Akademik ci ja
Braterstwo symbolizowała szarfa, umacniały je uroczystości korporacyjne, a także „ideologiczna karność, ścisłe wypełnianie obowiązków zawodowych”. W czasie sobótki-interny, „na której zacierają się do pewnego stopnia różnice dzielące fuksa od Comilitona (…) przychodzi do bliższego wzajemnego poznania (…) nawiązuje się nici przyjaźni”. To idealne założenie w praktyce było negowane. Jak odnotował Ferdynand Hoesick we wspomnieniach (z Rygi, IX/X 1885), „konieczność wysługiwania się i nadskakiwania starszym kolegom, bardzo dumnym ze swego tytułu <burszów>, przymus usługiwania im podczas każdej sobotniej <knajpy> na kwaterze, a zwłaszcza przymus upijania się co sobotę wcale mi nie trafiały do przekonania”. Alternatywną formą – gdy korporacja nie miała kwatery – były tzw. jurki lub fixy, polegające na spotkaniach korporacyjnych w wynajmowanym na mieszkanie domu prywatnym. Organizowano je kolejno przez korporantów w obranym przez nich dniu miesiąca. Celem była „uczta duchowa”, a formą – dyskusja koleżeńska. Nieobecność na sobótkach powodowała konieczność wpłacenia kary pieniężnej. Wyrazem braterstwa była ceremonia „Brat ja i ty”. Po spisaniu zgłoszeń braterstwa przez Fuksa-Majora ten wyczytywał kolejne pary braterskie. Po ustawieniu się parami wewnątrz podkowy stołu – przy pieśni „Brat ja i ty” – „wyznaczeni wypijają piwem braterstwo”. Pieśń wzywała do picia oraz głosiła: „A gdy jesteś moim bratem / Dajmy sobie pyska zatem!”. W czasie fidułki „następuje zmiana ról, albowiem wtedy fuksowie przyjmują władzę Comilitonów, a Comilitoni schodzą do rzędu fuksów”. Comilitoni „siedzą w deklach odwróconych daszkami w tył z wyjątkiem C! Marszałka”. Fidułki „mają na celu wyuczenie fuksów prowadzenia większych zebrań, wyrobienie w nich łatwości orientowania się w każdej sytuacji, a nie jest to łatwe, kiedy podwładny ma zapanować nad tym, który mu stale rozkazuje”.
Do innych zwyczajów korporacyjnych zaliczano: nadanie lisiego ogona Fuksowi-Majorowi oraz picie exów. Ex inauguracyjny był dla fuksa w postaci wody z pieprzem, honorowy dla gości, Filistra czy Comilitona – winem lub piwem, karny zaś – winem lub piwem przy czym Comilitoni młodsi muszą stać, a fuksowie – płakać pod stołem. Karny ex piwa to „szluczek” (łyk) lub „halbik” (pół kufla). Przy exie honorowym śpiewano: „Nasz Filister niech nam żyje / A z Nim cały jego dom, / On nas kocha, On wypije, / A nie kocha, niech nie pije! (…) Niechaj żyje jego żona (przyszła), / W wszelkie cnoty obdarzona, / Niechaj żyją Jego dzieci (przyszłe), / Niech im jasne słonko świeci, / Niechaj żyją przyszłe wnuki, / Niech się garną do nauki, / Tak jak i On...”. Przy exie zwyczajnym śpiewano: „Gwałtu!, gwałtu! / Dajcież Mu piwa! / Dajcież mu piwa! / Bo Mu jeszcze / Bo Mu jeszcze / Głowa się nie kiwa”. „Pech” to karne wypicie kieliszka wódki. Pojedynki na broń ostrą mogły być zastąpione „pojedynkiem piwnym”. Wygrywał go ten „kto natychmiast po wypiciu głośno krzyknie to, co zarządzi Super-arbiter”. Każdy z korporantów mógł otrzymać „imię piwne” – rodzaj pseudonimu, pod którym występował w towarzystwie. Miały te imiona zindywidualizowaną, zdrobniałą formę.
Podstawą więzi korporacyjnych były przyjaźnie braterskie i ojcostwo korporacyjne: „ojca wybiera sobie fuks spośród grona Comilitonów seniorów; obowiązkiem ojca jest opiekowanie się synem, wprowadzenie w życie korporacyjne i towarzyskie, zaznajomienie ze zwyczajami i historią całego ruchu korporacyjnego (…). Opiekun winien być dla swego syna doradcą, powiernikiem i najszczerszym przyjacielem. Tu jest ta najważniejsza komórka, z której powstają całe Rodziny Korporacyjne”. Przy tym – „nie istnieją sprawy honorowe” między korporantami: „Na wypadek poważnego zajścia, według uznania konwentu, powaśnieni proszą o urlopy”. Podtrzymywaniu tradycji własnej korporacji służyły przechowywane na kwaterze: album oraz księga, „w której umieszcza się własnoręczne podpisy odwiedzających gości oraz wszelkie okolicznościowe uwagi i spostrzeżenia”.
Więcej informacji zawierała korporacyjna „Księga Pamiątkowa” czy korporacyjny „Rocznik”. Pojawiały się też wydawane na własne potrzeby – najczęściej w formacie kieszonkowym – „Śpiewniki Akademickie”. Prezentowano w nich korporacyjny system wartości, w tym patriotyzm. Były też tematy lżejsze, związane z piciem wina czy piwa, a także pierwszą częścią triady „kobiety-wino-śpiew”. Jedna z pierwszych pieśni tomiku Pereat tristitia! Zbiór pieśni akademickich z melodjamy , wydanego (Poznań 1922) nakładem Korporacji „Surma”, głosiła (Hymn patriotyczny ): „O Ty, któraś powstała z popiołów, zgliszcz i krwi, / gdy wokół ziemia cała zamętem wojny brzmi! / o Polsko! tyś z ruiny dźwignęła martwy lud, / i rośniesz hen w wyżyny, potężny Boży cud!”. Były też tematy nostalgiczne (Marzenie ): „Czemu sercu smutno, czemu pełno znów i niespełnionych marzeń, niewyjaśnionych snów? / dźwięczy pieśń marzenie, w sercu rośnie żal, / i płynie w świat daleki w nieskończoną dal!” By temu nastrojowi nie ulec, śpiewano (Dzisiaj jest dziś ): „Co jutro stanie się, los jaki spotka mnie, / gwiazdka, czy Krzyż? czy słońca jasny szmat, czy też piorunów grad, / wszystkiemu będę rad, dzisiaj jest dziś, / wszystkiemu będę rad, dzisiaj jest dziś!” W innym śpiewniku: Użyjmy dziś żywota! Polski śpiewnik akademicki , wydanym nakładem Konwentu „Lechia” (Poznań 1930), stwierdzano we wstępie: „Śpiewajmy, póki młodości skrzydła nas ponoszą w krainę niefrasobliwości szczęśliwej, skąd aż nazbyt rychło będą usiłowały nas strącić urok i kłopotów codziennych szare, przygniatające chmury…”. Dominowały w tym śpiewniku hymny patriotyczne i korporacyjne. Odwoływano się też do mutacji Gaudeamus , także tych, pisanych – i śpiewanych – przez filistrów. Wspominano pieśni filaretów oraz te, odnoszące się do życia akademickiego (Akademik ci ja ): „Nie boję się pedla, / Ani profesora; / Nie dam sobie grać po nosie; / Już minęła pora! (…). Akademik ci ja, / Żyję ciężką pracą; / Będzie ze mnie wielki człowiek, / Lub wielkie ladaco”.
O żywotności obyczajów korporacyjnych świadczą wydane w Poznaniu w 1932 roku Nowe pieśni i kurdesze korporacyjne . Ich autorem (słów i muzyki) był filister Korporacji „Surma”, Łucjan Kamieński. We wprowadzającym słowie wyjaśniał: „Niemiecka pieśń studencka jest wyrazem bujnego życia uniwersyteckiego, które w ciągu dwu wieków skrystalizowało w niej nader bogate walory literackie, jak i melodyczne. Lecz pieśń ta, bezcenna dla bursza niemieckiego, Polakowi nie daje tej treści emocjonalnej, któraby odpowiadała jego specyficznej strukturze psychicznej. Nam trzeba innego ducha, innej ideologji, innej romantyki, innego humoru, innego napięcia melodji, innego zamachu rytmicznego. Trzeba nam pieśni własnej!”. Załączone pieśni wyrażały miłość do Polski – „ojczystej ziemi”, hołd – nauce, wszechnicy i stanowi profesorów, uznanie dla kobiet (Cantus Inauguralis ). Droga do zbratania korporacyjnego wiodła nadal przez toasty piwne i łacińskie formuły, przykładem carpe diem (Pieśń Rycerzy ). W miarę toastów pojawiały się śpiewy bardziej frywolne (O kobietkach ) czy smutne (Carmen Funebre ).
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.