Niezdane testy

Wojciech Przetakiewicz

Wprowadzone w październiku 2011 r. zmiany w ustawie o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki (z 2-letnim okresem przejściowym) spowodowały turbulencje w rozwoju naukowym wielu potencjalnych kandydatów do tytułu. Skokowy wzrost wymagań wobec nich, a zwłaszcza konieczność wypromowania trzech doktorów, tudzież m.in. odbycia staży naukowych za granicą, kierowania zespołami badawczymi realizującymi projekty finansowane w drodze konkursów, także zagranicznych, uzyskania odpowiednio wysokich wartości wskaźników bibliometrycznych, posiadania (w naukach technicznych) dorobku technologicznego, wdrożeń, patentów oraz uczestnictwa w programach międzynarodowych, spowodowały nienaturalne przyspieszenie działań na rzecz uzyskania upragnionego awansu według dotychczasowej procedury.

Prawdą jest, że podwyższenie progu, szczególnie w zakresie kształcenia kadry, najmocniej zaskoczyło tych, którzy nie mogli już – z uwagi na posiadany stopień doktora habilitowanego – uzupełnić tego dorobku poprzez podjęcie się roli promotora pomocniczego. Nie oszukujmy się także, że wszyscy mieli jednakowe możliwości odbywania staży zagranicznych czy też udziału w międzynarodowych programach badawczych. Tak może twierdzić tylko ten, kto bliżej nie zna warunków rozwoju pracowników w mniejszych, najczęściej też słabszych naukowo ośrodkach krajowych, zwłaszcza w czasach, gdy dostępność środków finansowych na badania i wyjazdy zagraniczne była ograniczona.

Działania rozpaczliwe i żałosne

Reakcja wielu osób dążących do awansu, którym „dano” dwa lata na sfinalizowanie podstaw do sformułowania wniosku o przyznanie tytułu, była absolutnie do przewidzenia. Nastąpiło przyspieszenie promocji doktorskich (często wymuszane presją promotorów lub ofiarnym ich współudziałem w przygotowaniu rozpraw), by osiągnąć wymaganą zwyczajowo liczbę dwóch wypromowanych doktorów. Tzw. monografie profesorskie powstawały w różny sposób: dość liczne (w ocenie CK) były przypadki autoplagiatów dużych fragmentów rozpraw habilitacyjnych, znane są też sytuacje, gdy kandydat na profesora zlecał w konfidentny sposób przygotowanie „jego” książki swoim współpracownikom (często podległym), niektóre zaś monografie, opatrzone wyłącznie nazwiskiem kandydata, w całości opierały się na rozprawach doktorskich jego podopiecznych i zespołowych publikacjach. Do takich rozwiązań uciekali się zwłaszcza ci, którzy w dorobku mieli niedostatek dobrych publikacji, a których indeks Hirscha (w okresie przejściowym parametr ten był jedynie pomocniczym, a nawet zaniedbywanym kryterium oceny) mieścił się na ogół w przedziale 0 – 2 (w dyscyplinach technicznych).

Znane mi są sytuacje, w których przygotowaniu wniosku przez kandydata towarzyszyły jeszcze inne formy „wysiłku” jego otoczenia. Osobiście spotkałem się z przypadkami dopisywania takiej osoby do grona autorów publikacji, a nawet z bezsensowną próbą czasowego przejęcia kierownictwa projektu, by ten drobny w rzeczywistości epizod odnotować w autoreferacie. Działania te były niekiedy rozpaczliwe, a nawet żałosne. Budziły różne odczucia w środowisku, od wyrozumiałości przez litość do irytacji. Efekt ostateczny był często jednak taki, że „podrasowany” wniosek o tytuł przybierał postać akceptowalną w CK.

Mimo to jednak, w II i III kwartale ub. roku do Sekcji Nauk Technicznych CK napłynęły wnioski o nadanie tytułu, które w większej niż zazwyczaj części okazały się przedwczesne (najpóźniej złożone będą rozpatrywane jeszcze w I kwartale 2015 r.). Zrozumiałe jest więc, że wzrósł odsetek spraw rozstrzygniętych odmownie (przez wiele lat poprzedzających zmianę ustawy w 2011 r. odsetek ten utrzymywał się na stałym poziomie ok. 3,5%, w roku 2012 wyniósł 3,7%, w 2013 – 6,8%, a w 2014 do września – 8,8%). Eksperci CK dostrzegali bowiem te wady dorobku kandydata, których nie zauważali recenzenci lub, życzliwie nastawieni, pomijali je. Niech ilustracją tego efektu będzie również moje doświadczenie. W okresie minionych 21 lat opiniowałem 64 wnioski o profesurę. Napisałem 6 recenzji z konkluzją negatywną, z czego aż 4 w okresie ostatniego roku.

