Czyją własnością są prace magisterskie i doktorskie?

Jerzy Marian Brzeziński

Tym, co łączy prace magisterskie i doktorskie, jest osoba promotora. To rada jednostki prowadzącej studia magisterskie i – w szczególności! – promotor, sprawujący w jej imieniu opiekę merytoryczną nad poziomem naukowym pracy, przesądzają o tym, czy przedstawiona przez magistranta praca może stanowić podstawę do ubiegania się o uzyskanie tytułu zawodowego magistra. Podobnie rada jednostki (wspierana kompetentną opinią opiekuna naukowego oraz opiniami niezależnych recenzentów) decyduje, czy przedstawione przez doktoranta opracowanie może stanowić podstawę do nadania mu stopnia naukowego doktora.

Prawa magistranta i promotora do pracy magisterskiej

W ustawie z 11 lipca 2014 r. o zmianie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym oraz niektórych innych ustaw (weszła w życie 1 października 2014 r.), w nowo wprowadzonym art. 167a ust. 2, podano definicję pracy dyplomowej (w tym magisterskiej): „Praca dyplomowa jest samodzielnym opracowaniem określonego zagadnienia naukowego lub artystycznego lub dokonaniem artystycznym prezentującym ogólną wiedzę i umiejętności studenta związane z danym kierunkiem studiów, poziomem i profilem kształcenia oraz umiejętności samodzielnego analizowania i wnioskowania” [wyróżnienie moje].

Dodatkowo w ust. 2 tego artykułu dookreślono, jaką formę może przybierać praca dyplomowa: „Pracę dyplomową może stanowić w szczególności praca pisemna, opublikowany artykuł, praca projektowa, w tym projekt i wykonanie programu lub systemu komputerowego, oraz praca konstrukcyjna, technologiczna lub artystyczna”.

Nie uważam, iż praca magisterska (czy licencjacka w szczególności!) powstaje jako samodzielne opracowanie dyplomanta (chyba, że mówimy o patologicznym przypadku kupowania prac czy o plagiatach). Gdyby tak było, to niepotrzebny byłby promotor i zbyteczne byłoby uczęszczanie studenta na seminarium dyplomowe. W tym artykule ustawy dyplomant, to prawie jak habilitant. A kto go nauczył warsztatu prowadzenia badań naukowych i kto czuwał nad zgodnością zastosowanej procedury badawczej ze współcześnie obowiązującymi w danej dyscyplinie standardami metodologicznymi? Czy przypadkiem nie był to promotor?

Zatem niezmiernie ważne są określone standardy narzucone magistrantowi przez opiekuna jego pracy magisterskiej. Te zaś są (powinny być, a w rzeczywistości jest różnie – wszak i tu obowiązuje prawo krzywej normalnej!) kontrolowane przez radę jednostki. Wkład promotora w powstanie wartościowej (poznawczo czy praktycznie) pracy też bywa różny. Różne też mogą być roszczenia zgłaszane pod adresem autora pracy magisterskiej przez jej opiekuna naukowego, jeśli chodzi o ewentualne współautorstwo publikacji powstałej na kanwie pracy magisterskiej. Bywa też, że promotor wykorzystuje dane surowe (zebrane w trakcie badań empirycznych przeprowadzonych przez magistranta), aby – w połączeniu z analogicznymi plikami danych, pochodzących z innych prac magisterskich, którymi opiekuje się promotor – poddać je kompleksowej i metodologicznie bardzo zaawansowanej analizie statystycznej. W ten sposób może on dojść do własnej pracy awansowej (np. habilitacyjnej) czy raportu grantowego. Nie widzę w tym nic zdrożnego, jeżeli promotor takiego zespołu prac magisterskich uczciwie odnotuje, iż korzystał (i w jakim zakresie) z prac magisterskich X-a, Y-a i Z-eta (podając opis bibliograficzny każdej pracy) w swojej pracy awansowej. Nie można jednak akceptować takiej praktyki, gdy źródła wyników surowych zostały ukryte i gdy promotor nawet w przypisie nie odnotował, że te dane zebrał magister X. Tu wchodzimy na teren etyki. I dlatego warto ten temat poruszyć.

Gdy z pracy magisterskiej powstaje publikacja, to – w określonej proporcji, wynikającej z rzeczywistego wkładu w jej powstanie – jej współautorami są magistrant i jego opiekun naukowy. Nigdy sam promotor. Zdaniem jednego z najwybitniejszych polskich psychologów, Jana Strelaua: „w odniesieniu do publikacji opartej na pracy magisterskiej (doktorskiej) będącej oryginalnym dorobkiem magistranta (doktoranta) pierwszym autorem powinien być student (doktorant)”. Uważam jednak, że w określonych sytuacjach, gdy wkład promotora w powstanie publikacji znacząco przeważa, wówczas to on powinien być pierwszym autorem.

Większość światowych czasopism psychologicznych respektuje standardy publikacyjne opracowane przez American Psychological Association. Zgodnie z nimi: „Principal authorship and the order of authorship credit should accurately reflect the relative contributions of persons involved. […] When master’s-Ievel students make the primary contributions to a study, they should be listed as the first author” (s. 19).

