Malejące fundusze uniwersytetów
Uczelnie publiczne, w tym uniwersytety, są organizacjami non-profit. W przeważającej mierze funkcjonują dzięki środkom pochodzącym z budżetu państwa (zarówno w sferze dydaktyki, jak i działalności naukowo-badawczej). Celem ich działania nie jest zatem maksymalizacja zysku, lecz realizacja misji. Ten nadrzędny cel można spełnić, gdy dana organizacja zapewni sobie niezbędne środki finansowe. Zadanie stawiane przed gospodarką finansową sprowadza się zatem do utrzymania płynności, co jest warunkiem koniecznym pokrycia wszystkich zobowiązań uczelni i inwestowania w jej rozwój.
Z oceny sytuacji finansowej uniwersytetów w ostatnich latach wyłaniają się wyraźnie dwa okresy. Pierwszy, który obejmuje lata 2006-2010, charakteryzował się relatywnie dobrą i stabilną sytuacją finansową. W tym czasie uniwersytety generowały w sumie nadwyżkę powyżej 100 mln zł rocznie. W 2007 r. wynik finansowy (przychody minus koszty) wynosił prawie 154,5 mln zł, a rok później ponad 164 mln zł. W kolejnych dwóch latach (2009-2010) uległ on pewnemu pogorszeniu, ale i tak nadwyżka przychodów nad kosztami oscylowała wokół 110 mln zł. Zdecydowana większość spośród 19 uniwersytetów zamykała kolejne lata dodatnim wynikiem finansowym (w 2007 r. tylko UMCS w Lublinie miał stratę na poziomie niecałych 2,9 mln zł; w 2010 r. były to trzy uniwersytety: Gdański – 7,1 mln zł, UMK w Toruniu – 4,3 mln zł i Zielonogórski – 4,2 mln zł). Najlepsze wyniki finansowe odnotowały wówczas: Uniwersytet Jagielloński (średnioroczna nadwyżka ok. 26 mln zł), Uniwersytet Śląski w Katowicach (ok. 23 mln zł) i Uniwersytet Warszawski (ok. 16 mln zł).
Drugi okres to lata 2011-2014, gdy nastąpiło wyraźne pogorszenie sytuacji finansowej. W 2011 r. nadwyżka finansowa wyniosła 63,3 mln zł, co oznaczało jej zmniejszenie w porównaniu do roku 2010 o prawie 45 mln zł (tj. o 31,5%). Wówczas już 6 uniwersytetów miało stratę. W kolejnym, 2012 r., sytuacja stała się wręcz dramatyczna. Jedenaście uniwersytetów odnotowało stratę na łączną kwotę 58,3 mln zł. W szczególnie trudnej sytuacji znalazły się: UMK w Toruniu (strata – 15,4 mln zł), UKSW w Warszawie (10,8 mln zł) i Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (8,7 mln zł). Pozostałe 8 uniwersytetów wygenerowało nadwyżkę na poziomie 25 mln zł. W sumie zatem uniwersytety zamknęły rok 2012 stratą 33,2 mln zł. Oznaczało to pogorszenie wyniku finansowego z 2011 r. o kwotę prawie 97 mln zł.
Przyczyny tego stanu rzeczy tkwiły zarówno wewnątrz uczelni (np. nadwyżka zatrudnienia czy też przeinwestowanie w niektórych uczelniach), jak i na zewnątrz. Decydujące znaczenie miały jednak niekorzystne zjawiska zachodzące w otoczeniu uniwersytetów.
