IgNoble

Marek Misiak

Wielu czytelników słyszało z pewnością o Złotych Malinach – antynagrodach za najgorsze filmy (amerykańskie lub rozpowszechniane szerzej na amerykańskim rynku). Mają one swój odpowiednik również we Francji (Brutusy), Indiach (Złote Banany) i od 2012 roku w Polsce (Węże – na cześć Klątwy doliny węży , polskiej odpowiedzi na przygody Indiany Jonesa). Istnieją również antynagrody literackie – m.in. za najgorsze zdania otwierające powieść i za najgorszą scenę erotyczną w powieści lub opowiadaniu. Znacznie mniejszą popularnością w mediach cieszą się natomiast antynagrody naukowe – jedyną, która od czasu do czasu przebija się do mediów, jest Nagroda IgNobla – w dodatku prezentowana jako swego rodzaju Nagroda Darwina dla naukowców, co zaprzecza jej idei, którą nie jest (w przypadku większości nagrodzonych) ośmieszanie laureatów.

Ożywczy absurd

10 bilionów dolarów – ta suma budzi szacunek. Szkoda tylko, że są to dolary Zimbabwe, gdzie hiperinflacja wynosi w porywach 231.000.000%. Taką właśnie sumę otrzymał w 2013 roku każdy laureat Nagrody IgNobla (zwanej też krócej IgNoblem lub Antynoblem), przyznawanej od 1991 roku. Nazwa pochodzi od angielskiego słowa ignoble, co znaczy niegodziwy, względnie pozbawiony sensu lub znaczenia, co jest przeciwieństwem słowa noble (szlachetny), które z kolei brzmi prawie identycznie jak nazwisko fundatora Nagród Nobla. Otrzymują ją autorzy prac naukowych, które „najpierw śmieszą, a potem skłaniają do myślenia oraz odkryć, które nie mogą lub nie powinny być powtarzane”. Nagroda przyznawana jest przez humorystyczne czasopismo naukowe „Annals of Improbable Research”. Część z dziesięciu kategorii jest odzwierciedleniem tych, w których przyznawana jest Nagroda Nobla – mamy więc IgNoble w dziedzinie fizyki, chemii, biologii, medycyny, jest też IgNobel literacki i pokojowy. Nagroda ta ma też swoje własne, niepowtarzalne kategorie – zdrowie publiczne, inżynierię i badania interdyscyplinarne. Jej najważniejsza zaleta jest taka, że na ogół nie służy piętnowaniu nikogo; kapituła przyznająca IgNoble chce raczej zwrócić uwagę na to, że badania pozornie absurdalne potrafią prowadzić do ważnych wniosków (choć nie zawsze od razu i niekoniecznie bezpośrednio). Wyjątkiem są nagrody przyznane za promowanie homeopatii oraz zastępowanie teorii ewolucji kreacjonizmem lub teorią Inteligentnego Projektu w programach nauczania.

Dobrym przykładem pozornie absurdalnego badania, którego opis wywoływał rozbawienie i które zostało nagrodzone IgNoblem, a ostatecznie okazało się ważne – i to dla konkretnych, potrzebujących pomocy ludzi – był projekt nagrodzony w 2006 roku w dziedzinie medycyny. Eksperymentalnie potwierdzono w nim hipotezę, że roznoszące malarię komary są w takim samym stopniu przywabiane przez zapach ludzkich stóp i limburskiego sera. Na pozór oznacza to po prostu, że ludzkie stopy śmierdzą jak ser. Jakie jest praktyczne zastosowanie tego odkrycia? Otóż obecnie w rejonach Afryki, gdzie występuje malaria, stosowane są pułapki na komary, w których zamiast feromonów lub innego czynnika przywabiającego zastosowano zapach limburskiego sera. Jest szansa, że dzięki temu liczba zachorowań na malarię choć trochę spadnie. Czy warto było w tym celu narazić się na śmieszność? Uważam, że tak.

