Bolesław Prus jako propagator higieny i zdrowia

Andrzej Malinowski

Aleksander Głowacki (1847-1912), herbu Prus, urodził się niedaleko Hrubieszowa. Był znanym pisarzem, literatem, dziennikarzem doby pozytywizmu. Ranny w powstaniu styczniowym i osadzony w więzieniu w Lublinie, ukończył znane lubelskie gimnazjum w 1866 roku razem ze znanymi w naszej historii kolegami. Jednym z nich był Karol Jonscher (senior), urodzony w 1850 r. syn pastora, który kończył studia w Szkole Głównej, następnie na Uniwersytecie Warszawskim. Odbywał praktykę w Wiedniu, a w 1873 r. zamieszkał w Łodzi, podejmując działania na rzecz poprawy warunków sanitarno-higienicznych i zdrowotnych. Był współorganizatorem Komitetu Pomocy Biednym, który przekształcił się w Łódzkie Chrześcijańskie Towarzystwo Dobroczynności. Został prezesem tego Towarzystwa w 1905 r. Jeszcze w 1886 r. współtworzył Łódzkie Towarzystwo Lekarskie, którego prezesem został w 1899 r., był także twórcą Łódzkiego Oddziału Towarzystwa Higienicznego i Towarzystwa Pogotowia Ratunkowego. Brał udział w tworzeniu szpitala dziecięcego – Szpital Anny Marii – obecnie doktora J. Korczaka. Zajmował się krzewieniem higieny wieku niemowlęcego i dziecięcego. Otoczył opieką lekarską najbardziej potrzebujących robotników, dla których był projektodawcą utworzenia szpitala, który wybudowano w latach 1882-1884 (obecnie szpital im. Dr. K. Jonschera). Był współorganizatorem szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych „Kochanówka” (1902) – obecnie szpital im. Dr. J. Babińskiego. Umarł w 1917 r. i pochowany został na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej w Łodzi.

Kolejnym zasłużonym kolegą z czasów szkolnych był Julian Ochorowicz (1850-1917), filozof, psycholog zajmujący się problemem więzi międzyludzkiej, rzecznik związków psychologii z medycyną. Wymienić też wypada następnego kolegę okresu szkolnego, Adolfa Suligowskiego (1849-1932), znanego prawnika i ekonomistę, a w końcu Aleksandra Świętochowskiego (1849-1938), znanego filozofa, publicystę, wybitnego ideologa pozytywizmu w Polsce. Poza sukcesami pisarskimi należy odnotować jego zaangażowanie społeczne i publicystyczne w kwestiach higieny społecznej i zdrowia publicznego. Propagował w artykułach prasowych wodociągi, kanalizację w miastach, również łaźnie i właściwą dietę. Zwalczał nałóg nikotynizmu i alkoholizmu, popierał sport i gimnastykę. Władze carskie niechętnie powoływały do życia w Kongresówce towarzystwa naukowe, ale wyraziły zgodę na utworzenie w 1898 roku Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego.

Nieszczęście próżniactwa

Prus był jego współzałożycielem i członkiem zarządu. Jego imię nosiło powstałe w 1908 roku Towarzystwo Higieny Praktycznej. W artykule pt. Ludzie i duchy opiewał geniusz higieny, pisząc „że każdy naród ma swoje ulubione dolegliwości i lekarstwa na nie”. Amerykanin robi wynalazki, Anglik tworzy prawa, Francuz zmienia konstytucję, Prusak ścieśnia swobody, zaś dystyngowany Warszawiak śpiewa: „My tam czasem dzień i noc, choć bieda, to hoc! hoc!”. Czytelników prac naukowych jest niewielu i ich liczba jest mała, ale setki dzieł beletrystycznych czytają dziesiątki tysięcy ludzi. Prus sądził, że powieści, nowele, dramaty i felietony są czytane, stąd warto je pisać do tygodników, „kurierów” czy miesięczników, wzmacniając działy wiedzy i stan wiedzy społeczeństwa. Konkludując, że praca dla nauki nie daje pieniędzy, a ci, którzy mają pieniądze, nie chcą pracować dla nauki, pisał: „Tak czy siak, z ryby nie będzie rak”. Wiedzę należy wzmacniać tak, aby kiełkujące nasiona cywilizacji wydały plon odpowiedni potrzebom kraju. Nasz naród nie zalicza się do pracowitych. Dyskutuje się, ile winno być świąt wolnych od pracy, a ile dni należy pracować. W XIX w. na naszych ziemiach było 236-237 dni roboczych. Lud francuski, angielski, niemiecki pracuje ponad 300 dni rocznie. W Galicji, wg Kaczkowskiego, pracuje się 200–250 dni. Roczna wytwórczość angielska przewyższa polską o 20-50%. Zatem nie można się dziwić, że zachodnia Europa idzie naprzód, rośnie w dobrobyt, gdy my zostajemy coraz bardziej w tyle. Prus pyta, czy sąsiedni Niemcy nie zdruzgoczą nas wówczas samą potęgą nagromadzonych kapitałów i swą cywilizacją. Nasz chłop, obok próżniactwa, ma brak samodzielności, przedsiębiorczości, chęci podjęcia jakiejkolwiek pracy poza rolnictwem. Zdaniem Prusa owo „próżniactwo” nie jest winą chłopów, ale ich nieszczęściem. Chłopi są wątli, słabi, nie mają zdrowia i sił, co objaśnia przyczyny lenistwa. W przybliżeniu cytowanego przez Prusa Kaczkowskiego naród nasz stanowi grupa około 2 milionów mieszczan i niemal 6 milionów chłopów. Ci ostatni spożywają znacznie mniej pszenicy niż mieszczanie, produktów zwierzęcych, w tym mięsa i słoniny, masła i mleka czy nabiału. Natomiast chłopi zjadają dwukrotnie więcej kartofli. Żywność chłopska jest wyjątkowo jałowa. Chłopi pracujący we dworach, czy osiadli w miastach są zdrowsi i silniejsi, tak jak i ci służący w wojsku. W porównaniu z nami Anglicy spożywają 18 razy więcej mięsa, 5 razy więcej mleka – to ludność chłopska, ale i ludność miejska, spożywa 2,5-krotnie mniej mięsa. Prus pisał, że polepszenie położenia ludu polskiego może uczynić ludzi zdrowszymi i silniejszymi, może podnieść długość życia.

