Ethos uczonego na rozdrożu

(fig)

W kwartalniku „Ethos” (nr 112, październik – grudzień 2015) natrafiłem na rozprawę Artura Andrzejuka Na rozdrożu, czyli historyk filozofii o ethosie pracownika naukowego .

Autor, który jest profesorem na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej UKSW, omawia dawniejsze i dzisiejsze zalecenia etyczne dla uczonych i pracowników nauki, dzieląc je za schematem Dobrych obyczajów w nauce na kilka grup: uczony jako sługa prawdy, twórca, nauczyciel i mistrz, recenzent i ekspert.

„Prawdziwy kryzys nauki to kryzys prawdy” – powiada prof. Andrzejuk, dostrzegając, że dziś wielu naukowców nie chce mówić o prawdzie. Ukrywają oni własne stanowisko „za parawanem literatury przedmiotu i wyników badań”, uciekają „od przedmiotowego uprawiania określonej dyscypliny w jej metaprzedmiotowe ujęcia”, własne poglądy prezentują najwyżej w przyczynkach. Modny stał się sceptycyzm.

Relacja mistrz – uczeń doznaje w masowym uniwersytecie uszczerbku. Mimo że uczony pozostaje w społeczeństwie powszechnym autorytetem, wzniesiono „mur nieufności i ostrożności między profesorami a studentami”. Stało się tak na skutek prawnego przeregulowania tych relacji, ich sformalizowania i komercjalizacji. Porzucenie egzaminów ustnych na rzecz testowych, które nie sprawdzają „myślenia, umiejętności ani wiedzy, pojmowanych jako sprawności ludzkiego intelektu” jest wyrazem nieufności do egzaminatora.

Autor artykułu dostrzega sprzeczność między tendencją do „grupowania wokół siebie adeptów nauki” (co zalecają Dobre obyczaje w nauce ) a otwartymi konkursami na stanowiska i naciskiem na mobilność. Przy mobilności oznaczającej nie tyle szerszy dostęp do stypendiów, ile częste przenoszenie się z miejsca na miejsce, „ani profesor nie będzie miał swoich uczniów, ani uczeń nie będzie mógł mieć swojego mistrza”.

Prof. Andrzejuk zadaje pytanie: „Czy pracownik naukowy pozostanie wolnym sługą prawdy i odpowiedzialnym mistrzem, czy też bezwolnym i bezmyślnym urzędnikiem biurokratycznej machiny «transferu wiedzy»?”. Wynika ono ze zderzenia dwóch wizji organizacji nauki europejskiej: platońskiej (dziś przeważającej), z jej dążeniem do maksymalnego uregulowania prawnego, i arystotelesowskiej, która nie negując wprowadzenia zasad, „zwraca uwagę na moralność ludzi budujących organizację” i jej dostosowanie do lokalnych warunków. Autor postuluje wprowadzanie do prawa krajowego w Polsce zasad określonych w Europejskiej Karcie Naukowca, głoszącej „starogrecką jeszcze zasadę bezinteresownego poszukiwania prawdy naukowej, traktowanej jako wartość autoteliczna”.

(fig)