Kryzys i niż
Przełom pierwszej i drugiej dekady naszego wieku to wręcz światowy kryzys gospodarczy, który szczególnie dał o sobie znać w krajach europejskich. Polsce udało się wprawdzie zminimalizować w dużym stopniu skutki tego kryzysu, niemniej nastąpiło wyraźne spowolnienie wzrostu gospodarczego. Odbiło się to niekorzystnie na budżecie państwa, w tym niestety także w pozycjach: szkolnictwo wyższe i nauka. W latach 2010-2013 nakłady na szkolnictwo wyższe nominalnie rosły
w tempie poniżej 2%. Biorąc pod uwagę ówczesną inflację na poziomie ok. 2,5-3%, realne środki, jakie trafiały do uczelni w postaci dotacji dydaktycznej (obecnie podstawowej), były z roku na rok coraz mniejsze. Spowolnienie gospodarcze miało bezpośredni wpływ na pogorszenie kondycji finansowej przedsiębiorstw, co przełożyło się na wyraźny spadek zainteresowania studiami podyplomowymi. Duża część osób podejmuje te studia, korzystając z dofinansowania ich kosztów przez macierzyste zakłady pracy. Przedsiębiorstwa, zmuszone do redukcji kosztów, ograniczały w pierwszym rzędzie wydatki na dokształcanie pracowników. W latach 2009-2012 liczba słuchaczy studiów podyplomowych w uniwersytetach spadała systematycznie, osiągając poziom 32,6 tys. osób, wobec 47,2 tys. w okresie początkowym (spadek o 31%). Ta niekorzystna tendencja utrzymuje się, chociaż tempo spadku liczby słuchaczy studiów podyplomowych jest nieco mniejsze. Malejąca liczba słuchaczy ma bezpośredni wpływ na zmniejszające się wpływy z tego typu studiów.
Drugie zjawisko, całkowicie niezależne od uczelni, to pogłębiający się niż demograficzny. Znajduje on swoje odzwierciedlenie w malejącej liczbie nowo przyjmowanych studentów, a tym samym ogólnej liczbie studentów. Dotyczy to przede wszystkim studiów niestacjonarnych. Wprawdzie spadek zainteresowania studiami niestacjonarnymi datuje się już co najmniej od 10 lat, to jednak w ostatnich kilku latach jest on szczególnie widoczny. O ile w latach 2006-2009 liczba studiujących niestacjonarnie w uniwersytetach zmniejszyła się o 17,3%, to w latach 2009-2014 – aż o 50,2%. Wiele wskazuje na to, że tendencji tej nie da się już odwrócić czy choćby zahamować. Niż demograficzny w niewielkim stopniu natomiast odbił się na liczbie studentów studiów stacjonarnych (Io, IIo, IIIo). Po latach wzrostu liczby studiujących stacjonarnie (od 321 tys. w 2006 r. do 364,8 tys. w 2012 r.), w ostatnich 2 latach dał się zauważyć powolny na razie spadek (z 364,8 tys. studentów w 2012 r. do 343,2 tys., a więc
o niecałe 16%). Sytuacja pod tym względem jest jednak zróżnicowana między poszczególnymi uniwersytetami. Coraz mniejsza liczba słuchaczy studiów podyplomowych i studentów studiów niestacjonarnych oznacza spadek przychodów własnych uczelni z opłat za usługi edukacyjne. Wpływy z tego tytułu, wygenerowane przez uniwersytety, wyniosły w 2006 r. 912,7 mln zł. Przyjmując tę wielkość za 100, w kolejnych latach kształtowały się one następująco: 95,8; 98,0; 96,4; 96,8; 95,0; 80,4; 71,7; 63,5. Oznacza to, iż na przestrzeni lat 2006-2014 zmniejszyły się one w wielkościach absolutnych o 333,2 mln zł. Stanowi to istotną „wyrwę” w budżetach uniwersyteckich. Szczególny ubytek z tego tytułu odnotowały uniwersytety: Szczeciński (z 53,5 mln zł w 2006 r. do 18 mln zł w 2014 r., a więc 3-krotny spadek), UMK w Toruniu (z 54,2 mln zł do 17,4 mln zł, ponad 3-krotny spadek), Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (z 22,2 mln zł do 9,2 mln zł, 2,5-krotny spadek) i KUL (z 22,5 mln zł do 9,5 mln zł, także 2,5-krotny spadek). Stosunkowo najmniejsze straty miały miejsce w uniwersytetach: UKSW, Uniwersytecie w Białymstoku, Gdańskim i Jagiellońskim (zmniejszenie wpływów z opłat za usługi edukacyjne w granicach 15%).
