Per analogiam

Rozmowa z dr hab. inż. arch. Teresą Bardzińską-Bonenberg, profesorem Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu i Politechniki Poznańskiej

Cofnijmy się w wyobraźni do początków państwa polskiego. Mamy rok 966… – jak przedstawia się pejzaż ziem rządzonych przez Piastów?

W połowie IX wieku istniały państwa plemienne, wśród których największe znaczenie miały dwa – Polanie, zwani także Lędzianami, oraz Wiślanie. W tych czasach kształtowała się sieć grodów, co miało związek z różnicowaniem się społeczeństwa: pojawiał się przywódca – książę, drużyna wojów na usługi księcia, poddani. Drużyna służyła celom nie zawsze szlachetnym – utrzymywała w posłuchu mieszkańców grodu, brała też udział w wyprawach łupieżczych. Z takich wypraw oprócz łupów przywożono niewolników, pochodzących na ogół z sąsiednich plemion i niezbędnych przy ogromie codziennych prac. Pierwsze założenia urbanistyczne tworzyły grody z podgrodziami, zalążki organizmów miejskich, oraz stanice, które pełniły rolę punktów obserwacyjnych, istotnych zwłaszcza w okresach zagrożenia najazdami. Stanice otaczano ostrokołem z wieżami strażniczymi, podobnie jak gród, a pośrodku budowano szałasy dla załogi.

Były też osady…

Tak, ich mieszkańcy zajmowali się zbieractwem, polowaniami, hodowlą i udomowianiem zwierząt, a także uprawiali ziemię. Na początku prowadzono gospodarkę wypaleniskową. Po latach wokół osad powstawał pusty obszar i wtedy, ze względu na brak drewna i wyjałowienie ziemi, osada przenosiła się w inne miejsce. Jeżeli znalazła się w pobliżu szlaku handlowego, nie było konieczności dalszej wędrówki. Zmieniał się charakter zajęć mieszkańców, którzy zaczynali wymieniać nadmiary tego, co wytwarzali lub zdobywali: płótna (dlatego mówimy „płacić”), skóry zwierząt (w Chorwacji do dziś są: „kuny”), niewolników. Początkowo osady funkcjonowały niezależnie, później ta, która miała inteligentniejszych przywódców lub lepsze możliwości rozwoju, podporządkowywała sobie albo podbijała sąsiednie ośrodki. Przywódca połączonych plemion mianował się księciem, później wielkim księciem. W tym momencie pojawił się gród – wspomniana już forma przestrzenna. Rozwój grodu odbywał się przez dobudowywanie podgrodzi, często również obronnych, i wciąganie w swą gospodarczą orbitę sąsiednich siedlisk.

Które miały zapewne zabezpieczać potrzeby księcia i jego drużyny…

Podgrodzia pełniły wiele funkcji. Wraz z pobliskimi osadami zapewniały m.in. dopływ dóbr niezbędnych do życia rodowi księcia i jego drużynie.

Grody były także przystankami na szlakach: leżały w dogodnych komunikacyjnie odległościach, oddalone od siebie od 5 do 10 kilometrów. Przez dzisiejszą Polskę przebiegał szlak bursztynowy i docierały towary ze szlaku jedwabnego, prowadzącego z Azji aż na teren Italii i Germanii. Istniały także stałe połączenia lokalne: z Rusi, Moraw. Sieć grodów rozrastała się, lokalni władcy wchodzili w alianse. Mamy wiarygodną relację żyjącego w X wieku podróżnika i kronikarza Ibrahima Ibn Jakuba, który z zachwytem wypowiada się o wielkim państwie słowiańskim księcia Mieszka I. Grody pełniły też istotną rolę przy przeprawach przez przeszkody terenowe – w miejscu lokalizacji Poznania Warta płynie szeroko i łatwiej było przeprawić się z wyspy na wyspę, niż przez głęboki nurt.

Jakie materiały wykorzystywano do budowy grodu?

