Przekleństwo egalitaryzmu

(fig)

Przyszłości humanistyki poświęciła redakcja „Ethosu” najnowszy zeszyt pisma (nr 109, styczeń-marzec 2015). Wybieram tekst brytyjskiego konserwatysty Rogera Scrutona zatytułowany krótko: Koniec uniwersytetu. Uniwersytety zwracają się przeciwko kulturze, która je stworzyła – powiada filozof, dostrzegając „niebezpieczeństwo oderwania uniwersytetu od jego społecznego i moralnego celu, polegającego na przekazywaniu zarówno pewnego korpusu wiedzy, jak i kultury, która pozwala ów korpus wiedzy rozumieć”.

Cel ten przez wieki się nie zmieniał. W Grecji akademia rozwijała cnoty obywatelskie, w średniowieczu krzewiła kult religijny i edukację moralną, nawet uniwersytet epoki oświecenia „nie poluzował moralnych cugli”, a za czasów kardynała Newmana produkował gentlemanów. Dziś uniwersytet nie tworzy elit społecznych, „zmierza do zadbania o to, by elity odeszły w przeszłość”. Przeszedł ewolucję od ekskluzywnego studiowania „szlachetnych głupot” do inkluzywnego szerzenia wiedzy użytecznej w dalszym życiu.

Odwiedzającego amerykańskie uniwersytety uderzają praktyki usuwania książek z sylabusów ze względu na polityczną poprawność oraz różne formy cenzury skierowanej przeciwko studentom i wykładowcom. Dotyczy to obszarów wrażliwych (rasa, płeć, stosunki społeczne). Owszem, przedmiotem studiów na wydziałach humanistycznych pozostaje kultura Zachodu. „Celem nie jest jednak zaszczepianie tej kultury, lecz jej odrzucenie – przebadanie jej pod kątem wszystkich grzechów, które popełnia przeciwko światopoglądowi egalitarnemu”. Dawne programy nauczania podtrzymywały podobno formy wykluczenia i dominacji, utrwalały hierarchie i różnice. Dzisiejsze mają dowieść, że w kulturze Zachodu „nie tkwi żaden głębszy sens poza obroną władzy, której trwaniu [ona] służyła”. „Zamiast przekazywać kulturę, uniwersytet istnieje więc po to, by ją dekonstruować (…) i po czterech latach trwonienia możliwości intelektualnych studenta pozostawić go z poglądem, że dopuszczalne jest wszystko i że nic nie ma znaczenia”. Studenci muszą „zaakceptować fakt, że celem ich wykształcenia nie jest przyjęcie tej kultury w spadku, lecz podanie jej w wątpliwość”.

Ideologią współczesnego uniwersytetu jest obsługa wszystkich bez względu na ich zdolności i dążenie ku społeczeństwu pozbawionemu różnic. „Proponuje się im [młodzieży] – pisze Scruton – rytuał przejścia do kulturowej nicości, gdyż jest to jedyny sposób na osiągnięcie celu, którym jest egalitarność”.

Stwierdziwszy nieuleczalne zepsucie instytucji uniwersytetu (któremu nie możemy już powierzyć naszej kultury wysokiej) i powołując się na doświadczenie podziemnych seminariów w Pradze, w okresie komunistycznym, w których brał udział przez dziesięć lat, Roger Scruton proponuje rozpoczęcie pracy u podstaw. Wiedzę można przekazywać gdziekolwiek – powiada. Wystarczy niewielka liczba książek, „które wytrzymały próbę czasu”. „Wymaga to nauczycieli mających wiedzę i studentów pragnących tę wiedzę zdobyć. I wymaga to nieustannych prób wyrażania tego, czego się nauczyliśmy, czy to w pracach pisemnych, czy w spotkaniu twarzą w twarz z krytykiem”. Nie potrzeba wielkich nakładów i skomplikowanej infrastruktury. Czy rzeczywiście zostaniemy do tego zmuszeni?