Kredyty, cięcia, wyprzedaż
Jak już wspomniano, rok 2013 był dramatyczny dla finansów naszych uczelni. Aby utrzymać płynność finansową, ponad połowa uniwersytetów zaciągnęła kredyty (z reguły krótkoterminowe), opiewające w większości na kwotę od 10 do 20 mln zł. Skorzystanie z kredytu jest rozwiązaniem przejściowym, na tzw. krótką metę. Podobnym działaniem, w sensie efektów, jest podejmowanie przez uczelnie sprzedaży nieruchomości. Poprawia to kondycję finansową uczelni na rok lub dwa lata. Należy rozróżnić dwie sytuacje. Pierwsza, kiedy decyzja o sprzedaży nieruchomości jest wymuszona koniecznością „załatania dziury” w budżecie, prowadzi często do pogorszenia warunków funkcjonowania uczelni. Druga sytuacja ma miejsce wówczas, kiedy sprzedaż była z góry zaplanowana, gdyż dana nieruchomość jest zbędna, a jej utrzymywanie byłoby wyłącznie kosztem. Wówczas decyzja o sprzedaży nieruchomości jest w pełni racjonalna (ekonomicznie uzasadniona).
Jednak, co najważniejsze, wszystkie w zasadzie uniwersytety podjęły działania likwidujące, w części z przyczyny trudnej sytuacji finansowej, leżącej po stronie uczelni. Szły one w dwóch kierunkach: pozyskiwania dodatkowych własnych przychodów i racjonalizacji kosztów. O ile zwiększenie przychodów jest możliwe do realizacji w dłuższym czasie, o tyle efekty działań ograniczających koszty ujawniają się w krótkich i średnich okresach. Racjonalizację rozpoczęto od „cięcia” tzw. kosztów zbędnych, kryjących się np. w pozycjach: koszty utrzymania budynków, koszty zużycia materiałów i energii, usługi obce. Dokonano przeglądu kadr z punktu widzenia merytorycznej oceny pracowników i ich przydatności dla uczelni. Efektem tego była redukcja zatrudnienia w większości uniwersytetów.
W niektórych uczelniach zwiększono pensa dydaktyczne, obniżono stawki za godziny ponadwymiarowe, ograniczono do minimum fundusze na nagrody itp.
Oprócz działań wycinkowych, część uniwersytetów o scentralizowanym systemie zarządzania, w tym głównie zarządzania finansami, zdecydowała się na wdrożenie systemu zdecentralizowanego. Wzorcem dla nich były te uczelnie, które już znacznie wcześniej dokonały takiej reformy (m.in. UW, UJ, UWr, UŁ). W świetle tych doświadczeń system zdecentralizowany wymusza i motywuje jednostki uczelni do bardziej efektywnego gospodarowania finansami.
Wszystkie te działania, zapoczątkowane w końcu 2012 r. i kontynuowane w kolejnych latach, doprowadziły do poprawy sytuacji finansowej. W 2013 r. nastąpiło polepszenie wyniku o 42,3 mln zł w stosunku do roku 2012. Z 11 do 6 spadła liczba uniwersytetów, które zakończyły rok stratą. W sumie wygenerowano nadwyżkę na poziomie ponad 19 mln zł. W 2014 r. odnotowano dalszą poprawę kondycji finansowej uniwersytetów. Zrealizowana nadwyżka osiągnęła wartość 112,1 mln zł (stanowi to 1,64% całego budżetu), co oznacza zwiększenie o 93,1 mln zł w porównaniu z 2013 r. Już tylko trzy uniwersytety zanotowały stratę. Są to: UKW w Bydgoszczy (strata 3,2 mln zł, co odpowiada 2,76% całego budżetu), Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (strata 2,2 mln zł,
1,29% budżetu) i UMCS w Lublinie (strata 2 mln zł, 0,64% wartości budżetu). Nie można jednak nie wspomnieć o tym, iż osiągnięta nadwyżka jest w ponad 50% efektem sprzedaży nieruchomości. Przychody z tego tytułu wyniosły w sumie 66,2 mln zł. Największa poprawa wyniku finansowego miała miejsce w Uniwersytecie Łódzkim (z 1,5 mln zł nadwyżki w 2013 r. do 28,5 mln zł w 2014 r.), w Uniwersytecie Zielonogórskim (z 8,7 mln zł straty w 2013 r. do 9,1 mln zł nadwyżki
w 2014 r.) i UMK w Toruniu (z 15,1 mln zł straty w 2013 r. do 0,9 mln zł nadwyżki w 2014 r.). Najlepszy wynik finansowy uzyskały uniwersytety: Łódzki (nadwyżka 28,5 mln zł, co stanowi 5,68% wartości budżetu), Warszawski (19,7 mln zł, 1,48% budżetu), Wrocławski (15,6 mln zł, 3,2 % budżetu) i Jagielloński (14,5 mln zł, 1,80% budżetu). W pierwszych trzech uniwersytetach tak wysoka nadwyżka była w części wynikiem przychodów ze sprzedaży nieruchomości. W każdym jednak przypadku wynik i tak byłby dodatni. Dla przykładu, w Uniwersytecie Łódzkim sprzedano za ok. 20 mln zł nieruchomości opustoszałe po oddaniu do użytku nowo wybudowanego gmachu Wydziału Filologii. Zbyt tych nieruchomości był wcześniej zaplanowany, a uzyskane z tego tytułu środki przeznaczono w części na pokrycie kosztów budowy wspomnianego gmachu.
