Autor idealny, czyli co zaleca Lao Tsy

Dlaczego nie należy iść po najmniejszej linii oporu?

Joanna Kamień

Postawione w podtytule pytanie zawiera w sobie dwa problemy. Pierwszy, dla wielu widoczny od razu, wiąże się z niepoprawnym użyciem pewnych związków frazeologicznych, co dotyczy również przywołanego tu (błędnie) frazeologizmu „iść po linii najmniejszego oporu”. Drugi odnosi się do jego przenośnego znaczenia, bowiem idąc po linii najmniejszego oporu (nie po najmniejszej linii oporu), wybieramy sposób najłatwiejszy w wykonaniu, taki, który będzie nas kosztować najmniej wysiłku, ale niekoniecznie najlepszy w skutkach. Dotyczy to wielu sfer życia. Mnie jednak, jako redaktora, interesuje zagadnienie, dlaczego warto włożyć dużo pracy w przygotowanie artykułu czy napisanie książki tak, by nie tylko pod względem treści, ale też formy przekazu były one bez zarzutu.

W praktyce bywa różnie. Zdarzają się teksty niedopracowane, nieuporządkowane, które narażają ich autora na krytykę i nieprzychylną ocenę ze strony recenzentów, a także późniejszych czytelników. Jeśli nie uratuje ich solidny redaktor, to problem spadnie na autora. Dlatego warto być świadomym autorem, a więc takim, który dobrze wie, jak powinna wyglądać należycie przygotowana książka i jakie cechy powinny ją wyróżniać. Trzeba w miarę możliwości samemu starać się dopilnować porządku zarówno w warstwie treści, jak i formy. O ile redaktor winien nieść nieocenioną pomoc na etapie wydawania książki, o tyle pamiętajmy, że po pierwsze, nie wszystkie prace, zwłaszcza dyplomowe, podlegają profesjonalnej redakcji wydawniczej, po drugie, książki i artykuły trafiają do recenzji wydawniczej jeszcze przed opracowaniem redakcyjnym, po trzecie zaś, im porządniej są napisane, tym sprawniej przebiega proces wydawniczy. Zatem powodów, by autorzy poznali podstawowe zasady opracowania redakcyjnego i konsekwentnie je stosowali, jest wystarczająco wiele, a główny sprowadza się do tego, że na ocenę pracy wpływa nie tylko treść merytoryczna, ale też sposób jej przekazania.

Dlatego tytuł artykułu odnosi się do najbardziej chyba znanego cytatu Lao Tsy, że „Nawet najdalsza droga zaczyna się od pierwszego kroku”. Sentencja ta doskonale odzwierciedla sytuację autora piszącego artykuł czy książkę. Każdy wie, ile wysiłku kosztowało go pisanie, a także jak daleka często jest droga od napisania do wydania. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, jak wiele w tej mierze zależy od nich samych, od staranności już na etapie pisania. Każdy ma wybór – iść po linii najmniejszego oporu albo zrobić pierwszy krok, by stać się autorem idealnym. Zapewniam, że to drugie zdecydowanie bardziej się opłaca. Zwłaszcza że całość problemu można opisać w czterech ważnych krokach…

Krok 1. Poznaj zasady edytorskie i bądź konsekwentny

Choć nie odważyłabym się stwierdzić, że są książki idealne, to bez wahania używam tego określenia w stosunku do pewnych autorów. Każdy ma mniejsze bądź większe zdolności, jeśli chodzi o pisanie, różne jest też podejście do własnych tekstów. Tutaj muszę jednak dokonać pewnego uściślenia – mówiąc o autorach, nie mam na myśli pisarzy czy poetów (choć literaci zapewne należą do grona autorów), ale przede wszystkim twórców różnego rodzaju dzieł naukowych i popularnonaukowych (zarówno naukowców, jak i studentów różnych stopni studiów piszących prace licencjackie, magisterskie czy doktorskie). Pisane przez nich teksty naukowe powinny spełniać wiele wymogów formalnych związanych z ich poprawnym przygotowaniem, co dotyczy kompozycji książki, opracowania językowo-stylistycznego tekstu, interpunkcji, ortografii, konstrukcji przypisów, literatury, a także sporządzania wszelkich dodatków, jak indeksy, tabele, wykazy źródeł itp. Choć wydawałoby się, że zagadnień tych jest zbyt wiele, by sam autor mógł wszystkiego dopilnować we własnej pracy, jest to jednak możliwe. Są autorzy, dla których nie stanowi to żadnego problemu. Co jest kluczem? Z pewnością autorzy ci zrobili pierwszy krok związany z opracowaniem redakcyjnym – poznali podstawowe zasady edytorskie, pozwalające im zachować porządek w pracy. Przede wszystkim jednak spośród tych zasad jedną zakodowali sobie szczególnie, dzięki czemu wyróżniają się ważną cechą: są konsekwentni, to znaczy działają w myśl przyjętych założeń, w sposób logiczny i przemyślany. Autor idealny stoi stopień wyżej niż autor świadomy – nie tylko zna zasady, ale też konsekwentnie je stosuje.

