Krytyka w opałach
Krytyka zajmuje się opisywaniem współczesnych dzieł literackich. Wnosi własny wkład w rozwój literatury. Jest rodzajem twórczości, częścią literatury na równych prawach z poezją, prozą, dramatem itd. w tym sensie, że tylko wyjątkowo opiera się na metodach naukowych. Jej źródłem są przekonania ideowo-artystyczne. Czy opowiada o dziele dobrze, czy źle, dla samej jej istoty nie ma to znaczenia, jest bowiem dopełnieniem kreacji literackich, a zdarza się, że poziomem intelektualnym i rozmachem twórczym potrafi te kreacje przewyższać.
Fot. Stefan CiechanKrytyk literacki wnosi własny wkład w recepcję literatury. Jego narzędziami są przede wszystkim biblioteka literatury najnowszej i piśmiennictwa przedmiotu, historia literatury, hermeneutyka (zajmująca się objaśnianiem i interpretacją tekstów). Każdą pracę krytyka poprzedza recenzja sprawozdawcza (rozpoznanie i opis zawartości dzieła), która jest konieczna do rozwinięcia analizy krytycznej. Krytyk nie musi jednak tej recenzji umieszczać w pracy krytycznej, natomiast powinna być punktem wyjścia dla jego dalszego działania.
Krytyk buduje własny świat literatury i proponuje go pod rozwagę czytelnikom, w tym pisarzom i badaczom literatury. Sam jest pisarzem, z tym że głównym przedmiotem jego zainteresowań są utwory literackie. Zadaniem krytyka jest ustalanie funkcji danego dzieła w systemie literatury i w konsekwencji w kulturze, czego wyrazem bywa między innymi wyodrębnianie literatury wartościowej i odrzucanie małowartościowej, oddzielanie sztuki literackiej od grafomanii. Jak pisze Marta Wyka, krytyk wobec grafomanów powinien być szczególnie bezwzględny. W przeciwnym razie zostaniemy całkiem zasypani śmieciami bzdury i prostactwa. A niewątpliwie zasypało nas już po szyję.
To krytycy tworzą wiedzę o literaturze najnowszej, o jej prądach, tendencjach, perspektywach. To oni starają się podsuwać pisarzom, co warto, co można by, a co należy robić w literaturze, jak pisać i jak nie pisać, o czym pisać i o czym nie pisać. Choć ich postulaty nie zawsze są akceptowane czy wysłuchiwane, biorą udział w kształtowaniu się gustów literackich i mają znaczący wpływ na rozwój literaturoznawstwa.
Tych kilka banalnych informacji, znanych wszystkim, którzy interesują się literaturą i ją kochają, jest tu potrzebnych, ponieważ nie znają ich, nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć urzędnicy, którzy mają wpływ na funkcjonowanie kultury. Ostatnio mieliśmy tego jaskrawy przykład podczas przydzielania dotacji dla czasopism kulturalnych, a w szczególności literackich. Zostały pominięte choćby tak istotne inicjatywy, jak internetowy tygodnik literacki Pisarze.pl, który sam na siebie zarobić nie może, a wsparcia nie dostał żadnego. Inne, mające znaczny wpływ na rozwój literatury, jak gdańskie Migotania, otrzymały jakieś pieniądze dopiero po akcji interwencyjnej pisarzy i tysięcy czytelników. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydaje się urzeczone natłokiem amatorskich stron internetowych, blogów i quasi-kulturalnych gazetek, w których recenzje z książek pisują ludzie o literaturze niemający pojęcia. Czasami zdarzy się jakaś perełka, ale ogólny stan krytyki literackiej w Polsce jest gorzej niż zły. Kilkanaście świetnych nazwisk wymieniam z pamięci… żyjących… Tomasz Burek, Anna Nasiłowska, Jarosław Marek Rymkiewicz, Robert Tekieli, Włodzimierz Bolecki, Jacek Gutorow, Jacek Łukasiewicz, Leszek Szaruga, Janusz Drzewucki, Piotr Śliwiński, Krzysztof Masłoń, Leszek Bugajski, Mieczysław Orski, Inga Iwasiów, Kacper Bartczak, Jerzy Jarzębski, Marian Stala, Leszek Żuliński, Janusz Termer, Jerzy Jarniewicz… można by przytoczyć jeszcze drugie tyle, może trzy, ale to i tak będzie mikrokropla w morzu potrzeb trzydziestokilkumilionowego narodu.
Nasze piśmiennictwo od lat zalewają nieudane teksty recenzyjne, zajmujące się głównie popliteraturą, i to taką z najniższej półki, a dzieła naprawdę znakomite są pomijane. A przecież recenzje nie stanowią krytyki. Są co najwyżej jej przedpolem. To powoduje, że ludzie o dobrej literaturze po prostu nie mieli szansy się dowiedzieć. Skoro oni nie wiedzą, to wydawcy – nastawieni na zysk – publikować nie chcą. Koło się zamyka. Na margines jest spychana literatura tworzona przez ludzi utalentowanych, wrażliwych, myślących, mających do powiedzenia ważne rzeczy, diagnozy, koncepcje, wizje, umiejący zainteresować, ale także i nauczyć zaniedbaną intelektualnie młodzież (choćby logiki, myślenia, nie mówiąc o samodzielności postrzegania).
Jeśli poeta czy powieściopisarz zarobi parę złotych w ramach drugiego zawodu, to wydrukuje swoją rzecz w nakładzie dwieście egzemplarzy w drukarni cyfrowej. Na pewno w ten sposób nie dotrze do krytyki, a do publiczności tym bardziej. I krytyka umiera. Krytyk z krytyki nie wyżyje. Jest to jakaś celowa strategia państwa, robota, która opiera się na nachalnym promowaniu celebrytów kosztem autorytetów i podłej literatury kosztem dzieł wybitnych. Nas na to nie stać.
e-mail: www.lpj.pl
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.