Krótki oddech
Zaobserwowana poprawa sytuacji finansowej uczelni w ostatnich dwóch latach może mieć krótki żywot. Istnieją bowiem przesłanki wskazujące na to, iż zarówno rok bieżący, jak i 2016, mogą być mniej sprzyjające dla finansów uczelni. W 2015 r. na dotację podstawową, w części zasadniczej, bez uwzględnienia kwoty na podwyżki wynagrodzeń, przeznaczono sumę 9.139,9 mln zł, a więc nawet nieco mniej niż w 2014 r. (9.221,7 mln zł). Z tego uczelnie akademickie otrzymały 8.565,7 mln zł, a w ramach tej kwoty – 19 uniwersytetów polskich pozyskało 3.821,3 mln zł, a zatem mniej o 3,7 mln zł w stosunku do roku poprzedniego. Tylko 5 uniwersytetów (Jagielloński, Warszawski, UAM w Poznaniu, Łódzki i Rzeszowski) otrzymało dotację wyższą niż w 2014 r. (średnio rzędu nieco powyżej 1%). Z pozostałych 13 uniwersytetów, które otrzymały niższą dotację, szczególnie widoczny spadek wielkości dotacji (powyżej 2%) dotyczy uniwersytetów: KUL, Warmińsko-Mazurskiego, Opolskiego i UJK w Kielcach. Jeśli do tego dodamy coraz mniejsze wpływy z odpłatnych usług edukacyjnych, sytuacja finansowa większości uniwersytetów ulegnie pogorszeniu. Znajduje to potwierdzenie w zatwierdzonych przez senaty uczelni planach rzeczowo-finansowych na 2015 r. W świetle tych planów uniwersytety wygenerują nadwyżkę na poziomie 32-33 mln zł, a więc o ok. 80 mln zł mniejszą niż w 2014 r. Wprawdzie tylko 3 uniwersytety planują stratę (UMK w Toruniu – 5,7 mln zł, UO – 3,5 mln zł i UMCS – 2,9 mln zł), jednak wśród pozostałych dominują uczelnie z planowaną niewielką nadwyżką. Wśród tych ostatnich wyjątkami in plus są: Uniwersytet Jagielloński – 10,3 mln zł nadwyżki i Uniwersytet Warszawski – 7,4 mln zł nadwyżki.
Również rok 2016 może nie być dobrym rokiem dla finansów uczelni. Opinię taką opieram na założeniach budżetu państwa na 2016 r. Obecnie w projekcie ustawy budżetowej nakłady w pozycji szkolnictwo wyższe wynoszą 12.879,3 mln zł (w tym rezerwa budżetowa 18,5 mln zł). Jest to kwota o 223 mln zł mniejsza niż w ustawie budżetowej na 2015 r. Nakłady te w relacji do PKB wynoszą zaledwie 0,682%, wobec 0,725% w 2014 r. i 0,740% w 2015 r. Należy mieć tylko nadzieję, że wielkości te, w wyniku prac komisji sejmowych, zostaną skorygowane in plus. Niepokoić jednak muszą głosy ze strony niektórych polityków, czy też przedstawicieli mediów, sugerujące zasadność ograniczania dotacji podstawowej w sytuacji niżu demograficznego i tym samym spadku liczby studentów. Środowisko akademickie powinno się temu ostro przeciwstawiać. Jest to bowiem demagogia. Spadek liczby studentów studiów stacjonarnych jest – jak dotąd – niewielki. Dotacja podstawowa jest przeznaczona na pokrycie kosztów studiów stacjonarnych. Nie ma prostej zależności między zmianą liczby studentów
i proporcjonalną do tego zmianą kosztów. Duża część kosztów w działalności dydaktycznej przyjmuje postać kosztów stałych. Nawet koszty osobowe są mało wrażliwe na stosunkowo niewielki spadek liczby studentów. Ponadto nie można zapomnieć, iż realizacja szczytnych haseł znaczącej poprawy jakości kształcenia wymaga dodatkowych nakładów.
