Nowe wieści i stare sprawy

Marek Wroński

W ostatnich tygodniach zakończył się kolejny etap postępowań w kilku sprawach, o których pisałem kilka lat wcześniej. W marcu 2013 r. opisałem historię (patrz: Moralny upadek recenzenta , FA 3/2013) emerytowanego (od września 2012 r.) profesora uczelnianego Zakładu Badań Gospodarki Niemieckiej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, dr. hab. Witolda Małachowskiego. Ten znany w środowisku warszawskim naukowiec w latach 2001-2004 był członkiem Zarządu Volkswagen – Poznań, a do roku 2006 przedstawicielem tej firmy na Polskę. Do czerwca 2013 r. pełnił też funkcję przewodniczącego Warszawskiego Oddziału Stowarzyszenia Stypendystów Fundacji Aleksandra von Humboldta, jednak ze względu na zarzut poważnego plagiatu został zmuszony do ustąpienia. Z tego samego powodu jesienią 2012 r., kiedy osiągnął wiek emerytalny, SGH nie przedłużyła mu zatrudnienia. Jakie były dokładne powody tej „dyskryminacji”?

Plagiat recenzenta

Po prostu prof. Witold Małachowski, będąc w kwietniu 2011 recenzentem pracy doktorskiej Justyny Bokajło (obronionej trzy miesiące później w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego), przejął metodą „copy and paste” ok. 50 stron z jej dysertacji i umieścił w swojej książce profesorskiej Społeczna gospodarka rynkowa współczesnych Niemiec , wydanej przez Oficynę Wydawniczą SGH w Warszawie. Oczywiście bez odwołań bibliograficznych, co stanowi naruszenie prawa.

Co więcej, dwa egzemplarze tej książki dumny autor przesłał z dedykacją zarówno świeżo upieczonej adiunkt, jak i jej ojcu Wiesławowi Bokajło, który jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Odkrycie faktu, że jej recenzent (i wieloletni znajomy ojca) bezczelnie przywłaszczył sobie kilkadziesiąt stron tekstu i nawet nie poczuwał się do winy, argumentując, iż są to „powszechnie znane i ogólnodostępne materiały”, doktorantka przypłaciła wielomiesięcznymi problemami nerwowymi. Zaburzyło to jej życie codzienne oraz zawodowe, odbierając na dłuższy czas chęć do pracy naukowej.

O sprawie plagiatu, którego obecność w książce prof. Małachowskiego potwierdziła powołana ad hoc komisja dziekańska Wydziału Nauk Społecznych, władze UWr. poinformowały ówczesnego rektora SGH, który z kolei zawiadomił Prokuraturę Rejonową Warszawa-Mokotów. Ta podjęła dochodzenie, powołała biegłego i następnie postawiła prof. Małachowskiemu zarzuty, kierując w połowie 2014 r. akt oskarżenia do Sądu Okręgowego Warszawa-Mokotów. Od kilku miesięcy toczy się proces karny, w którym dr Bokajło jest oskarżycielem posiłkowym. O jego wynikach poinformujemy.

Proces cywilny

W połowie września 2012 r. dr Bokajło złożyła w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu pozew cywilny, żądając 100 tys. złotych zadośćuczynienia za naruszenie jej praw autorskich przez W. Małachowskiego oraz naprawienie szkody, którą poniosła w rezultacie przepisania jej najwartościowszego i nowatorskiego fragmentu doktoratu.

