Niepoprawni

Piotr Müldner-Nieckowski

Wrzesień. Doroczna porcja doświadczeń z licencjatami, magisteriami i doktoratami. Prócz zagadnień czysto naukowych, nadal problemy językowe. Chyba najbardziej dokuczliwe, bo rzucające się w oczy. Największe kłopoty są z interpunkcją. Mimo że moi dyplomanci są polonistami, i mimo znacznego zwiększenia przez nasz wydział nacisku na naukę języka, studenci nadal nie znają dobrze polskiej składni. Nie rozumieją wpływu szyku zdania na akcenty znaczeniowe, nie widzą zdań złożonych, w związku z czym przecinki wstawiają tam, gdzie łapią oddech, albo mechanicznie przed spójnikami. Piszą: „Człowiek, na, którego zwracam uwagę” (poprawnie: „Człowiek, na którego…”).

Nie odróżniają operatorów porównania od spójników: „Głuchy, jak pień” (poprawnie: „Głuchy jak pień”), „Wyższy, niż Pałac Kultury” (poprawnie: „Wyższy niż…”).

Obca im jest wiedza o spójnikach złożonych, przed którymi (a nie wewnątrz których) stawiamy przecinek: „mimo że”, „pod warunkiem że”, „tym bardziej że”, „chyba że”, „tak jak”, „i to”. Kilkanaście lat temu umieściłem w serwisie www.lpj.pl tabelę frazeologizmów funkcyjnych (spójników złożonych) i stale o niej przypominam, ale to nie działa. Wciąż powracają też inne błędy frazeologiczne z podobnego zakresu, na przykład: „dlatego, bo…”, „dlatego, ponieważ…” (zamiast „dlatego że…” lub „dlatego, że…”) albo „o tyle…, oraz…” (zamiast „o tyle…, o ile…”).

Na skutek małego oczytania dyplomanci mylą wyrazy, a nawet zapominają o tym, że nie ma w języku polskim ani jednego słowa, które by miało tylko jedno znaczenie, co dotyczy nawet partykuł, spójników i przyimków. Klasyczny przykład: „Pocisk utknął w desce” zamiast „utkwił”, „Samochód utkwił w korku”, zamiast „utknął”. Nie widzą różnicy między „celebrowaniem” a „koncelebrowaniem”: „Mszę osobiście koncelebrował ksiądz prałat”. Znalazłem i takie zdanie: „To bohaterki-prostaczki, wyuzdane z wartości dziwki. Nie kobiety, ale wyroby kobiecopodobne”, w którym pomylono wyuzdanie z wyzuciem.

Ciekawe, że piszący nie starają się pokonywać ograniczeń własnego słownika osobniczego i cytując czyjeś teksty, poprawiają ich leksykę poprawną. Nagminnie zamieniają „obydwu” i „obydwóch” na „obu”, „równocześnie” na „jednocześnie” (albo na odwrót), nie tolerują książkowego słowa „niekiedy”, niesłusznie uważając je za potoczne, i zamiast niego podstawiają „czasem” albo co gorsza „od czasu do czasu” lub „czasowo”. Podobne zaburzenia, choć już rzadsze, obserwuje się w wypadku serii leksemów, które w wersji potocznej mają końcówkę -ak , na przykład piszącym nie podoba się „zwierzę”, tylko „zwierzak”, nie „kurczę”, ale „kurczak” i tak dalej. Przy „dzieciakach” (zamiast „dzieci”) pojawiają się też potoczne liczebniki. Nie ma już „dwojga dzieci”, bo „Sylwia Plath miała dwójkę dzieciaków”, jak pisze magistrant.

Razi skłonność do skracania wszystkiego, co tylko się da, na wzór skróceń prasowych i kolokwialnych. Można jeszcze darować nagminne stosowanie skrótowców, jeśli należą do grupy powszechnie stosowanych albo jeżeli zostały objaśnione na początku tekstu lub w załączonej tabelce. Od biedy tolerujemy także skróty typu „itp.”, „m.in.”. Ostatnio jednak coraz częściej widuje się skrócenia składniowe, podsłuchane u słabo wykształconych polityków. Na przykład: „Niezależnie czy…” zamiast poprawnego „Niezależnie od tego, czy…”, „Zależnie czy…” zamiast „Zależnie od tego, czy…”, a nawet „W związku, że…” zamiast „W związku z tym, że…”, czy urzędnicze „Odnośnie tego” zamiast „Odnośnie do tego”.

Jak silne jest przyzwyczajenie do niepoprawności, świadczą reakcje dyplomantów. Nie uwzględniają wskazówek i poprawek promotorów, bo sądzą, że są zbędne i dokuczliwe. Niektórzy są przekonani, że uwzględniając takie uwagi, narażą się recenzentom. Mnie uwierzyli, ale młodszym promotorom już nie ufają i szukają potwierdzenia, niestety często dobierając doradców spośród laików. Mają też tak świetne antywzory, jak gazety, blogi, portale, wypowiedzi radiowe i telewizyjne, a także Wikipedię, która dla wielu stała się głównym źródłem nie tylko wiedzy, ale i języka, gramatyki, leksyki i stylu.

A w Wikipedii, pisanej w przeważającej części przez amatorów, od błędów językowych aż się roi: „Rumii” zamiast „Rumi”, „na codzień” i „nacodzień” (zamiast „na co dzień”), „z kąd”, „sto złoty” (zamiast „sto złotych”), „jakiś rzeczy” (zamiast „jakichś rzeczy”), „karają” (zamiast „karzą”) i „każą” (zamiast „karzą”), „torta” (zamiast „tortu”), „w lato” (zamiast „w lecie”), „w wakacje” (zamiast „w czasie wakacji”), „człokowstwo” (zamiast „członkostwo”), („prawodastwo” zamiast „prawodawstwo”) itd. Działają tam eksperci przeważnie domorośli. Jeden z nich upierał się, że dopełniacz wyrazu „skrobia” w liczbie pojedynczej ma postać „skrobi”, ale już w mnogiej „skrobii”, i on, pisząc artykuł, uczciwie postąpił zgodnie z tą regułą, nadał pisownię „skrobii modyfikowanych” (zamiast „skrobi”). Nie chciało mu się zajrzeć do słownika, a adwersarzy obrzucił obelgami. Na szczęście niektórzy wikipedyści, np. Wiktoryn i Tilia, zdają sobie sprawę z wad ich encyklopedii i zaczęli walczyć z błędami. Wyniki pierwszych batalii zamieścili w tabelach, które naszym piszącym warto polecać.

e-mail: www.lpj.pl