Klucz do algorytmu
W końcowej części artykułu chciałbym przedstawić działanie algorytmu podziału środków budżetowych między uczelnie, na przykładzie 19 uniwersytetów polskich. Algorytm ten dla znacznej części środowiska akademickiego jest nadal „czarną magią”. Podczas spotkań na różnych uczelniach (wydziałach) słyszę często pytania: dlaczego dostaliśmy mniejszą dotację niż w poprzednim roku, choć przyjęliśmy więcej studentów? O ile większą dotację otrzymamy, powiększając liczbę studentów o 1%? Oczywiście na tak postawione pytania nie jestem w stanie udzielić wiarygodnej odpowiedzi. Stąd potrzeba wyjaśnienia istoty działania algorytmu. Czyni to m.in. H. Miłosz w artykule Zmiany w algorytmie w 2015 r. (FA 5/2015). Pragnę przy tej okazji sprostować nieścisłość, jaka pojawiła się w tym artykule. Wskazując na zmiany w nowym algorytmie (wprowadzonym w 2015 r.) w stosunku do wcześniej obowiązującego, autor podaje, że zmniejszono wagę składnika kadrowego z 0,35 do 0,30 na rzecz podniesienia wagi wskaźnika proporcjonalnego rozwoju kształcenia (poprzednio: składnik dostępności kadry) z 0,10 do 0,15. W rzeczywistości sytuacja przedstawia się całkowicie na odwrót – zwiększono wagę składnika kadrowego z 0,30 do 0,35, obniżając jednocześnie wagę składnika proporcjonalnego rozwoju kształcenia z 0,15 do 0,10.
Nakłady na szkolnictwo wyższe są jedną z pozycji budżetu państwa, uchwalanego przez Sejm w formie ustawy budżetowej na dany rok. Wysokość tych środków jest dzielona według określonego klucza na dotację podstawową dla uczelni akademickich i uczelni zawodowych. W 2015 r. z ogólnej kwoty dotacji podstawowej (dla szkół podległych naszemu ministerstwu) – 9.139,9 mln zł – na uczelnie akademickie przypadło 8.565,7 mln zł, na uczelnie zawodowe 574,2 mln zł. W ramach każdego z tych dwóch typów uczelni przyznane środki dzielone są na poszczególne uczelnie według algorytmu, który jest narzędziem redystrybucji określonej sumy środków. Jak wiemy, algorytm dla szkół akademickich obejmuje 7 składników, w tym tzw. stałą przeniesienia. Ma ona aktualnie wagę 0,65, co w praktyce oznacza, że każda uczelnia ma już zagwarantowane środki w wysokości 65% z roku poprzedniego. Do podziału pozostaje kwota odpowiadająca 35% wysokości dotacji. I tylko o tę część rywalizują ze sobą uczelnie. Każdy z sześciu członów algorytmu ma określoną wagę. Największą z nich mają dwa człony: składnik studencko-doktorancki i kadrowy (po 0,35). Na pozostałe cztery człony przypada w sumie waga 0,30.