Takich skutków trzeba było się doczekać, by w przyjętej ostatnio (11 lipca 2014 r.) ustawie o zmianie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 5 września 2014 r., poz. 1198) istotnie złagodzić wymagania wobec kandydatów do tytułu. Warto tu też odnotować, że od października 2011 r. złożono zaledwie 6 wniosków o nadanie tytułu profesora nauk technicznych zgodnie z nową procedurą.

Z pełną premedytacją

Uważam, że główni pomysłodawcy (pozostają niestety anonimowi) „ostrych” zmian ustawowych wprowadzonych przed trzema laty nie zdali testu z posługiwania się tzw. zdrowym rozsądkiem. Zabrakło przemyśleń na temat możliwych do przewidzenia konsekwencji, w tym szkód wyrządzonych polskiej nauce w wymiarze merytorycznym i etycznym. Zabrakło także, a może przede wszystkim, konsultacji z CK, wykorzystania bogatego doświadczenia jej członków, mimo że na tym właśnie forum, jak w soczewce, skupiają się skutki każdej zmiany przepisów regulujących wymogi i procedury w zakresie awansów naukowych. W sprawozdaniu podsumowującym działalność CK w minionej, skróconej niespodziewanie o dwa lata kadencji, jej były przewodniczący z żalem podkreślił, że żadnych wniosków zgłoszonych przez to środowisko autorzy zmian w ustawie nie uwzględnili.

Testu rzetelności nie zdało natomiast wielu kandydatów do tytułu, szereg rad wydziałów i spora rzesza recenzentów. Łatwo sobie wyobrazić, jakie byłyby tego skutki, gdyby nie istniała CK, chociaż i na tym szczeblu zdarzają się, na szczęście sporadycznie, większe „oczka w sicie”.

Kandydatów, którzy chcieli przyspieszyć awans drogą na skróty trudno rozgrzeszać, mimo znanych już uwarunkowań ustawowych. Liczne autoplagiaty mnożące dorobek, rzadsze, ale poważniejsze przywłaszczenia cudzych osiągnięć (przestępstwo!) oraz nieprawdziwe dane w autoreferatach były często tolerowane przez rady popierające wnioski. Czyniono to niekiedy z pełną premedytacją, zwłaszcza gdy kandydaci wywodzili się z oceniających ich środowisk. Przecież chciano im „pomóc”…

Porażki przyjmowano z wyrazami współczucia dla tych, którym się nie powiodło i z nieukrywanym oburzeniem, że CK podjęła decyzję odmowną, często mimo jednomyślnego poparcia rady i czterech pozytywnych recenzji dorobku kandydata.

Podnoszenie problemu grzecznościowych recenzji w polskim środowisku naukowym może się wydawać nudne. W ostatnich latach powstało kilka opracowań (m.in. Dobre praktyki w procedurach recenzyjnych w nauce , MNiSW, Warszawa 2011; Rzetelność w badaniach naukowych oraz poszanowanie własności intelektualnej, MNiSW, Warszawa 2012; Kodeks etyki pracownika naukowego , Komisja ds. Etyki w Nauce PAN, Warszawa 2012), które przekazują, jak ważne jest rzetelne opiniowanie dzieł i całości dorobku naukowego osób. To jednak nadal w wielu przypadkach nie działa. Także w nowych procedurach awansowych (w przypadku postępowania habilitacyjnego jest to nawet teraz łatwiejsze, bo recenzji nie przedstawia się w całości publicznie, a dostępnością ich w Internecie nie wszyscy się przejmują). Zdarzają się recenzje dorobku ogólnikowe (na 1,5 strony), takie, w których np. dostrzega się uznanie osiągnięć kandydata do tytułu w skali światowej, w sytuacji gdy ma on 2 publikacje w mało znaczących czasopismach zagranicznych i brak ich cytowań. Nierzadkie są przypadki bezrefleksyjnego czerpania informacji z autoreferatu, niekiedy dosłownego powtarzania fragmentów tego dokumentu. Zdarzają się też recenzenci monografii profesorskich, którzy nie zauważają, że dane dzieło już raz oceniali jako rozprawę habilitacyjną.

Niestety, ten duży stopień tolerancji wykazują także osoby, które kilkadziesiąt lat ciężko pracowały na swój dotychczas niezachwiany autorytet, teraz zapominając, że „błędy człowieka szlachetnego są jak zaćmienie Słońca lub Księżyca – wszyscy je widzą” (Konfucjusz). Jest to przykre i smutne…

W Sekcji Nauk Technicznych CK już wiele miesięcy temu, uznawszy konieczność spowodowania zmian w ustawie o stopniach i tytule oraz w odpowiednich rozporządzeniach MNiSW, podjęto dyskusję na ten temat i złożono szereg wniosków do Prezydium CK. Życie (przepisy stosowanych rozporządzeń) dowiedzie, w jakim stopniu zostały one wykorzystane.

