Ta instytucja działa na wyobraźnię

Z prof. Agnieszką Zalewską, przewodniczącą Rady CERN rozmawia Piotr Kieraciński

Jakie były motywy utworzenia CERN?

Historia CERN sięga powojennej Europy. Fizycy zaczęli się organizować i odbudowywać współpracę, jaka miała miejsce przed wojną. Po koszmarze wojny wspomnienia były tak straszne, że trudno było kontynuować ją w sposób naturalny. Z jednej strony fizycy niemieccy, często zaangażowani w jakąś formę współpracy z Hitlerem, z drugiej brytyjscy i francuscy. Chodziło o to, by nie wszystkie znakomite umysły wyemigrowały do Stanów Zjednoczonych. Po wojnie fizyka jądrowa kojarzyła się z bombą atomową. Uznano więc, że należy pokazać, że ma ona też inne, pokojowe oblicze. Taki charakter mają badania prowadzone przy użyciu akceleratorów – wtedy były to synchrocyklotrony. W Europie pierwszy zaczęli je budować Anglicy. Proponowali, aby korzystać z ich urządzenia i nie dublować aparatury. Ostatecznie jednak idea, aby utworzyć ponadnarodową organizację, zwyciężyła.

Kiedy zaczęto o tym myśleć i ile czasu upłynęło od pomysłu do realizacji?

Pierwsze rozmowy na ten temat prowadzono w roku 1949. Oficjalnie temat podjęto na piątej konferencji UNESCO we Florencji w czerwcu 1950 roku. Podczas zebrania w Paryżu, w grudniu 1951 r., powstała rezolucja, która dotyczyła utworzenia Europejskiej Rady Badań Jądrowych. Akronim tej nazwy przetrwał – to właśnie CERN, choć dziś ta instytucja nosi nazwę Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych. Od tego momentu zaczęły się prace, które koordynowała tymczasowa Rada CERN. W jej skład wchodzili fizycy i przedstawiciele rządów. W lipcu 1953 r. w UNESCO została złożona i przegłosowana konwencja CERN. Rok zajęło jej ratyfikowanie przez wszystkie kraje członkowskie. 29 września 1954 r. podpisały ją Francja i Niemcy. Jest to oficjalna data powstania CERN. Organizację utworzyło 12 krajów, wśród nich Jugosławia, która dziś nie istnieje.

A co na ten pomysł Amerykanie?

Idea utworzenia CERN spotkała się z poparciem Amerykanów. Prof. Izydor Rabi był jednym z ojców założycieli CERN. Myślę, że oni nie chcieli stracić partnera naukowego. Do dziś są obserwatorem i bardzo ważnym uczestnikiem eksperymentów w CERN.

Co chciano badać i odkryć?

Program pierwszych akceleratorów był nastawiony na badanie tego, co widziano w promieniowaniu kosmicznym. Wiedziano, że produkuje się tam dużo mezonów pi. Badania dotyczyły więc oddziaływań hadronów, przede wszystkim nukleonów i mezonów. W dostępnym wtedy zakresie energii przyspieszanych cząstek ważne były badania z fizyki jądrowej, struktura jądra atomu.

Powodem była energetyka jądrowa czy zbrojenia?

W konwencji powołującej CERN napisano wyraźnie, że jest to organizacja pokojowa. Nie pracuje ona dla celów zbrojeniowych.

Dlaczego CERN istnieje do dziś, a liczba jego członków się powiększa? Czy powody, dla których powstał, są wciąż aktualne?

Dwa pierwsze powody, żeby uczeni zaczęli ze sobą współpracować i żeby robili pierwszorzędną naukę, z pewnością są nadal aktualne. 60-lecie CERN-u pokazuje, że organizacja została wierna tym celom. Z pierwszorzędnego ośrodka, ale jednak jednego z wielu – bo akceleratory budowano np. w Niemczech, Włoszech, Francji, Anglii czy Stanach Zjednoczonych – CERN stał się w ciągu 60 lat wiodącym ośrodkiem fizyki cząstek na świecie.

Jak wyglądała sytuacja CERN na tle ówczesnych innych ośrodków, zwłaszcza amerykańskich?