W odpowiedzi prof. Małachowski i jego pełnomocnik procesowy wnieśli o oddalenie pozwu, twierdząc, że jest całkowicie bezzasadny. Zarzucili, że ewentualna rozprawa powinna się toczyć w Warszawie, bo tam wydano książkę zawierającą „rzekome naruszenia praw autorskich powódki”. Podkreślono, że „w rozdziale zawarte są jedynie omówienia wystąpień, przemówień ideologów i polityków chadeckich oraz dokumentów partyjnych Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) oraz układu o utworzeniu Unii Walutowej, Gospodarczej i Społecznej między RFN i NRD z 18 maja 1990 r. Są to materiały znane i ogólnodostępne, czasami występują tylko w języku niemieckim i wymagają przetłumaczenia na język polski, co nie stanowi problemu dla osób dobrze znających język niemiecki”. Chociaż przejęty tekst jest zbieżny z pracą dr Justyny Bokajło, to jednak zdaniem pozwanego, nie ma tam żadnych oryginalnych treści, bowiem doktorantka zawarła je w innych częściach dysertacji liczącej 541 stron. „Książka pozwanego liczy 250 stron i składa się z sześciu rozdziałów. Rozdział drugi mógłby zostać całkowicie pominięty, a nie utraciłaby ona na swojej wartości”. Co więcej, w porównaniu z powódką „pozwany ma znaczny dorobek naukowy, co wskazuje, że nie ma trudności z artykułowaniem swych myśli oraz że nie istniała potrzeba sięgania po cudze teksty”.

W połowie października 2014 r. sędzia Ewa Rudkowska-Ząbczyk wydała wyrok, nakazując pozwanemu jednokrotne zamieszczenie na jego koszt w dwumiesięczniku „Ekonomista”, czasopiśmie „Studia Ekonomiczne, Socjologiczne i Prawnicze”, czasopiśmie „Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Promocji” oraz w „Kwartalniku GUS” oświadczenia objętości 1/4 strony o następującej treści: „Prof. dr hab. Witold Małachowski oświadcza, że rozdział II i fragmenty zakończenia jego pracy wydanej w formie książki pt. Społeczna Gospodarka Rynkowa współczesnych Niemiec , Oficyna Wydawnicza SGH, Warszawa 2011 r. zamówienie 115/IX/11 stanowi wierne powtórzenie pracy dr Justyny Bokajło, złożonej na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego jako praca doktorska pt.: Społeczna Gospodarka Rynkowa w programach i praktyce politycznej niemieckich koalicji rządowych w latach 1990-2009 . Prof. dr hab. Witold Małachowski oświadcza również, że w/w praca została napisana samodzielnie, zaś wykorzystanie przez niego tekstu dr Justyny Bokajło nastąpiło bez jej wiedzy i zgody”.

Dodatkowo sąd zasądził od pozwanego W. Małachowskiego na rzecz powódki Justyny Bokajło kwotę 32 tys. zł wraz z ustawowymi odsetkami i zniósł koszty postępowania między stronami, nakazując obydwu stronom uiścić brakujące kwoty kosztów sądowych. Wyrok nie jest prawomocny, gdyż obie strony złożyły apelacje, o której wynikach poinformujemy.

Uzasadnienie wyroku

W uzasadnieniu, którego fragmenty przytaczam poniżej prawie dosłownie, sędzia Rudkowska-Ząbczyk podkreśliła fakt naruszenia przez pozwanego praw autorskich przysługujących powódce (czego w toku procesu nie kwestionowano) z tytułu stworzenia utworu będącego jej pracą doktorską. W opinii sądu pozwany dopuścił się plagiatu, bezprawnie wykorzystując w ramach własnej monografii treści stworzone przez powódkę, następnie monografię tę opublikował i rozpowszechnił. Naruszył także dobra osobiste: zarówno twórczość naukową powódki, jak i jej zdrowie, które wystawił swoim działaniem na szwank. Jednak sędzia oddaliła większość wyliczonych roszczeń, uznając je za nieudowodnione bądź nieuprawnione. Należy podkreślić, że oceniając rozmiar doznanej przez powódkę krzywdy, sąd miał na względzie to, że działanie pozwanego miało miejsce w pewnym specyficznym, hermetycznym i hierarchicznym środowisku naukowym, gdzie informacje na temat plagiatu są przedmiotem żywego zainteresowania, mogącego trwać przez długi czas. Pozwany, jako doświadczony i uznany profesor, miał w tym środowisku mocniejszą pozycję od powódki, która dopiero rozpoczyna pracę naukową. W związku z tym, w sytuacji powstałej na skutek działania pozwanego (sporu i niejasności, na temat rzeczywistego przebiegu wydarzeń), funkcjonowanie przez powódkę w tym środowisku zostało w znacznym stopniu utrudnione i musiało się wiązać z odczuwaniem przez nią znacznego dyskomfortu. Problemy te musiały występować zarówno w relacjach z innymi pracownikami naukowo-dydaktycznymi, jak i w zakresie pracy badawczej, gdyż powódce trudno było powracać do tematyki, jaką zajmowała się przez cały okres pisania pracy doktorskiej i której badanie – co zrozumiałe – chciała kontynuować.