Mamy 67 uczelni akademickich finansowanych z MNiSW. Ich częścią są nasze uniwersytety. Wysokość dotacji dla konkretnej uczelni nie zależy tylko od jej osiągnięć w każdym składniku algorytmu. Wpływ na to mają osiągnięcia innych rywalizujących uczelni. Może się zatem okazać, że przyjęliśmy więcej studentów, zwiększyliśmy zatrudnienie, realizujemy więcej projektów badawczych, uzyskujemy nowe uprawnienia do nadawania stopni naukowych i ostatecznie dostaliśmy mniejszą dotację niż w poprzednim roku. Większość bowiem uczelni zrobiła w ramach tych składników jeszcze większy krok do przodu. Wysokość dotacji zależy więc od udziału procentowego danej uczelni w każdym składniku. Jeżeli wzmacnia się pozycja uczelni w tych składnikach, szczególnie w składnikach o najwyższej wadze, uczelnia powinna otrzymać relatywnie wyższą dotację.
Przyjrzyjmy się udziałom procentowym uniwersytetów w każdym składniku algorytmu w 2015 r. Biorąc pod uwagę parametr studencko-doktorancki, łączny udział 19 uniwersytetów w tym składniku wyniósł 36,84% (udział wszystkich 67 uczelni akademickich = 100). Niestety ten odsetek był nieco mniejszy niż w roku poprzednim (37,46%), co oznacza, iż uniwersytety z tytułu tylko tego członu otrzymałyby w sumie relatywnie niższą dotację. Oczywiście są uniwersytety (jest ich 5), które powiększyły swój udział procentowy. Dotyczy to przede wszystkim uniwersytetów: w Białymstoku (wzrost udziałów z 0,7% w 2014 r. do 0,81 w 2015 r.), UMCS (z 1,86% do 1,93%) i UAM (z 3,26% do 3,37%). Z drugiej jednak strony są takie uniwersytety, jak: KUL, UJK czy też UO, których względna pozycja uległa osłabieniu. Udział uniwersytetów w składniku kadrowym również nieco się zmniejszył (47,76% w 2015 r. wobec 47,95 w 2014 r.). Jest jednak 10 uniwersytetów, których względna pozycja umocniła się. Dotyczy to przede wszystkim UAM (z 4,58% do 4,73%) i UJ (z 4,30% do 4,38%). Istotnemu osłabieniu uległa natomiast pozycja UKSW (z 1,25% do 1,13%). Udział uniwersytetów we wskaźnikach proporcjonalnego rozwoju także nieco się zmniejszył (z 48,94% do 48,14%). Ten parametr działa na korzyść 8 uniwersytetów, które umocniły swoją pozycję. Odnosi się to szczególnie do UMCS (z 2,51% do 2,74%), UZ (z 1,23% do 1,29%) i UWM (z 2,67% do 2,76%). Niekorzystnie, w sensie spadku udziału, wypadają: UKSW (z 1,74% do 1,41%) i UG (z 3,02% do 2,73%).
Wzmocniła się wyraźnie pozycja uniwersytetów w członie projekty badawcze (wzrost udziału z 51,02% do 54,95%). Dominują tu 3 uniwersytety: Warszawski (13,72%), Jagielloński (11%) i UAM (7,04%). Z 19 uczelni 16 poprawiło swoją pozycję (szczególnie UKSW z 0,28% do 0,49%). Znaczący spadek udziału odnotowały: UWM (z 1,61% do 1,15%) i USz (z 1,28% do 1,15%). W sumie nieco zyskały uniwersytety na wskaźniku uprawnień (z 46,89% do 47,16%), chociaż dotyczy to tylko 8 uczelni. Największy przyrost udziału odnotował Uniwersytet Szczeciński (z 1,50% do 1,72%). Musi niepokoić dość znaczny spadek udziału uniwersytetów we wskaźniku wymiany (45,62% w 2015 r. wobec 49,01% w 2014 r.). Zdziwienie budzi osłabienie pozycji UJ (z 9,74% do 7,10%). Zwiększonym udziałem charakteryzowały się przede wszystkim UJK (z 0,15% do 0,22%) i USz (z 0,91% do 1,19%). Stała przeniesienia i udziały procentowe uczelni w pozostałych sześciu członach algorytmu zadecydowały o wysokości dotacji w 2015 r. Łącznie uniwersytety otrzymały dotację podstawową (bez dotacji celowej na podwyżki) w kwocie 3.821,3 mln zł, co stanowi 44,6% całej dotacji dla uczelni akademickich. Jak już wspomniano, jedynie 5 uniwersytetów dostało dotację wyższą niż w 2014 r.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.