Dziś sprawa nie budzi wątpliwości. Obecnie właściwie CERN nie ma konkurencji na świecie. Fermilab, czołowy ośrodek amerykański, przestał pracować w kierunku najwyższych energii. Fermilab jest coraz bardziej nastawiony na badania z dziedziny fizyki neutrin.

W jakim kierunku rozwijały się badania w CERN?

Badania szły i idą nadal w kierunku coraz wyższych energii, po to, by w zderzeniach przyspieszanych cząstek produkować nowe cząstki o coraz większej masie. To np. pozwoliło domknąć model standardowy fizyki cząstek, co się dokonało wraz z odkryciem bozonu Higgsa w 2012 r. Ludzie, którzy we wczesnym okresie decydowali o badaniach, ułożyli niesłychanie ambitny program. Pierwszy synchrocyklotron, który działał do 1989 r., a w czerwcu tego roku został udostępniony do zwiedzania, w chwili budowy był raczej standardowym urządzeniem. Od razu jednak zatwierdzono też projekt nowatorskiego akceleratora, w którym przyspieszane protony miały osiągać energię kilkudziesięciu GeV. Ten akcelerator, czyli CERN-owski synchrotron protonowy (PS), zaczął działać w 1959 r. i pracuje do dziś, mając własny program naukowy, ale przede wszystkim jako akcelerator pośredniego przyspieszania dla nowszych akceleratorów, bo przecież wiązki nie są przyspieszane od zera do docelowej prędkości w jednym urządzeniu. Gdy podchodzimy z energią coraz wyżej, możemy produkować coraz cięższe cząstki. Może warto sobie uświadomić, że fundamentalna cząstka materii, kwark t, waży tyle, co duże jądro – ponad 170 GeV. Cząstka Higgsa waży około 125 GeV, czyli ma masę odpowiadającą 125 nukleonom, protonom i neutronom. A są to cząstki fundamentalne, które nie mają struktury. Droga poprzez podnoszenie energii to sposób sięgania po nowe, bardzo ciężkie cząstki.

Do jakich energii doszliśmy dzisiaj?

LHC osiągnął 8 TeV. Tak wysoka energia cząstek pozwoliła na odkrycie bozonu Higgsa. Odkrycie, ale nie zbadanie. Dlatego teraz mamy przerwę w pracy i przebudowę LHC, aby umożliwić osiągnięcie 13-14 TeV. To maksymalna energia, przy której magnesy tego akceleratora wciąż utrzymują przyspieszane cząstki na wyznaczonej orbicie.

Dlaczego mówi pani właśnie o magnesach?

Magnesy odpowiadają za utrzymanie rozpędzonych cząstek wewnątrz próżniowej rury akceleratora, co wiąże się z jego bezpieczną pracą. Poza tym, aby uzyskać jak największą liczbę oddziaływań w zderzeniach przyspieszonych cząstek, np. protonów w LHC, wiązki cząstek podczas przyspieszania muszą być bardzo skupione. Wtedy mamy odpowiednią ilość danych do prowadzonych badań. Po drodze od akceleratora PS do LHC były inne akceleratory: synchrotron SPS, który pracuje nadal i może np. przyspieszać protony do energii 450 GeV, czy LEP – potężny zderzacz elektron-pozyton, który skończył pracę w 2000 roku, a którego miejsce w tunelu dziś zajmuje LHC. Planuje się, że LHC będzie działać jeszcze przez 20 lat, przechodząc przez kolejne okresy zbierania danych i ulepszania akceleratora. Pozwoli to na wyprodukowanie około stu razy większej liczby cząstek Higgsa. Tak dużej, żeby poznać jej niezwykłe właściwości.

Cały czas mówimy o przyspieszaniu cząstek. A można je spowalniać?