Na obszarze Polski w okresie przedchrześcijańskim budowano przede wszystkim z ziemi i drewna, czego doskonałym przykładem jest Biskupin, gdzie mamy ziemno-drewniane wały. Aby wykonać wał z ostrokołem, trzeba było dużej liczby ludzi, których najczęściej przymuszano do pracy (tu przydatni byli niewolnicy). W grodach wznoszono budynki o konstrukcji ślegowej lub sochowej. W przypadku pierwszej z nich z poziomych bali budowano ściany o wysokości izby, potem kontynuowano budowę ścian szczytowych, tak by tworzyły dwa trójkąty. Na nich w niewielkich odległościach opierano poziome belki-płatwie pod konstrukcję dwuspadowego dachu pokrytego trzciną albo słomą. Bale ścian izby były zaciosywane w narożach w taki sposób, aby chata przetrwała uderzenia wichury. Konstrukcja sochowa polegała na umieszczeniu belki kalenicowej na wbitych w ziemię pionowych sochach i oparcie konstrukcji dachu na niej i na zbudowanym już z bali zrębie izby. Konstrukcje murowane przyszły wraz z chrześcijaństwem i to od razu w dość zaawansowanej formie.

Spotkałam się z hipotezą, że wprowadzenie budowli murowanych miało głównie podłoże ideologiczne – służyło ukazaniu splendoru nowej wiary. Najłatwiej przecież byłoby stawiać kościoły drewniane, posługując się dobrze znanymi technologiami…

Tak, wprowadzenie kamienia miało związek z nową wiarą i tworzeniem się hierarchii świeckiej i kościelnej. Przyjęcie chrześcijaństwa oznaczało dla księcia podparcie jego autorytetu władzą Kościoła. Obecność duchownego, który umiał czytać, pisać i miał kontakty z ośrodkami europejskimi, była korzystna dla księcia z wielu powodów. Wykształcony i znający języki Mieszko II był wśród pierwszych władców wyjątkiem w tej dziedzinie. Świątynie Moraw i Niemiec, skąd przybywali misjonarze i kaznodzieje, były kamienne. Tak więc w przypadku rozwoju architektury chrzest Polski stanowi wyraźną cezurę.

Czy po przyjęciu chrześcijaństwa zawsze wraz z siedzibą władców wznoszono kościoły?

Palatia, czyli proste pałace, budowano razem z kaplicami, które przeważnie miały postać rotundy. Klasyczne przykłady znajdujemy na Ostrowie Lednickim, w Gieczu, Przemyślu. Książę potrzebował okazałej siedziby dla podkreślenia swego statusu i związków z Kościołem. Murowane palatium służyło świeckim wydarzeniom i uroczystościom, murowana kaplica – kościelnym.

Podkreślanie hierarchii było ważnym elementem życia społecznego tamtych czasów. Uczta w towarzystwie księcia nobilitowała wybranych. W czasie wspólnego posiłku książę, zajmując najważniejsze miejsce przy stole, podkreślał swój status. Konieczna więc była odpowiednio przestronna sala jadalna. Mogła być zlokalizowana na parterze palatium i wyposażona w duże okna, aby z zewnątrz można było obserwować, jak ucztują najważniejsi w grodzie, mogła też znajdować się na górnej kondygnacji, co miało z kolei znaczenie symboliczne.

Architektura podkreślała więc hierarchię.

Tak, symbolizowała ówczesne relacje społeczno-polityczne. Jednak dziś nie wiemy, jak wyglądały kompletne bryły palatiów i kaplic. Zachowały się tylko fundamenty. Na ich zarysie można teoretycznie zbudować nieskończoną ilość brył. Możemy też tylko spekulować o wysokości budowli. Nie wiemy, jakie było przekrycie tych konstrukcji: czy były to płaskie stropy, czy sklepienia: koleby, kopuły.

Jeśli chodzi o odzwierciedlenie hierarchii, to podział ról przy erygowaniu kościołów, a później klasztorów, był podobny: władcy świeccy wnosili teren i finansowali budowę, w tym siłę roboczą i materiały, duchowni podawali koncepcję kościoła, a budową zajmowali się sprowadzeni przez nich fachowcy, którzy przyuczali miejscowych ludzi. Ta relacja sacrum i profanum miała odzwierciedlenie w formach kościołów tego okresu.