Nieuwzględnione postulaty

Z natury jestem optymistą, ale wiedziony obawą, że analogicznie jak cztery lata temu (a także wcześniej) propozycje CK również i tym razem mogą nie zostać uwzględnione, w poczuciu obowiązku wobec społeczności reprezentowanej przeze mnie dziedziny nauk technicznych przesłałem we wrześniu b.r. do MNiSW kilka postulatów zredagowanych na bazie środowiskowych dyskusji oraz własnych przemyśleń. Miałem nadzieję, że zespół (nieznany mi) przygotowujący projekty rozporządzeń zechce choćby niektóre z nich jeszcze rozpatrzyć, a może uwzględnić. Niestety, otrzymałem lakoniczną odpowiedź, że debata publiczna na ten temat została zakończona. Moje zaskoczenie powoduje fakt, że mając bliski kontakt z kilkoma ośrodkami naukowymi, nie napotkałem w nich na żadne ślady tej debaty.

W zaistniałej sytuacji, na koniec swych raczej gorzkich refleksji, dzielę się z Czytelnikami „Forum Akademickiego” wspomnianymi postulatami.

A – odnośnie do postępowań habilitacyjnych

CK powinna mieć uprawnienie do weryfikacji części składu komisji habilitacyjnej powoływanej przez Radę (są przypadki, że przyczyny wyboru tych osób są pozamerytoryczne).

Na członków komisji habilitacyjnych nie mogą być powoływane osoby mające wspólne publikacje z habilitantem.

Powinna istnieć funkcja zastępcy przewodniczącego komisji habilitacyjnej, bowiem nie został rozwiązany problem upoważnienia do podpisu dyplomów nadania stopnia doktora habilitowanego w przypadku śmierci przewodniczącego.

Do obowiązku rady (jej upoważnionej komisji) powinna należeć wstępna ocena formalno-merytoryczna autoreferatu, by wyeliminować przypadki zbyt ogólnikowej prezentacji osiągnięć habilitanta w tym dokumencie (zaniedbania ze strony rady stawiają recenzentów w trudnej sytuacji).

Powinien istnieć wymóg organizowania seminarium, w jednostce wskazanej do przeprowadzenia postępowania, zobowiązującego lub umożliwiającego habilitantowi prezentację osiągnięć stanowiących podstawę do ubiegania się o stopień doktora habilitowanego.

Recenzentami wydawniczymi rozpraw nie powinny być osoby mające wspólne publikacje z habilitantem.

Należałoby precyzyjniej zdefiniować „jednotematyczny cykl publikacji”. Zdarzają się dość często przypadki, że „wspólny temat” publikacji jest na tyle ogólny, iż habilitant ma trudności ze sformułowaniem (w autoreferacie) problemu naukowego, tez i wniosków podsumowujących wyniki objęte tzw. cyklem prac. Tworzenie cyklu jest wówczas pozorowane, bowiem nie rozwiązuje on żadnego poważniejszego zadania naukowego.

Powinien istnieć wymóg przesyłania habilitantowi recenzji oraz obowiązek pisemnego ustosunkowania się habilitanta do uwag w nich zawartych.

Brak uregulowań, o których tu mowa, zdecydowanie sprzyja zaniżaniu poziomu wymagań stawianych kandydatom, zaś art. 16 ust. 10 ustawy („W szczególnych przypadkach, uzasadnionych wątpliwościami komisji habilitacyjnych dotyczącymi dokumentacji osiągnięć naukowych, komisja może przeprowadzić z wnioskodawcą rozmowę o jego osiągnięciach i planach naukowych”) skutecznie eliminuje dyskusję naukową. Efekty takiej procedury „poznamy po owocach”, jakie wydadzą tak przygotowywani samodzielni pracownicy naukowi choćby w procesie kształcenia kadry. Może znowu zbyt późno pojawi się refleksja, że w nauce ważniejsza jest jakość od ilości.

B – odnośnie do awansów profesorskich

W przypadku ubiegania się o tytuł profesora kandydat powinien być zobowiązany do opracowania monografii (zwanej profesorską), jeśli stopień doktora habilitowanego otrzymał na podstawie cyklu publikacji.

C – o charakterze ogólnym

W procedurach awansowych nie powinno się zdarzać, że blisko spokrewnione z kandydatem osoby spełniają rolę promotorów lub recenzentów.

Komisje „profesorskie” rad oraz komisje habilitacyjne nie powinny przyjmować zbyt ogólnikowych recenzji, pobieżnie oceniających dorobek kandydata do tytułu lub habilitanta.

Wyrażam pewną nadzieję, że powyższe propozycje mogą stanowić przyczynek do dalszej wymiany poglądów w tym zakresie i wypracowania doraźnie określonych wymogów „zwyczajowych” (skoro przepisy prawa ich nie precyzują), a może docelowo – ustawowych. Jest to o tyle prawdopodobne, iż Senat RP ze względów czasowych zrezygnował z opiniowania ustawy z 11 lipca b.r., a podobno ma przygotowane wnioski dotyczące zmian.

Prof. dr hab. inż. Wojciech Przetakiewicz, Akademia Morska w Szczecinie, członek Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów