Hennelowie

Cz 4. Linia krakowska

Magdalena Bajer

Szeroko rozgałęziona rodzina Hennelów ma w tradycji, sięgającej drugiej połowy XVIII wieku, liczne wątki, do których mniej i bardziej świadomie nawiązywały kolejne pokolenia. Wątek uczony pojawił się wcześnie, o czym prof. Andrzej Hennel mówił w poprzednich częściach rodzinnej opowieści, a w pokoleniu, któremu przyszło urządzać niepodległą Polskę po pierwszej wojnie światowej, był już licznie reprezentowany.

* * *

W następnej powojennej epoce weszła w życie akademickie krakowska linia rodu, nawiązując do tradycji nauk ścisłych, dokładnie fizyki, znakomicie przez jej adeptów przedłużanej. Nurt humanistyczny ma w podwawelskim grodzie także znaczących reprezentantów, poczynając od Romana Hennela, redaktora i wydawcy, potomka znakomitego edytora warszawskiego epoki pozytywizmu, Jana Kantego Gregorowicza, po Józefę Hennelową, polonistkę z wykształcenia, redaktorkę „Tygodnika Powszechnego” od początków jego istnienia, publicystkę, tłumaczkę, autorkę książek, o której będzie mowa dalej.

Arrasy i elektrony

Z czwórki rodzeństwa, dzieci Ireny ze Smereczyńskich i Witolda Hennelów, humanistką jest Maria Hennel-Bernasikowa, doktor habilitowany historii sztuki, specjalistka od tapiserii i tkanin dekoracyjnych, badaczka wawelskich arrasów, zwłaszcza krajobrazowo-zwierzęcych. Opublikowała na temat kolekcji flamandzkich tkanin króla Zygmunta Augusta szereg prac – książek, artykułów, haseł w katalogach muzealnych – po polsku, a także francusku, angielsku i włosku. Owocem wielu lat badań prowadzonych na Wawelu, w zagranicznych bibliotekach i archiwach, jest pierwsza z zamierzonych trzech części Dziejów arrasów Zygmunta Augusta (2011), zarazem pierwsze pełne opracowanie 450-letniej historii królewskiej kolekcji, do której lata drugiej wojny światowej i powojenne dopisały szczególnie dramatyczny rozdział, naznaczony trudną i niebezpieczną peregrynacją poza granice Wawelu, Polski i Europy, a także dyplomatycznymi wysiłkami.

Autorka przestudiowała i poddała krytycznej analizie wszystkie dostępne źródła dotyczące tych dziejów, weryfikując wiele dotychczasowych stwierdzeń oraz długo utrzymujących się hipotez, prostując błędy i pomyłki, uzupełniając liczne luki. Wedle zgodnej opinii historyków sztuki jej książka daje nową perspektywę naukowych ocen jednego z najcenniejszych naszych zabytków epoki renesansu.

Badaczka poprzedziła tę syntetyczną publikację wieloma pracami poświęconymi wybranym dziełom królewskiej kolekcji albo wybranym problemom związanym z ich powstaniem, przedstawioną treścią, walorami artystycznymi. Już kilka tytułów mówi o rozległości zainteresowań na, zdawałoby się (laikowi), ograniczonym polu tematycznym: Import gobelinów z Holandii do Polski w XVII w. , Geneza artystyczna arrasów krajobrazowo-zwierzęcych z kolekcji króla Zygmunta Augusta , Arras króla Zygmunta „Upadek moralny ludzkości” , Czarno-białe tkaniny Zygmunta Augusta .

W latach 2001-2006 Maria Hennel-Bernasikowa kierowała projektem badawczym Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Skarby królowej Bony (1557-1558). Badania nad zespołem dzieł sztuki królowej Bony”. Działała aktywnie w Komitecie Historii Sztuki PAN, pełniącym rolę Narodowego Komitetu Nauk o Sztuce, tj. reprezentacji polskich badaczy na arenie międzynarodowej.

Humanistyczne zainteresowania i osiągnięcia w rodzinie Hennelów są zazwyczaj nieprzeciętne (arrasy, pisanie kolęd i pastorałek, wygnany nuncjusz, edycje świętych obrazków z wizerunkiem Matki Bożej częstochowskiej po raz pierwszy przez osobę świecką sfotografowanej…) i pionierskie. Od kiedy pojawiło się wielu uczonych, w pokoleniu urodzonych w niepodległej Polsce, przeważają nauki ścisłe albo techniczne i aktywności inżynierskie.

Najpierw było to przede wszystkim odpowiedzią na pilne potrzeby powstającego po zaborach nowoczesnego państwa, które budowało przemysł, koleje, drogi i mosty, a kiedy tę tradycję podjęły ich dzieci, fizyka, chemia, elektronika były mniej narażone na opresje ideologiczne niż humanistyka, w obrębie której stosunkowo bezpieczne wydawało się… badanie arrasów, ale nie historia najnowsza. Słuchając o tym, przypominałam sobie opowieści wielu humanistów – historyków, prawników, socjologów – jak to, opatrując pracę wstępem o zasługach uczonych radzieckich, w środku zamieszczali zgoła niezgodne z tym stwierdzeniem treści.

