Modelowanie

Henryk Grabowski

Mój Przyjaciel, inteligentny i wykształcony tradycjonalista, zarzucił mi rozminięcie się z prawdą, kiedy w ostatnim felietonie (FA 04/2015) napisałem, że „Dzisiaj, głównie za sprawą rewolucji informatycznej (…), młodzi nie bardzo mają się czego uczyć od starych”. Po ponownym przeczytaniu tekstu doszedłem do wniosku, że – co prawda – nie skłamałem, ale też nie wyraziłem się dostatecznie jasno. Śpieszę zatem (jeżeli Redakcja pozwoli) z uściśleniem tego, co miałem na myśli.

Ktoś napisał, że starość to mądrość i doświadczenie. Trudno się z tym nie zgodzić. Warto jednak pamiętać, że aby kogoś czegoś nauczyć, nie wystarczy samemu umieć. Trzeba także być dla tego kogoś atrakcyjnym i wiarygodnym wzorem osobowym. W pedagogice uczenie się od kogoś przez jego naśladowanie nazywa się modelowaniem. Jego istotą jest wzorowanie się o różnym stopniu głębokości: od imitacji czyichś zewnętrznych zachowań do identyfikacji z jakąś osobą.

W świadomości współczesnej młodzieży nieumiejętność posługiwania się komputerem, smartfonem, tabletem itp. jest tym, czym w czasach mojej młodości był brak umiejętności pisania i czytania. I  nie ma tu nic do rzeczy, że można mieć znacznie głębszą wiedzę od tej, której jedynym źródłem jest Internet. Człowiek, który jest postrzegany jako analfabeta, niezależnie od rzeczywistych walorów umysłowych, nie może liczyć na to, że będzie intelektualnym autorytetem.

O tym, że skłonność do wzorowania się na kimś może wynikać z bardzo powierzchownych, żeby nie powiedzieć trywialnych przesłanek, świadczy przeprowadzony eksperyment z zakresu psychologii społecznej. Polegał on na tym, że temu samemu mężczyźnie polecono przechodzić przez jezdnię na czerwonych światłach raz w eleganckim garniturze, a drugi raz w stroju niedbałym. Jak się okazało w pierwszym przypadku trzy i pół razy więcej przechodniów poszło w jego ślady niż w drugim.

Mój sąsiad, zapytany dlaczego nie ma telefonu komórkowego, odpowiedział, że ma go każdy menel (czytaj: człowiek z marginesu społecznego), dając tym samym do zrozumienia, że czuje się kimś lepszym. Świadczy to, że wszystko można zinterpretować na swoją korzyść. Trzeba jednak liczyć się z tym, że w takiej sytuacji można pozostać wiarygodnym tylko dla samego siebie, co wyklucza możliwość oddziaływania dydaktyczno-wychowawczego na innych poprzez przekazywanie wzorów, czyli modelowanie. Dokładnie.