Najlepszym dowodem na to, że Antynobel nie oznacza, iż ktoś nie nadaje się na naukowca, może chyba być sir Andre Geim – brytyjsko-holenderski fizyk. W 2000 roku został on uhonorowany IgNoblem (choć w publikacjach anglojęzycznych częściej używany jest tu czasownik „to dishonor”) za badania nad polami magnetycznymi z udziałem lewitujących w nich żab, by w 10 lat później otrzymać Nagrodę Nobla (również w dziedzinie fizyki) za odkrycie grafenu. Eksperymenty z lewitującą żabą były częścią drogi naukowej Andre Geima, która ostatecznie doprowadziła go do jednego z ważniejszych odkryć naukowych ostatnich lat.

Inni nagrodzeni IgNoblem wciąż czekają na tak jaskrawe potwierdzenie słuszności swoich naukowych wyborów. W dziedzinie fizyki nagrodę przyznano m.in. za: udowodnienie, że możliwe jest bieganie po powierzchni zbiornika wodnego, jeśli znajdowałby się on na Księżycu (2013); wyznaczenie sił kształtujących i poruszających włosami we fryzurze typu koński ogon (2012); pomysł zakładania skarpetek na buty, tak by zapobiec ślizganiu się po oblodzonych chodnikach – i wykazanie, że ten sposób jest skuteczny (2011); analityczne określenie, dlaczego ciężarne kobiety nie przewracają się (2009); udowodnienie, że pozostawione samym sobie włosy lub sznurki same się poplączą (2008); teoretyczne badania nad mięciem się prześcieradeł (2007); wyjaśnienie, dlaczego suche spaghetti łamie się na kilka kawałków, zamiast pękać w połowie (2006); systematyczne badania (zaczęte w 1927 r.), w których kawałek paku węglowego kapie z lejka z szybkością jednej kropli na 9-12 lat – w 2000 r. spadła ósma kropla (2005). Ten ostatni projekt zyskał zresztą sławę jako tzw. eksperyment kropli smoły – ma on na celu ustalenie, czy pak w warunkach standardowych jest ciałem stałym, czy cieczą o ogromnej lepkości.

Paranormalni

Drugą – mniej znaną, lecz równie pouczającą, a jednocześnie zabawną – antynagrodą naukową jest Pigasus (statuetka wyobraża skrzydlatą świnię). Nazwa jest połączeniem słów Pegasus (Pegaz) i pig (świnia), a jednocześnie nawiązuje do angielskiego idiomu „when pigs Ely” (polskim odpowiednikiem jest mniej więcej „gdy piekło zamarznie” lub „gdy w Afryce spadnie śnieg”). Amerykański publicysta James Randi po raz pierwszy przyznał ją w 1982 (retrospektywnie za trzy poprzednie lata), a następnie w latach 1996, 1999, 2001 i corocznie od 2003 roku. Pigasus ma na celu wskazywanie obecności parapsychologii i innych pseudonauk związanych ze zjawiskami paranormalnymi. Od 2005 roku przyznawana jest za osiągnięcia z ostatnich 12 miesięcy w pięciu kategoriach: 1) Naukowiec – otrzymuje ją uczony, który był autorem (zdaniem Randiego) najbardziej absurdalnej wypowiedzi o parapsychologii; 2) Finansowanie – otrzymuje ją instytucja lub organizacja, która finansowała najbardziej absurdalne badania parapsychologiczne; 3) Media – dla środka masowego przekazu, który przedstawił najbardziej absurdalne twierdzenie związane z parapsychologią jako fakt; 4) Performer – dla osoby utrzymującej, że posiada zdolności paranormalne, której udało się zwieść największą liczbę ludzi najmniejszym wysiłkiem; 5) Odmowa zmierzenia się z rzeczywistością – dla osoby, która uparcie odmawiała odwołania swoich tez, choć prawdziwa nauka w żaden sposób ich nie potwierdziła.