Faktycznie jest też inna opcja, którą wykorzystujemy w CERN. Na bazie tych samych akceleratorów jest uprawiana nie tylko fizyka cząstek, ale również bardzo ciekawa fizyka jądrowa, w zakresie dziesiątek i setek MeV, i niesłychanie ciekawe badania atomowe. Te ostatnie wymagają właśnie spowalniania cząstek, czyli obniżania ich energii. Cały proces wygląda następująco: wiązkę protonową z akceleratora PS zderza się z tarczą; wśród cząstek powstałych w zderzeniach są antyprotony, które oddziela się od innych cząstek i spowalnia. Najpierw w czymś w rodzaju antyakceleratora – czyli urządzenia, w którym antyprotony są opóźnione w fazie względem pola elektrycznego, przez co właśnie są spowalniane, a nie przyspieszane. Potem się je dalej spowalnia, przepuszczając przez cienkie folie, a na końcu pułapkując za pomocą pola elektrycznego. Kiedy są już bardzo zimne – mówimy o milielektronowoltach – doprowadza się do tego, żeby takie bardzo zimne antyprotony i bardzo zimne pozytony się spotkały, tworząc antyatomy wodoru, które przechowuje się w pułapce magnetycznej. Jednym słowem są prowadzone bardzo ciekawe badania z fizyki antymaterii na potrzeby poszukiwania odpowiedzi na bardzo fundamentalne pytania o budowę Wszechświata.

Skoro mamy domknięty model standardowy, to jakie jeszcze pytania czekają na odpowiedź? Czego wciąż nie wiemy?

Teorią, która obecnie służy do opisu fundamentalnych cząstek materii i ich oddziaływań, jest model standardowy. Jak dotąd model znakomicie się sprawdza. Przewidziano na jego podstawie wiele rzeczy, m.in. istnienie bozonu Higgsa. Eksperymenty prowadzone przy akceleratorach nie pozwoliły na zaobserwowanie żadnych odstępstw. Wiemy jednak, że ta teoria nie tłumaczy wszystkiego, jest niewystarczająca. Otwarte pytania, które nas nurtują, dotyczą np. asymetrii między materią i antymaterią. Wszystko jest zbudowane z materii. Podczas Wielkiego Wybuchu materia i antymateria powstały w takich samych ilościach. Zdarzyło się jednak coś, co sprawiło, że nie doszło do całkowitej anihilacji. Świat jest, bo pojawiła się przewaga materii. W akceleratorach tworzymy antycząstki, powstają one także w promieniowaniu kosmicznym, ale bardzo szybko anihilują z cząstkami materii. Podobnie antyatomy wodoru wytwarzane w CERN-ie istnieją tylko dzięki pułapkom. Gdy je wypuszczamy, natychmiast ulegają anihilacji w zetknięciu z otaczającą materią. Blisko 50 lat temu A. Sacharow sformułował trzy warunki konieczne do zaburzenia pierwotnej równowagi między materią i antymaterią, których sprawdzaniem zajmują się liczne eksperymenty. Badania antyatomów wodoru i porównanie ich własności z atomami wodoru jest jedną z dróg poszukiwania odpowiedzi na to fundamentalne pytanie o przyczyny przewagi materii nad antymaterią i sprawdzania hipotezy Sacharowa. W CERN prowadzone są też inne eksperymenty, które temu służą, np. jest to część programu eksperymentów przy zderzaczu LHC.

Czy to jedyne otwarte pytanie fizyki cząstek?

Kolejne ogromne pytanie, na które starają się odpowiedzieć badania kosmosu z jednej strony, a fizyka cząstek z drugiej, to pytanie o to, co stanowi 95 proc. masy energii Wszechświata? Tylko około 5 proc. tego, z czego zbudowany jest Wszechświat, możemy wytłumaczyć za pomocą modelu standardowego, opisującego tę zwykłą, otaczającą nas materię. A z tej materii tylko 10 proc., a zatem tylko 0,5 proc. Wszechświata, stanowi materia świecąca. Z pomocą modelu standardowego potrafimy opisać tylko 5 proc. masy Wszechświata.

Czyli w zasadzie podejrzewamy, że w ogóle nie znamy 95 procent tego, co istnieje?

Badania kosmosu dostarczyły eksperymentalnych dowodów na to, że blisko jedna czwarta z tych 95 proc. zachowuje się jak materia, a cała reszta jak energia. Ponieważ nie wiadomo, co to dokładnie jest, nazwane zostało ciemną materią i ciemną energią. Dla fizyka cząstek materia oznacza istnienie jakichś cząstek. Jest wiele modeli wykraczających poza model standardowy, które dostarczają kandydatów na cząstki ciemnej materii. Proszę zauważyć, że muszą to być cząstki ciężkie i słabo oddziałujące ze zwykłą materią, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że odpowiadają za dobrze ponad 20 proc. masy energii Wszechświata, a dotąd ich nie odkryto? Sprawdzanie różnych hipotez dotyczących cząstek ciemnej materii jest bardzo istotną częścią programu naukowego eksperymentów przy zderzaczu LHC. Gdyby udało się znaleźć cząstkę ciemnej materii, to byłoby ogromne odkrycie.