Konsekwencja jest bowiem tą zasadą, którą trzeba przyjąć jako absolutnie podstawową. Ma zastosowanie we wszystkim, co wiąże się z przygotowaniem formalnym tekstu. Znajomość wszystkich bardzo szczegółowych zasad bez bycia konsekwentnym nie wystarczy. Konsekwencja jest potrzebna, by nie zgubić się w gąszczu różnych form językowych, funkcjonujących systemów opracowania przypisów i literatury, różnych stylów zapisu dat, liczb, numerowania rozdziałów itd.

Jaka jest więc definicja idealnego autora z perspektywy redaktora? W moim subiektywnym przekonaniu jest to człowiek obarczony „natręctwami”, które skłaniają go do poznania zasad dotyczących kluczowych zagadnień związanych z poprawnym przygotowaniem własnego tekstu i każą mu być konsekwentnym w ich stosowaniu. Jeśli to wszystko jest jeszcze poparte lekkim piórem – recepta na sukces gotowa. Jednak i bez tej wrodzonej zdolności można być solidnym autorem. Konsekwencja jest czymś, czego można się nauczyć i co można wypracować. Z pewnością się opłaca i włożony w tę pracę wysiłek zwróci się stukrotnie. W tym oszczędzimy sobie ogromu pracy na samym końcu, tuż przed jej złożeniem do wydawnictwa czy oddaniem promotorowi do oceny. Bywa bowiem tak, że nad obróbką niechlujnie napisanego tekstu spędza się nie długie dni, lecz tygodnie, a nawet miesiące. Dużym uproszczeniem jest fakt, że większość reguł sprowadza się wyłącznie do zasady konsekwencji. Trzymanie się tej nadrzędnej zasady może nie być łatwe w sytuacji, gdy tekst jest obszerny, powstaje w relatywnie długim czasie i zabierając się do pisania, skupiamy się głównie na treści, którą chcemy przekazać, by nic ważnego nie umknęło, a nie na formie. Jak więc stosować zasadę konsekwencji, by się nie pogubić?

Krok 2. Stwórz listę przyjętych rozwiązań i działaj logicznie

Najprostszym sposobem jest stworzenie – już na etapie pisania książki – listy podstawowych rozwiązań, jakie zamierzamy stosować. Lista ta powinna obejmować m.in. to, w jakiej osobie będziemy pisać (1. os. l. poj., 1. os. l. mn., 3. os. l. poj. czy bezosobowo), jakie skróty (i czy w ogóle) stosujemy w książce, jak będziemy zapisywać daty, liczby, zaznaczać wyróżnienia w tekście, jaki system zapisu przypisów przyjmiemy itp. Nie da się z góry przewidzieć wszystkich problemów, ale warto tę listę na bieżąco uzupełniać podczas pisania i zweryfikować ją pod koniec pracy, a przed przeczytaniem całości.

Tworząc taką listę, trzeba pamiętać o zasadach obligatoryjnych. Kwestią wyboru jest to, czy przyjmiemy numerację rzymską, czy arabską w tytułach rozdziałów i podrozdziałów (byle jednolicie), czy do opisu tabel zastosujemy wyraz tablica, tabela czy skrót tab./tabl. (tu również liczy się wyłącznie konsekwencja), ale już nie to, czy podamy źródła do tabel, rysunków i schematów, bo podanie źródła, nawet jeśli zamieszczone elementy dodatkowe wykonaliśmy sami, jest konieczne. Podobnie jest z wyróżnieniami – przyjęło się, że pewne rodzaje wyróżnień mają określoną, przypisaną im funkcję, zatem tutaj stopień dowolności jest mniejszy. Kiedy już spośród możliwych sposobów wyróżniania tekstu wybierzemy te, które będą przydatne w pracy, trzeba pilnować konsekwencji w ich stosowaniu. W przeciwnym razie zamiast pomóc autorowi w porządkowaniu wywodu i akcentowaniu wybranych treści, tylko zaszkodzą, a czytelnik nie będzie w stanie odnaleźć w tym logiki.

