×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Polska Akademia Umiejętności

Uniwersytety dostojnie śpią

„Uniwersytet to ważna rzecz” – tymi słowami prof. Andrzej Białas rozpoczął drugą debatę w Tomaszowicach (15-17 listopada 2014). Obrady odbywały się pod hasłem „Studia i studiowanie: po co i jak zmieniać uniwersytety w Polsce”.

Prof. Maciej Żylicz wystąpił z rewolucyjną propozycją zmiany systemu szkolnictwa wyższego w Polsce. – Są na to środki europejskie, brakuje woli politycznej – mówił. Jego zdaniem, należy w drodze otwartego konkursu wyłonić uniwersytety badawcze. Pozostałe uczelnie powinny mieć charakter zawodowy. Uniwersytety, które przystąpiłyby do konkursu, powinny przedstawić plan restrukturyzacji i konsolidacji oraz projekt zarządzania. Po 5-7 latach nastąpiłby audyt i najlepsze uczelnie uzyskałyby status uniwersytetów badawczych. Uczelnie powinny przyjąć charakter fundacji, nad którymi nadzór sprawuje skarb państwa. Nadzór ma zapewnić stałość celów działania uniwersytetów, jako instytucji pożytku społecznego i długiego trwania. Uczelniami powinni zarządzać silni rektorzy, odpowiedzialni przed radami nadzorczymi. Źródła finansowania powinny być zróżnicowane. Powszechnemu czesnemu powinien towarzyszyć system kredytów studenckich, spłacanych po zakończeniu studiów i podjęciu pracy. Uzyskanym grantom towarzyszyłyby proporcjonalne subwencje budżetowe. Finansowanie uzupełniałyby władze regionalne, dotacje prywatne czy zamówienia rządowe. Budżety uczelni powinny być ustalane na kilka lat, jak to się dzieje w Niemczech. W takiej sytuacji nie ma potrzeby istnienia ustawy o szkolnictwie wyższym ani dokonywania oceny parametrycznej. Powinno się zlikwidować tytuł profesora i habilitację, a doktoraty powinny być prowadzone jedynie na uniwersytetach. Wtedy nie musi istnieć CK. Zagrożenia dla takiej reformy prof. Żylicz widzi w wejściu polityków do rad nadzorczych uczelni. Zapobiec temu mogą niskie płace członków rad. Prelegent przypomniał sytuację, gdy jedna z partii zwróciła się z pytaniem o skład i zarobki Rady FNP. Po uzyskaniu informacji o wysokości zarobków członków Rady, partia straciła zainteresowanie fundacją.

Refleksję prof. Wiesława Banysia zdominowała myśl, że oto pojawiły się instytucje, które przejmują podstawowe funkcje szkół wyższych. Coraz więcej osób wybiera kursy internetowe, np. oferowane przez MOOC. – Gdy ich dyplomy uzyskają jakieś akredytacje, rola uniwersytetów będzie zagrożona – mówił. – Nie nastąpi to jednak szybko, a pracodawcy nie cenią kształcenia na odległość – konkludował. Zdaniem prelegenta, w perspektywie 10 lat widać trzy podstawowe funkcje uniwersytetów: badania, kształcenie i akredytacja. – Jaka powinna być postawa uniwersytetu wobec rzeczywistości: reaktywna czy kreatywna? – pytał. Źle, że nie oferujemy studiów po angielsku, bo bez oferty nie możemy myśleć o skutecznej internacjonalizacji. – Błędem ustawy z 2005 roku była zmiana nazw wszystkich uczelni na „uniwersytety”. Musi dojść do zróżnicowania typów uniwersytetów – kończył prof. Banyś.

Prof. Jacek Witkoś przywiózł najnowszy raport „Studenci zagraniczni w Polsce”. Wiele krajów – Kanada, Tajwan, Rosja, Niemcy – łoży specjalne środki na umiędzynarodowienie. W Polsce zbudowaliśmy niezłą infrastrukturę dydaktyczną i naukową. Są już mieszkania na wynajem. Większość doktorów habilitowanych była na zagranicznych stażach i zna angielski. Czego zatem brakuje? Państwowej instytucji, która zajęłaby się organizacją studiów dla osób z zagranicy. – Mamy Biuro Uznawalności i Wymiany Międzynarodowej, Departament Współpracy Międzynarodowej w MNiSW. Ale to, co powinien robić organ rządowy, robi Fundacja Edukacyjna „Perspektywy”, a my za to płacimy! A powinien rząd – wołał prof. Witkoś. – Trzeba powołać Agencję Wymiany Akademickiej – kończył.