Rozdane już Pigasusy pokazują, jak bardzo myślenie życzeniowe i czystej wody irracjonalizm niespodziewanie objawiają się w środowisku naukowym – i jak mocno antywiedza (counter-knowledge) i pseudonauka infekują zarówno uczelnie, jak i dyskurs publiczny. Nagrodzony w 1979 roku profesor fizyki z Uniwersytetu Stanforda w interesujący sposób zastosował tzw. dowód z powszechności (jeśli coś jest bardzo rozpowszechnione, to znaczy, że jest prawdziwe). Stwierdził on mianowicie, że chociaż dowody na istnienie różnych zjawisk paranormalnych są dość słabe i pochodzą od osób słabo wiarygodnych, takie doniesienia powinny być brane poważnie, gdyż… jest ich tak wiele. Przykładem myślenia życzeniowego (u władz USA) jest nagroda z 1996 roku dla naukowca pracującego dla CIA – został on uhonorowany za kierowanie przez kilka lat programem mającym na celu wykorzystanie rzekomych zdolności mediumicznych do „widzenia na odległość” (tzw. Projekt Gwiezdne Wrota). Pigasusem nagrodzono również kilku naukowców promujących ideę Inteligentnego Projektu i kilku dyplomowanych lekarzy promujących Reiki i homeopatię. Jako fundatorów nagrodzono m.in. Fundację McDonnella, która finansowała warte pół miliona dolarów badania na Uniwersytecie Waszyngtona w St. Louis nad dziećmi rzekomo zginającymi łyżki siłą woli oraz Fundację Templetona za finansowanie badań nad skutecznością modlitwy. Najbardziej znaną osobą nagrodzoną za odmowę zmierzenia się z rzeczywistością był w 2010 roku dr Andrew Wakefield – brytyjski lekarz, który w 1998 roku sformułował tezę o szkodliwości szczepionek, zapoczątkowując tym samym współczesny ruch antyszczepionkowy.

Nagroda Pigasusa ma charakter zdecydowanie bardziej kpiarski niż Nagroda IgNobla – przydzielając ją komuś, James Randi pragnie jednocześnie dać do zrozumienia, że dana osoba lub instytucja zdaje się autentycznie wierzyć w zjawiska paranormalne (co ośmiesza ją jako naukowca lub organizację finansującą lub promującą naukę) albo przyczynia się do rozpowszechnienia w społeczeństwie antywiedzy, która wypiera autentyczną wiedzę. Warto jednak odnotować, że czasem Randi przestaje piętnować antywiedzę, a zaczyna po prostu dezawuować sam fakt czyjejś wiary w Boga czy świat pozazmysłowy, a to już nie jest w żaden sposób twórcze. Pigasusa za rok 1980 otrzymał (za publiczne zadeklarowanie wiary w demony) pisarz Isaac Bashevis Singer, nagrodzony dwa lata wcześniej literacką Nagrodą Nobla. Przekonania religijne Singera nie obniżają jego rangi ani jako pisarza, ani jako autorytetu moralnego; Singer nigdy nie pretendował do miana naukowca. Tropienie antywiedzy w świecie naukowym może zatem w którymś momencie zamienić się w dezawuowanie wiary religijnej jako takiej, a podobnej postawie bliżej już do Richarda Dawkinsa czy Christophera Hitchensa.

Dlaczego warto zapoznawać się z listami laureatów obu nagród i tematyką nagrodzonych projektów? Daje to bowiem nie tylko rozrywkę godną uczonego, ale też może być przyczynkiem do głębszej refleksji nad tym, czym jest nauka oraz jakie są cele i sens jej uprawiania, co w nauce jest marnotrawieniem środków, a co po prostu specyficznym polem badawczym, co jest antywiedzą, a co wiarą, która nie wchodzi w konflikt z nauką. A wszystko to ze zdrową dawką śmiechu i dystansu. Skoro – jak pisał Norwid w wierszu Do Bronisława Z. – „newtonowe jabłko Prawd pouczyło znamienitych” dlaczego lewitująca żaba wydaje nam się tak pozbawiona sensu? Ostatnio coraz częściej słychać głosy, by finansować tylko „przydatne” badania. Może czasem zwyczajnie brakuje nam wyobraźni, która w nauce też ma swoje znaczenie. 