Oceniając rozmiar krzywdy Justyny Bokajło, sąd uwzględnił również jej argumentację o konieczności wstrzymania się z publikacją treści, którymi zajmowała się w pracy doktorskiej do chwili przesądzenia, że praca pozwanego jest plagiatem. Należy pamiętać, że to książka prof. Małachowskiego została opublikowana jako pierwsza. W konsekwencji przedstawienie pracy o zbieżnej treści musiałoby niejako automatycznie wywołać silne podejrzenia co do jej autentyczności. Dotyczy to w szczególności monografii, która, jak można zakładać, ściśle nawiązywałaby do treści obronionej rozprawy doktorskiej. W przypadku publikacji zbieżność prac stron byłaby bardzo duża, zważywszy że plagiat dokonany przez W. Małachowskiego dotyczył kilkudziesięciu stron pracy powódki, pomijając nawet inne zbieżności o charakterze tematycznym, problemowym czy w zakresie prezentowanych koncepcji.

Sąd miał również na uwadze uszczerbek na zdrowiu, jakiego doznała dr J. Bokajło w związku z zaistniałymi wydarzeniami. Należy zważyć, że powódka została pozbawiona efektów swoich wieloletnich wysiłków, znacznego nakładu pracy oraz poświęcenia włożonego w przygotowanie rozprawy doktorskiej i uzyskanie określonego dorobku naukowego, pozyskanie prestiżu i pozycji zawodowej. Należy także mieć na uwadze, że pozwany jest osobą, którą powódka darzyła zaufaniem ze względu na pozycję zawodową, tytuł naukowy, pełnioną funkcję recenzenta, a także – co również nie jest bez znaczenia – wieloletnią znajomość z jej ojcem.

Zdaniem sądu, na rozmiar doznanej krzywdy wpłynęło również zachowanie pozwanego po naruszeniu praw autorskich powódki, w szczególności próba podjęcia swoistego szantażu mającego na celu wycofanie roszczeń, polegająca na zagrożeniu dr Bokajło unieważnieniem jej stopnia naukowego. Nie umniejsza doznanej krzywdy fakt wycofania z dystrybucji książki powoda, skoro i tak trafiła ona do osób zajmujących się badaną przez strony tematyką, jest wykorzystywana przez studentów oraz wszelkich innych zainteresowanych czytelników. Nie ma przy tym decydującego znaczenia, czy zawłaszczony fragment był w istocie najbardziej innowacyjny w pracy powódki, czy też był jednym z kilku istotnych elementów. Dokonanie plagiatu jest bezsporne. Jego następstwa były bardzo poważne, zarówno w zakresie możliwości korzystania przez powódkę z bezpośrednich efektów jej pracy doktorskiej, w szczególności przez jej publikację, dalszego funkcjonowania w środowisku naukowym oraz prowadzenia badań, jak również w zakresie uszczerbku na zdrowiu, jakiego doznała dr Justyna Bokajło.

Komentarz

To mądre i jednoznaczne podsumowanie „kosztów psychicznych”, jakie ponosi ofiara plagiatu, dokonane w powyższym uzasadnieniu nieprawomocnego wyroku przez sędziego Ewę Rudkowską-Ząbczyk z I Wydziału Cywilnego wrocławskiego Sądu Okręgowego, chciałbym zadedykować wszystkim członkom komisji dyscyplinarnych dla nauczycieli akademickich oraz rzecznikom dyscyplinarnym uczelni i wszystkim prokuratorom prowadzącym śledztwa w sprawach naruszenia praw autorskich.