Młodsza siostra Marii Bernasikowej, Teresa, skończyła politechnikę, ale nauce się nie poświęciła, pozostawiając to pole mężowi, Antoniemu Niederlińskiemu, który ukończywszy Wydział Elektryczny Politechniki Śląskiej w Gliwicach, obronił doktorat w r. 1964, a wróciwszy ze stypendium podoktorskiego na Uniwersytecie Cambridge, habilitował się w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej w r. 1975. Pięć lat później został profesorem, by łączyć pracę naukową i staże zagraniczne z funkcjami administracyjnymi w macierzystej uczelni, której rektorem był w latach 1984-1987. Od r. 2009 wykłada na Wydziale Informatyki i Komunikacji Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Był członkiem Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i Centralnej Komisji ds. Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych.

Formacja

W ubiegłym roku odeszli dwaj seniorzy dwu linii uczonego rodu. W Warszawie zmarł prof. Jan Hennel, w Krakowie prof. Jacek Hennel. Po śmierci tego drugiego żona znalazła jego spisane wspomnienia z lat 1925 (rok urodzenia) do 1945 (ważna życiowa cezura).

Ojciec przyszłego profesora i trójki młodszego rodzeństwa, z wykształcenia inżynier chemik, został zaangażowany do pracy w chorzowskiej fabryce azotniaku przez postać historyczną – Eugeniusza Kwiatkowskiego, późniejszego ministra, budowniczego Gdyni, w roku 1925 zastępcę dyrektora fabryki azotniaku w Hucie Królewskiej (ówczesna nazwa Chorzowa). W tym samym roku przyszedł na świat pierworodny syn Jacek. W rodzinnym mieście spędził dzieciństwo, by w roku 1933 znaleźć się w miejscu do dziś obecnym w podręcznikach jako wizytówka przemysłowej awangardy dwudziestolecia międzywojennego – Mościcach, siedzibie Państwowej Fabryki Związków Azotowych, dokąd przeniesiono ojca służbowo. Miał już wtedy młodszego brata Wacława i siostrę Marię, przyszłą badaczkę arrasów. Najmłodsza, Teresa, urodziła się w Mościcach.

Prof. Jacka Hennela poznałam w latach 80. ubiegłego wieku, słysząc o nim wcześniej jako wybitnym uczonym, przy tym człowieku o głębokiej światłej religijności, jednoznacznie prawej postawie wobec świata, szczególnej wrażliwości na ludzkie wielorakie niedole, skwapliwej gotowości niesienia pomocy, jeśli była potrzebna. Czytając jego wspomnienia z lat, które najmocniej formują młodego człowieka, zobaczyłam źródła tych cech.

Najpierw dom, w którym rodzice przykładali wielką wagę do wszechstronnego wykształcenia dzieci – angażując nianie Ślązaczki, które uczyły niemieckiego (ojciec wtedy uczył się angielskiego z płyt gramofonowych), później nauczycielkę tego języka. „Gdy byłem w trzeciej klasie, ojciec kupił mi aparat fotograficzny, nauczył wywoływać klisze i robić odbitki. W Mościcach sprawił mi i mojemu bratu prawdziwy warsztat stolarski i zaangażował fachowca, dla udzielania nam lekcji stolarstwa. W czasie wojny postarał się o mikroskop i uczył nas, jak się nim posługiwać”.

Nabywanie praktycznych umiejętności nie odbywało się kosztem wiedzy ogólnej, co poświadcza zapisanie syna do jednej z najlepszych szkół w Polsce: Gimnazjum i Liceum im. Sułkowskich w Rydzynie koło Leszna. Było to w roku 1938. Miałam sposobność poznać to niezwykłe środowisko, zapisując opowieść rodzinną Piekarów. Jej główny bohater, wielki fizyk Arkadiusz Piekara (1904-1989), wówczas docent UJ, uczył w Rydzynie Jacka Hennela. Niedługo, gdyż wobec grożącej wojny szkołę, położoną blisko niemieckiej granicy, zamknięto wiosną 1939 roku.

Po wybuchu wojny i próbie ucieczki przed Niemcami na wschód, rodzina wróciła do Mościc, ojciec pracował w fabryce i tam schronił starszego syna przed wywózką do Rzeszy na przymusowe roboty. Jacek Hennel spotkał swego nauczyciela fizyki, który jako członek tajnej komisji badał przejęte przez AK części niemieckiej rakiety V2 i zlecił młodemu człowiekowi wykonanie jednej z analiz chemicznych z tym związanych. Przyszły profesor dowiedział się o tym od Arkadiusza Piekary po wojnie, gdy współpracowali naukowo i byli przyjaciółmi.

