Ładowanie

Leszek Szaruga

W tym wypadku nie chodzi o gromadzenie, jak w baterii telefonu komórkowego, energii pozwalającej na jego funkcjonowanie, czyli o jej doładowywanie, ale o gromadzenie wiedzy. W różnych dziedzinach nauki wygląda to inaczej – w końcu w zasadzie ani matematyk, ani biolog nie muszą zdobywać przesadnie wielu informacji z przeszłości, by być dobrymi profesjonalistami – dla nich najważniejszy jest aktualny stan wiedzy o swoich dziedzinach, stan zresztą dynamicznie się zmieniający i narastający, co często prowadzi do wyodrębniania się nowych dyscyplin, bywa, że dyscyplin z pogranicza nauk, a zatem wymagających zdolności do tego, co określa się mianem przekwalifikowania. Trochę inaczej natomiast dzieje się w naukach humanistycznych, gdzie na dobrą sprawę dominuje zarówno wielokierunkowe pogranicze, a właściwie multidyscyplinarność, jak konieczność gromadzenia wiedzy zbieranej przez pokolenia.

Nie da się sensownie analizować poezji Zbigniewa Herberta nie posiadając podstawowej wiedzy nie tylko o polskiej i europejskiej (ale też i światowej) literaturze współczesnej, o historii, nie tylko najnowszej, ale i średniowiecznej, a nawet starożytnej, podstawowych rozpoznań w sferze geopolityki i politologii, nie mówiąc wreszcie o filozofii i religioznawstwie lub choćby tylko teologii. A w końcu też przydatna jest możliwie szeroka orientacja w dyscyplinie podstawowej, jaką jest literaturoznawstwo w wielu jego gałęziach oraz szeroko pojmowana filologia. Warto posiąść tutaj umiejętność kojarzenia pozornie odległych od siebie faktów, by móc zrozumieć nie tylko budowę i treść literackiego utworu, lecz także jego mniej lub bardziej ukryte przesłanie, jak wówczas, gdy można zdać sobie sprawę – w trakcie choćby odczytywania Faraona – co łączy ze sobą takie fakty, jak to, że Aleksander Głowacki używający pseudonimu Bolesław Prus kształcił się był na naukowca na wydziale matematyczno-fizycznym, że w XIX wieku popularną grą karcianą był faraon, że istnieje późniejsza, rozwinięta na dobre w XX wieku, teoria gier, w kontekście której można odczytać konstrukcję rozwoju poszczególnych wątków powieściowych itd. Można, rzecz jasna, czytać ten utwór bez tego zaplecza wiedzy, lecz nie znaczy to, że się go naprawdę przeczyta, a nie zredukuje do wyłącznie politycznej bądź miłosnej intrygi.

By wszakże kojarzyć ze sobą czasem nawet dość odległe fakty, należy je wcześniej zmagazynować w przestrzeni własnej pamięci – póki co, nie wszczepiamy sobie czipów załadowanych wiedzą encyklopedyczną, zaś sięganie do internetu, czym wielu studentów wciąż usiłuje zastępować przyswajanie wiedzy, nic bądź niewiele tu da. Ów proces magazynowania trwa na ogół dość długo, latami, nawet dziesięcioleciami, a i tak – w miarę postępu tego doładowywania – rośnie poczucie bezradności: im więcej bowiem wiemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z ogromu naszej niewiedzy. Jest to związane m.in. z lawinowym przyrostem tekstów, z których co prawda jedynie niewielki procent daje się sensownie spożytkować, jednak mnożenie się tych publikacji od dawna przerosło już możliwości dotarcia do wszystkich, o czym się przekonuję, gdy, pisząc na jakiś temat, później zaś czytając teksty odnoszące się do tego samego zagadnienia, spostrzegam, że inni autorzy odwołują się do nieznanych mi opracowań, oni zaś zapewne mają ten sam problem, gdy docierają do mojego tekstu. Minęły już bowiem te piękne czasy, kiedy, jak w XVIII wieku, jeden człowiek mógł przeczytać wszystkie książki języka angielskiego – obecnie w ciągu roku książek w tym języku wydaje się około 50 tysięcy.

Istnieją, rzecz jasna, sita selekcyjne – rzecz w tym, że mają one rozmaite oczka, a czasem odcedzona publikacja może być co prawda w całości niezbyt istotna, lecz zawierać jedno drobne, z pozoru tylko nieistotne spostrzeżenie, które tym samym roztapia się w morzu zapomnienia. Humanistyczny kosmos nieustannie się rozrasta, pęcznieje i komplikuje poprzez tworzenie coraz gęstszej i wielokierunkowej sieci relacji. Poruszanie się w tym obszarze wymaga nie tylko ciągłego doładowywania danych, lecz także kształcenia zdolności orientacji i otwartości na wielodyscyplinarność, która siłą rzeczy wkracza we wszelkie możliwe dziedziny życia, w tym i nauk ścisłych, co zresztą było też niegdyś udziałem pisarzy takich jak Goethe czy Łomonosow. Ten ostatni, patron moskiewskiego uniwersytetu, jest w Polsce mniej znany, ale przecież obok poezji zajmował się także z powodzeniem chemią. Ten stan rzeczy powoduje, że współczesny humanista, choćby tylko literaturoznawca, zmuszony jest do ogarniania swą wciąż uaktualnianą wiedzą „wszystkiego”. Ostatecznie jednak nie sposób uniknąć refleksji, że ten podział na nauki humanistyczne i ścisłe lub przyrodnicze jest podziałem sztucznym – czymkolwiek bowiem się zajmujemy, zajmujemy się człowiekiem, czynimy to bowiem tyleż dla siebie, co dla innych. I może nie od rzeczy będzie tu uwaga, że, mimo prób eliminacji tego rodzaju zajęć z programów szkolnych, ćwiczenie pamięci jest jedną z najważniejszych powinności każdej pracy naukowej.