Tutaj muszę poczynić pewne istotne zastrzeżenie. Abstrahując od wyróżnień oczywistych, jak stosowanie kursywy do zapisu wyrazów obcych (nie dotyczy nazw własnych!) czy tytułów książek i artykułów, należy przemyśleć sens stosowania wyróżnień dodatkowych, mających za zadanie podkreślenie pewnych treści. Zbyt duża ilość tego typu wyróżnień również sprawia, że przestają one spełniać swoją funkcję.

Przyjęte rozwiązania należy przemyśleć, dostosować do swojej pracy, pamiętając, że każda jest inna. Dlatego pisanie i redagowanie własnego tekstu jest kwestią wyborów, w których trzeba kierować się przede wszystkim logiką. Logika podczas pisania to właśnie umiejętność dokonania adekwatnych wyborów i stosowania zasad nie w sposób czysto schematyczny, ale z uwzględnieniem kontekstu i celu, jaki zamierzamy osiągnąć. Nierozerwalnie wiąże się ona ze sposobem przekazania, formułowania myśli, ale czasem też z umiejętnością rezygnowania z nadmiaru treści. Wbrew logice jest choćby powtarzanie dokładnie tych samych informacji na różne sposoby w różnych miejscach pracy.

Krok 3. Załóż, że uczymy się cały czas, również poprawnego posługiwania się językiem ojczystym

Każdy autor ma indywidualny sposób wyrażania myśli, poglądów – swój własny styl, który należy uszanować. Choć styl autora i poprawność językowa to dwie różne sprawy, to nie mogą się one ze sobą kłócić. Mówiąc krótko: każdy autor ma prawo do własnego stylu wypowiedzi pod warunkiem przestrzegania obowiązujących norm językowych. Niedopuszczalne są błędy składniowe, logiczne, związane z użyciem słów w niewłaściwym znaczeniu czy innej funkcji niż typowa dla nich. By warstwa merytoryczna dzieła trafiła do odbiorców, musi być we właściwy sposób przekazana, wykorzystane środki językowe powinny więc być skuteczne. Niewłaściwe środki wyrazu zmniejszają czytelność wypowiedzi, utrudniają jej zrozumienie, często nawet ją zniekształcają. Choć nie unikniemy istotnej dla danej dziedziny wiedzy terminologii, języka fachowego, to winniśmy starać się ubrać go w język właściwy utworom literackim, czyli taki, w którym obowiązują wszystkie normy poprawnościowe dotyczące składni i gramatyki języka polskiego, i nie da się tego uniknąć. Innymi słowy, nie należy silić się na naukowość w sytuacji, gdy nie ma takiej konieczności.

W książce Barbary Osuchowskiej Poradnik redaktora i autora natknęłam się kiedyś na ważną i w przypadku niektórych książek nadal aktualną refleksję dotyczącą języka. „Wśród wielu autorów (…) panuje niczym nieuzasadnione przekonanie, że język dzieła powinien być nie literacki, lecz »naukowy«. W praktyce pod tym określeniem kryje się (a raczej niestety ujawnia wobec czytelników) język trudny, o zawiłych konstrukcjach, schematyczny, pełen neologizmów, słów żywcem zaczerpniętych z języków obcych, z żargonu zawodowego. Powstaje język sztuczny i napuszony; im dzieło jest napisane trudniej, tym przecież brzmi mądrzej, bardziej »naukowo«… I następne, także niczym nieuzasadnione przekonanie, iż w owym »naukowym« języku reguły poprawnościowe właściwe językowi literackiemu autora nie obowiązują” (B. Osuchowska, Poradnik redaktora i autora. Nauki ścisłe i technika , Warszawa 1988, s. 31-32).

Poprawność językowa, jasność i przejrzystość tekstu powinny być atrybutami monografii naukowej. Wiem, że trudno poprawić swój własny tekst, bo pewnych rzeczy już się w nim nie widzi, brakuje niezbędnego dystansu. Będąc jednak świadomym kilku pułapek, w które często wpadają autorzy, można zwrócić baczniejszą uwagę na to, czy też nie staliśmy się ich ofiarą. Pewne błędy są bowiem zaraźliwe, przejmujemy je od innych zupełnie nieświadomie.

