Czas pracy
Praca fizyczna, umysłowa (intelektualna) i fizyczno-intelektualna to z punktu widzenia fizjologii, psychologii i socjologii różne typy pracy. Każdy z nich ma warianty. Niektórych wariantów nie da się określić dokładnie i szczegółowo, ponieważ wyróżnia je zbyt duża liczba parametrów. Biologia, medycyna, psychologia czy socjologia nie zdołały określić ich jednoznacznie. W pewnych wypadkach należałoby sięgać do opisów literackich. Psycholodzy i socjolodzy czasem do takich źródeł sięgają, nieraz nie przyznając się do tego, ale sami konstatują, że tak uzyskane informacje bywają bardzo trafne. Charlie Chaplin w Dzisiejszych czasach (1936) jest opisywany następująco: „Pracuje przy taśmie produkcyjnej w fabryce. Monotonne czynności i duża szybkość, z którą przesuwa się taśma, doprowadzają robotnika do szaleństwa. Guziki na ubraniach mylą mu się z nakrętkami, smaru używa do polewania majstrów i policjantów. Ofiara mechanizacji trafia do domu wariatów” (wg www.filmweb.pl). To musi dawać do myślenia.
Zwraca uwagę to, że czas pracy niewiele ma wspólnego z jakością pracy. Często im ktoś pracuje dłużej, tym dla wyników gorzej. Szczególnie dobrze widać to w wypadku lekarzy, ekonomistów w okresie rozliczeń, ratowników, redaktorów, nauczycieli w sprawdzaniu prac pisemnych, pisarzy i ogólnie artystów.
Niektóre czasy pracy należałoby mnożyć przez wskaźnik ze względu na intensywność wysiłku, który powoduje duże zużycie sił organizmu, czyli ostatecznie wydajności. Myślę, że na przykład czas pracy wykładowcy i recenzenta pracy dyplomowej trzeba liczyć przez pomnożenie przez 1,5 (praca trwała 10 h, więc zaliczenie czasu = 15 h). W porównaniu z „pracownikiem standardowym” (40 h/tyg.) recenzent intensywniej zużywa siły przez to, że oceniane dzieło musi przeczytać co najmniej dwukrotnie i zaangażować swoje siły intelektualne tak, jakby sam pisał ten utwór. Przeciętny wykładowca po 1,5 godziny mówienia traci na wadze 0,5-1 kilograma z wydychaną i wypoconą wodą oraz wydalonymi produktami utylizacji energii, m.in. ciepłem i dwutlenkiem węgla. To tak, jakby przebiegł kilka kilometrów. Nie jest prawdą, że jest to zajęcie wyłącznie umysłowe. Pracuje cały organizm, nie tylko mózg.
Ogólnie edukacja na wszystkich poziomach, kultura wraz z twórczością, dziennikarstwo itd., słowem każda praca intelektualna wymaga od organizmu znacznie więcej wysiłku niż fizyczna, ponieważ ma skutki nie tylko doraźne (chwilowe zużycie organizmu), ale i długotrwałe. Wskaźnik przeliczeniowy powinien tu być wysoki. Zwraca się uwagę na statystycznie szybsze starzenie się pracoholików ze skutkiem śmiertelnym włącznie. Japończycy śmierć z przepracowania (umysłowego) nazywają karoshi, a polega to na połączeniu nadmiernej ilości pracy ze stresem, głównie wywołanym przez emocje, pośpiech i obowiązkowość, oraz na wywołaniu przez tak ustrukturyzowaną pracę wybiórczych uszkodzeń układu krwionośnego i nerwowego w związku z rozwojem miażdżycy, nadciśnienia tętniczego, otyłości, utrwaleniem odruchów antyhigienicznych.
Czas pracy czysto fizycznej powinien być liczony ze wskaźnikiem ujemnym, bo jest znacznie mniej obciążona stresem niepożądanym. Uwzględniał to nawet system prawny PRL-u, robotnicy mieli m.in. krótsze urlopy. Jednak mimo że chirurg pracuje zarówno fizycznie, jak i intelektualnie, fizyczność jego pracy, nakładając się na intelektualność oraz sumę stresu, paradoksalnie zwiększa wskaźnik (w moim przekonaniu 1,5-2). Z punktu widzenia higieny pracy chirurg powinien pracować dużo krócej niż lekarz specjalności niezabiegowej. Tymczasem pracuje on tak samo długo jak inni lekarze szpitalni – średnio ok. 46 h/tyg.
Analiza rocznika statystycznego GUS (korzystałem z danych za 2007 r.) pozwala uwzględniać również takie parametry jak wiek, płeć czy czynniki geosocjalne, ale nawet bez wgłębiania się w te szczegóły łatwo zauważyć, że w ustalaniu prawidłowego czasu pracy podstawą powinny być: stosunek czasu pracy do jakości pracy; proporcje wkładu pracy fizycznej i umysłowej; stosunek ilości pracy do wydajności organizmu chwilowej i długotrwałej. Wnioski nasuwają się same. Czas pracy nie może być wymierzany tylko przez jej fizyczność i intelektualność. Jesteśmy na takim etapie rozwoju cywilizacji i nauki, że stać nas na dynamiczne regulowanie czasu pracy, i to zarówno w wymiarze dobowym, jak tygodniowym, miesięcznym i rocznym, z uwzględnieniem wypoczynku długiego i – co najważniejsze – typu zajęcia, poziomu odpowiedzialności i wymagań co do jakości.
Te informacje powinny wystarczyć, aby nastąpiła radykalna zmiana prawa pracy, jednak na nic takiego się nie zanosi. Dopracowane propozycje co do etapowego wprowadzania zmian miał prof. Lech Kaczyński, ale nie zdążył ich urzeczywistnić. Prawo pracy jest obecnie wsteczne, hamuje rozwój wydajności i działa przeciwko pracownikom. Co więcej, zamiast wprowadzenia regulatorów typu biologicznego, psychologicznego, socjologicznego obecnie próbuje się bocznymi drzwiami namówić Sejm na ustalenie wymiarów czasu pracy wyłącznie zgodne z interesem przedsiębiorców. Pracownik w tym ujęciu byłby dostarczycielem tylko pracy jakiejkolwiek, nie zaś pracy dobrej. Lobbyści chyba nie rozumieją, że w sumie działają przeciwko biznesowi. Między innymi próbują przeforsować zalegalizowanie dotychczas ukrywanego a okrutnego wydłużania czasu pracy. Chcą też przywrócenia pracy w soboty.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.