Rany wciąż bolą
128 lat temu we Lwowie prof. Ksawery Liske założył Towarzystwo Historyczne, którego celem było pogłębienie badań nad historią tzw. Rusi Czerwonej (czyli ziem sanockiej, przemyskiej, chełmskiej, bełskiej, halickiej i lwowskiej), ale także zacieśnienie kontaktów pomiędzy historykami (także tymi z innych zaborów i z zagranicy) oraz propagowanie historii narodowej. Te dwa ostatnie cele okazały się na tyle nośne, że w kolejnych latach zaczęły powstawać najpierw kółka TH (pierwsze w Tarnopolu i Przemyślu), a następnie oddziały w innych miastach polskich – pierwszy powstał w 1913 roku w Krakowie. W 1924 TH przekształcono w organizację ogólnopolską pod nazwą Polskie Towarzystwo Historyczne. Utworzono kolejne oddziały: w Warszawie (na bazie założonego w 1906 Towarzystwa Miłośników Historii), w Wilnie i Poznaniu, Lublinie, Stanisławowie, Łodzi i Przemyślu. Przed wybuchem II wojny światowej PTH posiadało już 12 oddziałów w całej Polsce. Liczba członków wzrosła z 260 w 1886 do ok. 1300.
PTH wznowiło swoją działalność już w 1945, a na emigracji w 1946. W 1947 siedzibę Zarządu Głównego przeniesiono do Krakowa, a kilka miesięcy potem do Warszawy. W 1952 roku do PTH należało zaledwie 569 członków. Liczba ta zaczęła jednak szybko rosnąć i już 10 lat później wynosiła ok. 2700. Ze wzrostem ilościowym, nie zawsze jednak wiązał się wzrost jakości, a przede wszystkim rzetelności środowiska. Polityczne uwikłania albo zwykły oportunizm części historyków pozostawiły podziały i rany, które dają o sobie znać do dzisiaj.
Na tle wzlotów i upadków historiografii polskiej, PTH stawało się stopniowo reprezentacją środowiska ludzi zawodowo lub hobbystycznie zajmujących się historią (choć oczywiście nie wszyscy do niego należą). Obecnie PTH liczy sobie ponad 4 tys. członków skupionych w 48 oddziałach, 14 kołach i 5 stacjach naukowych. Przy Zarządzie Głównym działa 26 komisji specjalistycznych. Aktywność poszczególnych członków i gremiów PTH wygląda imponująco. Świadczy o niej m.in. organizowanie rocznie: ponad 30 konferencji naukowych, prawie 300 sesji popularnonaukowych i odczytów, organizowanie olimpiad, konkursów, wycieczek historycznych oraz bardzo intensywna działalność publicystyczna. Wszystkiego wymienić nie sposób. Powyższe wyliczenie pozwala mieć nadzieję, że mimo polaryzujących się postaw wobec historii, grono zafascynowanych nią osób będzie rosło.