Egalitaryzm nade wszystko

Roman Kaliszan

Według mojego rozeznania, także międzynarodowego, w zakresie zarówno nauk ścisłych, jak i biomedycznych, Narodowe Centrum Nauki rozdziela środki na badania poznawcze podobnie jak inne tego rodzaju instytucje w Unii Europejskiej. Nie wiem, czy to jest wielki komplement, bo głównym motywem działania naukowych grantodawców powinno być aktywne podnoszenie poziomu prac badawczych. Tymczasem unijna biurokracja, w tym NCN, troszczy się przede wszystkim o swoje bezpieczeństwo, rozumiane najprościej jako nienarażanie się na podejrzenia o jakąkolwiek decyzyjność, preferencje tematów, a już w żadnym przypadku – preferowanie indywidualnych, nawet najbardziej uznawanych naukowców. Nie mam najmniejszych podejrzeń, że obecnie można dostać grant z NCN dzięki protekcji, „po kumotersku”. Eliminacja nepotyzmu jest oczywiście chwalebna, ale sama przez się nie jest przecież misją takich instytucji, jak NCN.

Decyzje komisji tematycznych NCN o przyznaniu finansowania poszczególnym wnioskodawcom bazują w praktyce wyłącznie na ocenach recenzentów. Przy najlepszych intencjach kilku (nawet pięcioro!) recenzentów nie jest jednak w stanie przedstawić obiektywnej, porównywalnej oceny punktowej. Niech się wypowiedzą statystycy, ale zauważę tylko, że według wymogów EBM (tzw. medycyny bazującej na faktach) znamienna ocena porównawcza dwóch preparatów tego samego środka leczniczego wymaga danych pomiarowych z eksperymentów klinicznych na co najmniej 20 pacjentach. Ciekawe ile recenzji należałoby pozyskać w celu obiektywnego porównania kilkudziesięciu wniosków grantowych? No tak, ale przecież wszystkie instytucje grantowe na świecie stosują procedurę recenzencką – niektóre same wyszukują kandydatów na recenzentów, inne proszą o sugestie wielu (np. 10 w Belgii) specjalistów. Pytanie, jak są traktowane wpływające recenzje? Najłatwiej jest traktować wszystkie jednakowo i tak się zwykle robiło na zasadzie (milczącego) przyzwolenia przewodniczącego i członków komisji NCN. Zwłaszcza jeśli przewodniczącym był nieco nieporadny, chociaż często uznany naukowiec, a wśród członków znalazł się dominujący krytyk wnioskodawcy (chociaż często niezbyt uznany naukowiec). Anegdotyczny jest przykład jednego z konkursów MAESTRO, kiedy spośród ok. 30 wniosków przyznano ostatecznie… jeden (!). Czyli para poszła w gwizdek. Przedstawiciel władz NCN próbował robić dobrą minę do złej gry, wypowiadając się, że Instytucja nie marnuje pieniędzy na słabe wnioski. Pycha raczej nie na miejscu, bo NCN ma za zadanie rozdzielać fundusze, które rząd przeznaczył na rozwój polskiej nauki w jej aktualnym stanie, żeby ten stan w miarę polskich możliwości poprawiać. NCN zachował się jak przysłowiowy komendant posterunku policji, który nie chciał przyznanego dodatkowego etatu stróża porządku, tłumacząc, że to nie podniesie stanu bezpieczeństwa podległego rejonu, jak sądzili przełożeni. Na szczęście, NCN uczy się na błędach i w ostatnim MAESTRO „przyrodniczym” przyznano „aż” cztery granty.

Właśnie największe kłopoty są z oceną przez recenzentów projektów „mierzących wyżej” niż ich (czyli: recenzentów często z niezbyt renomowanych instytucji) status naukowy. Dlatego nie można się dziwić, że łatwiej uzyskać za 100 euro rozsądne oceny w konkursach dla młodych naukowców, jak PRELUDIUM, a najtrudniej w przypadku MAESTRO. W konkursach najwyższej rangi egalitaryzm nie jest do utrzymania. Uznani, z dobrze udokumentowanym dorobkiem naukowcy lepiej rokują na właściwe spożytkowanie dużych grantów niż subiektywnie i/lub mało kompetentnie oceniani autorzy wniosków nierealistycznych, opartych niekiedy tylko na modnych hasłach. Tutaj nie należy lekceważyć rozsądnie, porównawczo traktowanych kryteriów naukometrycznych. Oczywiście cytowań czy indeksu H onkologa-klinicysty nie da się porównać z cytowaniami np. zoologa, ale już z innymi klinicystami można. Trzeba jednak mieć odwagę decyzji. Pewnie najlepiej byłoby, gdyby przewodniczący komisji ekspertów byli ludźmi zorientowanymi w stanie nauk w danej dyscyplinie konkursowej i mieli cechy zdecydowanych menedżerów. Mam wrażenie, że tak działa selekcja w sportach „niewymiarowych” (piłka nożna) i tacy są redaktorzy wysoko cenionych czasopism naukowych. Podejmują często decyzje dość arbitralnie, ale wydawca im ufa i pilnuje jakości wykonywanego dzieła. W NCN praktyka naukowego egalitaryzmu nikogo nie narazi na ostracyzm, ale też nie spowoduje skoku rozwojowego polskiej nauki.

Prof. dr hab. Roman Kaliszan, członek rzeczywisty PAN, Gdański Uniwersytet Medyczny