Nie było tak źle
Trochę faktów i statystyki. Uwagi i polemika do wypowiedzi p. ministra A. Bobko o NPRH
Wydawało mi się, że działalność odwołanej Rady NPRH to już „niegdysiejsze śniegi” i możemy – jej członkowie – zająć się z powrotem swoją pracą. Ponieważ jednak w wypowiedzi prof. Aleksandra Bobko, sekretarza stanu w MNiSW, opublikowanej w kwietniowym numerze „Forum Akademickiego”, znalazły się prawie same nieprawdziwe informacje bądź nieścisłości, muszę (świadomy, że „nieobecni nie mają racji”) jeszcze raz, niestety, zabrać głos w tej sprawie.
1. Pan Minister powtarza anonimowy zarzut o braku przejrzystości. Jednak fakt, iż ogłoszone nowe zasady nowej Rady klonują zasadniczo rozwiązania bądź postulaty odwołanej Rady (pomijam decyzję o rezygnacji z modułu „Rozwój”, którą uważam za błędną – bo utrudniającą rozwój innowacyjnej polskiej humanistyki – ale jednak nie za katastrofalną), świadczy raczej o poprawności przyjętych przez nas zasad procedowania.
2. Pan Minister błędnie informuje, że Rada NPRH „dodawała punkty niektórym projektom”. Pragnę oświadczyć, że Rada NIGDY NIE KORYGOWAŁA OCEN RECENZENTÓW.
3. Niekiedy jedynie Rada nie rekomendowała MNiSW wniosków wysoko ocenionych przez ekspertów. Stało się tak m.in. w przypadku wspomnianym przez p. Ministra, i tu MNiSW przyjęło faktycznie nasze uzasadnienie braku rekomendacji.
4. Nie jest prawdą, że „środki NPRH trafiały w olbrzymiej mierze do trzech ośrodków”. Zabiegaliśmy o przyjęcie takich kryteriów, które pozwalałyby wyłonić projekty najlepsze, niezależnie od miejsca urodzenia czy zatrudnienia wnioskujących. Wśród laureatów rysuje się faktycznie niewielka przewaga wniosków osób zatrudnionych w UW, UJ, UAM i PAN – są to jednak (chyba nieprzypadkowo?) liderzy ocen parametrycznych MNiSW. Nie można mówić wszakże o żadnej hegemonii. Laureaci konkursów rekrutują się kolejno z 13 (w 1a), 9 (w 1b), 9 (w 2a), 20 (w 2b), 23 (w 3a), 9 (w 3b) ośrodków. Zatem ta uwaga p. Ministra brzmi niepokojąco. Mam nadzieję wszakże, że obecny przewodniczący Rady, będący skądinąd równocześnie wiceprezesem FNP, agencji kierującej się dewizą, by „wspierać najlepszych, aby mogli stać się jeszcze lepsi”, nie doprowadzi do sytuacji, w której o dofinansowaniu będzie decydowało miejsce zatrudnienia, a nie jakość projektu.
5. Nie jest też prawdą, że „wśród beneficjentów dominowali filolodzy”. Można mówić jedynie o relatywnej przewadze, pamiętając przy tym, że udało się przeprowadzić po jednym konkursie w każdej „kategorii”. Jeśli nawet zaliczyć do „filologicznych” wszystkie projekty zgłaszane na wydziałach i w jednostkach filologicznych (a warto pamiętać, że mamy bodaj kilkadziesiąt specjalności filologicznych, w ramach których powstawały projekty o nierzadko interdyscyplinarnym czy ogólnoteoretycznym charakterze), to w konkursie 1a do „filologicznych” zaliczyć można 9 (na 29), w 1b – 5 (na 18), w 2a – 9 (na 18), w 2b – 4 (na 35), w 3a – 21 (na 80), w 3 b – 2 (na 15).
6. Prawo do wyrażenia „konsternacji” (na wyniki konkursów) pozostawiam samym skonsternowanym. Nie jest jednak prawdą, iżby dla Rady „nowoczesność” była ważniejsza „niż nasza tradycja humanistyczna”. Jeśli bowiem przez „nowoczesność” rozumieć – jak to się zazwyczaj czyni – problematykę od końca I wojny do dziś (z włączeniem nawet wszystkich prac teoretycznych czy ogólnofilozoficznych), to proporcje wypadają prawie jak 50:50.
7. Napisałem na początku, że prawie wszystkie informacje są nieprawdziwe. Z jednym wyjątkiem: koszty obsługi NPRH rzeczywiście „były bardzo niskie”, stanowczo za niskie, by można było zapewnić w pełni zadawalającą organizację wszystkich konkursów. Nie wiedzieliśmy wprawdzie, że było to tylko ok 600 tys. zł, ale wiedzieliśmy bardzo dobrze, że pracujemy w Radzie – jak to mówiono w czasach PRL-u – w czynie społecznym. Może warto poinformować ewentualnych zainteresowanych, że przez pierwszy rok naszej pracy dostawaliśmy symboliczne wynagrodzenia za sam udział w comiesięcznych posiedzeniach. Od połowy drugiego roku (nasza kadencja przetrwała 1,5 roku) nieco więcej, ale i tak były to kwoty (przeciętnie) parusetzłotowe miesięcznie. Uwaga p. Ministra świadczy o dostrzeżeniu tego istotnego dla dobrego funkcjonowania NPRH problemu. Mogę tu jedynie życzyć członkom obecnej Rady, by za swą pracę (ciężką, czasochłonną, odpowiedzialną i bardzo niewdzięczną) otrzymywali wreszcie wynagrodzenie porównywalne do wynagrodzenia członków Rad agencji grantowych, takich np. jak NCN.
Wszystkie w/w dane są do policzenia w kilkanaście minut na podstawie dostępnych na stronie MNiSW list rankingowych. Nie bardzo więc rozumiem powód tak daleko idącego zniekształcania statystycznych danych i faktów. Chyba, że jest nim potrzeba merytorycznego uzasadnienia decyzji czysto politycznej. Takie uzasadnienie jednak nie istnieje. A polityczną decyzję MNiSW miało oczywiście pełne prawo podjąć.
Podsumowując: dłużej klasztora, niźli przeora (oby). Zmieniają się składy Rady, jej przewodniczący, zmieniają się nieco koncepcje Programu. Najważniejsze przecież jest to, by NPRH zdołał przetrwać wszelkie zawirowania politycznych przemian. Życzę szczerze nowej Radzie i jej Przewodniczącemu powodzenia i wytrwałości w realizacji zadań służących dobru i rozwojowi polskiej humanistyki.