W 1945 roku Jacek Hennel, po zdaniu małej matury na tajnych kompletach (które zorganizował i kierował nimi w Mościcach tamtejszy proboszcz), uzyskał świadectwo dojrzałości w lipcu 1945 roku, po czym pojechał do Krakowa studiować fizykę w UJ.

Jeszcze przed magisterium został asystentem wybitnego uczonego Henryka Niewodniczańskiego. W latach 1950-55 pracował w Instytucie Odlewnictwa, utrzymując kontakt z uniwersytetem; takie połączenie jest rysem charakterystycznym inżynierskiej i naukowej tradycji Hennelów.

Doktorat (1960) i habilitację (1967) robił pod kierunkiem prof. Piekary, mając już w dorobku duże osiągnięcie, wspólne z Andrzejem Hrynkiewiczem – uzyskanie po raz pierwszy w Polsce sygnału magnetycznego rezonansu jądrowego w aparaturze własnej konstrukcji. Później prof. Hennel przyczynił się do zastosowania i upowszechnienia magnetycznego rezonansu w medycynie, poświęcając gros swoich zainteresowań tej problematyce. Współpracował też z zespołem twórców pierwszego w Polsce cyklotronu, pod kierunkiem prof. Niewodniczańskiego.

Niemal całe życie naukowe Jacka Hennela upłynęło w Instytucie Fizyki Jądrowej im. Niewodniczńskiego (dzisiaj w Bronowicach), gdzie pełnił funkcje kierownika pracowni, zakładu, stworzył laboratorium MRJ, był zastępcą dyrektora. Wykładał jednak także na uniwersytecie. Wychował pokolenia fizyków, przekazując im wiedzę, pasję jej pomnażania, a także te cechy charakteru, które warunkowała jego głęboka rozumna wiara, trzeźwy patriotyzm i oczywista prawość.

Następcy

Józefie Golmont, która z Wilna przyjechała po wojnie do Krakowa, i Jackowi Hennelowi ślub dawał Karol Wojtyła, bliski znajomy pana młodego z lat studenckich, kiedy ten uczestniczył w dyskusjach młodego księdza z fizykami, a przede wszystkim w wyprawach narciarskich (przyjaciele młodego księdza, później hierarchy, dzielili się na „narciarzy” i „kajakarzy”). Kiedy dyskusje przeniosły się do Castel Gandolfo, a ich grono poszerzyło, gośćmi Jana Pawła II bywali państwo Hennelowie.

Biskup Karol Wojtyła chrzcił trójkę ich dzieci, które są spadkobiercami bogatej rodzinnej tradycji duchowej i intelektualnej. Syn Franciszek poszedł śladem ojca i zajmując się naukowo fizyką medyczną pracuje w Instytucie Inżynierii Biomedycznej Uniwersytetu w Zürichu, gdzie jego z kolei syn Szymon (trzecie pokolenie fizyków w linii prostej) przygotowuje doktorat.

Doktorem jest córka Agnieszka Hennel-Brzozowska, psycholog, adiunkt na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Być może przedłuży humanistyczny nurt rodzinnej tradycji, mając bogate wiano ze strony matki.

Józefa Hennelowa znana jest z twórczości publicystycznej i z felietonów w „Tygodniku Powszechnym”, gdzie pracowała od 1948 r., pełniąc przez wiele lat funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Sporo czytelników mają jej książki: Obecność , Niedowiarstwo moje. Refleksje religijne , Bo jestem z Wilna (wywiad rzeka) i inne, także tłumaczenia i dzieła przez nią redagowane. Pamiętamy aktywną i wytrwałą pracę w Sejmie kontraktowym, następnie I kadencji. Ja wspominam zaangażowanie w działania Rady Etyki Mediów, a z relacji znam te w Amnesty International, szeregu organizacji pozarządowych, zawsze tych, które miały na celu prostowanie błędów, pomnażanie świadomości obywatelskiej, rzetelnej wiedzy historycznej, z której bierze się rozumny patriotyzm.

Kiedy mowa o krakowskich Hennelach, trzeba przypomnieć bardzo wczesne, młodzieńcze, oczywiste, jak mówiła, zaangażowanie Józefy Golmont w wileńską konspirację – była członkiem Szarych Szeregów, uczestniczyła w tajnym nauczaniu, gdyż są to czynniki formujące postawy ludzkie trwale i zobowiązujące do ich przekazywania następcom.

* * *

Bogata w znamienne wydarzenia i w świadectwa ważnych procesów społecznych – szybkiej i owocnej asymilacji przybyszów, trafnego rozpoznawania podstawowych i aktualnych zadań, natychmiastowej gotowości do ich spełniania – jest historia rodzinna Hennelów. Można wierzyć, że to bogactwo będzie trwało w kolejnych pokoleniach. 