Prof. Jan Woleński był sceptyczny: – Te propozycje to bujanie w obłokach. Środowisko jest konserwatywne, a ministerstwo nie powala nam działać. Prof. Marek Krawczyk widział inne problemy: – Kształcimy za mało lekarzy. Mimo że mamy możliwości, nabór jest administracyjnie ograniczany przez ministerstwo. Równocześnie otwierane są kierunki lekarskie na uniwersytetach. Trzeba z tym skończyć. Prof. Karol Musioł wołał: – Uniwersytety dostojnie śpią! Nie chcą nic zmieniać, bo status quo jest bardzo wygodne. Prof. Szczepan Biliński przypomniał tzw. Eksperyment Melbourne, który umiędzynarodowił studia w Australii. Na studiach I stopnia jest tam tylko 5 bardzo szerokich kierunków kształcenia. Na magisterskich – około 200. Obecnie w tym kraju ok. 20 proc. studentów to obcokrajowcy. Prof. Lucjan Suchanek zastanawiał się, czy nie powinniśmy specjalizować się tylko w kilku wybranych, silnych dziedzinach kształcenia dla studentów zagranicznych.

Prof. K. Musioł mówił o upadku uniwersytetów. – Nie zauważamy własnych błędów i nijakości w kształceniu. Trzeba dywersyfikować poziom kursów, żeby selekcja najzdolniejszych następowała wcześniej niż na etapie doktoratu, jak to ma miejsce obecnie – mówił. Apelował o odbudowę autorytetu uniwersytetów. I kończył: – Nie uda nam się.

– Żeby nam się chciało chcieć – westchnął na to prof. Banyś. Zaproponował, żeby zamiast częściowej odpłatności za studia, co wydaje się niewykonalne, wprowadzić, jak we Francji, taksę administracyjną.

Prof. Anna Machnikowska postawiła tezę, że administracja, która uczelni może pomóc lub przeszkadzać, w Polsce częściej przeszkadza. Efekty kształcenia to typowa biurokracja. Mają dziś definiować kierunki studiów i decydować o jakości absolwenta, tymczasem sposób ich artykulacji nie gwarantuje osiągnięcia celów. Uniwersytet staje się teraz biernym odbiorcą dyrektyw, zamiast współpracować z otoczeniem. Uczelnie mają produkować pracowników, a nie kształcić. Umowa ze studentem jest umową rezultatu, co redukuje możliwości uniwersytetu. To nie uczelnie powinny być rozliczane z kompetencji społecznych, ale niższe poziomy edukacji – mówiła prof. Machnikowska. Zauważyła problem z potwierdzaniem kompetencji nieformalnych. I nawiązując do wypowiedzi prof. Banysia stwierdziła, że są już instytucje, które chcą prowadzić kursy w zakresie kompetencji, które uniwersytet miałby jedynie uznać.

Prof. Suchanek zauważył, że wciąż są naciski ideologiczne na edukację – wymienił gender i polityczną poprawność. Jego zdaniem pojęcia ekonomiczne nie powinny dominować w świecie akademickim, a zbitka rektor–menedżer to oksymoron. Wykształcenie jest wartością samą w sobie i nie potrzebuje innych racji. Za bezrobocie absolwentów nie odpowiadają uczelnie, ale państwo. Należy się zastanowić nad relacją między kształceniem masowym a elitarnym, dla którego z pewnością w systemie edukacji wyższej musi znaleźć się miejsce. Wyraził opinię, że podział studiów na dwa etapy był błędem. Zauważył też, że publiczne szkoły zawodowe powinny być dobrymi kolegiami licencjackimi, a nie kształcić na poziomie magisterskim. Są one dla wielu osób uczelniami pierwszego i jedynego wyboru i należy zadbać o ich właściwy rozwój.