A co wiemy o ciemnej energii?

Może cząstka Higgsa jest ciekawym punktem wyjścia do odpowiedzi na pytanie, czym ona jest. W zestawie cząstek fundamentalnych modelu standardowego jest ona jedyną cząstką skalarną, to znaczy o takich własnościach geometrycznych, że w jej układzie odniesienia żaden kierunek nie jest wyróżniony, czemu odpowiada zerowa wartość krętu własnego, czyli spinu. Skalarne pole Higgsa, którego kwantem jest masywna cząstka Higgsa, wypełnia cały Wszechświat. Ciekawa sytuacja. Chcemy to lepiej zbadać i zrozumieć.

I dlatego budujemy kolejne akceleratory?

Tak. Nie tylko w CERN i nie tylko w Europie. Chińczycy noszą się z zamiarem budowy ogromnego zderzacza kołowego, a Japończycy zapowiedzieli budowę wielkiego zderzacza liniowego. Ma to być przedsięwzięcie ogólnoświatowe.

Te badania i urządzenia są zbyt kosztowne, żeby uniosło je jedno, nawet bardzo bogate państwo.

Nie tylko o koszty chodzi, choć to prawda – współczesna fizyka wysokich energii jest bardzo kosztowna. Nie jest to jednak główny motyw. Równie ważne jest to, że zbudowanie takiego urządzenia, przygotowanie eksperymentów, a następnie zbieranie i analiza danych wymagają sztabu specjalistów, zarówno fizyków, jak i inżynierów. W żadnym państwie nie ma ich tylu, aby realizować takie badania. Dlatego tworzy się międzynarodowe konsorcja naukowe. W eksperymentach CERN-owskich uczestniczy ponad 10 tys. osób z ponad 100 krajów. Zespoły badawcze pochodzą z 70 państw. Tak dzisiaj działa fizyka wysokich energii.

Jakie były najważniejsze odkrycia w CERN?

W świecie cząstek obserwujemy oddziaływania silne, elektromagnetyczne i słabe. Są też oddziaływania grawitacyjne, ale na poziomie cząstek w zasadzie są do zaniedbania. CERN ma istotny wkład w badania oddziaływań słabych. W 1973 r. w oddziaływaniach neutrin odkryto prądy neutralne, czyli takie procesy, w których następuje wymiana bardzo ciężkiego bozonu Z i które uchodziły za nieistniejące, bo nieobserwowane w doświadczeniu. Wobec tego do tego czasu model standardowy uchodził za bardzo piękną teorię, ale tylko teorię. To było odkrycie na Nobla, ale dwaj fizycy, którzy mieli zasadniczy wkład do eksperymentu, w którym dokonano odkrycia – A. Lagarrigue i P. Musset – stosunkowo szybko zmarli. Natomiast za odkrycie bozonów W i Z w CERN w 1982 i 1983 r. Carlo Rubbia oraz Simon van der Meer dostali Nobla w 1984 r. Dostał go fizyk cząstek i fizyk akceleratorowy, bo dzięki temu ostatniemu udało się zbudować zderzacz antyproton – proton, który to odkrycie umożliwił. To był chyba najkrótszy czas od odkrycia do Nobla.

Wróćmy do osiągnięć CERN.

