Marzy nam się uniwersytet - Rozmowa z dr. hab. inż. Zygmuntem Bąkiem, prof. AJD, rektorem Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie

Rozmowa z dr. hab. inż. Zygmuntem Bąkiem, prof. AJD, rektorem Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie

Akademia im. Jana Długosza była główną inicjatorką poświęcenia roku 2015 Janowi Długoszowi.

Nazwa Akademii nie jest przypadkowa. Jan Długosz urodził się w miejscowości Brzeźnica, około 40 km od Częstochowy. W tym roku przypada 600. rocznica jego urodzin. Dokładna data nie jest znana, bo w tamtych czasach nie było regularnych zapisów, ale wiemy, że stało się to jesienią. Z inicjatywy naszych historyków zawiązano Komitet Długoszowski, do którego dołączyły gminy Kłobuck i Brzeźnica, a także Polskie Towarzystwo Historyczne oraz Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie. Udało się przekonać do pomysłu parlamentarzystów i tak doszło do ustanowienia Roku Jana Długosza. Oczywiście patron uczelni jest znany głównie jako kronikarz, który wniósł wielki wkład do historiografii, ale ma on też duże zasługi dla poznania geografii naszych ziem.

Kim właściwie był ksiądz biskup Jan Długosz?

Poprzez swoje zainteresowania Długosz był człowiekiem renesansu. Zaczął studia na Akademii Krakowskiej w wieku 13 lat. A studiowało się w owym czasie w języku łacińskim! Pełnych studiów nie skończył, bo zauważono jego zdolności i zaopiekował się nim biskup Oleśnicki. Długosz nie tylko prowadził zapiski historyczne, sporządzał opisy miejsc, ale także rejestrował przychody z dóbr biskupich. Był też dyplomatą i wychowawcą dzieci królewskich. Na pewno nie był tylko zwykłym proboszczem, który siedział w swojej parafii.

Jak AJD obchodzi Rok Długosza?

Inauguracja Roku Długosza zaczęła się w Brzeźnicy 24 czerwca, czyli na św. Jana. Symbolicznie, bo – jak mówiłem – dokładna data urodzin nie jest znana. Zorganizowaliśmy dwie duże konferencje, jedną literacką pt. „Recepcja dzieł Jana Długosza w literaturze polskiej”, a drugą historyczną (czyt. na str. 16). Była też msza św. w Krakowie na Skałce, w której uczestniczyli rektorzy uczelni, które nawiązujących do tradycji Jana Długosza. Znany kompozytor Juliusz Łuciuk – urodził się w Nowej Brzeźnicy, tej samej, w której urodził się Długosz – z naszej inspiracji napisał oratorium ku pamięci Jana Długosza. 11 grudnia, podczas święta uczelni, w Filharmonii Częstochowskiej odbędzie się prapremiera tego dzieła z udziałem pracowników Instytutu Muzyki AJD.

Czy prowadzicie regularne badania Długoszowe w AJD?

Oprócz badań, prowadzonych od lat przez naszych historyków, podjęliśmy ostatnio próbę zbudowania zespołu archeologów, którzy mają poszukiwać śladów zamku, w którym ojciec Długosza był burgrabią. Ten zamek został całkowicie zniszczony. Na podstawie opisów z kronik spekuluje się, gdzie mógłby się on znajdować. Jednak wszystkie wskazówki terenowe od tamtego czasu się zatarły: z krajobrazu zniknęły charakterystyczne punkty, cieki wodne zmieniały bieg, nawet rzeźba terenu uległa zmianie wskutek działalności ludzkiej. Przy pomocy georadaru przebadano już jedno z typowanych stanowisk, ale niczego tam nie znaleziono. Będziemy badać zatem alternatywne lokalizacje.

Czy rok Długosza sprzyjał podjęciu badań nad postacią i spuścizną biskupa?

Jeśli chodzi o granty z NCN, niestety nie. Otrzymaliśmy natomiast wsparcie z ministerstwa kultury.

A ministerstwo nauki?

Ono nie dysponuje pieniędzmi a vista, na bieżące zadania. Wszystkie środki na naukę są dysponowane drogą konkursów. Akceptuję to, bo solidnie przeprowadzone konkursy dają przejrzystość.

Jakie szanse ma nieduża uczelnia w dwustutysięcznym mieście w konfrontacji z innymi, większymi uczelniami z dużych ośrodków?

Jeżeli chodzi o dotację podstawową, algorytm nie preferuje żadnych uczelni. Gorzej jest z projektami konkursowymi. Niedawno mieliśmy wystąpienia nowego ministra, który wrócił do projektu uczelni flagowych, których pracownicy będą mieli preferencje w pozyskiwaniu grantów. Nie chcę mieć żadnych przywilejów. W starym systemie wyłaniano sztandarowe wydziały w wyniku ewaluacji przeprowadzonej przez KEJN. To te, którym przyznano kategorię A+. I one mieszczą się w większości na uczelniach pierwszoligowych, ale nie tylko tych flagowych. Tymczasem na tych flagowych też są wydziały słabsze, jednak one także miałyby dostać preferencje. Nowy system może doprowadzić do jeszcze większego ograniczania szans niedużych uczelni, na których przecież też są dobre zespoły badawcze. Trzeba podkreślić, że ten stary system daje małym uczelniom przynajmniej szansę na pozyskanie od czasu do czasu jakichś środków na badania.