Prof. Leszek Pacholski przypomniał reformę kalifornijskiego systemu kształcenia wyższego sprzed 50 lat. Zaowocowała ona podziałem uczelni na trzy grupy. Najbardziej elitarne to 10 Uniwersytetów Kalifornijskich – w tej grupie jest m.in. słynny Berkley, który sąsiaduje z prywatnym Uniwersytetem Stanforda. W tych uniwersytetach kształci się 12,5 proc. najlepszych maturzystów. Drugą grupę tworzą 23 Uniwersytety Stanu Kalifornia, gdzie studiuje 33 proc. maturzystów. Dla wszystkich, którzy zdali maturę, dostępne są California Community Colleges, których jest 112. Absolwentami tych ostatnich jest 80 proc. informatyków zatrudnionych w Dolinie Krzemowej. Czym się różnią uczelnie kalifornijskie od polskich? Profesjonalizacją zarządzania, dużą administracją, która zdejmuje z uczonych i wykładowców zadania biurokratyczne i sprawozdawcze. – Musimy w Polsce zbudować uniwersytety badawcze, ale nie możemy zostawić na lodzie tych, którzy się tam nie dostaną. Dla nich muszą być dobre szkoły zawodowe – kończył prof. Pacholski.

Prof. January Weiner zwrócił uwagą na problem selekcji kandydatów na studia. Jego zdaniem matura jako kryterium selekcji zawiodła całkowicie. – Bierzemy wszystko jak leci – mówił. Żeby ten trend zmienić, trzeba przywrócić egzaminy wstępne. KRK zostały zbiurokratyzowane i odrzucone przez społeczność akademicką, jako narzucone z zewnątrz. Są jeszcze wewnętrzne systemy zapewnienia jakości, ale to zwykle fikcja i pozory. Akredytacja, która jest zewnętrznym systemem, tego nie widzi, bo oba systemy kontrolują jedynie procedury. Brakuje zewnętrznych ocen merytorycznych. Uczelnie przyjęły ewolucyjną strategię przetrwania. – Robimy, co dobre dla nas – konkludował prof. Weiner.

Dwa ostatnie wystąpienia dotyczyły elitarnych systemów kształcenia, które funkcjonują wewnątrz oficjalnych struktur i reguł, ale równocześnie jakby nieco obok. Prof. Andrzej Wróblewski przedstawił Międzywydziałowe Indywidualne Studia Matematyczno-Przyrodnicze, zaś prof. Jerzy Axer mówił o Międzywydziałowych Indywidualnych Studiach Humanistycznych.

MISMaP były odpowiedzią na brak akceptacji środowiska i ministerstwa ma propozycję reformy Uniwersytetu Warszawskiego na wzór amerykański. W programie bierze udział 7 wydziałów. Dotychczas przez MISMaP przeszło 1846 osób, 703 uzyskało dyplomy magisterskie, a 263 – licencjackie. Niestety, nie są dokładnie badane ich dalsze losy. Obecnie kształci się w tym systemie 450 studentów, czyli 1 proc. studentów UW. Stanowi on aż 11 proc. stypendystów ministra nauki. To ścisła elita. Czy nie dałoby się takim elitarnym kształceniem objąć ok. 5-10 proc. studentów? – pytał prelegent. Każdy student ma tutora. – Niestety, często tutorzy zamiast dbać o interes swoich podopiecznych i kierować ich karierą w sposób najlepszy dla studentów, starają się wychwycić najlepszych i zatrudnić ich w swoich jednostkach – kończył prof. Wróblewski.

Prof. Axer opowiadał, jak MISH-e rozprzestrzeniły się na 10 uniwersytetach i jak bardzo zależało to od zaangażowania konkretnych ludzi. Słowem, które dobrze obrazuje pozasystemowe działanie MISH-ów, jest zaufanie. Żeby zostać studentem MISH, trzeba zdać egzamin wstępny, matura nie wystarczy. MISH przez pewien czas był w zasadzie „nielegalny”. Dziś jest akceptowany, choć nie mieści się w oficjalnych ramach wydziałów i kierunków kształcenia. Nie byłoby go, gdyby nie pieniądze z zagranicy i pomoc FNP. Jego sformalizowaną formą jest Academia Artes Liberales, która ostatnio przybrała postać wydziału.

– Widać dwa kierunki reformy uniwersytetów. Jeden to budowanie nowych struktur, uniwersytetów badawczych, elitarnych, czyli zmiana systemu. Drugi to tworzenie elitarnych studiów wewnątrz systemu. Teraz obejmują one ok. 2 proc. studentów. Dobrze by było zwiększyć ten udział do 5-10 proc. Oba te kierunki zmian powinny być realizowane równocześnie – podsumował konferencję prof. Andrzej Białas.

Piotr Kieraciński