Bardzo ważne osiągnięcia związane są ze zderzaczem LEP, poprzednikiem LHC. Dzięki czterem eksperymentom prowadzonym przy tym zderzaczu wiemy, że są trzy rodziny kwarkowo-leptonowe. Dlaczego trzy? Na to pytanie model standardowy nie odpowiada. To kolejny przykład na to, że nie wyjaśnia on do końca rzeczywistości. Jednakowoż w porównaniu z tym, co było przed modelem standardowym, mamy ogromny postęp. Gdy przypominam sobie, czego uczono mnie na studiach z fizyki cząstek, to było coś bardzo intrygującego, ale nieuporządkowanego. Postęp w tej dziedzinie, podobnie jak w astronomii czy astrofizyce, jest przeogromny. Potrafimy też znacznie lepiej postawić pytania. Pomiary na LEP-ie były niezwykle precyzyjne i dzięki nim mogliśmy przewidzieć masę kwarku t, mimo że nie mogliśmy go wyprodukować, bo był za ciężki. Potem został on odkryty w Fermilab i okazało się, że ma masę zgodną z przewidzianą przez eksperymenty przy zderzaczu LEP.

Ostatnie wielkie odkrycie dokonane w CERN to cząstka Higgsa, ogłoszona w 2012 r. Już rok później teoretycy, którzy przewidzieli istnienie tej cząstki, dostali Nobla. To odkrycie domknęło model standardowy. Jest on teraz kompletny. Precyzyjnie opisuje to, co mierzymy, ale pozostawia szereg otwartych pytań, o których już wcześniej rozmawialiśmy.

Te wszystkie odkrycia były możliwe dzięki wybitnym ludziom, ale także wyrafinowanej aparaturze. Jest w niej zapewne wiele najnowocześniejszych technologii. Czy trafiają one z laboratoriów naukowych do „cywila”?

Mamy akceleratory, detektory i computing na bardzo wysokim poziomie. Np. cyklotrony, które kiedyś służyły fizyce jądrowej, obecnie służą medycynie. Bazuje na nich hadronoterapia, która w niektórych przypadkach jest jedyną skuteczną metodą leczenia nowotworów. W Polsce rozwijana jest w Instytucie Fizyki Jądrowej w Krakowie, oczywiście we współpracy z lekarzami. W Krakowie buduje się też synchrotron elektronowy, m.in. do interesujących badań materiałowych. Za pomocą wiązek elektronowych można wykonywać bardzo precyzyjne obrazowanie. W przemyśle spożywczym pracuje bardzo dużo akceleratorów do konserwacji i sterylizacji żywności. Na świecie w różnych zastosowaniach nienaukowych pracuje około 30 tys. akceleratorów. Detektory to kolejne urządzenia wysokiej technologii wykorzystywane w CERN. Georges Charpak, który pochodził z żydowskiej rodziny żyjącej na terenie przedwojennej Polski, dostał Nagrodę Nobla za zbudowanie w latach 60. XX wieku wielodrutowych komór proporcjonalnych (MWPC), które zaliczają się do klasy detektorów gazowych. W tamtych latach zrewolucjonizowały one fizykę cząstek, a potem znalazły liczne zastosowania. Można stosunkowo tanio robić duże detektory tego typu, np. na przejściach granicznych do badania towarów przewożonych przez ciężarówki. Znalazły też one szerokie zastosowanie w diagnostyce medycznej. Pierwszy skaner typu PET służący do obrazowania nowotworów powstał we współpracy między fizykami z CERN-u i lekarzami z genewskiej kliniki onkologicznej. Oczywiście dzisiaj mamy zupełnie inne, nowocześniejsze PET-y, które dają lepszy obraz przy użyciu mniejszej dawki promieniowania, ale warto pamiętać o tych pionierskich pracach.

Computing to chyba przede wszystkim Internet?

A precyzyjnie mówiąc, zasługą CERN było stworzenie protokołu World Wide Web do przesyłania danych między komputerami w sieci. Powstał on pod koniec lat 80. w celu ułatwienia pracy fizyków w eksperymentach przy LEP. Chodziło o łączność komputerową, dzięki której można było np. zdalnie poprawiać coś w mikroprocesorach umiejscowionych przy detektorze pod ziemią w CERN. Mieliśmy w Krakowie i Warszawie dedykowaną linię telefoniczną i takie rzeczy były robione. WWW powstałby wcześniej czy później, ale dzięki temu, że powstał w CERN, instytucji naukowej, został za darmo przekazany do powszechnego użytku. A przecież mógłby być źródłem bardzo wielkich dochodów jakiejś korporacji.

Jak się ma CERN do Dubnej?