Zapoznałem się z aktami wielu takich spraw i zarówno razi mnie, jak i boli brak w środowisku akademickim jakiejkolwiek empatii dla osób pokrzywdzonych i „okradzionych” ze swojego dorobku. Rzadko kto reaguje na ich krzywdę, gdy nie ma skargi czy pisma z zewnątrz. I nawet dokładne opisanie sprawy nie skutkuje podjęciem kroków, do których zobowiązuje statut lub prawo przez osoby, które zgodziły się pełnić ważne funkcje z wyboru.

Szczególnie dziwi mnie brak działania Zarządu Głównego Stowarzyszenia Stypendystów Fundacji Aleksandra von Humboldta (Societas Humboldtiana Polonorum), którego wiceprezes, prof. Adam Borkowski z Warszawy, ponad rok temu zwrócił się zarówno do mnie, jak i do dr Bokajło o dokumenty mogące udowodnić zarzucony prof. Małachowskiemu plagiat. Argumentował, że dokumenty te są potrzebne, aby można było uruchomić postępowanie przed Sądem Koleżeńskim i usunąć plagiatora z gremium tej szacownej organizacji. Prof. Małachowski był wieloletnim wiceprezesem Zarządu Głównego, a w ostatnich latach pełnił funkcję przewodniczącego Oddziału Warszawskiego SHP, z której zrezygnował na przełomie maja i czerwca 2012, po tym, jak trzy miesiące wcześniej upubliczniłem w artykule Moralny upadek recenzenta fakt plagiatu.

Prof. Borkowski otrzymał wszystkie dokumenty, które niezbicie udowadniały plagiat, ale zarząd nie zrobił nic. Indagowany prezes zarządu, prof. Tomasz Starzyński z Poznania, napisał w połowie lutego 2015 r. następującą odpowiedź: „Aby być usuniętym z SHP, trzeba mieć za sobą prawomocny wyrok skazujący sądu powszechnego, który podejmując decyzję o wyroku, dysponuje odpowiednim materiałem dowodowym. Dopiero na podstawie takiego wyroku decyzję o członkostwie w SHP podejmuje Sąd Koleżeński. Zapewne nietrudno jest Panu Redaktorowi wyobrazić sobie sytuację, że usunięta przez nas osoba zostaje uniewinniona przez sąd i skarży SHP o naruszenie jej dóbr osobistych. Skoro sprawa ta jest już w sądzie, to możemy spodziewać się jej rychłego rozstrzygnięcia. Zapewniam Pana Redaktora, że Stowarzyszenie nie będzie tolerowało w swoich szeregach osób, które popełniły plagiat”.

Jednak kiedy sprawdziłem statut stowarzyszenia, zauważyłem że paragraf 13 pkt. 2 podpunkt 3 mówi, iż: „Członek ma dbać o dobre imię Stowarzyszenia i przyczyniać się do podnoszenia jego znaczenia”, zaś paragraf 15 pkt. 2 stwierdza: „Sąd Koleżeński Stowarzyszenia może wykluczyć z Stowarzyszenia członka, który dopuścił się rażącego naruszenia statutu Stowarzyszenia”.

Zapytany, dlaczego „nic się nie stało” po tym, jak otrzymał pełną dokumentację plagiatu, prof. Adam Borkowski (odpowiedzialny w zarządzie za dyscyplinę) odpowiedział, iż „Zarząd uznał, że nie należy wyprzedzać decyzji organów wymiaru sprawiedliwości”. Napisał również: „Uważam, że środowisko naukowe w ogóle, a takie stowarzyszenia, jak SHP, w szczególności powinny stosować zasadę zero tolerancji dla plagiatorów. Na najbliższym zebraniu Zarządu Głównego, które odbędzie się w kwietniu, przedstawię propozycję zasad postępowania, wnioskując o przyjęcie ich w formie uchwały Zarządu. O wyniku powiadomię Pana Redaktora”. Trzymam za słowo, Panie Profesorze!