Gdy spojrzymy na rzuty i bryły wielkich katedr niemieckich, trudno się zorientować, gdzie znajduje się wejście, a gdzie prezbiterium. Część wschodnia (prezbiterium) i zachodnia (wejście i empora dla księcia i jego najbliższych) są podobnie zaakcentowane wieżami, spiętrzeniem bryły i detalami. Fundator chciał mieć co najmniej tak wspaniałe miejsce, z którego uczestniczy w liturgii, jak biskup, który liturgię sprawuje. Rozbudowana część zachodnia romańskich kościołów nosi nazwę „westwerku”. Polskie kościoły romańskie ten układ powtarzają.

Rekonstrukcje budowli z okresu wczesnopiastowskiego są tylko hipotetyczne?

Tak, najazd czeskiego księcia Brzetysława w latach 1038-39 radykalnie zniszczył wczesnoromańskie budowle, reszty dokonały kolejne przebudowy.

W palatium i rotundzie na Ostrowie Lednickim pośrodku rzutów znajdują się filary podpierające sklepienia i dachy. Czy i jak były sklepione budowle, jak wyglądały dachy – możemy się tylko domyślać. Jeżeli zachował się zarys schodów, wiemy, że budowla miała piętro, ale nie możemy już na pewno stwierdzić, ile było kondygnacji. Czekamy na technologię, która pomoże nam odtworzyć przestrzeń sprzed tysięcy lat. Z pewnością do tego dojdzie. Na razie możemy tylko dosyć precyzyjnie określić wiek budowli metodą węgla izotopowego albo metodą dendrochronologiczną, analizując przyrosty roczne drewna.

Palatia były znacznych rozmiarów – to z Ostrowa Lednickiego miało ściany o długości ponad 20 metrów. Kolejny przykład palatium z rotundą znajdujemy w Gieczu, Przemyślu i kilku innych miejscach. Palatium prawdopodobnie było też przy uważanej dotąd za samodzielną budowlę wawelskiej rotundzie św. Feliksa i Adaukta z przełomu X i XI wieku. Odkrytego w 1999 roku poznańskiego palatium nie można oglądać. Jak wspomniałam, palatia powiązane były z kaplicami-rotundami. Podobnie budowane były wolnostojące kaplice zamkowe: na Wawelu, na przełomie X i XI wieku, wzniesiono rotundę św. Feliksa i Adaukta, ale najlepiej zachowana jest kaplica zamkowa (dziś kościół św. Mikołaja) w Cieszynie. Małe „prowincjonalne” kościółki także otrzymywały cylindryczną formę, jak zachowany kościółek w Grzegorzewicach. Możemy tylko podjąć się hipotetycznej rekonstrukcji ich wyglądu. Dlaczego wybierano rzut centralny, najtrudniejszy do budowy i przekrycia przy braku doświadczenia we wznoszeniu budowli kamiennych na omawianym obszarze? Tu zdania historyków są podzielone. Jedni twierdzą, że zaważyły wpływy bizantyjskie (Cyryl i Metody) – w świątyni bizantyjskiej kopuła była sklepieniem szeroko stosowanym. Inni wskazują na zachodnie pochodzenie rotundy, jako formy reprezentacyjnej występującej w kaplicach w czasach cesarstwa frankońskiego.

Czy wszystkie wczesnoromańskie budowle wznoszono z lokalnych materiałów?

Tak. Wykorzystywano materiały dostępne na miejscu: kamienie. Na południu Polski występują bardzo różne skały: granity, piaskowce, wapienie w różnych odmianach, w tym wygodne do budowania łupki. Wapień jest miękkim materiałem – łatwo było go przyciąć, uformować i rzeźbić w nim. Dlatego przede wszystkim z wapieni w postaci łupków lub formowanych ciosów powstawała romańska architektura Małopolski. Na północy, w Wielkopolsce, korzystano z kamieni narzutowych – twardych granitów. Rzeźbione detale tamtejszych romańskich kościołów wykonywane były często z bardziej miękkiego piaskowca, sprowadzanego m.in. z okolic Konina.

W przypadku jedenastowiecznego grodowego kościoła w Mogilnie (Wielkopolska) starannie wykonane łęki świadczą o tym, że warsztat kamieniarski został już opanowany. Podobnie w Gieczu, Kotłowie i wielu innych miejscach.