Jedną z takich pułapek jest nadużywanie szyku przestawnego, co wiąże się ściśle z przekonaniem autorów (zupełnie mylnym) o bardziej naukowym charakterze takich konstrukcji. W języku polskim szyk jest dość swobodny, ale obowiązuje zasada: najpierw podmiot ze swymi określeniami, potem orzeczenie ze swymi określeniami. Szyk przestawny, ze względu na swą nienaturalną składnię, wywołuje efekt zaakcentowania pewnych słów, ale nie może być stosowany jako reguła, gdyż wówczas staje się manieryczny. Bardzo często jest nadużywany w orzeczeniu imiennym i w orzeczeniu modalnym, przez co powstają nienaturalne konstrukcje typu: zauważyć wypada (zamiast: wypada zauważyć), podkreślić warto (zamiast: warto podkreślić), nadmienić pragnę (zamiast: pragnę nadmienić), przyznać trzeba (zamiast: trzeba przyznać) itp. Konstrukcje z szykiem przestawnym nie zostaną uznane za błędne pod warunkiem, że zachowamy umiar w ich stosowaniu. Warto się zastanowić (nie: zastanowić się warto), czy w ogóle szyk przestawny jest nam potrzebny do przekazania treści, czy to tylko swoista maniera, którą przejęliśmy od innych. Zwykle nie ma żadnych powodów, by rezygnować z szyku prostego, właściwego językowi polskiemu.

Innym częstym błędem jest nadużywanie cudzysłowu jako sygnalizatora niepewności co do zastosowanego sformułowania. W takich przypadkach cudzysłów stanowi próbę usprawiedliwienia się za nie najlepsze użycie wyrazu czy wyrażenia. W ten sposób autor ujawnia swoją bezradność bądź nawet rezygnację z poszukiwania właściwego określenia, a jednocześnie zmusza czytelnika do domyślania się, zgadywania – „co autor miał na myśli”, dlatego zaleca się zastępowanie niefortunnych wyrażeń czy słów bardziej adekwatnymi. Czytelnik nie powinien się sam domyślać, bo to nie poezja, lecz praca naukowa. Oczywiście zakładamy, że mamy do czynienia z odbiorcą odpowiednio przygotowanym, ale nie zwalnia to autora z zadania przekazania swoich myśli za pomocą słów adekwatnych, a nie quasi-poprawnych. Autor bierze odpowiedzialność za to, co napisał. Trzeba zatem pisać tak, by treść była zrozumiała dla inteligentnych czytelników bez zbędnego zastanawiania się.

Nie ma tutaj miejsca na wyliczanie wszystkich częstych błędów językowych. Warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze jedno ważne zagadnienie. Otóż swoistą plagą jest niechęć do odmiany nazwisk, zwykle związana z życzeniem samego „nosiciela” nazwiska, przy czym wola ta nie ma żadnych podstaw w normie językowej. W takim kłopocie są autorzy cytujący kolegę z pozornie nieodmiennym nazwiskiem, którzy, chcąc uszanować jego stanowisko względem odmiany, tym samym powielają błąd braku odmiany. Zgodnie z zasadami ortograficznymi większość nazwisk męskich się odmienia, zaś w przypadku nazwisk żeńskich odmienne są tylko te zakończone na -a . Pisząc, zawsze warto sięgać do słowników – ortograficznych i poprawnej polszczyzny, a nie posługiwać się polszczyzną w sposób intuicyjny.

Krok 4. Znajdź solidnego i godnego zaufania redaktora

Na koniec muszę podkreślić, że o ile autor powinien być pierwszym redaktorem swojego tekstu, o tyle nie powinien być redaktorem jedynym. Publikowanie jakiejkolwiek pracy – artykułu czy książki – bez redakcji wydawniczej jest bardzo ryzykowne. Zatem powyższe rozważania w żaden sposób nie miały na celu eliminacji pracy redaktorów. Moim celem było raczej zwrócenie uwagi na to, że od autorów naprawdę wiele zależy, dlatego ważne, by nie zaniedbywać niczego i od samego początku starać się pisać poprawnie, zawsze pilnując porządku we własnej pracy. Choć zaznaczyłam, że nie ma książki idealnej, to do tego ideału należy dążyć. Dlatego warto starać się być idealnym autorem. Jeśli do tego wsparciem będzie bardzo wnikliwy, skrupulatny i wymagający redaktor, oddany i umiejący słuchać, ale przede wszystkim konsekwentny i odpowiedzialny, świadomy wagi, jaką przygotowywana do wydania książka ma dla autora, to jest szansa na to, że do ideału będzie bardzo blisko. I takich redaktorów wszystkim autorom życzę. To, czy relacja autor – redaktor będzie się opierać na, tak potrzebnych w przypadku wydania książki, współpracy (a nie tzw. spychologii) i zaufaniu, zależy od obu stron. Jeśli się uda, to ta droga będzie naznaczona bardziej satysfakcją niż trudem. Dlatego ważny jest ten ostatni krok – znaleźć solidnego i godnego zaufania redaktora.

Niniejszy artykuł opiera się na treściach zawartych w mojej książce Podręcznik autora (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2015).
Mgr Joanna Kamień jest redaktorem naczelnym Wydawnictwa Uniwersytetu Gdańskiego.