×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Polska Akademia Nauk

Ostrożnie – i w debacie publicznej, i z rankingami

Jaką rolę pełni uczony w debacie publicznej i jaką wartość mają rankingi instytucji naukowych i szkół wyższych? – próbowali ocenić członkowie Komitetu Etyki w Nauce PAN wraz z członkami Komitetu Naukoznawstwa podczas wspólnego posiedzenia 13 listopada.

Debatę rozpoczęła prof. Ewa Łętowska, prawniczka, często proszona przez media o wypowiedzi i udział w dyskusjach przed mikrofonem i kamerami. Zwróciła uwagę na fakt, że za granicą dyskusje prowadzone są na zasadzie indukcji: od szczegółu do ogółu; w Polsce zwykle odwrotnie. Opowiedziała się za tą pierwszą formą debaty. Prof. Łętowska pokazała dwojaką funkcję stopni i tytułów naukowych, które z jednej strony informują o kompetencjach, a zatem dookreślają osobę biorącą udział w debacie, a z drugiej bywają traktowane jedynie jako ozdobnik. Zwróciła uwagę na nieznaną w krajach anglosaskich instytucję autoryzacji, która dla naukowca w Polsce może pełnić rolę „bezpiecznika” w kontakcie z mediami i dawać mu szansę na korektę dziennikarskiego zapisu. Radziła uważać na pytania stronnicze, formułowane przez dziennikarzy i orientować się w jakim towarzystwie się występuje. Prof. Łętowska uważa, że w debacie należy poszukiwać konsensusu. Dodała, że nie należy karać naukowców za wypowiadane przez nich w mediach głupstwa.

Ks. prof. Andrzej Brok, filozof, wyraził pogląd, że uczony ma prawo i obowiązek występowania w debacie publicznej. Jako metodolog zaproponował szereg dookreśleń. Za uczonego trzeba uważać każdego, kto zajmuje się nauką. W debacie publicznej badacze mogą pełnić dwojaką rolę: krzewicieli wartości oraz ekspertów i komentatorów. W społeczeństwie uczeni są grupą wyróżnioną intelektualnie i moralnie. Tymczasem wiedza to nie moralność – zwracał uwagę prof. Bronk. W każdej dyskusji nieuniknione są wątki ideologiczne i światopoglądowe. Trzeba je sobie uzmysławiać i ujawniać. Uczony nie powinien rościć sobie prawa do urządzania sfery publicznej i do pouczania innych o tym, jak powinna ona wyglądać – konkludował filozof.

Do grona panelistów zaproszono też Piotra Kieracińskiego z miesięcznika „Forum Akademickie”. Wyraził on opinię, że uczony może w debacie publicznej występować w dwojakiej roli: jako ekspert w swojej dziedzinie oraz jako obywatel. Samo pojęcie debaty publicznej należy rozumieć szeroko i nie można ograniczać go do wystąpień medialnych. Najważniejsza jest rola naukowców jako ekspertów nie w telewizyjnych spotach, ale w inicjowaniu, tworzeniu i opiniowaniu rozwiązań organizacyjnych oraz aktów prawnych, które regulują różne dziedziny życia społecznego. W sensie sprawczym taka działalność ekspercka odgrywa społecznie większą rolę, niż komentowanie przez uczonych bieżących wydarzeń w mediach. Red. Kieraciński wyraził opinię, że uczony w debacie publicznej reprezentuje przede wszystkim siebie samego, a podanie afiliacji zawodowej czy specjalizacji badawczej nie sprawia, że staje się on przedstawicielem instytucji, która go zatrudnia. Aby traktować go w debacie w ten sposób, należy to wyraźnie podkreślić.

Prof. Jerzy Brzeziński zauważył, że uczelnie niepubliczne zobowiązują swoich pracowników do podawania afiliacji podczas wystąpień medialnych. Prof. Wojciech Gasparski zwrócił uwagę, że bywają pozamerytoryczne powody udziału uczonych w debacie publicznej. Wskazano także na specyfikę udziału w debatach internetowych, gdzie można kryć się za zasłoną anonimowości.

Druga część spotkania poświęcona była ocenie rankingów w obszarze nauki i szkolnictwa wyższego. Prof. Marek Bryx wskazywał, że rankingi oznaczają wprowadzenie standaryzacji. A ta kłóci się z innowacyjnością. Rankingi mają wiele negatywnych stron, a jedyny ich pozytywny aspekt to przyspieszenie oceny np. jednostki naukowej. Rankingi to twór wielkiego kapitału, który rządzi światem, a chciałby też rządzić nauką i innowacyjnością. Usiłuje zatem je standaryzować i rankować – mówił prelegent.

Prof. Jerzy Brzeziński stwierdził, że rankingi są potrzebne np. społeczeństwu, instytucjom naukowym i finansującym naukę, dziennikarzom. Musimy jednak być ostrożni w ocenie ich wiarygodności, gdyż ich twórcy nie pokazują do końca metodologii oraz danych źródłowych. W przypadku rankingów tworzonych przez prasę może zachodzić konflikt interesów, gdy czasopismo publikuje reklamy ocenianych instytucji. Prelegent zwrócił uwagę na „punkty zapalne”, którymi są m.in.: transparentność reguł, logika rankingu (jakie wskaźniki są brane pod uwagę), intersubiektywność, dostępność danych, ich rzetelność i aktualność, zabezpieczenie przed konfliktem interesów oraz zasady ogłaszania. Prof. Brzeziński zauważył, że ocena dokonana przez KEJN nie jest rankingiem.

Dr Jan Sadlak, przewodniczący IREG Observatory on Academic Ranking and Excellence, stwierdził, że rankingi są faktem. Nauka jest przedsięwzięciem o dużym stopniu konkurencyjności i działa w skali globalnej. Procesy decyzyjne wymagają informacji. Trudno więc się dziwić, że nauka podlega rankowaniu. Rankingi są jednym ze źródeł informacji dla bardzo różnych grup osób. To narzędzie nowe i szybko rozwijające się. O ich wartości świadczy fakt ścisłej korelacji między wynikami najlepszych uczelni w różnych rankingach. Wskazał też na ranking nagród naukowych, stworzony przez IREG. Wśród 70 najważniejszych na świecie nie ma żadnej polskiej. Przyczyną jest zapewne fakt, że polskie nagrody przyznawane są w środowisku polskiej nauki.

Prof. Jan Woleński zwrócił uwagę na fakt lekceważenia nauki z naszej części świata przez Zachód. W ciągu 10 lat w rankingach instytucji naukowych nie zaszły wielkie zmiany, co powoduje wątpliwość co do sensu rankowania. Prof. Bryx podkreślał wartość ocen innych niż rankingi, np. peer review. Prof. Gasparski radził zwracać uwagę na to, kto finansuje ranking.

(rat)