Mury romańskie mają nawet ponad metr grubości. Aby nie uległy rozwarstwieniu, w trakcie budowy stosowano tzw. sięgacze – kamienie ułożone na różnych wysokościach prostopadle do powierzchni ściany i sięgające w głąb muru. Zaprawa spajająca kamienie wykonywana była z gliny, wapna, gipsu z dodatkiem piasku. Ponieważ była krucha, aby ją wzmocnić, dodawano w czasie gaszenia wapna białko zwierzęce w różnej postaci: odpadów, krwi, końskiego włosia, sierści.

W jakim zakresie do prac budowlanych sprowadzano budowniczych z zagranicy?

Kościoły budowano według wskazówek przekazanych przez osoby duchowne, które przybywały na dwór książęcy. Fachowców muratorów sprowadzano do większych przedsięwzięć, później przybywali oni także z zakonnikami. Pod ich kierunkiem pracowali i uczyli się kamieniarki lokalni mieszkańcy. Dzięki temu najważniejsze wczesne kościoły romańskie reprezentują wysoki poziom warsztatowy.

Materiał budowlany okresu romańskiego to kamień. Cegła jest charakterystyczna dla gotyku. W przypadku rotundy św. Prokopa w Strzelnie kamienne romańskie ściany z granitu morenowego są nadbudowane gotycką cegłą i wsparte gotycką ceglaną przyporą. Mimo rozbudowy kościół zachował charakterystyczne cechy budowli romańskich: masywne ściany, okna umieszczone w niższych partiach są bardzo małe – im wyżej, tym stają się większe, wieża umożliwia obserwację okolicy, a w dolnej części mieści emporę książęcą, otwierającą się ku prostokątnemu prezbiterium. Mamy tu niemal pełny „program” dużego romańskiego kościoła w wersji kompaktowej.

Kościoły budowane w małych ośrodkach pełniły rolę obronną i były miejscem schronienia dla okolicznej ludności. W czasach gdy zagony tatarskie paliły zbudowane głównie z drewna wsie i miasta, murowane konstrukcje były bezpieczniejsze.

W omawianym Strzelnie niepewnie wyprowadzony i skrzywiony łęk pomiędzy nawą a prezbiterium świadczy o tym, że budowniczowie nie byli jeszcze zbyt wprawni. I tu pojawia się wątek doświadczenia i wędrówek warsztatów budowlanych – grupy rzemieślników z muratorem jako mistrzem.

Czyli odpowiednikiem architekta?

Tak. I głównym wykonawcą, który stosował wzorce sprawdzone już na innych budowach, korzystał z własnych doświadczeń, dochodził do jeszcze lepszych rozwiązań i uczył młodszych. Zjawisko to, którego początki miały miejsce w okresie romańskim, jest dobrze rozpoznane i opisane w przypadku wielkich budów gotyckich katedr.

Gdy przyjrzymy się budynkowi kolegiaty w Tumie pod Łęczycą, zobaczymy, że jej krawędzie opracowane są bardzo starannie z dużych bloków kamiennych, a wątek ściany wykonany jest z mniejszych kostek granitowych, łączonych szeroką spoiną. Zróżnicowanie jakości wątku ścian kolegiaty miało przełożenie na koszty budowy; drobny materiał był tańszy i więcej prac mogli wykonywać przyuczeni i gorzej opłacani robotnicy.

Istniała więc wyraźna hierarchia pracowników.

W Polsce nie zachowało się zbyt dużo informacji na ten temat, wiemy natomiast wiele o hierarchii wśród budowniczych gotyckich francuskich czy angielskich katedr. W niektórych przypadkach znamy nawet wysokości ich wypłat. Pięknie o tym napisał Zbigniew Herbert w swej książce Barbarzyńca w ogrodzie . W Polsce, przez którą wielokrotnie przetaczał się walec wojenny, nie tylko dokumentacja, lecz także budowle ulegały zniszczeniu.

Czy budując kolejną, wpisywano się w schemat pierwotnej budowli?

W okresie romańskim w Polsce powstawały duże, rozbudowane kościoły romańskie, a w miastach – siedzibach biskupstw, katedry. Należy pamiętać, że w 1038-1039 roku, w czasie najazdu Brzetysława, większość murowanych budowli została zniszczona i trzeba je było wznosić od nowa, co czyniono z reguły w tym samym miejscu i z wykorzystaniem tych samych materiałów. W Krakowie na gruzach zburzonej katedry św. Wacława z 1020 roku nadbudowano więc w 1142 roku, za panowania króla Władysława Hermana, katedrę tzw. hermanowską.

Po zniszczeniach najczęściej dobudowywano brakujące elementy, przede wszystkim wymieniano zniszczone sklepienia. Raczej nie zmieniano miejsca prezbiterium, gdyż tam znajdował się ołtarz i relikwie, rozbudowywano korpus świątyni, transept, dodawano kaplice. Z katedry hermanowskiej do dzisiaj pozostała krypta św. Leonarda z pięknymi kolumnami romańskimi o kostkowych kapitelach i fragmenty zachodnich wież – reszta to już gotyk. W późnobarokowym dzisiaj kościele w Trzemesznie pojawia się romańska kolumienka i romański wątek murów składany z nierównej kostki z dużą ilością zaprawy. Zwykle było tak, że po kataklizmie odbudowywano świątynię w obowiązującym aktualnie stylu. Stąd częste nawarstwienia – część romańską przykrywa gotyk, barok, XIX wiek… Często, w ramach ostatniej powojennej odbudowy lub konserwacji, zdejmowano nawarstwienia i dochodzono do interesujących odkryć romańskich i gotyckich fragmentów. Zastosowanie georadaru pozwala dziś na wyznaczanie miejsc, gdzie znajdują się fundamenty ścian, dawnych filarów i kolumn.

Elementy charakterystyczne dla świątyni romańskiej występują w kościele św. Andrzeja w Krakowie. Prosty, geometryczny rzut: prezbiterium, chór, trójnawowy korpus z emporą, westwerk. Transept widoczny jest w bryle, niezauważalny w rzucie. Przekrój wież zmienia się, przechodzi z kwadratu w ośmiobok. Fryzy arkadkowe oddzielają poszczególne elementy brył kościoła. Wystrój wnętrz – to już inne czasy.

Na początku XIII w. silny ruch budowlany rozpoczęły zakony cystersów, dominikanów, franciszkanów, przybywające na nasze tereny głównie z Niemiec, ale także z Francji i Danii, jak to miało miejsce w przypadku Cystersów.

Wróćmy do czasów Mieszka I. Jednym z najwcześniej wznoszonych kościołów była pierwsza katedra poznańska – jako datę jej powstania wymienia się rok 968…

W 968 roku zostało ustanowione biskupstwo w Poznaniu i wtedy zapewne zaczęto stawiać wczesnoromańską, murowaną katedrę. Wiadomo, że katedra została zniszczona przez najazd Brzetysława i odbudowana. Do dzisiaj pod posadzką obecnej świątyni są zachowane pozostałości katedr przedromańskiej i romańskiej. Obie były przebudowywane, o czym świadczą wyniki badań archeologicznych i znaleziska. Obecna katedra to co najmniej trzecia budowla wzniesiona w tym samym miejscu. Jej obecne wnętrze jest przykładem pięknego gotyku, nawiązującego do wzorów francuskich katedr. Po powojennej regotycyzacji (najstarsi poznaniacy pamiętają jeszcze klasycystyczny tympanon wejściowy i otynkowane wieże), jest gotycka także z zewnątrz.

Jednak najciekawsze fakty ujrzały dzienne światło podczas prac archeologicznych w ciągu ostatnich 15 lat. Pod późnogotyckim kościołem Najświętszej Panny Marii in Summo prof. Kočka-Krenz z ekipą archeologów odkryła fundamenty przecinające rzut kościoła pod kątem prostym. Jest to pozostałość dużej, prostokątnej budowli. Znaleziska i ustalone datowanie pozwalają przyjąć, że odnalezione zostały relikty palatium Mieszka I i Dobrawy. Otwartą jeszcze kwestią jest to, jaki dokładnie kształt miała kaplica znajdująca się pod posadzką kościoła.

Mamy więc do rozstrzygnięcia jeszcze wiele zagadnień…

Tak, trwają poszukiwania, ale często konieczne jest myślenie i wnioskowanie per analogiam.

Rozmawiała Krystyna Matuszewska