Hasłem naszej epoki – rządów, socjologów jest poprawienie bytu materialnego ludu. Naczelnym badaniem w tym kierunku jest określenie zróżnicowania bytu materialnego różnych środowisk w kraju. Prus opisywał skutki stratyfikacji społecznej w perspektywie historycznej – podział na klasę rządzącą i panującą oraz na warstwę chłopską. Mówiono wówczas „chłop to nie człowiek” czy też „chłopstwo nie obywatel kraju”. Taka tradycja zaowocowała biernością dużej części chłopstwa w powstaniu styczniowym. Powstała w naszej historii przepaść między „panami” a „niewolnikami”. Kres tym podziałom przypadł na przełom XVIII i XIX w., ale nierówności majątkowe i kulturowe pozostawały.

Plemię najwątlejsze

Oświata i prasa stopniowo kształtowały świadomość, ale przemiany zachodzące w kraju były niewystarczające. Brak warunków, by chłopi mogli się stać mieszczanami, otworzył możliwości przed osadnikami niemieckimi, którzy stanowili 4,3% ludności i głównie tworzyli przemysł, gdy 13,4% ludności kraju stanowili Żydzi, którzy w swych rękach skupiali handel i drobne rzemiosło. Ludność ta po części wchodziła w skład naszej inteligencji, która w Polsce była nieliczna i niezbyt twórcza. Nasza produktywność naukowa, techniczna, artystyczna, literacka nie odgrywała w Europie żadnej roli. Brakowało naszych pierwszoplanowych prac naukowych w dziedzinie filozofii, matematyki, przyrodoznawstwa, Polacy nie byli twórcami wynalazków. Teza o wyradzaniu się Polaków związana była z tym, że nasza ludność źle się odżywiała i od dziecka była obarczona pracą. W „Głosie” nr 12 z 1886 r. Jan Ludwik Popławski w artykule Ciekawe fakty ukazał to, że poborowi z Kongresówki mają najniższą wysokość ciała w całym Imperium Rosyjskim. Podobne stwierdzenia A. Syrniewa (1886) czy D. Anunina (1889) stały u podstaw tezy degeneracyjnej o wyradzaniu się Polaków, jako skutku m.in. utraty państwowości.

W tej dziedzinie Prus (1886) pisał, że Polacy w Austrii stanowią plemię najwątlejsze, dla którego nawet trzeba było obniżyć normę wzrostu poborowych. Na 1000 mężczyzn stających do poboru zdatność do wojska wykazywało 271 Węgrów, 208 Niemców, 171 Rusinów (Ukraińców) i tylko 102 Polaków. Zły stan poborowych, galicyjskich Polaków wiązał Prus z niedożywieniem wykazywanym w tym czasie przez wielu autorów. Dwa lata później Władysław Wścieklica (1888) ogłosił pracę pt. Czy się wyradzamy? Stan sił fizycznych i zdrowia ludności Galicji i Królestwa Polskiego w porównaniu z innymi krajami wschodnio i zachodnioeuropejskimi skreślony na podstawie cyfr poboru wojskowego . Poglądy Prusa i Wścieklicy były zbieżne, ale właściwie tylko ten ostatni wszedł do kanonów rozważań nad wysokością ciała poborowych. Nieco później J. Matiegka, opisując fizyczne właściwości Czechów, podkreślał ich urodę i stwierdzał słabą budowę ciała Polaków. Również lekarze społecznicy, a nawet politycy jak J. Piłsudski czy W. Witos, ubolewali nad wątłością budowy polskich poborowych i żołnierzy. W opisywanym okresie żołnierze Stanów Zjednoczonych mierzyli ok. 170 cm.

Jak pisał prof. Maciej Demel: „Na starym cmentarzu powązkowskim w kwaterze 209 przyciąga uwagę wielki grobowiec z patetycznym napisem: ‘serce serc’ i drobną figurą dziecka, doskonałą w swej ekspresji”. U stóp tej mogiły położono po latach piękny żeton z podobizną Prusa – odznakę Towarzystwa Higieny Praktycznej.

Emerytowany prof. Andrzej Malinowski, senior Instytutu Antropologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu