Ex nihilo
Będąc starą poetą (poeta – rodzaj żeński) siłą rzeczy bardziej się interesuję poezją samą niż tym, co jest moją naukową profesją, czyli literaturoznawstwem. A tym samym bardziej wszechświatem niż tylko jego fragmentami: z upodobaniem czytam wiersze. Wybitny poeta średniego już pokolenia, Tadeusz Dąbrowski, jeden ze swych wierszy poświęcił Wielkiemu Zderzaczowi Hadronów. Chodzi o cząstki materii silnie oddziałujące; silne oddziaływania to inna nazwa oddziaływań jądrowych (słabe odpowiadają za relacje między cząstkami elementarnymi). Dwa lata temu Zderzacz pozwolił fizykom dopaść „boską cząstkę”, czyli bozon Higgsa odpowiedzialny za masę cząstek. Obecnie rozpoczął się restart urządzenia ulokowanego w ośrodku CERN pod Genewą. Jak dowiadujemy się z wywiadu z przewodniczącą Rady CERN, prof. Agnieszką Zalewską (FA 12/2014), jednym z kierunków badań tego ośrodka jest sprawdzenie tezy Andrieja Sacharowa (dla przypomnienia – fizyka i opozycjonisty, z którym spotkał się w Moskwie polski opozycjonista, zmarły niedawno współtwórca KOR Zbigniew Romaszewski; ogłoszono wówczas wspólne stanowisko o oporze wobec systemu komunistycznemu, wyprawa Romaszewskiego przeszła do legendy działań opozycyjnych; przy okazji: inny sowiecki opozycjonista, spec od logik wielowartościowych, Aleksander Zinowiew, dał się poznać jako autor literackiego dzieła zatytułowanego Homo sovieticus ), zakładającej istnienie asymetrii między materią i antymaterią na korzyść tej pierwszej.
W notatce prasowej przeczytałem o zjawisku kwantowej fluktuacji, iż zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga możliwe jest pożyczenie energii znikąd, „pod warunkiem, że szybko zostaje zwrócona”. Z tego, iż istnieje nasz wszechświat, można przeto wnioskować, że nie tyle pożyczyliśmy sobie energię znikąd, ile ją bezczelnie ukradliśmy i, póki co, ani nam się śni ją zwracać. Żyjemy na kredyt czy raczej na krechę, ale, jak wiadomo, „przyjdzie kryska na Matyska” – musimy stanąć przed jakimś sądem, który nam sprawiedliwą karę wymierzy i tym samym nie tylko zmusi do zwrotu tego, co zostało zagrabione, lecz w dodatku nakaże zapłacenie jakiejś nawiązki. Brzmi to wszystko bardzo poetycko, tyle że owa pożyczka z nicości – o czym autor notki nie powiadamia – owocuje powstaniem pary składającej się z cząsteczki i antycząsteczki, co w konsekwencji oznacza natychmiastową anihilację, czyli unicestwienie. Wynikałoby z tego, że jeśli nasz wszechświat powstał w wyniku rzeczonej fluktuacji, to coś musiało się porobić z antycząsteczką. Można powiedzieć, że ją diabli wzięli. Być może właśnie sprawdzenie założeń Sacharowa o przewadze materii nad antymaterią ujawni, jacy to „inni szatani byli tam czynni”, by przywołać słowa wiersza Kornela Ujejskiego.
Dopiero w takim wypadku mogło dojść do kolejnego zjawiska, a mianowicie kompletnie wciąż niezrozumiałego rozrostu tej ocalałej porcji energii do wielkości kosmicznej. Można powziąć podejrzenie, że sprawcą tego puchnięcia stał się czas, wymiar niekonieczny, który wszakże w wyniku zbiegu nieznanych nam jeszcze okoliczności pojawił się w tej akurat fluktuacji, w innych się zaś nie pojawiał, co sprawiało, że nic powracało do siebie. Tym razem nie powróciło, bo wpadło w pułapkę czasowości, choć należy przypuszczać, że tak czy inaczej ów czas jest policzony i choć wielokrotnie pomnożyć zdołał potrzebny do złamania zasady zachowania energii czas Plancka, musi swego kresu dobiec i zapewne już ktoś się dziś głowi nad wyznaczeniem owego limesu. Armagedonu uniknąć się nie da, kiedyś rozegra się ostateczna bitwa między siłami dobra i zła. Chyba że się okaże, iż odpowiedzialnością za nasze istnienie, czyli za ową grabież antycząstki powstałej w wyniku fluktuacji kwantowej, obarczy się grawitację, ale to już czysta fantazja. Choć skądinąd rozważania dotyczące tego akurat oddziaływania podstawowego w obszarze mechaniki kwantowej sprawiają dość wiele kłopotów, niemniej zdołały doprowadzić do sformułowania teorii superstrun opisującej strukturę kosmosu. Może można domniemywać, że to nie czas, ale struktura zakodowana w tej fluktuacji kwantowej, w wyniku której doszło do powstania wszechświata, wyeliminowała w jakiś sposób konieczność zwrotu energii.
Jak każde dzieło sztuki wszechświat skonstruowany jest w sieci napięć estetycznych – nie przypadkiem w naukach matematycznych przywoływane jest pojęcie elegancji wywodu. Warunkiem owej elegancji jest spójność i niesprzeczność opowieści, co w językach sformalizowanych definiuje, zgodnie z wywodem Alfreda Tarskiego, prawdziwość wypowiadanych zdań. Jest jednak jeszcze jeden czynnik czy – by rzecz wyrazić innymi słowami – jeszcze jedna niewiadoma. Kłopot polega na tym, że jest ona zawsze niepochwytna. Być może to miał na myśli Tales, gdy w jednym z zachowanych fragmentów powiada, że „wszystko jest z wody i wszystko jest pełne bogów”. A że to poezja? Cóż – „wszystko jest poezja”, jak mawiał przed laty kultowy pisarz Edward Stachura. Poezja to sprawa poważniejsza niż może się to wydawać. Wystarczy poczytać De rerum natura Lukrecjusza, poemat spisany krystalicznym heksametrem.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.