×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Pracodawcy RP, KRASP

Nauka dla biznesu, biznes dla nauki

Takie hasło przyświecało Polskiemu Kongresowi Gospodarczemu, który z inicjatywy Pracodawców RP odbył się pod koniec października w Warszawie. Była to okazja do spotykania obu stron, z których jedna, czyli nauka, winna być zainteresowana komercjalizacją badań, druga, czyli przedsiębiorcy, ich wykorzystaniem praktycznym. Problem w tym, że na co dzień mówią one zasadniczo odmiennymi językami.

Uczelnie od lat mają problem, jak skutecznie komercjalizować badania. Tworzą centra transferu technologii, inkubatory, ale są to nadal działania rozproszone i mało skuteczne. Słusznie zauważył podczas dyskusji na kongresie prof. Michał Kleiber, prezes PAN: – Brak jest instytucji pośredniczących pomiędzy nauką a biznesem. Trzeba zaglądać uczonym przez ramię, a potem umieć sprzedać to, co wymyślili.

Tylko, kto ma to robić? Kongres miał m.in. dać próbę odpowiedzi na to pytanie.

Zasypać przepaść

Podczas jednego z paneli dyskusyjnych dotyczących perspektyw współpracy i komercjalizacji badań Sylwester Janik z MCI Management wspomniał o luce kompetencyjnej. Wykształceni, gotowi do zarządzania ludzie, kompetentni, z doświadczeniem nie pojawią się nagle, trzeba ich wykształcić. Nie teoretycznie, ale w praktyce. Daniel Kawoń z Krajowego Funduszu Kapitałowego poszedł dalej mówiąc nie o luce, a o przepaści. Nie ma specjalistów, którzy potrafią wyszukiwać projekty i zarządzać ich komercjalizacją.

Remedium na ten stan rzeczy mogłoby być odpowiednie kształcenie. Nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, która weszła w życie 1 października, zdaje się to w znacznej mierze ułatwiać. Już w 2011 roku zniknęła oficjalna lista kierunków studiów. Uczelnie mogą tworzyć kierunki studiów zgodne z potrzebami rynku czy wręcz na zamówienie przedsiębiorców. Tymczasem, na co zwrócił uwagę prof. Marek Rocki, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej: – Wiele uczelni traktuje kontakty z przemysłem jako przymus. Trzeba, to podpisują umowy, ale na tym papierowym kontakcie wszystko się kończy. Kreują kierunki studiów zgodnie ze swoimi zasobami kadrowymi, a nie potrzebami rynku. Potem nawet na profilu praktycznym 90% zajęć stanowią wykłady, bo... są tańsze.

Nowa ustawa umożliwia pełniejszy niż dotąd współudział kształceniu przedstawicieli pracodawców, nie tylko przy tworzeniu programów, lecz i przy ich realizacji. Daje także możliwość prowadzenia studiów dualnych – część zajęć odbywa się na uczelni, a część w przedsiębiorstwie.

Teoria? Politechnika Poznańska przy współpracy z firmą Volkswagen Polska, która ma w Poznaniu montownię aut, nie czekając na nowe rozwiązania ustawowe utworzyła tego typu studia dla 14 osób. Ich absolwenci mają zapewnioną pracę w przedsiębiorstwie. Jako pierwsza ten typ kształcenia wprowadziła kilka lat temu Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Lesznie (czyt. FA 3/2014). Można więc, to jedynie kwestia dobrej woli obu stron. Jednak generalnie przedstawiciele biznesu narzekają, że uczelnie nie są zainteresowane współpracą przy kształceniu. W praktyce w wielu przypadkach wygląda to tak, że uczelnie nie dopuszczają do prowadzenia zajęć reprezentantów biznesu, bo przecież oni wiedzą lepiej jak uczyć, a poza tym mają własną kadrę dla której czasami trudno znaleźć obowiązujące pensum zajęć. Może to się zmieni pod rządami nowej ustawy, jeśli dotrze ona do biznesu i jeśli będzie on zainteresowany „wymuszeniem” od uczelni tych możliwości.

Konieczne są zmiany mentalne. To stwierdzenie padało z wielu ust. Tyle tyko, że nie nastąpią one bez pewnej presji. Premier Finlandii wezwał rektorów wszystkich uczelni i podał im konkretne wskaźniki komercjalizacji badań. Zapowiedział, że jeśli nie zostaną uzyskane, najpierw wymieni 20% kadry na uczonych z innych krajów, a jeśli to nie pomoże, kolejne 20%, aż do skutku. Anegdota? Dariusz Żuk z Fundacji Polska Przedsiębiorcza opowiedział to jako przykład nacisku, który przynosi rezultaty. U nas nikt się nie zdecyduje na podobne rozwiązanie. Uczelnie są autonomiczne. Jest prostszy sposób, o którym mówił prof. Krzysztof Rybiński, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula: – Zmienić proporcje punktów za publikacje i za wdrożenia. Zlikwidować patologie w ocenie parametrycznej uczelni. Punktować start-upy.

To proste rozwiązanie, wymagające jednak koordynacji działań, programu, wizji i strategii rozwoju na szczeblu państwa.

Wielcy nieobecni

Słowo wielcy jest kluczowe. Wprawdzie to małe i średnie przedsiębiorstwa generują większość dochodu narodowego, ale nie mają możliwości finansowych, by inwestować w badania i innowacje. Stać na to tylko dużych graczy, a ich niemal nie było na kongresie. Niemal. Pojawiła się bowiem Ewa Grenda, dyrektor generalny Roche Polska, firmy, która na badania wydaje rocznie tyle, co cały nasz kraj. To pokazuje skalę problemu. Stwierdziła też, że ma dobre doświadczenia we współpracy z polskimi informatykami, a Roche to wszak firma farmaceutyczna.

