Uczymy się mieć zdanie własne
Problematyka obyczajowa, dawniej będąca domeną Kościoła, podjęta została także w ramach wykładów akademickich. Pierwszym rozróżnieniem był podział na złe i dobre obyczaje, co wiązało się z demokratyzacją stosunków społecznych oraz z odejściem od typowego moralizatorstwa. Obyczaje rozróżnił Andrzej Markiewicz, profesor Wydziału Filozoficznego UJ, w pracy Nauka obyczajowa o obrzydzeniu występków, wad, przesądów; a zamiłowaniu prawdy, cnoty i przymiotów towarzyskich; do ukształcenia młodzieży na dobrych ludzi, obywatelów i urzędników stosowna (1810). Przejawy złych obyczajów uznawano za gorszące, zwłaszcza gdy miały wymiar publiczny i dotyczyły profesury. Michał Patkaniowski przywołuje (Dzieje Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego od reformy Kołłątajowskiej do końca XIX stulecia , 1964) opinię Senatu UJ o profesorze Ignacym Hammerze: „zaniedbuje on swe obowiązki, nie przychodzi na wykłady lub przyszedłszy czyta tylko tekst ustawy. Nawet w czasie egzaminów, którym przewodniczył, wydalał się prof. Hammer z Uniwersytetu i trzeba go było szukać w winiarniach przy ul. Grodzkiej. Chodził pijany po ulicach oraz – co bardzo gorszyło Uniwersytet – prowadził proces rozwodowy z żoną”.
W czasach oświecenia nastąpiła rozbudowa kompetencji władz państwa. Przyjmowano (Programma z umiejętności politycznych Piotra Bartynowskiego – projekt wykładów na UJ z 2 IV 1828), że w ramach umiejętności, zwanych ówcześnie „policyjnymi”, mieści się także kwestia poszanowania „obrony honoru i dobrego imienia” obywateli, a także sprawa pojedynków.
Pojęcia te wprowadzano do systemu pedagogicznego w akademiach rycerskich, powoływanych na Zachodzie od połowy XVII wieku. Nawiązywano do średniowiecznego ethosu rycerza. Do Polski przeniósł ten system ks. Stanisław Konarski. W mowie De viro honesto et bono cive ab ineunte aetate formando , opublikowanej w 1754 roku po łacinie, wskazywał „szlachetnym młodzieńcom”: „We wszystkich sprawach musicie przede wszystkim mieć na uwadze własny honor, dobre imię oraz opinię, i że do tego, abyście słusznie postępowali, a unikali wszelkich przewinień, skłaniać was powinny nie nagany, nie lęk, nie kary ani straty, lecz dbałość o honor i dobre imię. Nie możecie jednak fałszywie pojmować i tłumaczyć pojęcia honoru, lecz ten uznać za prawdziwy, który pozostaje w ścisłym związku z cnotą i uczciwością, który nie wykracza poza prawa ani żadne powinności i chętnie się do nich stosuje. Inne pojmowanie czci i honoru jest kompletną głupotą i szaleństwem (…) staramy się rozbudzić w was pogardę i nakłonić do unikania z odrazą zemsty, której źródłem jest zawsze pycha, a nie prawdziwy honor, oraz bezsensownych pojedynków”. Adam Mickiewicz wyjaśniał filomatom (7 X 1817): „Obraliśmy Honor, którego moc od Opinii zależy, kiedy religia działa przeciwnie”. Okazywało się więc na początku XIX wieku, że o honorze danej osoby – czy też jego braku – przesądzała opinia publiczna. Nie było to już pojęcie ustalane doktrynalnie. Rozróżniano ówcześnie honor „wewnętrzny” (świadectwo poczucia własnej wartości) od honoru „zewnętrznego” (odpowiednie do tego czyny). W statucie studenckiego związku na Uniwersytecie w Halle, założonego w dniu otwarcia Kongresu Wiedeńskiego (1 XI 1814), stwierdzano, iż we współżyciu społecznym występuje tylko honor „zewnętrzny”, bowiem „nikt nie jest w stanie wejrzeć w duszę drugiego człowieka” (tłum. z jęz. niemieckiego Maria Wawrykowa).
Z tej właśnie perspektywy do obyczajów akademickich włączono wypowiadanie zdania własnego. Adam Mickiewicz wygłosił na posiedzeniu Wydziału I Towarzystwa Filomatycznego (29 IX 1818) tezę: „orzeźwiamy, wzmacniamy, podnosimy władzę myślenia, uczymy się mieć zdanie własne; kiedy przeciwnie wdawszy się z daleko wyższemi od nas w badanie jakiegokolwiek rodzaju, zagłuszeni sofizmatami, obarczeni tysiącami dowodów, często może niesłusznych, wyrzec się własnego zdania i cudze tylko myśli powtarzając, echem być musimy”. W tej samej epoce Karl Ludwig Sand, współzałożyciel ruchu burszenszaftów, zapisał pod własnym adresem (1813, tłum. z jęz. niemieckiego Maria Wawrykowa): „Sand, bądź samodzielny. Bądź bardziej posłuszny własnemu przekonaniu”. W apelu Todesstoss dem August v. Kotzebue , jaki miał przy sobie podczas zamachu na agenta Rosji (23 III 1819), głosił: „Człowiek powinien chronić swe przekonania, zgodnie z nimi żyć i działać, rozwijać swe boskie siły twórcze, ćwiczyć wytrwałość i wznosić się na coraz wyższe poziomy. Dla osiągnięcia tego władamy całą potęgą woli”. Wywodziła się z tego ideologia czynu, dopełniająca rozum i uczucie.
Budując własną tożsamość, ujawniano zindywidualizowany charakter. Jak twierdził Jan Władysław Dawid (w artykule O klasycyzm ), charakter to „pewien stały w tych samych okolicznościach sposób sądzenia i postępowania, wypływający z utrwalonych nawyknień, uczuć i pojęć”. Według Tadeusza Silnickiego (O racjonalne ustosunkowanie się młodzieży do studjów prawniczych , 1936), „praca naukowa uczy idealizmu i sumienności, a tępi materjalizm, blagę i płytkość, budzi też ducha krytycyzmu i samodzielności – momenty chyba doniosłe nie tylko dla kształtowania umysłów, lecz i charakterów”.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.