Patologie doktoranckie
Pod koniec ub. roku Krajowa Reprezentacja Doktorantów przeprowadziła ankietę dotyczącą patologii występujących na studiach doktoranckich. Na opis zjawiska przeznaczono 500 znaków. Każdą ze wskazanych nieprawidłowości można było scharakteryzować jako powszechną, lokalną lub jednostkową (wewnątrz tych kategorii występowało stopniowanie). Udało się zebrać opinie 622 doktorantów. Marcin Dokowicz, Jagoda Kicielińska, Martyna Łupicka i Anna Katarzyna Zaleszczyk z KRD opracowali odpowiedzi, klasyfikując wskazane patologie do jednej z trzynastu kategorii. We wstępie do opracowania zaznaczają, że „Niewymienione zostały m.in. nieprawidłowości związane z podejmowaniem studiów doktoranckich przez obcokrajowców czy patologie występujące na środowiskowych studiach doktoranckich prowadzonych wspólnie przez uczelnie i jednostki naukowe”.
Wspomniane kategorie (w niektórych zwykle mieści się po kilka patologii) dotyczą: liczby doktorantów w Polsce, statusu prawnego doktoranta, kwalifikacji kierowników studiów doktoranckich i administracji, regulaminów studiów doktoranckich, programów studiów, warunków socjalnych oraz dostępności do zaplecza naukowo-badawczego, rozdzielania środków finansowych przeznaczonych dla doktorantów, współpracy z opiekunem naukowym/promotorem, rozwoju naukowego doktorantów, dorobku naukowego doktorantów, zajęć dydaktycznych prowadzonych przez doktorantów, mobbingu i nepotyzmu.
Już sama (nadmierna) liczba osób rozpoczynających studia doktoranckie została uznana przez ankietowanych za patologię. Studia doktoranckie zamiast mieć charakter elitarny, stają się egalitarne. Zdaniem autorów raportu, „podyktowane jest to korzyściami finansowymi instytucji naukowej, a nie rozwojem kadry naukowej czy badań. W konsekwencji środki finansowe na stypendia są zbyt małe i nie wystarczają dla wszystkich. Na studia doktoranckie przyjmowani są wszyscy chętni, niezależnie od ich kompetencji”. Prowadzi to „do dewaluacji studiów doktoranckich oraz niskiego odsetka pozytywnie zakończonych przewodów doktorskich”. Często studia doktoranckie są „jedynie tymczasowym rozwiązaniem w celu uniknięcia bezrobocia, a nie drogą do rozwoju naukowego, poszerzania swojej wiedzy, umiejętności i kompetencji” – jak widać doktoranci byli krytyczni także wobec własnego środowiska.
Wciąż nie jest jasne, jak traktować doktorantów: czy są pracownikami naukowymi, czy studentami. Jaki jest status prawny doktoranta nie wiedzą „doktoranci, nauczyciele akademiccy, pracownicy naukowi, techniczni i administracyjni uczelni i jednostek naukowych (…). Jest to problem powszechnie występujący. Z jednej strony zakres obowiązków doktoranta jest analogiczny do zakresu obowiązków pracownika, z drugiej jednak strony doktorant uważany jest za studenta studiów doktoranckich, przy czym nie posiada on ani pełni praw pracowniczych (np. płatny urlop macierzyński, fundusz socjalny pracowników, nagrody za działalność organizacyjną), ani studenckich (np. brak zniżek na przejazdy komunikacją miejską)”.
Doktoranci kwestionują kompetencje administracyjne kierowników studiów doktoranckich, co dotyczy tak uczelni, jak i instytutów naukowych. Ankietowani „zgłaszali wielokrotnie nieznajomość i nieprzestrzeganie przepisów prawa oraz regulaminów przez kierownika studiów doktoranckich, który powinien być dla nich wsparciem”. Na tę funkcję wybierani są wybitni naukowcy o dużym dorobku, którzy jednak nie posiadają „odpowiedniej wiedzy z zakresu przepisów prawnych oraz umiejętności i kompetencji społecznych niezbędnych do zarządzania studiami doktoranckimi”. Okazuje się też, że doktoranci nie mają wpływu na wybór kierownika studiów doktoranckich – temu akurat chyba nie należy się dziwić.
Zgłaszano też problemy związane z nieprzestrzeganiem regulaminu studiów doktoranckich. „Najczęściej obserwowano sytuacje, gdzie regulamin studiów doktoranckich nie był dostosowany do obowiązujących przepisów prawa, przez co wiele istotnych praw i obowiązków doktorantów było pomijane w funkcjonowaniu studiów”. Zdaniem autorów opracowania, może to być wynikiem „braku jasnej interpretacji, w odniesieniu do studiów doktoranckich, rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w sprawie warunków, jakim muszą odpowiadać postanowienia regulaminu studiów w uczelniach. Doktoranci zgłaszali, iż nie mają możliwości konsultowania zmian w regulaminie studiów doktoranckich, a same jego zapisy nie są przestrzegane”.
Nieprawidłowości dotyczą też formy, jakości i zakresu przedmiotów dydaktycznych dla doktorantów. Ankietowani pisali o niedostosowaniu programu studiów nie tylko do ich zainteresowań, ale nawet do dziedziny nauki, w której realizowane są prace doktorskie. „Doktoranci uznali zajęcia na studiach doktoranckich za stratę czasu” – to jedno z mocniejszych stwierdzeń w tym opracowaniu. Okazuje się, że „wiele przedmiotów prowadzonych jest przez wykładowców nie będących specjalistami w danej dziedzinie”. Pięknie! Co oczywiste, znacząco wpływa to na obniżenie jakości kształcenia. Doktoranci mają też obowiązek uczęszczania na zajęcia, które zaliczali podczas wcześniejszych etapów kształcenia, co słusznie uznali za marnowanie ich czasu (kolejny raz!) i poważny błąd w kształtowaniu programu studiów doktoranckich. Ale coś za coś: „niejednokrotnie program studiów nie obejmuje kształcenia umiejętności miękkich i języków obcych niezbędnych w pracy naukowej”. Czy aby na pewno uczelnia powinna doktorantowi zapewniać możliwość nauki języka obcego, który już dawno powinien umieć (po liceum, po studiach licencjackich i magisterskich)?
Zgłaszano liczne nieprawidłowości dotyczące warunków socjalnych oraz dostępności zaplecza badawczego. Najczęściej doktorantom „nie zapewnia się <własnego> miejsca pracy i podstawowych narzędzi (biurka i komputera)”. Mają też „utrudniony dostęp do zaplecza naukowo-badawczego”. Jednostki ograniczają „dostęp do laboratoriów, pracowni lub sal dydaktycznych w godzinach innych niż wyznaczone (np. od 8:00 do 16:00) lub w weekendy, co znacząco utrudnia realizację części badań”. Istnieje problem „braku możliwości samodzielnego korzystania (pobierania kluczy) z pracowni badawczych lub sal dydaktycznych przez doktorantów”.
Za najbardziej patologiczny element ankietowani uznali sposób rozdzielania środków finansowych przeznaczonych dla doktorantów. Konkretne zarzuty: brak transparentności, nieprzestrzeganie regulaminów, brak jasno określonych i dostępnych kryteriów przyznawania stypendiów, a w końcu – nepotyzm. To słowo pojawia się często w doktoranckiej ocenie realiów polskiego życia akademickiego. Wskazywano na niewłaściwie sformułowane regulaminy przyznawania stypendiów i „brak uzasadnienia decyzji podejmowanych przez komisje stypendialne. Wielu doktorantom przyjmowanym na stacjonarne studia doktoranckie nie zapewniono żadnego źródła finansowania”. Ci, którzy już stypendium dostali, wielokrotnie otrzymywali wypłaty nieterminowo, „co uniemożliwia im zachowanie płynności finansowej oraz pokrycie zobowiązań (raty, kredyty, rachunki)”. Ankietowani zwrócili uwagę na całkowity brak „finansowania doktorantów na przedłużeniu studiów doktoranckich, co znacząco utrudnia ukończenie tych studiów i przygotowanie rozprawy doktorskiej, przez co wpływa na ich niską efektywność”. Wielu doktorantów ma problem z finansowaniem publikacji wyników badań oraz udziału w konferencjach naukowych.
Często zgłaszano problemy w relacjach z promotorem. Wskazywano na brak dyspozycyjności opiekuna naukowego, co zwykle jest skutkiem zbyt dużej liczby doktorantów pod opieką jednego samodzielnego pracownika naukowego. Wynikający z tego bezpośrednio „brak odpowiedniej opieki merytorycznej nad realizacją pracy doktorskiej prowadzi do obniżenia jakości wykonywanych badań”. Problem naruszania praw autorskich w postaci przywłaszczania wyników badań wykonanych przez doktorantów na rzecz opiekuna naukowego uznawano za powszechny. Zdaniem autorów opracowania te „problemy mogą być wynikiem braku określenia obowiązków (promotora) przez jednostkę i ich znajomości przez opiekuna naukowego” – łagodnie powiedziane.
Ankietowani zgłaszali występujące jednostkowo lub lokalnie problemy związane z ograniczaniem ich rozwoju naukowego, co przeczy samej idei studiów doktoranckich, które rozwojowi doktoranta powinny służyć. Wśród nich są: „odmawianie środków finansowych na realizację pracy doktorskiej, ograniczanie samodzielności w prowadzeniu badań czy też celowe odwlekanie terminu obrony pracy doktorskiej. Doktoranci spotykali się z zakazywaniem ubiegania się o projekty grantowe, staże zagraniczne oraz dodatkowe stypendia”. Zdarzały się też „jednostkowe zgłoszenia dotyczące świadomego blokowania przez opiekuna naukowego publikacji wyników w dobrych czasopismach”. Zdaniem ankietowanych często ich „osiągnięcia naukowe oraz chęć rozwoju naukowego są blokowane z powodu (…) zawiści pracownika naukowego”.
Uczelnie i promotorzy wymuszają na doktorantach niewłaściwy sposób tworzenia dorobku naukowego. Faworyzuje się (np. podczas przyznawania stypendiów) dużą liczbę publikacji naukowych oraz komunikatów konferencyjnych, kosztem ich jakości. Rodzi to „niewłaściwe i nieetyczne zachowania ze strony doktorantów, np. związane z uczestnictwem w fikcyjnych konferencjach czy też przedstawianie tych samych plakatów na różnych konferencjach”. Znów mamy element samokrytyki. Często zdarza się „dopisywanie zarówno doktorantów, jak i pracowników naukowych do publikacji, nad którymi w rzeczywistości się nie pracowało”.
Bardzo często wskazywano na występowanie mobbingu. Polegał on głównie na wykorzystywaniu „doktorantów do prac administracyjnych i organizacyjnych, prowadzenia zajęć dydaktycznych i wykonywania obowiązków pracowników naukowych realizowanych w ramach projektów”. Doktoranci wskazują częste występowanie „dyskryminacji ze względu na płeć oraz liczne przypadki molestowania psychicznego i seksualnego”.
Nepotyzm pojawia się w ankietach kilkakrotnie w różnych kontekstach i jest opisywany jako zjawisko powszechne. Autorzy potraktowali go jako odrębny problem. Pojawia się już podczas rekrutacji na studia doktoranckie, towarzyszy im przy zaliczeniach egzaminów oraz przyznawaniu stypendiów z różnych źródeł. Pisano o faworyzowaniu „członków rodziny lub bardzo bliskich znajomych przy obsadzaniu stanowisk, jak również kierowanie się interesem własnym/rodziny” podczas przydzielania stypendiów.