Czy trudno jest kierować małą uczelnią regionalną?

Oczywiście, zwłaszcza pod względem skutecznego prowadzenia badań. Jeśli na dużej uczelni mamy 100 badaczy z jakiejś dziedziny, a na małej 20, wiadomo, że szanse na uzyskanie grantu są w tej pierwszej – już choćby ze względów statystycznych – znacznie większe. Zawsze znajdzie się tam pięciu bardzo dobrych uczonych i kilka mocnych projektów. Wśród dwudziestu uczonych znajdzie się jeden dobry. To buduje pozycję już choćby tylko przez efekt skali, a niekoniecznie przez efekt poziomu badawczego.

Czy zatem warto – zwłaszcza w kontekście powoływania uczelni badawczych – utrzymywać małe uczelnie, skoro mała skala to utrudnienie?

Istnienie uczelni badawczych siłą rzeczy zakłada istnienie uczelni regionalnych. Te pierwsze nie powinny bowiem prowadzić studiów licencjackich, bo to są zajęcia czysto dydaktyczne, które odciągają najlepszych badaczy od zajęć badawczych, ale także zaocznych ani podyplomowych, bo to są procedury ponadstandardowe. Na całym świecie uczelnie badawcze są nieduże pod względem liczby studentów. One ściągają najlepszych licencjatów z innych uczelni. W Polsce żadna z obecnych uczelni nie nadaje się na uczelnię badawczą w kształcie. w jakim działa. Może poza AGH, która jest blisko tego modelu. Nie ma na świecie uczelni badawczej, która miałaby 50 tysięcy studentów. W tym przypadku z tak dużego organizmu można wykroić uczelnię badawczą i obok drugą zajmującą się dydaktyką.

A widzi pan szanse dla uczelni regionalnych?

Oczywiście. Mamy być tymi, którzy przeczesują teren, wyłapują talenty. Najlepsi nasi absolwenci mają być przejmowani przez uczelnie badawcze. Takie regionalne uczelnie są naturalnym elementem systemu.

Nie ma pan wrażenia, że najlepsi maturzyści już teraz uciekają do dużych ośrodków akademickich?

Ten ruch jest zauważalny. Jednak także ci bardzo dobrzy – choćby z przyczyn ekonomicznych lub emocjonalnych – pozostają u nas. Natomiast po ukończeniu studiów licencjackich zdarza się, że część absolwentów wyjeżdża. Na poziom licencjatu przyjmujemy więc sporą liczbę studentów, choć ambitni maturzyści od razu usiłują przebić się na uczelnie, które znajdują się w większych miastach.

Jak pan widzi przyszłość swojej uczelni?

Naszym marzeniem jest uzyskać z czasem status uniwersytetu przymiotnikowego. Jesteśmy blisko tego stanu. Potrzebujemy, zgodnie z ustawą, sześciu uprawnień do doktoryzowania, a mamy już pięć. Rysują się szanse na uzyskanie kolejnych. Efektu skali nie da się osiągnąć z powodów demograficznych. Po pewnym okresie dynamicznego spadku liczby studentów, sytuacja z naborem zaczęła się stabilizować. Przesuwamy nabory, kierując się potrzebami regionalnego rynku pracy. Uruchamiamy kierunki praktyczne, jak fizjoterapia, dietetyka, informatyka, planujemy pielęgniarstwo i kosmetologię. Równocześnie przy niskich naborach utrzymujemy tradycyjne dyscypliny akademickie, jak matematyka, fizyka, chemia, dyscypliny humanistyczne ze studiami doktoranckimi: chemia, historia, filologie, filozofia. Musimy reagować na potrzeby rynku pracy i zainteresowania studentów.

Gdyby znalazł się pan w międzynarodowym towarzystwie, czym by się pan pochwalił?

Mamy dobry zespół fizyków i chemików. Sam jestem fizykiem. Bierzemy udział w realizacji projektów międzynarodowych, zgłosiliśmy kilka międzynarodowych patentów, mamy publikacje, które są cytowane.

Trzy ważne osiągnięcia naukowe?

Wiążą się one z badaniami pracowników Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego. We współpracy z Maspection nasi naukowcy opracowali nową technologię produkcji biodegradowalnych opakowań żywności. Biotechnolodzy pracują nad nowymi lekami weterynaryjnymi. Prowadzimy badania roślin genetycznie modyfikowanych w celu uzyskania właściwości leczniczych. Profesor Jurij Povstenko z Instytutu Matematyki i Informatyki opracował spójną teorię dyfuzji anomalnej termosprężystości. Jego publikacje ukazały się w dwóch prestiżowych wydawnictwach: Springer i Birkhäuser.

Rozmawiał Piotr Kieraciński