Ale gdy wkład promotora polegał tylko na „poprawianiu ortografii”, wówczas należałoby uznać „współautorstwo” promotora jako guestwriting (guest authorship). A to już jest jeden z przejawów nierzetelności w badaniach naukowych (Kodeks etyki pracownika naukowego , 2012). I dlatego warto o tym pisać.

Jeżeli magistrant publikuje samodzielnie, wykorzystując – jednakże za zgodą (!) promotora – jakąś część wyników powstałych w trakcie przygotowywania pracy magisterskiej, to (i traktuję to, jako „minimum etyczne”) w przypisie do artykułu powinna się znaleźć informacja, że artykuł powstał w związku z pracą magisterską przygotowaną na seminarium profesora X prowadzonym w danej uczelni i na danym wydziale czy w instytucie. Dlaczego uważam, że powinno się to odbywać za zgodą promotora? Uważam tak, gdyż magistrant mógł korzystać z oryginalnej – powiedzmy, że jeszcze nieopublikowanej – metody promotora (testu psychologicznego czy aparatury). Jego praca mogła stanowić element składowy większego projektu badawczego prowadzonego przez promotora i zakrojonego na kilka lat. Pierwszeństwo publikacji magistranta (bez wskazania rzeczywistej podstawy artykułu, tj. pracy magisterskiej) jeszcze przed zakończeniem całego projektu mogłoby stawiać w kłopotliwej sytuacji promotora, jeśli chodzi o ustalenie faktycznego autorstwa rezultatu badawczego.

Należy odróżniać prace empiryczne (zwłaszcza te skomplikowane, prowadzone w laboratoriach) od tych, które odnoszą się jedynie do przeglądu literatury przedmiotu, jako podstawy argumentacji. W tych ostatnich współautorstwo promotora znajduje raczej słabe uzasadnienie. Chociaż i tu można znaleźć umotywowane wyjątki.

Rola promotora w powstawaniu pracy doktorskiej

Zgoła inaczej ma się sprawa, gdy skupimy naszą uwagę na pracy doktorskiej. Także i ona nie jest w pełni samodzielna, co zaznaczone zostało w ustawie (art. 13 ust. 1). Można sobie wyobrazić taką sytuację – moim jednak zdaniem niezgodną z etyką pracy promotora, który nie powinien być wirtualnym opiekunem – w której doktorant przynosi powołanemu przez radę opiekunowi gotową dysertację, a ten „tylko” ją akceptuje, to jednak „na zewnątrz” trudno byłoby argumentować doktorantowi, iż napisał ją w pełni samodzielnie. Rada, działająca na wniosek promotora, uznaje, że praca spełnia kryteria ustawowe i kieruje ją do zewnętrznych względem rady dwóch recenzentów (tak jest od 1 października 2013 r.).

Nie każde jednak opracowanie spięte okładkami zasługuje na miano pracy doktorskiej. W obowiązującej ustawie o stopniach itd. czytamy w art. 13 ust. 1, iż: „rozprawa doktorska, przygotowywana pod opieką promotora albo pod opieką promotora i promotora pomocniczego […] powinna stanowić oryginalne rozwiązanie problemu naukowego lub oraz wykazywać ogólną wiedzę teoretyczną kandydata w danej dyscyplinie naukowej lub artystycznej oraz umiejętność samodzielnego prowadzenia pracy naukowej lub artystycznej” [wyróżnienie moje].

Aktualnie obowiązująca ustawa o stopniach naukowych dopuściła nową formę przedstawiania dysertacji doktorskiej (o czym pisałem we wrześniowym numerze FA). Idzie o to, aby ukształtowała się dobra praktyka postępowania w tym zakresie, i aby nie ucierpiał poziom prac doktorskich. Być może praktyka przedstawiania prac doktorskich (zresztą podobnie jak prac habilitacyjnych) w formie cyklu publikacji zastąpi tradycyjną formę oprawionego maszynopisu (ile osób do niego mogło dotrzeć?) i będzie skuteczną formą walki z plagiatami i innymi nadużyciami naukowymi, o których traktuje Kodeks etyki pracownika naukowego . Wszak idzie o to, aby praca doktorska była jak najszerzej dostępna, aby była transparentna. To zaś pomoże skutecznie zwalczać m.in. plagiaty.

Prof. dr hab. Jerzy Marian Brzeziński, dyrektor Instytutu Psychologii UAM, przewodniczący Rady Kuratorów Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN.
Autor dziękuje za przekazane uwagi do wstępnej wersji tekstu następującym osobom: prof. prof. Janowi Cieciuchowi (UKSW), Dariuszowi Dolińskiemu (SWPS), Elżbiecie Hornowskiej (UAM), Hubertowi Izdebskiemu (UW), Piotrowi Olesiowi (KUL), Władysławowi J. Paluchowskiemu (UAM), Janowi Strelauowi (SWPS), Mariuszowi Urbańskiemu (UAM), Bogdanowi Wojciszke (SWPS).