trakcie lektury nagle zjawił się przed nim i zaczął snuć nieśmiertelną opowieść o kosmosie, o materii, o atomach. Żadnej obcości. Żadnego zaskoczenia. Tylko ostre światło mądrości z głębi czasów”. I wreszcie: „Tyrania jest wielkim wyzwaniem dla myśli i wyobraźni, ponieważ nic nie jest w stanie stłumić pychy i pazerności ludzi, którzy posiedli władzę, zwłaszcza jeśli uzyskali ją w wolnych wyborach”. Takiej władzy poświęcona jest kolejna książka wydana w roku 2009, a traktująca o systemie politycznym Rosji, niezależnie od formalnego ustroju tego państwa – Uśmiech Demokryta : „Chyba nie trzeba przypominać najazdu gazetowych informacji, że Moskwa ponownie ma cara i nazywa się on Prezydent”.

Ścieżka, którą prowadzi czytelnika Przybylski jest tą, która wyznacza drogę człowieka od samego początku: to droga mitów i baśni, ale też droga rozumu i wyobraźni, wiedzy i intuicji, nakładających się na siebie blasków oświecenia, olśnienia i objawienia: ku drugiemu człowiekowi i jednocześnie ku sobie samemu. To właśnie droga uczonego.