Dubna powstała jako alternatywa dla CERN-u. Polsce zaproponowano przystąpienie do tworzącego się CERN. Polscy fizycy jądrowi byli znani, mieliśmy wybitnych badaczy i w Warszawie i w Krakowie. Jednak w tamtych czasach to było nie do pomyślenia z powodów politycznych. Rosjanie zdecydowali, żeby stworzyć organizację naukową na podobnych zasadach jak CERN. To był Zjednoczony Instytut Badań Jądrowych w Dubnej. Członkiem tej organizacji zostaliśmy automatycznie. Nie było nigdy tendencji do ignorowania Dubnej, ale chęć współpracy. Myślę, że współpraca CERN z Dubną miała dobre skutki. To, że udało nam się w CERN-ie bardzo szybko zaistnieć, było niewątpliwie zasługą naszych wybitnych profesorów, do których prywatnie zwracali się rozmaici uczeni z Zachodu. Dzięki temu powstały możliwości pracy w CERN dla młodych badaczy z Polski. Mieliśmy stałe finansowe wsparcie z CERN dla naszych grup naukowych. Jako jedyny kraj spoza żelaznej kurtyny już w 1963 r. otrzymaliśmy status obserwatora.

A czy Dubna nie ignorowała CERN-u?

Nie. Tam też byli naukowcy, a oni myślą troszkę inaczej niż politycy.

W 1991 r. zostaliśmy członkiem CERN. Teraz wpłacamy do budżetu organizacji około 30 mln franków szwajcarskich.

Nasza składka nie była taka od początku. Ona stopniowo rosła ze znacznie niższego poziomu. Budżet CERN trochę przekracza miliard franków szwajcarskich, jest stały, poprawiany tylko o współczynnik inflacji. Teraz, gdy dochodzą nowe kraje, to ich składka powiększa budżet, przeznacza się ją na nowe cele badawcze.

Jakie są pani obowiązki jako przewodniczącej rady?

Rada CERN jest zdefiniowana przez konwencję. Każdy kraj członkowski ma dwóch przedstawicieli: rządowego i naukowego. Tym ostatnim jest zazwyczaj fizyk cząstek. To jest bardzo dobrze pomyślany układ. Obecnie CERN tworzy 21 krajów członkowskich, wobec czego w Radzie są 42 osoby. Na sesjach zastrzeżonych każda delegacja ma prawo mieć też doradcę. Na sesji zamkniętej są wyłącznie delegaci. Przewodniczący Rady ma dbać o to, żeby wszystkie dokumenty były prawidłowo przygotowane, żeby wszystko przebiegało sprawnie. Rada spotyka się cztery razy do roku: w marcu, czerwcu, wrześniu i grudniu. Zawsze jest przegląd spraw związanych z krajami członkowskimi, i współpracującymi, relacja z działalności naukowej CERN-u – omawiany jest najważniejszy projekt, wobec tego obecnie stałym punktem obrad jest zderzacz LHC i prowadzone przy nim eksperymenty. Rada zatwierdza główne punkty programu naukowego, a zatem to ona zatwierdzała budowę kolejnych akceleratorów. Rada nadzoruje proces wyboru dyrektora CERN-u i zatwierdza go. Rada ma dwa komitety doradcze: Komitet Polityki Naukowej, który tworzy 15 fizyków z całego świata wybieranych ad personam oraz komitet, który doradza w sprawach finansowych. W zasadzie Rada nie głosuje przeciwko swoim komitetom. Działamy bardzo formalnie, opierając się na dokumentach. Rada co roku zatwierdza budżet CERN na następny rok i jego średnioterminowy plan, taki rolling plan na 5 lat – każdego roku pomija się rok obecny, a dodaje jeden rok do przodu. To szczególnie ważne sprawy. Debata nad nimi rozpoczyna się z grudniu, trwa w marcu, a Komitet Polityki Naukowej specjalnie zbiera się w maju, aby ocenić naukową wartość planu. Następnie w czerwcu budżet i plan średnioterminowy są analizowane przez oba komitety doradcze i w przypadku pozytywnej rekomendacji zatwierdzane przez Radę. To zawsze jest bardzo dogłębna analiza i pod względem naukowym, i finansowym. Jako przewodnicząca Rady CERN powinnam też uczestniczyć w zebraniach innych zespołów doradczych Rady. Jestem też przewodniczącą delegacji europejskiej podczas zebrań przedstawicieli agencji finansujących badania naukowe z zakresu fizyki cząstek na świecie.

To, można powiedzieć, rutyna działania Rady, a wydarzenia wyjątkowe, które miały miejsce w CERN podczas pani kadencji?

W związku z tym, że fizyka cząstek jest coraz bardziej globalna, Rada CERN jest odpowiedzialna za tzw. europejską strategię w dziedzinie fizyki cząstek. To jest już w konwencji, ale wcześniej nie było wykorzystywane. Nikt nie był zainteresowany, żeby centralizować badania w tym zakresie. Teraz ma to sens i jest potrzebne. Pierwsza europejska strategia w dziedzinie fizyki cząstek powstała w 2006 roku, natomiast jej pierwsza znacząca aktualizacja została zapoczątkowana podczas wrześniowej sesji Rady w 2011 roku. Zamknięcie tego procesu miało miejsce podczas specjalnej sesji Rady w Brukseli w maju 2013 roku, czyli w trakcie mojej kadencji. Chcieliśmy tej strategii nadać bardzo europejski charakter. Sesja odbywała się równolegle z zebraniem ministrów nauki na temat Horyzontu 2020 i mogli oni zaznajomić się z naszym dokumentem oraz usłyszeli krótki wykład dyrektora CERN na ten temat. Miałam wtedy okazję wystąpić na wspólnym zebraniu Komisji ITRE-STOA Parlamentu Europejskiego oraz w panelu współorganizowanym z Komisją Europejską na temat korzyści, jakie badania podstawowe dają społeczeństwu. Z tego wynikły bliższe kontakty z Komisją Europejską. CERN stanowi dla niej bardzo dobry model infrastruktury naukowej obsługiwanej w międzynarodowej kooperacji. Dla nas komisja to dodatkowe źródło finansowania innowacyjnych projektów. W tym roku obchodzimy 60-lecie CERN. 29 września jako przewodnicząca Rady CERN miałam końcowy adres podczas głównej uroczystości z tej okazji. Odbyło się też okolicznościowe spotkanie w UNESCO, które jest depozytariuszem konwencji CERN. W tym roku przypadł też proces wyboru następnego dyrektora CERN. Została wybrana dr Fabiola Gianotti, pierwsza kobieta na tym stanowisku, która obejmie je 1 stycznia 2016 roku.

CERN znów się powiększył.

W tym roku członkiem został Izrael. Poprzednie tego rodzaju wydarzenie miało miejsce w 1999 r., 15 lat temu, gdy przyjmowano Bułgarię. Inne ważne wydarzenie to wybór prof. Haliny Abramowicz z Izraela na przewodniczącą Europejskiego Komitetu ds. Przyszłych Akceleratorów (ECFA). Jest ona absolwentką i długoletnim wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego. Kończą się formalności związane z przyznaniem Pakistanowi statusu kraju stowarzyszonego. Fizyk z Pakistanu, który uczestniczy w jednym z eksperymentów przy LHC, powiedział mi, że po pierwszym pobycie w CERN wrócił do swojego kraju całkiem innym człowiekiem. Teraz nauczony doświadczeniem stara się wysyłać do CERN studentów, którzy w przyszłości mają w Pakistanie zajmować się fizyką cząstek, bo to zmienia obraz Zachodu w ich oczach i spojrzenie na innych ludzi. Po moim artykule z okazji 60-lecia CERN, który ukazał się na początku tego roku w „CERN Courier”, dostałam e-mail od młodej osoby z Nepalu, która napisała, że studiuje fizykę, ma takie odczucia jak ja na początku lat siedemdziesiątych i chciałaby znaleźć się kiedyś w CERN. Ta instytucja działa na wyobraźnię. Kilkanaście tysięcy pracowników i użytkowników CERN z ponad 100 narodowości i całe grupy eksperymentalne pochodzące z 70 krajów to globalne laboratorium. Wspólna pasjonująca praca naprawdę integruje ludzi i wydobywa ich najlepsze cechy. Pozwala im spojrzeć na siebie innymi oczami.

Rozmawiał Piotr Kieraciński