Osobny komentarz należy poświęcić problemowi, czy prof. Małachowski, będąc wieloletnim znajomym ojca doktorantki (razem studiowali i później odbywali studia doktoranckie we Wrocławiu, po których ich drogi zawodowe się rozeszły), powinien się podejmować recenzowania jej pracy? Mam też wrażenie, że recenzent uważał, iż „z wdzięczności” za dobrą recenzję wręcz „należy mu się” kilkadziesiąt stron z recenzowanej dysertacji. Przejął bezpośrednio tekst i nie widział potrzeby ukrywania tego faktu, na co wskazuje przesłanie książki z dedykacją. Ta sytuacja dodatkowo pokazuje poziom rzetelności recenzenckiej W. Małachowskiego.

Sprawa plagiatowego doktoratu B. Koziroga

W połowie stycznia 2015 r. NSA (w składzie: przewodniczący sędzia Jan Paweł Tarno (spr.), sędzia Joanna Banasiewicz i sędzia del. Jacek Hyla) oddalił skargę kasacyjną dr. hab. Bernarda Koziroga i tym samym uprawomocnił się wyrok WSA z 5 marca 2014 r. W wyroku tym sąd unieważnił uchwałę Rady Wydziału Teologicznego CHAT z 11 października 2011 r. o niedopuszczeniu pracy doktorskiej B. Koziroga do obrony we wznowionym postępowaniu, jednocześnie utrzymując w mocy uchwałę RW z 15 grudnia 2011 r., w której unieważniono nadanie mu doktoratu z 29 maja 1990 r.

Należy podkreślić, że we wszystkich czterech instancjach procesowych sąd jednoznacznie stwierdzał, iż w przeprowadzonym przez Radę Wydziału Teologii CHAT postępowaniu wznowieniowym niezbicie wykazano, że rozprawa doktorska skarżącego została napisana z naruszeniem prawa i dobrych obyczajów w nauce, toteż nie było podstaw do nadania stopnia doktora.

Kiedy niedługo akta sprawy powrócą do RW Teologii, musi ona przeprowadzić głosowanie nad dopuszczeniem lub niedopuszczeniem do obrony ponownie zrecenzowanej jesienią 2011 r. dysertacji doktorskiej B. Koziroga z 1990 r. Prawie 70% tekstu z jego doktoratu Ksiądz Michał Belina-Czechowski (1818-1876). Prekursor adwentyzmu w Europie zostało przejęte wraz z bibliografią z książki Michał Belina-Czechowski 1818-1876 , wydanej przez Wydawnictwo „Znaki Czasu” w 1979 r. Książka jest dwujęzycznym (w języku angielskim i polskim) zbiorem referatów z sympozjum naukowego o życiu i działalności Beliny-Czechowskiego, które miało miejsce w maju 1976 r. w Warszawie (z okazji setnej rocznicy jego śmierci).

Historię tej sprawy można prześledzić w kilku moich artykułach: Profesorskie plagiaty (FA 6/2010), Odebrany doktorat (FA 11/2011) i Co ma wisieć, nie utonie (FA 7-8/2014). Niedopuszczenie doktoratu do ponownej obrony zakończy formalnie postępowanie wznowieniowe, aczkolwiek należy podkreślić, iż Bernard Koziróg będzie mógł się odwołać od tej uchwały do Prezydium Centralnej Komisji, a później do WSA i NSA. Optymistycznie szacuję, iż zajmie to około dwóch lat. Jednak po uprawomocnieniu się całej procedury unieważnienia stopnia doktorskiego Centralna Komisja wystąpi z wnioskiem do Rady Wydziału Teologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (następcy prawnego Akademii Teologii Katolickiej, gdzie w 1996 r. przeprowadzono przewód habilitacyjny) o anulowanie jego habilitacji z powodu utraty doktoratu.

Marekwro@gmail.com
Wynagrodzenie autorskie sfinansowane zostało przez Stowarzyszenie Zbiorowego Zarządzania Prawami Autorskimi Twórców Dzieł Naukowych i Technicznych KOPIPOL z siedzibą w Kielcach z opłat uzyskanych na podstawie art. 20 oraz art. 20¹ ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.