Klauzula utajnienia
Już starożytni Grecy odkryli microcosmos – właściwy człowiekowi świat wewnętrznych przeżyć, równie rozległy, jak macrocosmos. Rozmiary makrokosmosu ukazał na przełomie XVIII i XIX wieku William Herschel, stosując obserwacje astronomiczne. Z kolei rozmiary mikrokosmosu rozszerzyły odkrycia psychologów, zwłaszcza na początku XX wieku, szczególnie Sigmunda Freuda i Henriego Bergsona. W miejsce kategorii prywatności, będącej prawnym dopełnieniem tego, co publiczne, a skoncentrowanej na prawie własności, pojawiła się daleko bardziej humanistyczna kategoria intymności. Intymny, to „pojęcie, które określa sferę przeżyć, dotyczących bezpośrednio tylko samej jednostki oraz jej prywatnego życia. Sfera intymna jest więc sferą zamkniętą, niedostępną dla obcych” (Świat pojęć. Słownik encyklopedyczny , tom A-K, 1939). Intymność była więc szczególnym obszarem sfery życia prywatnego, dotyczyła nie spraw materialnych, lecz duchowych. Gdy to, co intymne ujawniono – pojawiał się skandal. Ustalenie rozpiętości między ideałem a jego naruszeniami było w przypadku spraw intymnych szczególnie trudne, ponieważ sfera intymna z natury i obyczaju była objęta klauzulą utajnienia, osadzoną na poczuciu przyzwoitości. W przypadku uczonych dodatkowe trudności wynikały z jednej strony z bogactwa przeżyć właściwego intelektualistom, a z drugiej – z kultury osobistej i powściągliwości właściwej klerkom.
W 1779 roku członek zakonu pijarów, Rafał Czerwiakowski został powołany na stanowisko profesora anatomii, chirurgii i położnictwa Akademii Krakowskiej. Miał wtedy 36 lat. Począł nosić strój cywilny „francuski” oraz perukę z harcapem, a do tego szpadę – wszystko zgodnie z obowiązującą modą. Ks. Hugo Kołłątaj, interweniując, pisał do prymasa, Michała księcia Poniatowskiego o jego protegowanym, Czerwiakowskim: „diametralnie przeciwny jego pierwszemu powołaniu, kurując tu jedną panienkę, opuszczoną od wszystkich doktorów, miał nieszczęście tyle przywiązać serce swoje do niej, że ani czas, ani najpoufalsi przyjaciele nie mogli tego na nim dokazać, aby sobie wyperswadował tę niepodobną miłość, która z stanem jego zgodzić się nie może (…). Pracuje około sztuki położniczej, najwięcej wzywanym jest do zaradzenia około defektów kobiet, a obowiązki powołania jego przymuszają do zachowania się w dawnych życia obrębach. Stan profesorski wymaga po nim usilnej pracy około lekcji sobie powierzonej, a pasja, która nad jego sercem górę wzięła, tak dalece czyni go roztargnionym, że mu często na ordynaryjnej nawet zbywa przyjemności (…) nie mówi, tylko językiem rozpaczy, nie umie się ratować, nie umie sobie radzić”. Władysław Szumowski, cytując źródła i komentując ów przypadek (Krakowska szkoła lekarska po reformach Kołłątaja , 1929) źródłowo wyjawia, że panna „była wprost niezwykłej piękności”, a do tego Kraków „był gruntem szczególnie podatnym do robienia plotek”. Ks. Kołłątaj doradzał zeświecczenie Czerwiakowskiego. Po sekularyzacji za zgodą Kurii Rzymskiej i po zaślubinach Heleny de domo Kartel – jak pisze Szumowski – „już w październiku 1784 roku Kołłątaj trzymał państwu Czerwiakowskim syna do chrztu”. Uroda małżonki przyciągała gości do kamienicy przy ulicy Floriańskiej, nabytej drogą licytacji w grudniu 1783 roku. Helena „lubiła czasem robić trochę na złość mężowi”. Po jej śmierci Czerwiakowski ożenił się ponownie, z Marjanną de domo Małaszyńską. Zmarł na suchoty w wieku 73 lat (5 VII 1816), pozostawiając dwóch synów – bez żadnego majątku.
Odmiennie żył we Lwowie Antoni Rydygier, syn Ludwika. Był asystentem ojca w Klinice Chirurgicznej (1904-1918), jednak nie zdołał się habilitować. Jak wspominał Stanisław Laskowicki (Szpada, bagnet, lancet , 1970): „Był doskonałym operatorem, ale nie miał wielkiej ochoty do pracy naukowej, w przeciwieństwie do swego słynnego ojca. Kobieciarz miał wiele przygód sprawiających ojcu dużo przykrości. Niemniej profesor kochał syna i widział w nim swego następcę (…). Niestety rozwiązły tryb życia oraz różne wybryki były przeszkodą w habilitacji Antoniego (…). Pewnego razu Antoni oświadczył ojcu, że się chce rozwieść z żoną i na nowo ożenić z inną kobietą. Prof. Rydygier był zagorzałym katolikiem. W owych czasach w Austrii był dopuszczalny jedynie rozwód kościelny, tzn. unieważnienie małżeństwa. Przez wpływy ojca, Antek jako znany hiperpotent, otrzymał unieważnienie małżeństwa z powodu impotencji, ku wielkiemu oburzeniu Wydziału Lekarskiego”. Po wojnie i śmierci rodziców Antoni z nową żoną i córeczką wyemigrował do Brazylii.
Portret żony, jaki kreśli w Pamiętniku Jan Łukasiewicz, ukazuje inne problemy. Miał niemal 50 lat (ur. 21 XII 1878), gdy poznał Reginę Barwińską (ur. 20 XII 1903) płaczącą w kościelnej ławce – „ona była młodziutką dziewczyną, pełną naiwnego wdzięku”. Obawy, „że żona przeszkadzać mi będzie w pracy naukowej, na szczęście nie sprawdziły się”. Jednak „życie żony (…) polegało głównie na ciągłym tworzeniu domu (…). Kupowała więc nie tylko meble, kilimy i dywany, które były niezbędne, ale także na zapas materiały, ubrania i buciki”. Tadeusz Czeżowski we wspomnieniach o Łukasiewiczu (1958) wskazuje, że była „dla innych mało sympatyczną; otoczyła go ona drobiazgową troskliwością i staraniami, których widocznie bardzo potrzebował”. Rosnącą niechęć otoczenia Łukasiewicz kładzie na karb sąsiadek. Zamieszkali po ślubie w Domu Profesorskim przy ulicy Brzozowej w Warszawie: „Okazało się później, że zrobiliśmy błąd, mieszkając w domu, w którym się wszyscy znali i interesowali się sobą. Żona moja była ładna i młoda, znacznie młodsza od innych profesorowych, mieszkających w domu, a nadto miała dobry gust i zawsze była dobrze ubrana. Toalety swe zamawiała u pierwszorzędnych krawców (…). To wszystko było niewątpliwie przedmiotem licznych komentarzy i wzbudzało zawiść”.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.