Prezydent RP Bronisław Komorowski w wystąpieniu na początku kongresu przytoczył dane. Zajmujemy 72. miejsce na świecie z punktu widzenia innowacyjności gospodarki i choć nasza nauka stoi wysoko w rankingach, nie potrafimy tego wykorzystać w praktyce ekonomicznej. Polska ma 0,6 patentu na 1 mln mieszkańców; dla porównania Czechy – 1,7.

Zaburzona jest także struktura finansowania badań. 58% środków pochodzi z budżetu państwa. Te proporcje powinny wyglądać zupełnie inaczej. Zmianie tego stanu rzeczy ma służyć zapowiedziana przez prezydenta reforma ordynacji podatkowej, w której pojawią się ulgi dla przedsiębiorców wdrażających nowe rozwiązania oraz rewolucyjne, jak na nasze warunki, nowe podejście urzędników skarbowych – wszystkie wątpliwości mają być rozstrzygane na korzyść podatników! Obecna na kongresie minister nauki prof. Lena Kolarska-Bobińska zapowiedziała, że w przyszłym roku nakłady na naukę wrosną o 10%. To jest jakieś rozwiązanie, ale nie panaceum.

Do grona wielkich nieobecnych należy także zaliczyć przedstawicieli innych niż resort nauki ministerstw odpowiedzialnych za realizowanie polityki innowacyjności. W kończącym kongres wystąpieniu prof. Jacek Guliński, wiceminister nauki, powiedział o braku współpracy międzyresortowej. W proces zmiany naszej gospodarki i uczynienia jej innowacyjną zaangażowanych jest sześć resortów i kilka agencji rządowych, ale ich przedstawiciele nigdy się w tej sprawie razem nie spotkali! Nie było ich też na kongresie. O jakiej więc koordynacji działań możemy mówić? – pytał retorycznie.

Pośrednicy

W ubiegłym roku z inicjatywy sześciu uczelni i dwóch instytutów badawczych rozpoczął działalność Polski Instytut Technologiczny. Konsorcjum ma charakter otwarty, w każdej chwili mogą przyłączyć się inni. Jego celem jest integracja potencjału zespołów badawczych i współpraca z przemysłem. – Przemysł ma problem, by współpracować z nauką, która jest rozproszona: wiele uczelni, różne zespoły badawcze – mówił sekretarz PIT, dr Andrzej Siemaszko. – To utrudnia kontakt. Konsorcjum rozwiązuje ten problem, jest dla przemysłu konkretnym partnerem, reprezentującym spory potencjał badawczy.

W tym roku zainicjował działalność Instytut Autostrada Technologii i Innowacji A4. To także konsorcjum złożone z 17 uczelni, dwóch instytutów badawczych oraz trzech przedsiębiorstw. Partnerzy konsorcjum chcą koncentrować swoje działania w obrębie pól badawczych zdefiniowanych przez projekt „Foresight technologiczny przemysłu – InSight2030”. Zamierzają tworzyć centra kompetencji działające w całej Polsce i skupiające wyspecjalizowane zespoły pracujące nad rozwiązywaniem konkretnych problemów technicznych i technologicznych. Trzy z nich już powstały. Będą działać w sieci i wspólnie ubiegać się o finansowanie.

Do tej pory – zwracano uwagę podczas kongresu – pieniądze publiczne, których ciągle jest zbyt mało, przeznaczane bywają na podobne lub niemal identyczne badania prowadzone przez różne zespoły w różnych ośrodkach. Konsorcja naukowe są, jak się zdaje sposobem, na efektywniejsze wykorzystywanie środków.

Powiało optymizmem?

Prof. inż. Piotr Kula, prorektor ds. innowacji Politechniki Łódzkiej, który nie tylko był moderatorem jednego z paneli podczas Kongresu Gospodarczego, ale także przypadła mu rola moderatora debaty podsumowującej obrady, jest optymistą.

– Zauważony przez mnie powiew optymizmu wynika z wprowadzenia nowych rozwiązań instytucjonalnych, nowych reguł finansowanie badań o charakterze rozwojowym, wymagających partnerstwa naukowo-przemysłowego. Jeśli firmy będą chciały pozyskać środki publiczne, ograniczające ich ryzyko inwestycyjne, będą musiały współpracować z nauką, a nauka, aby prowadzić badania i czerpać ze środków dostępnych w programach NCBR, będzie musiała działać w konsorcjach z partnerami z przemysłu. To nowa jakość, częściowo wymuszona instytucjonalnie, ale będzie tworzyć dobre nawyki działania dla obu stron. Podczas Kongresu mieliśmy okazję poznać szereg pozytywnych przykładów skutecznego działania konsorcjów naukowo-przemysłowych. To wskazówka dla tych, którzy do tej pory w taką ścieżkę rozwoju badań naukowych nie wierzyli.

Jestem nie tylko optymistą, ale i realistą. Widzę olbrzymie pole do zagospodarowania śpiącej nauki, jej drzemiącego potencjału. Naukowcy muszą prowadzić badania, by budować swój warsztat, żeby się rozwijać, awansować. Kwestia tylko, czy będą to prace przyczynkowe, czy wpisane w ciąg budowania wartości dodanej. Nie można wprawdzie zmusić uczonych, by prowadzili badania w kierunku pożądanym z punktu widzenia gospodarki, ale można ich do tego zachęcać. Minęły czasy profesorów jednego tematu. Wszyscy musimy się uczyć przez całe życie, szukać nowych inspiracji, czasem niezwiązanych z obszarem dotychczasowych badań. Ważne, by mieć wizję i poszukiwać rozwiązań. Ryzyko jest zawsze, ale im więcej mamy doświadczeń i wiedzy, tym jest ono mniejsze.