Inspirują nie odczyty, ale ludzie
Historycy Polscy zbierają się na swoich spotkaniach co 5 lat od 1880 roku. Za każdym razem jest to wydarzenie bardzo znaczące dla całego środowiska, daje możliwość zaprezentowania swoich ośrodków i prowadzonych badań, ale przede wszystkim swoiste forum, dające możliwość zapoznania się z bieżącymi problemami, trendami i wyzwaniami. Nie inaczej było także na XIX Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich, który w tym roku odbył się w Szczecinie pod hasłem „Polska – Bałtyk – Europa”. Te trzy nazwy, w nieprzypadkowej kolejności, stanowić miały osie zjazdowych prezentacji i dyskusji. Nie zabrakło jednak miejsca dla historyków zajmujących się innymi obszarami badań. Na całość zjazdu składały się trzy segmenty wydarzeń. Pierwszym z nich były obrady 30 sympozjów specjalistycznych, w ramach których zajmowano się dość wąskimi zagadnieniami od starożytności aż po wykorzystanie najnowszych technologii w badaniach i popularyzacji historii. Segment drugi to główne obrady podzielone na 5 sesji („Ludzie”, „Konflikty”, „Morze”, „Europa i regiony”, „Edukacja”). W ramach sesji odbyły się 24 sympozja, w trakcie których wygłoszono ponad 600 referatów. Organizatorzy poszczególnych sympozjów starali się, aby głos zabierali ci, którzy w swoich specjalnościach mają do powiedzenia coś szczególnego. Z pewnością była to najbogatsza oferta z bardzo wielu dziedzin historii w ciągu ostatnich 5 lat. Chociaż w niektórych sympozjach liczba słuchaczy niewiele przekraczała liczbę prelegentów, to inne odbywały się w salach wypełnionych po brzegi.
Segment trzeci to wydarzenia towarzyszące, których wyliczenie obejmuje bez mała sto pozycji. Od wystaw, projekcji filmów, promocji książek, aż po historyczne wycieczki po całym Pomorzu, także tym niemieckim. Zresztą nie tylko w ten sposób udało się wykorzystać bliskość Niemiec. Osobiste i instytucjonalne kontakty szczecińskich historyków z historykami zza zachodniej granicy spowodowały, że w ramach poszczególnych sympozjów poznać można było również niemiecki punkt widzenia, spotkali się przedstawiciele polskich i niemieckich towarzystw historycznych, odbyło się także wspólne sympozjum doktorantów polskich i niemieckich. Oprócz Niemców, w zjeździe uczestniczyli goście z 8 innych krajów europejskich.
Novum był bardzo liczny udział w obradach młodzieży licealnej (i nie tylko). W ciągu kilku dni zarezerwowano wszystkie przewidziane dla młodzieży miejsca. Na obradach pojawiło się w sumie prawie 2 tys. młodzieży. Jest to symptomatyczne. Mimo że wiele wpływowych środowisk stara się zniechęcić Polaków do ich historii i tradycji, coraz więcej młodzieży właśnie w przeszłości szuka korzeni swojego patriotyzmu czy wzorów do naśladowania. Młodzi uczestnicy zjazdu wyraźnie podkreślali, że od historyków oczekują odpowiedzi na fundamentalne dla nich pytania. Niestety, wielu badaczy historii najnowszej takich pytań unika. Część ucieka w bezpieczne zagadnienia, nie wzbudzające jednak zainteresowania nikogo poza bardzo wąskim gronem specjalistów. Inni koncentrują się na spełnianiu norm ram kwalifikacyjnych. Są i tacy, którzy wydają się znajdować swoistą przyjemność w wyszukiwaniu w naszej historii tego, co najgorsze (najczęściej z zagubieniem jakichkolwiek proporcji). Na szczęście większość to rzetelni badacze, a niektórzy to prawdziwi geniusze i fascynaci.
Znakiem czasu było ogromne zainteresowanie tematyką II wojny światowej. Oba sympozja poświęcone problematyce wojennej: „Jak Polacy przeżywali wojny światowe w XX wieku?” oraz „Okupacja niemiecka w Polsce. Codzienność – światy przeżywane – pamięć”, cieszyły się największym powodzeniem, szczególnie wśród młodzieży. Na niektórych wykładach brakowało miejsc w salach.
W zjeździe udział wzięło w sumie ok. 3 tys. osób reprezentujących 140 instytucji badawczych z Polski i z zagranicy, nauczyciele, studenci i uczniowie. Organizacyjnie był to bez wątpienia sukces. Czy był to także sukces naukowy? Okaże się po latach. Być może udało się odnowić kilka starych znajomości albo nawiązać nowe. To już byłoby bardzo wiele. Piszę to bez cienia ironii. Najczęściej inspirują nie odczyty, ale ludzie.