Moja wina…

Henryk Grabowski

Prawie 100 lat temu Zygmunt Freud napisał, że „za postęp kultury płacimy utratą szczęścia skutkiem wzrostu poczucia winy”. Urzekająca swoją prostotą, a zarazem intelektualną głębią konstatacja teoretyczna twórcy psychoanalizy skłania do refleksji na temat człowieka jako istoty biospołecznej. Przyjmując, że poczucie winy nie jest karą za sprzeniewierzenie się Bożym nakazom, lecz podlega prawom natury, wolno przypuszczać, że ma ono związek z dążeniem do zachowania gatunku.

Czyny autodestrukcyjne i aspołeczne, jako domniemane lub rzeczywiste zagrożenie dla jednostkowego lub gatunkowego przetrwania, zawsze były represjonowane w postaci społecznych opresji fizycznej lub psychicznej natury. Wśród tych drugich kluczowe miejsce zajmuje wyzwalanie poczucia winy.

Wraz z postępem kultury poczucie winy, jako rezultat zachowań uznawanych za sprzeczne z naturą, zaczyna się autonomizować. W konsekwencji traci ono swoją racjonalną przyczynę na rzecz na ogół irracjonalnego tabu. Przykładem może być masturbacja. Jeszcze do niedawna represjonowana fizycznie i psychicznie jako zgubna (w świetle ówczesnej wiedzy) dla zdrowia i rozrodu. U tych, którzy nie mogli się od niej powstrzymać, wywoływała silne poczucie winy, z przypadkami samobójstw z tego powodu włącznie. Warto wiedzieć, że nazwa onanizm na określenie zachowań autoeorotycznych pochodzi od biblijnego Onana, którego Bóg zgładził za to, że w trakcie współżycia z żoną unikał zapłodnienia. Co prawda w tym przypadku nie chodziło o samozaspokajanie się, a raczej o stosunek przerywany, jednak w aspekcie marnotrawienia nasienia nieścisłość ta nie ma znaczenia. Dzisiaj wiadomo, że autoerotyzm jest naturalnym elementem psychoseksualnego rozwoju oraz zastępczą formą rozładowywania napięć seksualnych bez negatywnych skutków dla zdrowia i prokreacji.

Obserwacja zachowań autoerotycznych wśród większości ssaków zaowocowała nawet teorią, że sprzyjają one prokreacji, ponieważ umożliwiają wymianę starej spermy na nową, w której plemniki są bardziej żywotne, zwiększając szansę zapłodnienia. Współcześni seksuolodzy są zgodni, że masturbacja przedmałżeńska kobiet zwiększa szansę na udane współżycie w małżeństwie. Mimo tego autoerotyzm u większości ludzi, bez względu na światopogląd, wiek i wykształcenie, wciąż rodzi poczucie winy.

W tym, jak się zdaje, względnie poprawnym wywodzie coś się jednak nie zgadza. Mianowicie mina mojego psa, gdy coś spsoci, wskazuje ponad wszelką wątpliwość, że ma on poczucie winy. A może rację mają ci, według których różnice między światem natury a światem kultury są jedynie ilościowe, a nie jakościowe? Kto wie.